Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym rocznicę Święceń kapłańskich przeżywali nasi Koledzy, starsi Święceniami o rok:
►Ksiądz Sylwester Anusiewicz,
►Ksiądz Krzysztof Chaciński,
►Ksiądz Jerzy Duda,
►Ksiądz Paweł Florowski,
►Ksiądz Tomasz Grochowski,
►Ksiądz Wojciech Hackiewicz,
►Ksiądz Franciszek Klebaniuk,
►Ksiądz Zbigniew Nikoniuk,
►Ksiądz Tadeusz Olędzki,
►Ksiądz Andrzej Oworuszko
►Ksiądz Zbigniew Rozmysł.
Dzisiaj natomiast rocznicę Święceń kapłańskich przeżywa Ksiądz Grzegorz Lisiecki, mój Następca na urzędzie Wikariusza Parafii w Miastkowie Kościelnym, a także Jego Koledzy kursowi:
►Ksiądz Krystian Bajkowski,
►Ksiądz Karol Biardzki,
►Ksiądz Piotr Grzebisz,
►Ksiądz Michał Miszkurka.
Urodziny natomiast przeżywa Aleksandra Szcześniak, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie.
Wszystkim świętującym życzę nieustannego zapału do niesienia ludziom dobra i pokoju. Zapewniam o modlitwie!
I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do nas Pan? Z jakim przesłaniem się zwraca? Duchu Święty, rozjaśnij nasze umysły i rozszerz serca, abyśmy bezbłędnie odkryli to osobiste przesłanie.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 11 Tygodnia zwykłego, rok I,
22 czerwca 2023.,
do czytań: 2 Kor 11,1–11; Mt 6,7–15
CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia: O, gdybyście mogli znieść trochę szaleństwa z mej strony. Ależ tak, wy i mnie znosicie. Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością. Poślubiłem was przecież jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę. Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości wąż uwiódł Ewę.
Jeśli bowiem przychodzi ktoś i głosi wam innego Jezusa, jakiegośmy wam nie głosili, lub bierzecie innego ducha, któregoście nie otrzymali, albo inną Ewangelię, nie tę, którą przyjęliście, znosicie to spokojnie. Otóż sądzę, że dokonałem nie mniej niż wielcy apostołowie. Choć bowiem niewprawny w słowie, to jednak nie jestem pozbawiony wiedzy. Zresztą ujawniliśmy się wobec was we wszystkim, pod każdym względem.
Czyż popełniłem jakiś grzech przez to, że poniżałem siebie, by was wywyższyć? Że za darmo głosiłem wam Ewangelię Bożą? Ogołacałem inne Kościoły, biorąc co potrzebne do życia, aby wam przyjść z pomocą. A kiedy byłem u was i znajdowałem się w potrzebie, nikomu nie okazałem się ciężarem. Czego mi nie dostawało, to dopełnili bracia przybyli z Macedonii. W niczym nie obciążałem was i nadal nie będę was obciążał.
Zapewniam was przez będącą we mnie prawdę Chrystusa, że nikt nie pozbawi mnie tej podstawy do chlubienia się w granicach Achai. Dlaczego? Czy dlatego, że was nie miłuję? Bóg to wie.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie:
Ojcze nasz, któryś jest w niebie: święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw ode złego.
Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień”.
Niesamowita szczerość przebija z Pawłowych słów, skierowanych do wiernych Koryntu. Szczerość – chciałoby się powiedzieć – „do bólu”. Bo i tego bólu trochę wyczuwa się w słowach Apostoła. Oto bowiem poświęca się on dla nich bezgranicznie, a oni – jakby tego nie zauważali, nie potrafili tego docenić… Apostoł pisze: Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością. Poślubiłem was przecież jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę. Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości wąż uwiódł Ewę.
Okazuje się bowiem, że Koryntianie jakoś tak łatwo i jakoś tak „po prostu” idą za rozmaitymi nowinkami, których nie brakowało podówczas, a i dzisiaj nie brakuje. Apostoł pisze: Jeśli bowiem przychodzi ktoś i głosi wam innego Jezusa, jakiegośmy wam nie głosili, lub bierzecie innego ducha, któregoście nie otrzymali, albo inną Ewangelię, nie tę, którą przyjęliście, znosicie to spokojnie.
I w tym momencie wyczuwamy pytanie – choć nie jest ono wprost postawione, to jednak wydaje się, że Apostoł je stawia: Dlaczego tak jest? Dlaczego wierni Gminy korynckiej tak łatwo dają się wodzić za nos? I jakby odnosząc się do tego, Paweł stwierdza: Choć bowiem niewprawny w słowie, to jednak nie jestem pozbawiony wiedzy. Zresztą ujawniliśmy się wobec was we wszystkim, pod każdym względem.
Otóż, właśnie! Może rzeczywiście Koryntianie uznają go za «niewprawnego w słowie» – chociaż, doprawdy, trudno to sobie wyobrazić, zważywszy na jego wysokie wykształcenie i mistrzowski kunszt – to jednak on sam nie ma sobie do zarzucenia żadnych zaniedbań w tym względzie. Głosi im prawdziwego Jezusa, a swoją posługę niejako potwierdza totalną szczerością, jaką okazuje swoim uczniom. On niczego przed nimi nie ukrywa! We wszystkim i pod każdym względem – jak to określa – ujawnił się wobec swoich uczniów. Wszystko o nim wiedzą, wszystko wiedzą o jego życiu, wszystko wiedzą o całej, często wyboistej drodze, jaką przeszedł.
A poza tym, nie jest też dla nich ciężarem, gdy idzie o kwestie materialne, o czym tak pisze: Czyż popełniłem jakiś grzech przez to, że poniżałem siebie, by was wywyższyć? Że za darmo głosiłem wam Ewangelię Bożą? Ogołacałem inne Kościoły, biorąc co potrzebne do życia, aby wam przyjść z pomocą. A kiedy byłem u was i znajdowałem się w potrzebie, nikomu nie okazałem się ciężarem. Czego mi nie dostawało, to dopełnili bracia przybyli z Macedonii. W niczym nie obciążałem was i nadal nie będę was obciążał.
Nie ma zatem żadnych przeszkód do tego, by Koryntianie w pełni uwierzyli i przyjęli Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie. Tylko od nich zależy, czy przyjmą, czy nie. Paweł dał z siebie, ile tylko mógł dać i zrobił tyle, ile mógł zrobić.
Zapewne, wobec podobnych dylematów staje dzisiaj wielu z nas, kapłanów, kiedy to jesteśmy przekonani, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić w naszej posłudze, szczególnie wobec młodzieży – a ich nie ma w kościele, nie ma na spotkaniach, nie włączają się w żadną działalność. Angażujemy swój czas, nierzadko także środki finansowe, naprawdę niczego na tym odcinku od nich nie oczekujemy, tylko żeby przyszli, żeby się zaangażowali, żeby posłuchali, co chcemy im powiedzieć… A tu – ściana. I co w takiej sytuacji?
Paweł nie zrezygnował ze swojej misji. Chociaż nieraz było mu po prosu ciężko… I już chyba naprawdę nieraz miał dość. My, księża, też niekiedy mamy dość. Ale wiemy, że nie wolno się poddawać. Jeżeli bowiem – po takim szczerym i uważnym przemyśleniu wszystkiego – uznamy, że naprawdę nie mamy sobie nic do wyrzucenia, jeżeli idzie o jakieś ewidentne zaniedbania z naszej strony, to znaczy, że mamy po prostu dalej robić swoje, a resztę zostawić Bogu.
I może tylko – z wielką nadzieją, a może w poczuciu swej bezradności – odmawiać jeszcze uważniej i jeszcze pobożniej, niż dotychczas, modlitwę, której dzisiaj w Ewangelii uczy nas Jezus Chrystus. Modlitwa ta – właśnie dlatego, że Jezus jej nas co do słowa nauczył, zwana Modlitwą Pańską – zbiera niejako wszystkie potrzeby człowieka, wszystkie pragnienia jego serca, określa w kilku naprawdę zwięzłych zdaniach całe odniesienie człowieka do Boga, jako Ojca w Niebie.
Stanowi prośbę o umocnienie się ducha człowieka oraz o zaspokojenie jego potrzeb doczesnych. A tak właściwie, to związuje jedne z drugimi – te duchowe z tymi doczesnymi – poprzez zwrócenie się do Ojca Niebieskiego, jako Tego, który zaspokoi zarówno jedne, jak i drugie. On po prostu weźmie nasz los w swoje ręce – i nas poprowadzi.
W tym konkretnym przypadku, o którym tu sobie dziś mówimy: weźmie w swoje ręce los posługi apostolskiej, spełnianej przez nas, księży, oraz los tych, do serc których staramy się dotrzeć. I nie tylko my, duszpasterze, bo często także w rodzinach i we wspólnotach dokonuje się ów proces docierania do serca drugiego człowieka i angażowania się dla jego dobra – często z marnym skutkiem. Przynajmniej tak po ludzku…
Dlatego tak bardzo ważnym jest, aby te wszystkie sprawy oddawać bezpośrednio Ojcu Niebieskiemu, zdawać się w pełni na Jego wolę – o co też w tej Modlitwie jest mowa – a wreszcie: aby pozwolić Mu wszystkie nasze sprawy i działania poprowadzić. To znaczy, my je mamy prowadzić nadal, ale pod Jego dobrym natchnieniem i wsparci Jego pomocą.
Oraz uwzględniając to, co Jezus dzisiaj powiedział zaraz po tym, jak wyrzekł słowa Modlitwy Pańskiej. A powiedział: Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień. Podkreślmy jeszcze raz: wypowiedział to zaraz po tym, jak nauczył nas swojej Modlitwy. Nie możemy ich nie zauważyć. Wprost przeciwnie, powinniśmy te słowa widzieć w pełnej łączności z Modlitwą Pańską.
I traktować jako ważny warunek wysłuchania naszej modlitwy oraz owocności naszych wszelkich starań = właśnie ten warunek: przebaczenie tym, którzy nam zawinili i przyjęcie przebaczenia ze strony Boga. Z sercem czystym bowiem i wolnym od zła o wiele łatwiej osiągać dobre owoce wszelkich swoich działań, także tych apostolskich. I tylko w ten sposób można tak naprawdę i na sto procent związać swój los z Bogiem i poddać Jego ojcowskiemu prowadzeniu – tylko z czystym sercem…