Będziesz miłował…

B

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, raz jeszcze proszę o spokojne przeczytanie wczorajszego rozważania, które zamieściłem dopiero dzisiaj – z powodu zakłóceń technicznych, które sprawiły, że nie miałem możliwości wejścia na blog prawie przez dwie doby. Dlatego proszę o jego spokojne przeczytanie i rozważenie sobotniego słówka, aby nie stracić wielu cennych myśli, jakimi podzielił się z nami Kacper.

Dzisiejsze słowo także zamieszczam późno, bo dopiero teraz udało się usunąć awarię. Raz jeszcze – wielkie dzięki za to Moderatorowi naszego bloga, Krzysztofowi Fabisiakowi!

A ja dzisiaj byłem w Samogoszczy, gdzie pomagałem duszpastersko, natomiast wieczorem, o 20:00 – celebrowałem Mszę Świętą w naszym Duszpasterstwie, w intencji Pana Tadeusza Goca, tak czynnie zaangażowanego w życie siedleckiej Uczelni, ale także – za co jestem bardzo wdzięczny – naszego Duszpasterstwa. Okazją były sobotnie imieniny Pana Tadeusza

Teraz natomiast zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Na co szczególnie chce zwrócić moją uwagę? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosław Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

30 Niedziela zwykła, A,

29 października 2023., 

do czytań: Wj 22,20–26; 1 Tes 1,5c–10; Mt 22,34–40

CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:

To mówi Pan: „Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej.

Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty. Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę i zapali się gniew mój i wygubię was mieczem, i będą żony wasze wdowami, a dzieci wasze sierotami.

Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie każesz mu płacić odsetek.

Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy.”

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:

Bracia: Wiecie, jacy byliśmy dla was, przebywając pośród was. A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana, by okazać się w ten sposób wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai.

Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie trzeba nam o tym mówić. Albowiem oni sami opowiadają o nas, jakiego to przyjęcia doznaliśmy od was i jak nawróciliście się od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu i oczekiwać z niebios Jego Syna, którego wzbudził z martwych, Jezusa, naszego wybawcę od nadchodzącego gniewu.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że Jezus zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał wystawiając Go na próbę: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?”

On mu odpowiedział: „«Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem». To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: «Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego». Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy”.

Polecenia, jakie dzisiaj Pan kieruje do swego ludu, to – mówiąc w największym skrócie – nakaz zachowywania zasad sprawiedliwości, podbudowanej miłosierdziem. Albo inaczej: nakaz zachowywania sprawiedliwości, z mocnym wskazaniem na miłosierdzie.

Już pierwszy akapit to wyraża: Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej. Tyle, że oni właśnie byli gnębieni i uciskani – przynajmniej, w późniejszej i ostatniej fazie pobytu, bo na początku, wskutek mądrych rządów Józefa, sprzedanego wcześniej do niewoli, mogli zażywać ogromnej życzliwości i gościnności. Później jednak byli strasznie prześladowani w Egipcie – i może właśnie dlatego sami nie powinni prześladować cudzoziemców, którzy teraz znajdują się wśród nich.

A my obecnie to pouczenie moglibyśmy wyrazić w formie odwróconej: żeby cudzoziemcy nie uciskali i nie zabijali tych, wśród których osiadają – najczęściej nielegalnie! To taki ból naszego obecnego czasu. Ale to tylko dygresja…

Natomiast dalsze pouczenie Boże, zawarte w pierwszym czytaniu, dotyczy specyficznej sytuacji, w jakiej w społeczeństwie znajdowały się sieroty i wdowy. Pozbawione zupełnie opieki – odpowiednio: rodziców lub mężów – osoby te były skazane na bardzo ciężki los, na totalną marginalizację. Dlatego cała społeczność winna otoczyć je szczególną opieką.

A kolejne zdania – to pouczenia, dotyczące udzielania pożyczek i pobierania zastawu. Chociaż zarówno jedno, jak i drugie, kojarzy nam się raczej z jakimś zimnym i suchym rozliczeniem, to jednak – zgodnie z Bożym pouczeniem – i w tych kwestiach nie może zabraknąć miłosierdzia i współczucia dla trudnej sytuacji osób, które muszą te pieniądze pożyczać, albo niestety muszą oddawać coś w zastaw. Za każdym razem, jest to dla nich sytuacja w jakiś sposób upokarzająca i dlatego tym bardziej powinny spotkać się ze zrozumieniem i bezinteresownym wsparciem.

Moi Drodzy, chociaż te wskazania – w formule dosłownej i bezpośredniej – dotyczą relacji, zachodzących pomiędzy członkami narodu wybranego, to jednak możemy je z powodzeniem przenieść na nasze obecne relacje. I to nie tylko w tych sprawach, konkretnie tu dzisiaj wskazanych, bo całe Boże pouczenie, zapisane w Księdze Wyjścia, jest znacznie dłuższe i dotyczy wielu innych jeszcze działań i zachowań. My dzisiaj mamy zaledwie krótki fragment.

Ale już ten fragment pokazuje, jak powinno się kształtować myślenie człowieka Bożego na wszystkich płaszczyznach jego codziennego funkcjonowania. Także w kwestiach finansowych! A może – szczególnie tych finansowych. Otóż, chodzi o to, że nie ma takiej sfery życia człowieka, z której Boga należałoby, czy można by było wyłączyć. Bo może komuś się wydawać, że niektórymi sprawami to nawet… nie wypada Bogu głowy zaprzątać. Bo to takie codzienne, zwyczajne, powszednie sprawy…

I może to właśnie dlatego tyle zła, lekceważenia, a i oszustwa dokonuje się w tych naszych relacjach, że my właśnie niektóre sfery zbyt szybko wyłączamy spod Bożego wejrzenia, spod Bożych zasad. Także może niektóre relacje z ludźmi… Wolimy, żeby Bóg wszystkiego nie widział, nie słyszał, by nie o wszystkim wiedział…

A tymczasem Jezus dzisiaj, w Ewangelii, łączy ze sobą dwa przykazania – przykazanie miłości Boga i przykazanie miłości bliźniego – w jedno przykazanie: miłości Boga i bliźniego. A precyzyjnie, to: przykazanie miłości Boga, wyrażonej poprzez miłość do człowieka – i miłości człowieka, wyrażonej poprzez miłość do Boga. Oba te przykazania dobrze były znane w Starym Testamencie, dlatego dzisiaj w Ewangelii mamy do czynienia z dwoma cytatami. Kto ma przed sobą tekst dzisiejszej Ewangelii, to widzi, że jedno i drugie przykazanie ujęte jest w cudzysłów.

Tak, bo były to dwa starotestamentalne pouczenia, dwa znane dobrze narodowi wybranemu Boże polecenia – ale znane i rozumiane oddzielnie. A Jezus je dzisiaj połączył w jedno, łącząc w ten sposób niejako niebo z ziemią, sprawy ludzkie ze sprawami Boskimi – jak śpiewamy w Liturgii Wigilii Paschalnej. Bo przykazanie miłości Boga i bliźniego łączy wymiar Boski z wymiarem ludzkim, wieczny z doczesnym, stając się w ten sposób najważniejszym ze wszystkich przykazań.

Tak je dzisiaj określił Jezus, wyraźnie wskazując w ten sposób, jak powinniśmy traktować wszystkie Boże przykazania i pouczenia: jako dane nam przez Boga, do wypełnienia w realiach naszej codzienności. I dlatego nie ma takich naszych codziennych spraw, które można by było czy należałoby wyłączyć spod Bożego wejrzenia. Bo każda z tych spraw to przestrzeń, okazja i możliwość okazania miłości do Boga i miłości do człowieka: okazania miłości do Boga poprzez okazanie jej człowiekowi, oraz okazania miłości do człowieka – poprzez okazanie jej Bogu.

W ten sposób całą naszą codzienność niejako adresujemy do Boga, odnosimy do Boga – uświęcamy tę naszą codzienność. Właśnie tak, jak nas uczy dzisiejsze pierwsze czytanie, iż mamy do innych odnosić się ze sprawiedliwością i uczciwością, ale dodatkowo wzmocnioną i przepojoną miłosierdziem, wyrozumiałością, cierpliwością… To bardzo trudne, ale to właśnie w ten sposób potwierdza się i realizuje w naszym życiu przykazanie miłości: to najważniejsze ze wszystkich przykazań! Najważniejsze, ale też może… najtrudniejsze! Ale, na szczęście – jak wynika z drugiego dzisiejszego czytania – możliwe do zrealizowania…

Udowadnia to postawa wiernych Tesaloniczan, do których Paweł Apostoł zwraca się w słowach: A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana, by okazać się w ten sposób wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai. Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie trzeba nam o tym mówić. Albowiem oni sami opowiadają o nas, jakiego to przyjęcia doznaliśmy od was i jak nawróciliście się od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu…

A zatem, gościna, okazana Apostołom i dobroć, czyniona cierpliwie każdego dnia – to sposób dania świadectwa wierze, potwierdzenie wiary, zamiany wiary w czyn. I połączenia życia doczesnego ze sprawami Nieba. I przełożenia przykazania miłości Boga i bliźniego na konkret codzienności.

Moi Drodzy, a co my jesteśmy w stanie pokazać w naszym stylu bycia i odnoszenia się do Boga, do ludzi, ale i do samych siebie, by potwierdzić, że to przykazanie także dla nas jest najważniejsze – i dlatego staramy się nim żyć na co dzień… Czy faktycznie staramy się nim żyć na co dzień? Czy potwierdzamy je swoimi konkretnymi czynami i postawami, czy tylko opowiadamy o nim za pomocą całej masy niepotrzebnych słów?…

Przy czym zaznaczmy koniecznie, moi Drodzy, że tu nie chodzi o jakieś nadzwyczajne i wyjątkowe sprawy. Wprost przeciwnie – chodzi o taką… zwyczajną zwyczajność. O nasze myśli, tak często zaprzątnięte troską o codzienne utrzymanie rodziny i o rozwiązanie różnych problemów, pojawiających się na bieżąco. Także o te myśli, w których ostro oceniamy ludzi, którzy nas denerwują, z którymi nam „nie po drodze”.

Chodzi także o nasze codzienne rozmowy, prowadzone w rodzinie lub w sąsiedztwie, a dotyczące rodziny, lub sąsiadów, lub polityki, lub tego, co się dzieje w pracy, albo w szkole – po prostu: wszędzie! I chodzi o nasze czyny, o nasze codzienne zajęcia w domu i w pracy, o nasze krzątanie się w domu i wokół domu, o nasze działania, podejmowane dla dobra społeczności, w jakiej żyjemy. Także dla dobra społeczności parafialnej…

Długo by tu można wyliczać i wymieniać, moi Drodzy, bo każdy z nas jest na pewno bardzo zapracowany i wieloma sprawami zajęty, zaabsorbowany tyloma dążeniami i planami, które koniecznie chce zrealizować. I właśnie to wszystko, razem wzięte, stanowi jedną wielką przestrzeń, na której mamy realizować przykazanie miłości Boga i bliźniego. Bez rozdzielania rzeczywistości na tę część religijną i tę świecką, na tę część „kościółkową” i tę codzienną.

Bo wydaje się, że my chyba jednak inaczej funkcjonujemy w kościele, czy kiedy klękamy do porannego pacierza, a inaczej, kiedy idziemy do pracy, do szkoły, czy do sklepu, albo kiedy zaczynamy jakąś rozmowę… Choćby o polityce. Wtedy jakby jakiś zły duch w nas wstępował – gotowi jesteśmy wręcz skakać sobie do oczu. Albo wprost: skaczemy sobie do oczu. I te same ręce, które tak łatwo zaciskają się w pięści – równie łatwo potem składają się do modlitwy! Jak to ogarnąć?… Jak to pogodzić?…

Moi Drodzy, to wszystko, co tu teraz mówimy, nie jest naprawdę jakimś czepianiem się, czy oskarżaniem kogokolwiek o dwulicowość, czy fałszywe podejście do Boga czy do wiary – nic z tych rzeczy! Chodzi tu jedynie o zwrócenie uwagi – najpierw sobie samemu – że my na co dzień naprawdę nie myślimy o tym, że jesteśmy wierzącymi, że jesteśmy przyjaciółmi i uczniami Jezusa, kiedy właśnie podejmujemy codzienne zajęcia, a już tym bardziej: codzienne rozmowy i dyskusje.

My się zwykle nie odwołujemy do wiary i jej zasad, nie przypominamy sobie o przykazaniu miłości, kiedy tak łatwo obmawiamy innych, kiedy przeklinamy innych, kiedy złorzeczymy, kiedy wypowiadamy niesprawdzone opinie, kiedy się z innymi po prostu kłócimy. Jak często w takich momentach przychodzi refleksja, że przecież ja jestem wierzący i już w najbliższą niedzielę, albo i wcześniej, przystąpię do Komunii Świętej?… Jak często przychodzi takie opamiętanie?… Czy w ogóle przychodzi?…

Albo kiedy nie chce mi się komuś pomóc, kiedy nie chce mi się komuś poświęcić czasu, albo nie chce mi się dobrze i do końca, albo dokładnie wykonać pracy, którą wykonać powinienem – jak często przychodzi ta myśl, że Jezus to dokładnie widzi, a ja jestem jego przyjacielem, więc nie mogę Go zawieść?… Albo kiedy – o czym już wspominaliśmy – kłócimy się między sobą chociażby na tematy polityczne, albo i jakiekolwiek inne, używając do tego słów najcięższego kalibru – czy chociaż przez moment pomyślimy wówczas o tym, że chrześcijaninowi naprawdę to nie przystoi?…

O tym dzisiaj mówimy, moi Drodzy! I także o tym, o czym wspomina pierwsze czytanie, że kiedy w codziennych sprawach kierujemy się zasadami ludzkiej uczciwości i sprawiedliwości, czyli mamy obiektywnie rację w tym, co mówimy lub czynimy, to trzeba nam jeszcze starać się o włączanie w to elementów życzliwości, miłosierdzia, wyrozumiałości… Czyli – poszukiwania dobra nawet tam, gdzie może się wydawać, że go zupełnie nie ma.

Chodzi konkretnie o takie sytuacje, w których na przykład rozmawiamy o kimś i wszyscy tego kogoś oceniamy krytycznie. Bo naprawdę źle postępuje, bo krzywdzi ludzi, bo wprowadza zamieszanie – i czego by tu jeszcze nie wyliczyć. I to jest prawdą! Dlatego wszyscy, niemalże jednym głosem, mówią o nim źle. I właśnie wtedy byłoby dobrze zrobić sobie takie ćwiczenie duchowe, żeby spróbować – wbrew wszystkim wypowiadanym opiniom – poszukać w tym człowieku jakichś elementów dobra. Albo – nazwijmy to tak – okoliczności łagodzących dla oceny jego postępowania. Nie na zasadzie, żeby zaprzeczać ewidentnym faktom i robić z siebie idiotę, ale żeby zapytać: „A może on musiał tak zrobić?… A może zmusiły go do tego okoliczności?… A może tak został wychowany?…”.

A na pewno, bardzo leczącym i otrzeźwiającym w tego typu sytuacjach i przy tego typu rozmowach będzie postawienie pytania: Co ja zrobiłbym na jego miejscu, gdybym się znalazł w jego sytuacji? Czy aby na pewno nie postąpiłbym tak, jak on?…”. Bo my łatwo krytykujemy, a wręcz osądzamy, a nawet potępiamy innych, ale kiedy znajdziemy się w ich sytuacji, to nieraz postępujemy podobnie, tylko wtedy szukamy wszelkich usprawiedliwień dla swoich działań. Na zasadzie, że on to zrobił bardzo źle, tak postępując, ale ja – to co innego! Ja tak musiałem, ja mam tysiące okoliczności łagodzących. Czy tak nam się nie zdarza czasami, moi Drodzy?

A właśnie o to chodzi, żebyśmy promyków – choćby najmniejszych – dobra i nadziei szukali zawsze także u innych: u wszystkich, z którymi się spotykamy. I we wszystkich okolicznościach, w jakich się znajdziemy. Żaden człowiek, jaki stanie na naszej życiowej drodze, nie jest nigdy do końca zły! I żadna okoliczność, w której się znajdziemy, nie jest nigdy totalnie rozpaczliwa i zupełnie pozbawiona nadziei!

Człowiek prawdziwie wierzący, uczeń Jezusa Chrystusa, Jego przyjaciel i świadek – stara się dostrzegać dobro u wszystkich wokół i wszędzie, gdzie tylko się da. Jeszcze raz podkreślmy: prawdziwe dobro, nie jakieś wyimaginowane, naciągane, naiwne lub fałszywe. Nie, nie musimy niczego na siłę naciągać, lub wymyślać. Wystarczy, jeśli dostrzeżemy i wydobędziemy na światło dzienne to dobro, które faktycznie jest – choćby najmniejsze.

A może się okazać, że ono wcale nie jest takie najmniejsze, bo w tym człowieku, lub w tej sytuacji, jest go całkiem sporo, tylko jakoś tak nikt go nie potrafi dostrzec… A może – nie chce dostrzec… Bo… tak łatwiej. Albo… poprawniej. Bo po co się narażać otoczeniu, skoro już wszyscy na tego człowieka wydali wyrok i już wszyscy wiedzą, że on jest zły i koniec!

Moi Drodzy, to jest także jeden ze sposobów wypełniania przykazania miłości Boga i bliźniego: tworzenie dobrej opinii o drugim… Poprawianie tej opinii. A nieraz wręcz – obrona tej opinii przed pochopnym osądem i potępieniem. To jeden ze sposobów – na pewno, bardzo ważny – realizacji tegoż przykazania, bo ratując dobrą opinię o drugim człowieku, odkrywamy w nim obraz Boga, a to jest na pewno także sposób okazania miłości Bogu.

I wiele jeszcze innych, tego typu sposobów bez większego trudu odnajdziemy, aby to przykazanie – w takich zwyczajnych codziennych okolicznościach, bez żadnej pompy i patosu, ale cierpliwie i z pogodnym sercem, z takim ogólnie pozytywnym nastawieniem do życia i do ludzi – realizować na co dzień. Rozglądajmy się ciągle za tymi sposobami i tymi okazjami! Postarajmy się ani jednego nie przegapić – i ani jednego nie zmarnować.

Przykazanie miłości Boga i bliźniego da się naprawdę zrealizować… Tak się naprawdę da żyć… Nawet w naszych czasach…

2 komentarze

  • Polska zmaga się wciąż z wieloma problemami tworzonymi przez ludzi w niej nie zakochanych ze względu na „grubą kreskę „. Zmanipulowaną miłość bliźniego , któremu trzeba wybaczyć chociaż on nie ma ochoty a wręcz przeciwnie, pokutować, odpokutować, zrekompensować swoje niegodziwości. Idąc dalej , nie będę szukała usprawiedliwienia w człowieku, który moim zdaniem chce mojej krzywdy, chce odebrać mi moja wolność, niezależność, bezpieczeństwo. W jednej przypowieści Bóg pali chwasty a w drugiej mają być uznawane za dobre ? Nie sugeruję linczów czy samosądów ale sugeruję szczerość, prawdę.
    Z przykazaniem miłości Boga zawsze miałam problemy bo odnoszę wrażenie ,że jeśli wszystko skupie na Nim , …nie jestem siostrą zakonną, ni księdzem, nie wybrałam całkowitego oddania i dlatego jest jak jest. Kocham go i zależy mi ale nie dzwonie za często, nie wpadam z wizytą. Jest ważny, najważniejszy ale nie epatuję tym by nie stało się coś co widziałam wczoraj na pasach…zatrzymałam się a kobiety, które wyszły przed chwila z kościoła zwyzywały mnie bo …nie wiem dlaczego …nie chcę tak się pokazywać ludziom nie chcę taka być. Wolę być z Nim w tajemnicy niźli na sztandarach nieść hipokryzję. Kiedyś można było liczyć na ripostę księży. Ostatnio nie, pewnie z ważnych powodów ale mimo to pozwalam sobie zostawić swoje, może kontrowersyjne postrzeganie.

    • Na jaką ripostę księży można było liczyć kiedyś, a teraz nie? Bo myślę, że przynajmniej niektórych księży – a może nawet większość, tylko nie zawsze o tym wiemy – stać na jasne i mocne stanowisko w obronie wiary i chrześcijańskiej postawy.
      Ja też jestem przeciwko hipokryzji, także jestem za życiem w prawdzie i uczciwości, natomiast z cała mocą chcę podkreślić, że przykazanie miłości Boga i bliźniego da się pogodzić z prawdą. Tylko trzeba dobrze zrozumieć słowo: „miłość”. W wydaniu chrześcijańskim to nie jest rzucanie się komuś na szyję, albo bezkrytyczne podejście do czyjejś niewłaściwej postawy. Miłość w rozumieniu chrześcijańskim to bardzo konkretna postawa i mocne, czasami także ostre stanowisko w różnych kwestiach moralnych i życiowych. Myślę, że zasadniczo zgadzamy się w postrzeganiu całej sprawy, chociaż nie do końca rozumiem – albo może nie do końca jestem pewien rozumienia – niektórych sformułowań i wypowiedzi. W każdym razie – bardzo za tę wypowiedź dziękuję.
      I pozwolę sobie zaprosić do przeczytania rozważania z 8 listopada, bo tam właśnie podejmuję kwestię rozumienia pojęcia „miłość” i pojęcia „nienawiść”, które pojawiają się w liturgii Słowa tegoż dnia. Pozdrawiam serdecznie!
      xJacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.