Tych to Dwunastu…

T

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa nasz Tato, Jan Jaśkowski. Dziękując za piękne świadectwo wiary, pokazywanego i potwierdzanego codzienną postawą, a zwłaszcza troską o zdrowie Mamy, ale także codziennym zatroskaniem o całą naszą Rodzinę – życzymy wszyscy niezłomnego ducha, zapału, optymizmu i tego specyficznego poczucia humoru, z którego nasz Jubilat jest znany. O te wszystkie dary będziemy się modlić – nie tylko dzisiaj! Ale dzisiaj szczególnie – na Mszy Świętej porannej, w Kaplicy Domu na Białej Dolinie, w Szklarskiej Porębie, gdzie przebywamy.

Urodziny przeżywa dziś także Wojciech Wysocki, z którym utrzymuję stały kontakt na naszym blogu, chociaż nie na forum publicznym, a w tej części prywatnej. Dziękuję za życzliwość i bieżące informacje, „co tam słychać”, oraz za dobre słowo i modlitwę. Życzę pełnego zdrowia duchowego i fizycznego. Zapewniam o modlitwie!

Serdecznie pozdrawiamy Was wszystkich, moi Drodzy, ze Szklarskiej Poręby! Wczoraj niespodziewanie zapadła szybka decyzja, że jedziemy do Czech, do Pecu pod Śnieżką, skąd na samą Śnieżkę kursuje kolejka gondolowa. I nią właśnie wjechaliśmy na górę – i z powrotem. Dzisiaj trudno powiedzieć, co będzie, bo pogoda wyraźnie się zmieniła: mocno wieje i zbiera się na deszcz. Tak, czy owak, w moich modlitwach jesteście obecni!

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co konkretnie mówi do mnie Pan? Niech Duch Święty rozjaśni nasze umysły i napełni nasze serca swoimi darami!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 14 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Brunona Bonifacego z Kwerfurtu,

Biskupa i Męczennika,

12 lipca 2023., 

do czytań: Rdz 41,55–57;42,5–7.14–15a.17–24a; Mt 10,1–7

CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:

Kiedy w Egipcie głód zaczął dawać się we znaki, ludność domagała się chleba od faraona. Wtedy faraon mówił do wszystkich Egipcjan: „Udajcie się do Józefa i co on wam powie, czyńcie”. Gdy był głód na całej ziemi, Józef otwierał wszystkie spichrze, w których było zboże, i sprzedawał zboże Egipcjanom w miarę, jak w Egipcie głód stawał się coraz większy.

Ze wszystkich krajów ludzie przybywali do Egiptu, by kupować zboże od Józefa, gdyż głód po całej ziemi się wzmagał.

Kiedy synowie Izraela przybyli wraz z innymi, którzy tam również się udawali, aby kupić zboża, bo głód był w Kanaanie, Józef sprawował władzę w kraju i on to sprzedawał zboże wszystkim mieszkańcom tego kraju.

Bracia Józefa, przybywszy do niego, oddali mu pokłon twarzą do ziemi. Gdy Józef ujrzał swoich braci, poznał ich; udał jednak, że jest im obcy, i przemówił do nich surowo tymi słowami: „Skąd przyszliście?” Odpowiedzieli: „Z Kanaanu, aby kupić żywności”. Józef rzekł do nich: „Jesteście szpiegami. Co do tego zostaniecie wybadani”. I oddał ich pod straż na trzy dni.

A trzeciego dnia Józef rzekł do nich: „Uczyńcie, co mówię, a zostaniecie przy życiu, bo ja czczę Boga. Skoro jesteście uczciwi, niechaj jeden wasz brat pozostanie w więzieniu, w którym was osadzono, wy zaś idźcie, zawieźcie zboże dla wyżywienia waszych rodzin. Potem przyprowadźcie do mnie najmłodszego brata waszego, aby się okazało, czy powiedzieliście prawdę; bo inaczej czeka was śmierć”.

I tak uczynili. Mówili między sobą: „Ach, zawiniliśmy przeciwko bratu naszemu, patrząc na jego strapienie, kiedy nas błagał o litość, a nie wysłuchaliśmy go. Dlatego przyszło na nas to nieszczęście”. Ruben zaś tak im wtedy powiedział: „Czyż wam tego nie mówiłem: «Nie dopuszczajcie się wykroczenia względem tego chłopca», ale nie usłuchaliście mnie? Toteż teraz żąda się odpowiedzialności za jego krew”.

Nie wiedzieli zaś, że Józef to rozumie, bo rozmawiał z nimi przez tłumacza. Odszedłszy więc od nich, rozpłakał się. Potem wrócił i rozmawiał z nimi.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.

A oto imiona dwunastu Apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.

Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: „Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie»”.

Dwunastu Apostołów wybrał Pan, aby zbierali owce, które poginęły z domu Izraela. A «dom Izraela» – to dwunastu synów Jakuba, który otrzymał od Boga imię Izrael. Tamtych dwunastu dało początek dwunastu pokoleniom ludu Izraela, tych zaś Dwunastu, których Jezus dzisiaj powołał, dało początek Ludowi Wybranemu Nowego Testamentu, czyli Kościołowi.

W pierwszym dzisiejszym czytaniu widzimy owych dwunastu synów Izraela – widzimy ich prawie wszystkich razem – ale w jakże nietypowych okolicznościach. Bo znajdują się niejako po dwóch stronach barykady, a już tak bardzo precyzyjnie: po dwóch stronach lady w punkcie wydawania zboża – ludziom głodującym z powodu suszy. Oto spotkali się po latach rozłąki…

Tak w ogóle, to trudno w ogóle powiedzieć, czy oni wszyscy tak ten czas pojmowali, czyli czy rzeczywiście traktowali nieobecność swego brata Józefa jako rozłąkę, czy może jako pozbycie się zbędnego balastu – tego umiłowanego przez ojca synalka, który tak ich drażnił tym właśnie, że był przez Jakuba traktowany na innych zasadach, niż oni. Kiedy do Józefa dołączył jeszcze najmłodszy, Beniamin, jako drugi i ostatni syn umiłowanej żony Jakuba, Racheli, wówczas pozostałych dziesięciu braci rzeczywiście poczuło się odstawionymi na boczny tor… I stąd mordercza zazdrość, która doprowadziła ostatecznie do tak brutalnego rozstrzygnięcia, jak sprzedaż Józefa przez własnych braci kupcom izmaelskim, wędrującym do Egiptu…

I teraz pytanie: czy ci, którzy tak brutalnie pozbyli się swego własnego brata, mogą w ogóle mówić o rozłące z nim? Prawdę powiedziawszy, to nie wiemy, co się tam w ich sercach kryło i co tak naprawdę przeżywali po tym, jak sprzedali Józefa – jednak, co by nie mówić, swego brata – do tego jeszcze cały czas ukrywając prawdę przed swoim ojcem. Autorzy różnych filmów biblijnych próbują mierzyć się z tym tematem, próbują niejako wchodzić w myśl dziesięciu braci i u jednych próbują widzieć jakieś wyrzuty sumienia, innych zaś pokazują jako tych, którzy idą w zaparte.

Natomiast na pewno możemy mówić o mocno poplątanych ludzkich drogach, którymi kroczyli ludzie, mający być później głowami poszczególnych rodów swego ludu. Oto dzisiaj słyszymy, że dziesięciu braci korzy się przed tym, którego sprzedali, chociaż nie wiedzą, że to on. On wie, że to oni, ale nie daje tego poznać. Natomiast trzeba było jeszcze trochę czasu, aby bracia już wszyscy razem spotkali się w Egipcie – w dodatku, także ze swoim ojcem – gdzie już potem w wielkiej zgodzie i jedności… żyli długo i szczęśliwie!

Tak można by zakończyć ich wspólną historię, bo tak naprawdę było: po latach rozłąki, po doświadczeniu głodu, jaki Józef zapowiedział faraonowi, po wielu różnych trudnych doświadczeniach – wreszcie razem i już do śmierci w wielkiej zgodzie. I w dobrobycie, w ziemi egipskiej. Dopiero potem, już po wielu latach, zaczęły się problemy, zakończone wyprowadzeniem ludu przez Mojżesza z egipskiej… niewoli. Bo taki był już potem status Izraelitów w tym gościnnym początkowo kraju.

Mówimy zatem o bardzo nietypowych, a wręcz pokręconych losach całej tej dwunastki, która tak wielką rolę miała potem odegrać w historii narodu wybranego.

A czyż podobnie nie powiemy o tych Dwunastu, których dzisiaj Jezus powołał? Słyszymy po kolei ich imiona, a z kolejnych wspomnień liturgicznych możemy przywołać życiorys każdego z nich. I wówczas zobaczymy całą masę wspaniałych dokonań na polu ewangelizacyjnym, misyjnym, apostolskich. Tak działo się już po Wniebowstąpieniu Jezusa.

Ale w tym czasie, kiedy byli razem z Nim, jakże często wychodziły na jaw wszystkie ich ludzkie słabości i małości. W chwili zaś najbardziej – powiedzielibyśmy – newralgicznej, kluczowej, kulminacyjnej, czyli w obliczu Męki i Śmierci swego Mistrza, wszyscy się rozbiegli! Opuścili Jezusa! A dwóch – w tym nawet pierwszy spośród nich – zwyczajnie Go zdradziło. W tym jeden – już tak bezpowrotnie.

I to właśnie tacy ludzie – oczywiście, już bez tego jednego – dali początek nowemu Ludowi Bożemu, czyli Kościołowi. Można tylko podziwiać odwagę Pana naszego, który z takiej różnorodności – charakterów, temperamentów, zachowań i postaw, poglądów i pomysłów na życie – zbudował tak mocną jedność, którą jest Kościół, trwający od dwóch tysięcy lat. Pomimo zawirowań i problemów – jednak trwający. Oto niesamowita i wyjątkowa myśl naszego Pana, aby tak właśnie rozegrać całą sprawę.

A to daje nam nadzieję, że i naszymi ludzkimi słabościami i „humorami” nie zraża się On, ale liczy na nas i na nasz wkład w budowanie dobra Kościoła, którego jesteśmy cząstką. I że także z całego tego zamieszania, jakie dziś jest w świecie – niestety także w Kościele – On ostatecznie wyprowadzi dobro. I wyprowadzi nas wszystkich na prostą. Na Niego tylko liczymy, bo my sami – to widzimy, ile to możemy osiągnąć.

Niech zatem On sam nas prowadzi, a my – przynajmniej postarajmy się nie przeszkadzać. A najlepiej, gdybyśmy włączyli się we współpracę z Jego łaską i z Jego natchnieniami – współpracę, do której On sam nas zaprasza. Tak, jak dzisiaj zaprosił Dwunastu – i to każdego po imieniu.

I tak, jak zaprosił Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Brunona Bonifacego.

Urodził się on w 974 roku, w rodzinie grafów niemieckich w Kwerfurcie. W roku 986 uczył się w szkole katedralnej w Magdeburgu, gdzie też później odbył studia. W roku 995 został mianowany kanonikiem katedralnym w Magdeburgu. W roku 997, wraz z cesarzem Ottonem III, udał się do Rzymu. Tu w roku następnym wdział habit benedyktyńskiego mnicha na Awentynie, w opactwie Świętych Bonifacego i Aleksego. Pięć lat wcześniej, w tym samym klasztorze, przebywał Święty Wojciech i Błogosławiony Radzim.

Brunon otrzymał imię zakonne: Bonifacy. W roku 999, już jako Bonifacy, złożył śluby zakonne. W tym samym czasie zaprzyjaźnił się ze Świętym Romualdem, który miał już sławę świętego męża i ojca nowej rodziny zakonnej. W roku 1001, Bonifacy wstąpił do tejże rodziny zakonnej. Znalazł się w eremie Pereum, koło Rawenny.

I to właśnie z Pereum, jesienią tego samego roku, udała się do Polski pierwsza grupa kamedułów. W skład grupy weszli – między innymi – Święty Jan i Święty Benedykt. Misję tę zorganizował Święty Romuald, na prośbę cesarza Ottona III i króla polskiego, Bolesława Chrobrego. Zakonnicy mieli działać wśród Słowian nadodrzańskich. Do grupy dołączył też Brunon z Kwerfurtu.

Dla wyjednania grupie misyjnej odpowiednich przywilejów papieskich, Święty Romuald wysłał Brunona Bonifacego do Rzymu. Papież Sylwester II chętnie udzielił wszystkich potrzebnych misjonarzom indultów. Brunon otrzymał także od Papieża paliusz, a więc tym samym nominację na arcybiskupa metropolitę misyjnego. Dawało mu to uprawnienia do mianowania biskupów na terenach misyjnych. Z niewiadomych przyczyn, sakrę biskupią otrzymał dopiero po dwóch latach, w roku 1004, w Magdeburgu. W ten sposób Brunon Bonifacy był pierwszym metropolitą pogańskich Słowian zachodnich, do których był wysłany jako misjonarz.

Złożona sytuacja polityczna na terenie Polski sprawiła, że zatrzymał się we Włoszech, a potem na dworze cesarza. Następnie przybył znowu do Polski, po czym – po raz kolejny na Węgry. Potem Papież wysłał go do Kijowa, a nawet nad Morze Czarne. W roku 1008, Bonifacy jest ponownie w Polsce i usiłuje udać się z kolei do Szwecji, aby przez swoich uczniów zorientować się w sytuacji tamtejszego Kościoła.

W 1009 roku udaje się na tereny pruskie, do ludu Jadźwingów, z wyraźnym zamiarem rozpoczęcia tam misji. Niestety, nie było mu dane dokończyć pomyślnie rozpoczętego dzieła. Według podania, Arcybiskup Brunon Bonifacy, wraz z osiemnastoma towarzyszami, zginął właśnie z ręki Jadźwingów, w dniu 9 marca 1009 roku, gdzieś w okolicach obecnego Pojezierza Suwalskiego. Miał wówczas zaledwie trzydzieści pięć lat. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało. Niestety, ślad o relikwiach Męczennika zaginął. Jego kult bardzo szybko się rozwinął.

Święty Brunon Bonifacy jest autorem trzech utworów pisanych: „Żywotu Świętego Wojciecha”, „Listu do cesarza Henryka” i „Żywotu Pięciu Braci Kamedułów”. Styl i język tych pism wskazują na wysoką kulturę i wykształcenie Autora.

I właśnie w „Liście do cesarza Henryka” występuje bardzo energicznie w obronie Polski, a jednocześnie zajmuje jednoznaczne stanowisko w sprawie relacji pomiędzy dwoma chrześcijańskimi władcami. W dziele swoim tak pisze:

Mężowi Kościoła, bogobojnemu królowi Henrykowi, Brunon życzy wszystkiego, co przystoi królowi i podoba się wszystkowidzącemu Bogu. Ty, będąc królem według mądrości, której Bóg Ci użyczył, usiłujesz być dobrym i katolickim władcą. Podobnie i my, jakkolwiek nędzni, bojąc się, żebyśmy tego życia nie zmarnowali i w dniu śmierci nie okazali się nadzy, ile tylko tchnie łaska Ducha Świętego, staramy się działać i pracować. […]

Co się więc tyczy mnie – grzeszę jedynie; co się zaś tyczy Pana, skoro chce, prędzej niż słowo wyrzec można, spełnia wszelkie dobro. Jeśliby ktoś także to powiedział, że do księcia Bolesława odnoszę się z uczuciem wierności i serdecznej przyjaźni, prawda to. Rzeczywiście, kocham go jak duszę moją i więcej niż życie moje. Lecz mam wiarygodnego świadka, wspólnego Boga naszego, że nie miłuję księcia wbrew Twojej łaskawości, gdyż ile tylko mogę, pragnę życzliwie usposobić go względem Ciebie.

Lecz oby bez utraty łaski króla wolno było tak powiedzieć: Czy godzi się prześladować lud chrześcijański, a żyć w przyjaźni z pogańskim? Co za ugoda Chrystusa z Belialem? Jakie porównanie światła z ciemnością? Strzeż się, Królu, jeżeli wszystko chcesz czynić przemocą, a nigdy z litością, którą lubi Chrobry, żeby przypadkiem Jezus, który teraz wspiera Ciebie, nie rozgniewał się. Lecz w tym tkwi całe zło, że ani król nie ma zaufania do Bolesława, ani ten do zagniewanego króla.

O, jak wielkie dobra i korzyści wynikłyby dla obrony chrześcijaństwa i nawracania pogan, jeśliby jak ojciec jego Mieszko ze zmarłym cesarzem, tak syn Bolesław żył z Tobą, naszym królem. I chociaż nie umiem się modlić przed obliczem Boga, przynajmniej głośno wołać nie przestanę, aby Bóg Ci błogosławił.

Ty zaś nie chciej zwlekać z udzieleniem wszelkiej rady i pomocy w nawracaniu Luciców i Prusów, jak przystoi pobożnemu królowi, ponieważ teraz za natchnieniem Ducha Świętego powinniśmy się zabrać do pracy nad nawracaniem twardych serc tych pogan, niezmordowanie poświęcać wszelki trud i wysiłek pod opieką walczącego Piotra. Bądź zdrów, Królu! Żyj prawdziwie dla Boga, przypominając sobie dobre czyny.” Tyle z Listu naszego dzisiejszego Patrona, adresowanego do niemieckiego cesarza.

Wpatrzeni w przykład bohaterskiej i niezwykle pracowitej postawy dzisiejszego Patrona oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie, czy chętnie podejmujemy współpracę z Jezusem – dla dobra Jego Kościoła? Czy czujemy się przez Niego zaproszeni do tej współpracy po imieniu? Czy mamy świadomość, jak wielki to dla nas zaszczyt i wyróżnienie?

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.