Gotowi do obrony nadziei…

G

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa mój Chrześniak i jednocześnie Brat cioteczny, Piotr Oleszczuk, któremu życzę, aby każdy dzień swego życia układał z Jezusem i pod Jego kierownictwem!

Patronem dnia dzisiejszego jest Święty Maciej i gdyby nie to, że mamy kolejną Niedzielę Wielkanocy, to przeżywalibyśmy jego święto. Święta tego nie obchodzimy, ale swoje imieniny przeżywają:

Maciej Przybysz, mój „Chrześniak” z Bierzmowania i były Lektor w Parafii w Trąbkach;

Ksiądz Maciej Miętek, z którym współpracowałem w Parafii Ojca Pio w Warszawie;

Ksiądz Maciej Majek – Ojciec Duchowny Seminarium siedleckiego;

Maciej Mucha, mój były Uczeń w Żelechowie;

Maciej Dziak – Lektor w Miastkowie i mój były Uczeń w miastkowskim Gimnazjum,

Maciej Popowski – fantastyczny młody Człowiek, pracownik Służb mundurowych, mój Znajomy ze wspólnych spotkań w Duszpasterstwie Akademickim.

Życzę Wszystkim świętującym, by tak, jak dzisiejszy Patron zawsze wiązali swój los z Jezusem i Jemu go powierzali. Zapewniam o modlitwie!

A ja dzisiaj wybieram się do Parafii Poizdów, gdzie na zaproszenie Proboszcza, Księdza Adama Pietrusika, już po raz kolejny będę pomagał duszpastersko. Wieczorem zaś – jak w każdą niedzielę u nas, w Duszpasterstwie Akademickim – Msza Święta o godzinie 20:00 i nabożeństwo majowe. Zapraszam!

Życzę Wszystkim pięknej niedzieli, zachęcając do pochylenia się nad słowem Bożym dzisiejszej liturgii. Co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

6 Niedziela Wielkanocy, A,

14 maja 2023., 

do czytań: Dz 8,5–8.14–17; 1 P 3,15–18; J 14,15–21

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.

Kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do nich Piotra i Jana, którzy przyszli i modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego. Bo na żadnego z nich jeszcze nie zstąpił. Byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa. Wtedy więc Apostołowie wkładali na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PIOTRA APOSTOŁA:

Najdrożsi: Pana Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest.

A z łagodnością i bojaźnią Bożą zachowujcie czyste sumienie; ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają. Lepiej bowiem, jeżeli taka wola Boża, cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle.

Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie.

Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was.

Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie”.

Mieszkańcy Samarii słuchali z wielką uwagą słów Filipa i przyjmowali jego naukę, otwierając swe serca na słowo Boże. Autor Księgi Dziejów Apostolskich, który nam to relacjonuje w pierwszym czytaniu, mówi, że były to wręcz prawdziwe tłumy, które słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wskutek tego głoszenia i tej działalności Filipa – wielka radość zapanowała w tym mieście.

Zwróćmy dobrze uwagę, moi Drodzy: z jednej strony pojedynczy człowiek – a naprzeciwko niego tłumy. I to ten jeden mówi do tych tłumów, a tłumy słuchają. I to te tłumy głęboko w sercu przeżywają to, co słyszą od tego jednego, a nie – powiedzmy – odwrotnie, że tłumy wrzeszczą na tego jednego, a ten jeden, biedny i bezradny, może tylko przed nimi uciekać. I to szybko. O ile tylko zdąży…

Nie, tutaj było odwrotnie: to jeden mówił, a tłumy słuchały. Jak wielką moc w sobie i jaką siłę przekonania musiał mieć ten jeden, że zawładnął tłumami?… Niektórzy pewnie powiedzieliby nawet, że owinął je sobie wokół palca – tak zresztą, jak czyni to wielu szarlatanów i zadymiarzy, którzy najczęściej z tego są znani, że są znani, bo media z jakichś powodów „pompują” ich popularność, ale oni samiwewnętrznie puści i tak naprawdę nic nie mają do zaproponowania ludziom, poza tym jedynie, że mają gładką „gadkę” i robią wrażenie na słuchaczach.

Trudno chyba nam uwierzyć, że Apostoł Jezusa takimi zamiarami mógł się kierować! I że tylko tyle miał do zaoferowania, co zwykły showman na estradzie. Jak więc Filip to zrobił, że zrobił tak wiele?… Ciekawe i intrygujące pytanie…

Tymczasem – jak się dowiadujemy z dalszej części czytania – kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do nich Piotra i Jana, którzy przyszli i modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego. Bo na żadnego z nich jeszcze nie zstąpił. Byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa. Wtedy więc Apostołowie wkładali na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego.

A to tylko potwierdza, że Filip nie uczynił jedynie jakiejś chwilowej zadymy, dla zdobycia własnej taniej popularności, ale położył dobry i mocny fundament pod trwałe i dobre dzieło, jakiego – w imieniu Kościoła w Jerozolimie, a więc najwyższej kościelnej Władzy, czyli Grona apostolskiego – dopełnili już Piotr i Jan. A więc – obok umiłowanego Ucznia Pańskiego – pierwszy Papież Kościoła! Filip zatem dokonał naprawdę wielkiego i trwałego dzieła.

Ponownie więc chciałoby się zapytać: skąd u niego ta siła i moc? Skąd u niego taka mądrość? Skąd taka siła przebicia? Cóż takiego niezwykłego miał w sobie ten człowiek, że dokonał tak wspaniałych rzeczy? Właśnie… Czy to on – sam z siebie – był tak niezwykłym człowiekiem, czy jednak ktoś mu w tym pomagał? A jeżeli tak – to kto? I w jaki sposób?

Wydaje się, że odpowiedź na tak postawione pytania znajdujemy zarówno w drugim dzisiejszym czytaniu, jak i w Ewangelii. Oto bowiem Apostoł Piotr, którego widzimy w pierwszym czytaniu w konkretnej akcji apostolskiej, w drugim czytaniu zwraca się do swoich uczniów – a więc także i do nas wszystkich – z bardzo ciekawym wezwaniem: Pana Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest.

I jakby wyczuwając, że chcielibyśmy go dopytać: „No, dobrze, Piotrze, ale jak to zrobić?”; spieszy z odpowiedzią, będącą jednocześnie poradą: Z łagodnością i bojaźnią Bożą zachowujcie czyste sumienie; ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają. Lepiej bowiem, jeżeli taka wola Boża, cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle.

I chyba już wszystko rozumiemy: mamy mieć w sercu Jezusa, mamy być bardzo blisko Jezusa, mamy być właściwie jedno z Jezusem, a wówczas to On będzie naszą siłą, naszą mądrością – także naszą obroną. Jeżeli Jezusa Chrystusa będziemy mieli w swoich sercach za świętego – jak nas zachęca Piotr – wówczas będziemy zdolni do tego, by spojrzeć w oczy każdemu, kto nas zapyta, skąd w nas ta nadzieja, która przebija z naszych słów i z naszej postawy? I skąd w nas ta wewnętrzna siła, która pozwala nam czynić dobro i nieść innym dobro – skąd to wszystko?

A w ogóle: skąd w nas wiara w Boga? I po nam wiara w Boga – szczególnie w dzisiejszym świecie i w dzisiejszych czasach? Po co? Czy to warto się trzymać tych przestarzałych teorii i staroświeckich zasad? Po co to komu? Czy to nie naiwność?

Właśnie, gdyby ta nasza wiara i ten nasz styl życia miały być tylko z nas i tylko na nas samych oparte, to szybko byśmy z nich zrezygnowali. I na pewno nie spojrzelibyśmy nikomu w oczy, aby bronić tych zasad i przekonywać, że mają one sens. Raczej byśmy głowy spuszczali i ze wstydem chowali się przed ludźmi, a nasze religijne praktyki spełnialibyśmy cichaczem, szczelnie zamknięci gdzieś w swoim pokoiku, żeby przypadkiem ktoś nie zobaczył i nie wyśmiał.

Zresztą – powiedzmy sobie szczerze – niemało katolików, także polskich, tak właśnie żyje i tak postępuje: z jakimś trudnym do zrozumienia zażenowaniem chowa głowę w piasek i ukrywa się ze swoją wiarą, ze swoją pobożnością, dając sobie wmówić, że wiara to sprawa prywatna, to sprawa do zachowywania i praktykowania w czterech ścianach swego domu, natomiast na zewnątrz wychodzić z nią nie należy, bo to nie wypada, bo to niedzisiejsze, bo to niezgodne z dyrektywami Unii Europejskiej – i jeszcze z jakimiś innymi, równie absurdalnymi, które wydał współczesny świat, regulując życie ludzi i pokazując palcem, jak mają żyć, co im robić wolno, a czego kategorycznie robić im nie wolno.

Według tych zarządzeń i dyrektyw, wierzyć im ewentualnie wolno, ale pod warunkiem, że będą to robić „po godzinach” i w swoich czterech ścianach, natomiast w pracy, czy w szkole, czy na studiach niech się z tym nie obnoszą, bo wiara to sprawa osobista, a takie obnoszenie się – choćby z noszonym na szyi medalikiem czy krzyżykiem – może urazić niewierzących. I tego typu dyrdymały co i raz słyszymy, a katolicy im ulegają i wierzą, że tak naprawdę musi być!

Dlatego chowają się po kątach, spuszczają zażenowani oczy, zdejmują, albo chowają krzyżyki i medaliki, bo może rzeczywiście – nie ma się co z tym obnosić… W domu sobie zmówią paciorek, w domu to sobie nawet na ścianie powieszą krzyżyk, ale na zewnątrz – to już nie ma co… Po co sobie stwarzać problemy!

Tyle tylko, że – jakimś dziwnym trafem – przeciwnicy Boga, wiary i Kościoła takich dylematów nie mają. I w imię tolerancji, która rzekomo zakazuje katolikom okazywania swojej wiary, aby nie narzucać jej niewierzącym – owym niewierzącym jakoś wolno narzucać swoją niewiarę, swój ateizm, a niejednokrotnie – swoją otwartą nienawiść do wiary, do Kościoła, do wartości ewangelicznym! Im wolno! I Biblię im wolno porwać na scenie, i publicznie wyśmiewać duchownych i świeckich wiernych; im wolno najgorszymi inwektywami obrażać odważnych biskupów, czy księży, którzy nie boją się nazywać rzeczy i spraw po imieniu – im wolno!

Także dlatego, że usłużne sądy jakoś tak zwykle orzekają, że ich pełne nienawiści wybryki to nie jest dyskryminacja wierzących – skądże znowu! To wolność słowa! To swoboda wypowiedzi! To wymóg demokracji, to prawo do krytyki! Tylko kiedy ze strony Kościoła popłynie jakiś mocniejszy głos lub stanowisko – a nie, tego to już nie wolno! Bo to fanatyzm! Bo to ciemnogród! I narzucanie komuś swoich poglądów.

Moi Drodzy, właśnie w kontekście tego wszystkiego, co się wokół nas dzieje, Apostoł Piotr zachęca nas, abyśmy – mocni Jezusem, mając Go w sercu, będą z Nim jedno – nie bali się bronić swojej wiary, swojego stylu życia, swojego stanowiska – przed całym światem! Apostoł zachęca nas, aby naszą najlepszą i najskuteczniejszą obroną były nasze czyny, dokonywane w czystości i prawości sumienia! Aby te czyny same się broniły – właśnie przez to, że będą prawe i czyste, czynione ze słusznością i uczciwością.

Aby do naszej postawy nie było żadnych słusznych i obiektywnych zarzutów, wówczas z tym niesłusznymi damy sobie radę. One same upadną, bo prawda i szczerość naszego postępowania po prostu się obronią. Ale – właśnie – warunkiem jest to, byśmy byli w sumieniu spokojni o każdy swój czyn i każde swoje słowo. Abyśmy nie skrywali ze wstydem jakichś ciemnych sprawek…

Czyli, abyśmy z każdym naszym czynem, z każdym naszym słowem, a nawet każdą naszą myślą – mogli bez obaw spojrzeć w oczy Jezusowi i samym sobie. Wówczas na pewno będziemy mogli bez obaw spojrzeć w oczy każdemu innemu człowiekowi. Nawet, jeśli tych oczu będzie tak dużo, jak dzisiaj było tych, które wpatrywały się w Filipa.

On im wszystkim patrząc prosto w oczy – głosił słowo Boże, a oni je przyjęli! Bo widzieli, że ich nie oszukuje. I że jest w stanie uzasadnić tę nadzieję, która w nim jest. I że jego cała postawa przemawia za nim, a w tym szczególnie: znaki, które czynił. Czyli – mówiąc już tak całkiem wprost – cuda, o których słyszeliśmy na początku pierwszego czytania.

A ta jego przekonująca, a wręcz przebojowa postawa jest potwierdzeniem prawdziwości słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. I nieco dalej: Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie.

Skuteczność misji Filipa, ale i pozostałych Apostołów, na czele z Piotrem; przekonująca moc słowa i czynów tak wielu Świętych, którzy do dziś zachwycają Kościół swoją odwagą i duchową siłą – są tylko potwierdzeniem tego, że Jezus słowa dotrzymał i wciąż dotrzymuje. Jest On obecny w swoim Kościele, a konkretnie: w sercach swoich uczniów, którym objawia siebie, którym daje swego Ducha, których wewnętrznie wzmacnia i oświeca – i broni przed całym złem świata!

I chociaż nieraz wydaje się, że broni bezskutecznie, a Jego uczniom (chociaż naprawdę bardzo się starają!) nie wychodzi to uzasadnianie wiary i nadziei, która w nich jest, bo nie tylko, że nie słuchają ich tłumy, ale nawet do pojedynczych osób nie są w stanie dotrzeć – to jednak Pan sam prowadzi te sprawy według swojego sposobu i czasu. I może właśnie tego czasu nieraz potrzeba, a może trochę więcej odwagi, inicjatyw i pomysłu…

A na pewno – i to za każdym razem – trochę więcej cierpliwości! Przede wszystkim zaś – wiary! Tak, wiary w Jezusa! Wiary w Jego moc i w ogóle: w Jego obecność i w Jego aktywny udział w życiu Kościoła.

Bo my dzisiaj poszukujemy przeróżnych sposobów na ożywienie Kościoła, na wyjście z rozlicznych jego kryzysów i zawirowań, czy też – na dotarcie z Dobrą Nowiną do serc ludzi, szczególnie młodych. Stosujemy w tym celu różne metody, ogłaszamy programy duszpasterskie, staramy się jak najoryginalniej zaistnieć w mediach i internecie. Rozważamy, jakich jeszcze metod i sposobów możemy użyć, aby podnieść statystyki wierzących, wskaźniki religijności i ogólnie – poprawić ten współczesny, nieciekawy wizerunek Kościoła. Wydaje się, że musimy w tym celu bardziej jeszcze podążać za nowoczesnością… I to jest na pewno dobre i pochwały godne, że takich sposobów poszukujemy.

Tylko nie zapomnijmy w tym wszystkim, że w Kościele naprawdę jest obecny – na całe szczęście! – i że wciąż ma coś do powiedzenia Jezus Chrystus, Założyciel i Głowa tegoż Kościoła, Boży Syn, nasz Zbawiciel i Przyjaciel, który dla nas i dla naszego zbawienia oddał na krzyżu życie i zmartwychwstał. I nie przestaje w swoim Kościele żyć, nie przestaje się nim interesować, nie przestaje nim osobiście kierować.

Może więc byłoby dobrze, żebyśmy wśród tych mnogości programów, propozycji, złotych sposobów i świetnych rozwiązań – dali szansę Jemu! Właśnie Jemu! I pozwolili Mu zadziałać, coś do nas powiedzieć, coś nam podpowiedzieć, poratować nas, pocieszyć, poprowadzić… Przecież w końcu – to Jego Kościół! Więc On na pewno o nim nie zapomniał! I na pewno będzie się o niego troszczył – tak, jak zawsze się troszczył.

Dlatego dajmy Mu szansę! I pozwólmy Mu działać w nas – i przez nas! Pozwólmy Mu dokonywać cudów i każdego dnia budować, wzmacniać – a jak trzeba, to i ratować ten Kościół! Jego i nasz Kościół!

Dajmy szansę Jezusowi…

2 komentarze

  • Przyjdź, Duchu Święty! Przyjdź Duchu Prawdy, nasz Pocieszycielu i Obrońco nasz. Czekamy na Twoje przyjście w nowy sposób i pragniemy Ciebie Nauczycielu. Wołamy i prosimy, byś pouczał nas i ukazał nam prawdę o nas samych.
    ” Obroń nas przed nami samymi, tak jak obroniłeś przed samym sobą św. Piotra, tak że mógł zapłakać i przypaść do stóp Jezusa i otrzymać przebaczenie; jak obroniłeś św. Pawła, tak że mógł spaść pod Damaszkiem z konia i doznać nawrócenia; jak obroniłeś św. Augustyna i tylu innych pokutujących, błagających o przebaczenie i wspólnotę z całą Trójcą Świętą. Obroń nas przed nami samymi, pociesz w naszym utrapieniu i naszym smutku, tak żebyśmy mogli wejść do domu Ojca, gdzie Ty na nas z Ojcem i Synem czekasz i chcesz zasiąść z nami przy jednym stole.” ( modlitwa z internetu)
    Duchu Święty w sposób szczególny obdarz naszą Wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym ” Nadzieja Chwały” w dniu Pięćdziesiątnicy, podczas sprawowanej Eucharystii w naszej intencji i naszych rodzin . Namaść do posługi i ewangelizacji nas wszystkich i naszą nową Liderkę Anię. Roznieć w Niej niegasnący zapał do służby Bogu, Kościołowi i ludziom. Spraw, by była dobrym narzędziem w wypełnianiu Twoich misji i miała otwarte serce na Twoje wskazówki. Tchnij w nas wiarę, nadzieję i miłość, bo bez Ciebie więdniemy, Ty jesteś źródłem Żywej wody! Prowadź nas wszystkich Duchu Święty do Królestwa Ojca i Syna. Amen.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.