Jezus – czy tylko „nasz”?…

J

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Piotr Antosiewicz, za moich czasów – Prezes Służby liturgicznej w Celestynowie. Niech Pan daje Mu każdego dnia swoje dobre natchnienia i wsparcie we wszystkim, czego się podejmuje. O to będę się dla Piotra modlił.

Dzisiaj liturgia Kościoła w Polsce dopuszcza wspomnienie dowolne Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki. I – jak co roku – wyrażam niemiłe zdziwienie, że jest to tylko wspomnienie dowolne! I tylko w kilku Diecezjach. Nie rozumiem tego – zważywszy, jak wielkim Patronem dla naszej Ojczyzny jest ten Kapłan Męczennik i jak bardzo jego świadectwo jest nam, Polakom, dzisiaj potrzebne.

Tym bardziej proszę Was, moi Drodzy, abyście zechcieli włączyć do swoich modlitw i do swoich refleksji Osobę i przesłanie dzisiejszego Patrona.

A ja za chwilę wyruszam do Garwolina, gdzie odbędzie się spotkanie z tamtejszym Duszpasterstwem Niewidomych. Jako Duszpasterz diecezjalny, będę przewodniczył Mszy Świętej w intencji tejże Wspólnoty, potem spotkanie na sali. Chcę z całą mocą podkreślić, że właśnie Garwolin – podobnie, jak i Siedlce – naprawdę prężnie działają. O innych Wspólnotach Niewidomych – choć wiem, że są w innych, większych miejscowościach naszej Diecezji – jakoś nie mogę się niczego dowiedzieć.

Tym bardziej, dziękuję tym, którym zależy na budowaniu ducha jedności, oraz aktywnym, dobrym działaniu! Temu działaniu zawsze towarzyszy dobre słowo i błogosławieństwo Krajowego Duszpasterza Niewidomych, Księdza Profesora Andrzeja Gałki, które za każdym razem z radością przekazuję!

Teraz zaś pochylmy się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Postarajmy się zatem odkryć, co Pan – konkretnie do mnie – właśnie dzisiaj chce powiedzieć? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 28 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Bł. Jerzego Popiełuszki, Kapłana i Męczennika,

19 października 2023., 

do czytań: Rz 3,21–29; Łk 11,47–54

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczana przez Prawo i Proroków. Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusie Chrystusie dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie. Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. Chciał przez to okazać, że sprawiedliwość Jego względem grzechów popełnionych dawniej, za dni cierpliwości Bożej, wyrażała się w odpuszczaniu ich po to, by ujawnić w obecnym czasie Jego sprawiedliwość i aby pokazać, że On sam jest sprawiedliwy i usprawiedliwia każdego, który wierzy w Jezusa.

Gdzież więc podstawa do chlubienia się? Została uchylona. Przez jakie prawo? Czy przez prawo uczynków? Nie, przez prawo wiary. Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa. Bo czyż Bóg jest Bogiem jedynie Żydów? Czy nie również i pogan? Zapewne również i pogan.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do faryzeuszów i do uczonych w Prawie: „Biada wam, ponieważ budujecie grobowce prorokom, a wasi ojcowie ich zamordowali. A tak jesteście świadkami i przytakujecie uczynkom waszych ojców; gdyż oni ich pomordowali, a wy im wznosicie grobowce.

Dlatego też powiedziała Mądrość Boża: Poślę do nich proroków i apostołów, a z nich niektórych zabiją i prześladować będą. Tak na tym plemieniu będzie pomszczona krew wszystkich proroków, która została przelana od stworzenia świata, od krwi Abla aż do krwi Zachariasza, który zginął między ołtarzem a przybytkiem. Tak, mówię wam, na tym plemieniu będzie pomszczona.

Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli”.

Gdy wyszedł stamtąd, uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli gwałtownie nastawać na Niego i wypytywać Go o wiele rzeczy. Czyhali przy tym, żeby Go podchwycić na jakimś słowie.

Tematyka dzisiejszych czytań mszalnych jest – powiedzielibyśmy – taka trochę „nie nasza”, bo dotyczy kwestii historyczno – religijnych, a konkretnie: relacji Prawa Starego Testamentu do tego nowego Prawa i tej nowej nauki, którą ogłosił Jezus. Nowej – i nie nowej, bo przecież zakorzenionej bardzo mocno w tym wszystkim, co zapisano na kartach Starego Testamentu, a i sam Jezus mówił, że przyszedł nie po to, aby tamto Prawo znieść, ale je wypełnić. A jak wypełnić?

O tym się mieli wszyscy przekonać nie od razu, ale dopiero z perspektywy całego dzieła, jakiego Jezus dokonał i wciąż dokonuje w Kościele, zobaczyliśmy, że chodzi o wypełnienie miłością. O odkrycie na nowo tego pierwotnego zamysłu, który towarzyszył Bogu, gdy swoje Prawa ogłaszał – i wypełnienie tegoż Prawa, właśnie tak rozumianego. Czyli nie tego „zmodyfikowanego” w ciągu wieków przez żydowską elitę religijną, która „obudowała” owo Prawo, nadane przez Boga, wieloma własnymi, szczegółowymi przepisami. I interpretowała tak, jak się jej podobało, a nie tak, jak chciał Bóg.

I właśnie jedną z takich kwestii – dzisiaj poruszoną – jest kwestia usprawiedliwienia, czyli odpuszczenia grzechów. Jak wiemy, w Starym Testamencie trzeba było złożyć w tym celu odpowiednią ofiarę całopalną, albo dokonać pewnych czynności rytualnych. A trzeba też dodać, że inaczej w tym wszystkim byli traktowani członkowie narodu wybranego – już nie mówiąc o samej elicie tego narodu, która potrafiła dobrze się ustawić i raczej uważać się za prawą i sprawiedliwą, niż grzeszną – a inaczej tak zwani poganie, czyli ludzie do tego narodu nie należący.

Paweł Apostoł tak o tym dziś mówi: Teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczana przez Prawo i Proroków. Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusie Chrystusie dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie.

A w końcówce czytania stawia sprawę zupełnie jasno: Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa. Bo czyż Bóg jest Bogiem jedynie Żydów? Czy nie również i pogan? Zapewne również i pogan.

Paweł używa tu dziś słowa: zapewne, ale my dobrze wiemy, że jest absolutnie przekonany o tym, że Bóg jest również Bogiem pogan, otwartym na nich i doceniającym ich wiarę – jakże często o wiele większą, niż ta, jaką można było zobaczyć u ludu wybranego. A szczególnie – u faryzeuszy i uczonych w Prawie, o czym Jezus w Ewangelii mówi dziś bardzo ostro, zwracając się do nich samych w słowach: Biada wam, ponieważ budujecie grobowce prorokom, a wasi ojcowie ich zamordowali. A tak jesteście świadkami i przytakujecie uczynkom waszych ojców; gdyż oni ich pomordowali, a wy im wznosicie grobowce. Dlatego też powiedziała Mądrość Boża: Poślę do nich proroków i apostołów, a z nich niektórych zabiją i prześladować będą.

A nieco dalej – jeszcze ostrzej i jeszcze bardziej jasno i dobitnie: Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli. Na czym polegało owo przeszkodzenie?

A właśnie na tym, że interpretację Prawa Starego Testamentu uczeni w Prawie i faryzeusze wzięli w swoje ręce i zaczęli je tak interpretować, że dla zwykłego, prostego człowieka zapamiętanie tych regulacji i interpretacji stwarzało niebotyczne problemy, graniczące właściwie z niemożliwością – już nie mówiąc o tym, że dało się takie prawo zachować, unikając przy tym niedociągnięć. Nie było to absolutnie możliwe dla żadnego prostego człowieka, dlatego tacy zwyczajni ludzie, chcący szczerze być blisko Boga i pełnić Jego wolę – w rzeczywistości nie byli w stanie. Bo nie byli w stanie się w tym wszystkim połapać.

A to dawało przewrotnym faryzeuszom władzę nad ludźmi, bo zawsze mogli ich straszyć tym, że skoro tego przepisu nie dochowali, i tego nie do końca, i w tym popełnili jakiś błąd, to już na pewno spotka ich za to kara Boża, a wręcz odrzucenie przez Boga. Naturalnie, już nawet nie mówiąc o tym, że poganie to w ogóle byli praktycznie skazani na odrzucenie.

A oto dzisiaj Paweł mówi, że wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie. I że Bóg nie jest tylko – by tak się wyrazić – „własnością” Żydów. W owym czasie, kiedy Paweł pisał te słowa, kwestie te wcale nie były takie oczywiste, jak są dzisiaj dla nas. Zresztą, dla ortodoksyjnych Żydów nadal nie są, a wręcz są oni dalej przekonani, że „Bóg jest ich”, a Mesjasz to dopiero przyjdzie.

W czasach apostolskich natomiast sprawy te były żywo dyskutowane i analizowane także w samym młodym Kościele, czego wyrazem były obrady i postanowienia Soboru Jerozolimskiego, w roku 50. Postanowiono tam, że poganie mogą „najkrótszą” drogą, czyli jedynie przez przyjęcie Chrztu, stawać się chrześcijanami, a nie – jak upierali się niektórzy chrześcijanie pochodzenia żydowskiego – najpierw przejść przez judaizm, a dopiero potem stać się chrześcijanami. Pierwszy w historii Kościoła Sobór rozstrzygnął tę sprawę na korzyść pogan. Właśnie dlatego, że – jak dziś pisze Paweł – Bóg jest Bogiem wszystkich, a nie tylko tego, czy innego narodu, lub tej, czy innej frakcji.

Jakie to ma znaczenie dla nas dzisiaj? W wymiarze dosłownym – tylko historyczne. Dowiadujemy się po prostu, jak te sprawy kształtowały się w Kościele dwa tysiące lat temu. Ale w wymiarze głębszym, moralnym, duchowym – ma to znaczenie ogromne. Bo uświadamia także nam – wierzącym i praktykującym katolikom – że Bóg, że Jezus Chrystus, nie jest tylko nasz.

I że chociaż my codziennie się modlimy, a w niedzielę i święta solidnie i systematycznie chodzimy na Mszę Świętą, spowiadamy się regularnie i stale przyjmujemy Komunię Świętą, to jednak nie możemy uważać się za lepszych od tych, którzy tak nie postępują. I nie możemy ani przez moment uważać, że my bardziej zasługujemy na Niebo, niż oni. I nie możemy także uważać, że my to się już właściwie nie musimy nawracać, bo Niebo to już mamy niejako „w kieszeni”, ale tamci grzesznicy to dopiero muszą się wziąć za siebie. Niech nas Bóg broni przed takim patrzeniem na siebie i na innych!

Wszyscy jesteśmy słabi i grzeszni! Wszyscy upadamy! I wszyscy otrzymaliśmy taką samą szansę na odpuszczenie grzechów – za darmo, z miłości Boga do nas, dzięki Ofierze Jezusa Chrystusa! Nikt z nas niczym na tę łaskę nie zasłużył! A jeżeli rzeczywiście jesteśmy bardziej od innych solidni i gorliwi w praktykowaniu wiary – i dobrze, że tak jest – to niech to nie będzie dla nas powodem do wywyższania się nad innymi, ale zobowiązaniem do jeszcze bardziej odważnego i czytelnego świadectwa!

Aby ci, których dzisiaj zwykło się nazywać poganami – nie w znaczeniu biblijnym, ale tym naszym znaczeniu, czyli ludzie błądzący daleko od Boga – również dzięki naszej odważnej, czytelnej i pięknej postawie chcieli do Boga powracać. I korzystać z darów Jego miłości, które także dla nich – jak i dla nas – są przeznaczone.

Bo Bóg jest w takim samym stopniu ich Bogiem, jak i naszym. I Jezus jest w takim samym stopniu ich Zbawicielem, jak i naszym – za nich także swoje życie złożył w ofierze. Dlatego Kościół jest w takim samym stopniu ich Kościołem, jak i naszym – oczywiście, w sensie zaproszenia do Kościoła, bo to już od nich samych będzie zależało, czy spełnią spełnią te warunki, które koniecznie spełnić trzeba, aby się w nim znaleźć. Czyli – czy przyjmą naukę Jezusa i zaakceptują Kościół w takiej formie, w jakiej chciał i chce go Jezus, a nie w jakiej oni by go sobie wyobrażali.

Jeżeli przyjmą zaproszenie i przesłanie Jezusa – w każdej chwili mogą skorzystać z dobrodziejstw i łask, jakie także dla nich są tam przygotowane. Za darmo. Oby tylko chcieli. Niech nasza postawa i przykład będzie im w tym pomocą.

Tak, jak dla wielu pomocą w tym względzie jest postawa i piękne, jakże przy tym odważne świadectwo, Patrona dnia dzisiejszego, Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki. Co o nim wiemy?

Urodził się w Święto Podwyższenia Krzyża Świętego, 14 września 1947 roku, we wsi Okopy, w parafii Suchowola, z rodziców Władysława i Marianny z domu Gniedziejko. W dwa dni po urodzeniu, 16 września, został ochrzczony w kościele parafialnym i tam też bierzmowany w 1956 roku.

Do Szkoły Podstawowej i Liceum Ogólnokształcącego uczęszczał w Suchowoli. Tam również, w parafialnym kościele, był ministrantem. Uzyskawszy świadectwo maturalne, zgłosił się w dniu 24 czerwca 1965 roku do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, gdzie przygotowywał się intelektualnie i duchowo do kapłaństwa.

Podczas tych studiów musiał odbyć dwuletnią służbę wojskową w specjalnej jednostce dla kleryków w Bartoszycach. Z tego okresu znany jest fakt mężnej postawy Alumna Jerzego, który nie pozwolił odebrać sobie medalika i różańca, za co był szykanowany przez władze wojskowe. Celem tych szykan i obostrzeń w służbie było zniechęcanie żołnierzy – kleryków do powrotu na drogę powołania kapłańskiego.

Jerzy jednak powrócił, ale niemal natychmiast musiał poddać się operacji tarczycy oraz podjąć leczenie choroby serca. Przeżycia w wojsku, choroba i pobyt w szpitalu bardzo uwrażliwiły go na potrzeby, cierpienia i krzywdy bliźnich. Stał się opiekuńczy i zatroskany, zwłaszcza o chorych. W dniu 28 maja 1972 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Po święceniach pracował w Ząbkach koło Warszawy, a następnie w Warszawie – Aninie, w Parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu i w kościele akademickim Świętej Anny, gdzie prowadził konwersatoria dla studentów medycyny, organizował rekolekcje i obozy o charakterze rekolekcyjnym oraz kierował duszpasterstwem pielęgniarek.

Od 20 maja 1980 roku zamieszkał przy Parafii Świętego Stanisława Kostki na Żoliborzu, gdzie jako rezydent pomagał w pracy parafialnej oraz prowadził zebrania formacyjne dla studentów Akademii Medycznej, prowadził duszpasterstwo pielęgniarek, a co miesiąc urządzał dla lekarzy spotkania modlitewne. Uczestniczył także w przygotowaniu dwóch wizyt papieskich, roztaczając z ramienia Kościoła – wraz ze swoją kilkusetosobową grupą medyczną – opiekę zdrowotną nad Pielgrzymami.

I wreszcie – z czego jest chyba najbardziej znany – bezkompromisowo zaangażował się w duszpasterstwo świata pracy, zarówno w okresie tworzenia się „Solidarności”, jak i później, gdy trwał stan wojenny w Polsce oraz po jego zniesieniu. Pomimo szykan ze strony czynników państwowych i esbeckich oraz pomówień i oszczerstw w środkach masowego przekazu, był rzecznikiem i obrońcą godności człowieka, praw ludzkich do wolności, sprawiedliwości, miłości i prawdy, a także heroldem Pawłowego i papieskiego nauczania, że zło należy zwyciężać dobrem.

Prawdy te głosił wraz ze swym Proboszczem, Księdzem Prałatem Teofilem Boguckim, przede wszystkim podczas nabożeństw za Ojczyznę, urządzanych w kościele Świętego Stanisława Kostki na Żoliborzu od czasu ogłoszenia stanu wojennego we wszystkie ostatnie niedziele miesiąca.

A te serdeczne więzy Księdza Jerzego ze światem pracy, zwłaszcza z pracownikami Huty Warszawa, zadzierzgnięte zostały w sposób niemal przypadkowy, jednak z pewnością opatrznościowy, gdy w sierpniu 1980 roku odprawił na terenie tegoż zakładu Mszę Świętą dla robotników. Oni sami z taką prośbą zwrócili się do Prymasa Wyszyńskiego, a ten wysłał kapelana, aby znalazł do tego zadania jakiegoś księdza. Kapelan natrafił na Księdza Jerzego i jego – jako pierwszego – poprosił. I tak się zaczęło – i tak już zostało, aż do owego pamiętnego 19 października 1984 roku.

Wtedy to bowiem, późnym wieczorem, wracając samochodem z posługi duszpasterskiej w Bydgoszczy, Ksiądz Jerzy został zatrzymany przez trzech funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i uprowadzony. Stało się to na szosie w Górsku, niedaleko Torunia. Nastało wtedy dziesięć dni modlitewnego oczekiwania w wielu świątyniach kraju, zwłaszcza w kościele na Żoliborzu, na powrót kapłana. Niestety, w dniu 30 października 1984 roku odnaleziono zmasakrowane ciało Księdza Jerzego, na tamie we Włocławku.

Pogrzeb, zgodnie z wolą katolickiego społeczeństwa, odbył się w Warszawie 3 listopada 1984 roku. Ksiądz Jerzy Popiełuszko został pochowany w grobie przy kościele Świętego Stanisława Kostki. W dniu 6 czerwca 2010 roku, w Warszawie, odbyła się Jego beatyfikacja.

A oto jego słowa, wypowiedziane w czasie nabożeństwa różańcowego – ostatniego nabożeństwa, odprawionego za życia ziemskiego – w Bydgoszczy, w dniu uprowadzenia i zamordowania, 19 października 1984 roku:

Tylko ten może zwyciężać zło, kto sam jest bogaty w dobro, kto dba o rozwój i ubogacenie siebie tymi wartościami, które stanowią o ludzkiej godności dziecka Bożego. Pomnażać dobro i zwyciężać zło, to dbać o godność dziecka Bożego, o swoją godność ludzką.

Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami. Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności. Wolność dana jest człowiekowi jako wymiar jego wielkości.

Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to kierować się w życiu sprawiedliwością. Sprawiedliwość wypływa z prawdy i miłości. Im więcej jest w człowieku prawdy i miłości, tym więcej i sprawiedliwości. Sprawiedliwość musi iść w parze z miłością, bo bez miłości nie można być w pełni sprawiedliwym. Gdzie brak jest miłości i dobra, tam na jej miejsce wchodzi nienawiść i przemoc.

Zwyciężać zło dobrem, to zachować wierność prawdzie. Prawda jest bardzo delikatną właściwością naszego rozumu. Dążenie do prawdy wszczepił w człowieka sam Bóg, stąd w człowieku jest naturalne dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa. Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje. Prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Obowiązkiem chrześcijanina jest stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci, tylko plewy nie kosztują. Za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić.

Aby zwyciężać zło dobrem, trzeba troszczyć się o cnotę męstwa. Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Chrześcijanin musi pamiętać, że bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju. Chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko samo potępienie zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewolenia, nienawiści, przemocy, ale sam musi być prawdziwym świadkiem i obrońcą sprawiedliwości, dobra, prawdy, wolności i miłości.

Aby zło dobrem zwyciężać i zachować godność człowieka, nie wolno walczyć przemocą. Komu nie udało się zwyciężyć sercem i rozumem, usiłuje zwyciężyć przemocą. Każdy przejaw przemocy dowodzi moralnej niższości. Najwspanialsze i najtrwalsze walki, jakie zna ludzkość, jakie zna historia, to walki ludzkiej myśli. Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy.” To ostatnie zapisane słowa, jakie pozostawił nam Ksiądz Jerzy – jego swoisty testament…

Wzmocnieni tymi słowami i ubogaceni niezwykłym świadectwem jego świętości, ale też obdarowani słowem Bożym dzisiejszej liturgii, zapytajmy raz jeszcze samych siebie, czy i naszym przykładem inni mogą się tak budować, jak dzisiaj budujemy się przykładem bohaterskiej i odważnej wiary Księdza Jerzego?…

4 komentarze

  • Wracam wspomnieniem do wczorajszego dnia, do wczorajszego kazania Księdza Proboszcza o księdzu Jerzym Popiełuszce. To z tego kazania dowiedziałam się pierwszy raz ( chyba że mnie pamięć myli), że Ksiądz Jerzy miał odcięty język, odrywaną skórę… Późnym wieczorem odnalazłam piękny wiersz, na stronie ” pielgrzymkowej” z którym chcę się z Wami podzielić, bo wzruszył mnie ogromnie…. ” 39 lat rocznica śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, duszpasterza ludzi pracy i kapelana „Solidarności”🇵🇱 Ks. Jerzy został zamordowany 19.10.84 r. przez funkcjonariuszy IV Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. ”

    Mamo❗️
    Moja kaplica zmniejszyła się
    Do rozmiarów samochodowego bagażnika
    Wiem Chrystus już tu był
    Między lewarkiem a kołem zapasowym
    Nie mogę oddychać
    Szmata do czyszczenia felg
    Smakuje ostatnią drogą
    Padam kolejny raz
    Nie ma Weroniki
    Kamień u szyi ciężki jak krzyż
    Szymon też jest daleko
    Mamo
    Zawsze ci mówiłem
    Że Golgota leży nad Wisłą
    Zamiast dzidy kłuje mnie w bok esbecka pałka
    Na ocet już ich nie stać
    Nie biegnij Matko
    Nie zdążysz
    Tafla wody już się zamknęła
    Dno jest muliste i niepewne jak ich wiara
    Mamo
    Coraz mniej powietrza
    Brakuje mi tchu
    Aby przesłać ci ostatnie pożegnanie od syna
    Mamo
    To tylko kamień
    Wystarczy odwiązać
    A pofrunę
    Módl się za nami Księże Jerzy w niełatwych czasach…

    • Piękny i zarazem porażający wiersz. Wiedziałam, że Ksiądz Jerzy był torturowany, ale żeby „wyrwany język i odrywanie skóry”…?! Tym bardziej podziwiam Mamę Księdza, że przebaczyła oprawcom…

      • Tak, to przerażające, jak człowiek człowiekowi zamiast być bratem, staje się wilkiem, oprawcą…
        Sekcja zwłok Księdza Jerzego Popiełuszki:
        – zamordowany,
        – 61 ran sześciocentymetrowych na całym ciele,
        – wyrwane 3 palce,
        – wyrwane ucho,
        – wyrwany język,
        – wyrwane wszystkie paznokcie,
        – wybite 3 zęby,
        – 6 żeber połamanych,
        – połamany nos,
        – powyrywane włosy,
        – ciało przypalane,
        – duszony,
        – zmiażdżone kolano,
        – siniaki od uderzenia pałką,
        – na końcu utopiony.
        Poczytałam też o Mamie Mariannie Popiełuszko, to święta Kobieta. W jednym z wywiadów powiedziała „„Mam spokój w duszy, bo wszystko przyjmuję z ręki Boga: czy cierpienie, czy ból, czy biedę. Jak nie akceptujesz życia, jakie masz, to nie znajdziesz spokoju”.

        • Ile trzeba mieć w sobie nienawiści i jak nisko trzeba upaść w swoim człowieczeństwie, by tak zamęczyć człowieka. Kto by nim nie był – nie mówiąc, że był to kapłan. Nie piszę, że jest to zezwierzęcenie, bo moi Współpracownicy na Uniwersytecie w Siedlcach z Wydziału Nauk Rolniczych mówią w takich sytuacjach, żebym nie obrażał zwierząt.
          xJacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.