Bóg – czy Antioch?…

B

Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam Was wszystkich w środku… zimy, jaka nadeszła tej jesieni! Wczorajszy dzień był ważnym dniem w dziele promocji naszego Duszpasterstwa: wraz z Magistrem Łukaszem Domańskim, Autorem plakatów, oraz Studentem Kamilem Kołakiem, porozmieszczaliśmy rollupy i plakaty na Wydziałach, a dzisiaj ciąg dalszy tego dzieła.

Na wieczornym spotkaniu Wspólnoty NIMFA także ustaliliśmy kilka ważnych spraw. Wcześniej zaś, bo o 15:00, – na obiedzie, na jaki zaprosiła mnie Pani Doktor Bożena Piechowicz, Rektor Akademii Mazovia, czyli drugiej wyższej Uczelni, funkcjonującej w Siedlcach – bardzo pożytecznie porozmawialiśmy o audycjach AKADEMICKIE GAUDEAMUS, na które chciałbym także tę Uczelnie zaprosić. To naprawdę dobry dzień! Dziękuję Panu naszemu za to, że na odcinku naszego Duszpasterstwa coś wyraźnie „drgnęło”…

Dzisiaj zaś – jak co środę – dyżur na Wydziale, na ulicy 3 Maja. O 19:00 – Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele, po czym: Koronka do Bożego Miłosierdzia za Zmarłych i Adoracja Najświętszego Sakramentu w ciszy – do godziny 21:00.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan mówi dzisiaj do mnie? Co takiego ważnego i konkretnego chce mi dzisiaj przekazać? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 33 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Cecylii, Dziewicy i Męczennicy,

22 listopada 2023., 

do czytań: 2 Mch 7,1,20–31; Łk 19,11–28

CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI MACHABEJSKIEJ:

Siedmiu braci zostało schwytanych razem z matką. Bito ich biczami i rzemieniami, gdyż król Antioch chciał ich zmusić, aby skosztowali wieprzowiny zakazanej przez Prawo.

Przede wszystkim zaś godna podziwu i trwałej pamięci była matka. Przyglądała się ona w ciągu jednego dnia śmierci siedmiu synów i zniosła to mężnie. Nadzieję bowiem pokładała w Panu. Pełna szlachetnych myśli zagrzewając swoje kobiece usposobienie męską odwagą, każdego z nich upominała w ojczystym języku. Mówiła do nich: „Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie, a członki każdego z was nie ja ułożyłam. Stwórca świata bowiem, który ukształtował człowieka i wynalazł początek wszechrzeczy, w swojej litości ponownie odda wam tchnienie i życie, dlatego że wy gardzicie nimi teraz dla Jego praw”.

Antioch był przekonany, że nim gardzono, i dopatrywał się obelgi w tych słowach. Ponieważ zaś najmłodszy był jeszcze przy życiu, nie tylko dał mu ustną obietnicę, ale nawet pod przysięgą zapewnił go, że jeżeli odwróci się od ojczystych praw, uczyni go bogatym i szczęśliwym, a nawet zamianuje go przyjacielem i powierzy mu ważne zadania. Kiedy zaś młodzieniec nie zwracał na to żadnej uwagi, król przywołał matkę i namawiał ją, aby chłopcu udzieliła zbawiennej rady.

Po długich namowach zgodziła się nakłonić syna. Kiedy jednak nachyliła się nad nim, wtedy wyśmiewając okrutnego tyrana, tak powiedziała w języku ojczystym: „Synu, zlituj się nade mną. W łonie nosiłam cię przez dziewięć miesięcy, karmiłam cię mlekiem przez trzy lata, wyżywiłam cię i wychowałam aż do tych lat. Proszę cię, synu, spojrzyj na niebo i na ziemię, a mając na oku wszystko, co jest na nich, zwróć uwagę na to, że z niczego stworzył je Bóg i że ród ludzki powstał w ten sam sposób. Nie obawiaj się tego oprawcy, ale bądź godny braci swoich i przyjmij śmierć, abym w czasie zmiłowania odnalazła cię razem z braćmi”.

Zaledwie ona skończyła mówić, młodzieniec powiedział: „Na co czekacie? Jestem posłuszny nie nakazowi króla, ale słucham nakazu Prawa, które przez Mojżesza było dane naszym ojcom. Ty zaś, przyczyno wszystkich nieszczęść Hebrajczyków, nie uciekniesz z rąk Bożych”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus opowiedział przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi.

Mówił więc: „Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić.

Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: «Zarabiajcie nimi, aż wrócę».

Ale jego współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: «Nie chcemy, żeby ten królował nad nami».

Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał.

Stawił się więc pierwszy i rzekł: «Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min». Odpowiedział mu: «Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami».

Także drugi przyszedł i rzekł: «Panie, twoja mina przyniosła pięć min». Temu też powiedział: «I ty miej władzę nad pięciu miastami».

Następny przyszedł i rzekł: «Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył i żąć, czegoś nie posiał».

Odpowiedział mu: «Według słów twoich sądzę cię, zły sługo. Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał».

Do obecnych zaś rzekł: «Odbierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć min».

Odpowiedzieli mu: «Panie, ma już dziesięć min».

Powiadam wam: «Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach»”.

Po tych słowach ruszył na przedzie zdążając do Jerozolimy.

Może zauważyliśmy ciekawe zestawienie czytań starotestamentalnych w tym tygodniu. Otóż, w poniedziałek usłyszeliśmy, że pojawił się niejaki Antioch Epifanes, człowiek czyniący zło i siejący zgorszenie, a do tego – jako władca – krwawo prześladujący tych, którzy na jego odstępstwa nie chcieli się zgodzić. Wczoraj i dzisiaj słyszymy właśnie o tych, którzy na jego zło nie chcieli się zgodzić – i przypłacili to życiem. Ale już w następnych dniach usłyszymy o tych, którzy w obronie wiary podjęli walkę.

Tak, czy owak, kolejne dni pokazują nam zdecydowany opór naprawdę wielu ludzi przeciwko złu, które – pod szyldem królewskich zarządzeń – miało być wprowadzane i promowane. Okazało się, że nie wszyscy poddali się królewskim nakazom – co nawet usłyszeliśmy już w poniedziałek. A w kolejnych dniach słyszymy konkretne imiona ludzi oraz poznajemy konkretne sytuacje, w których wiara w Boga i cześć dla Jego chwały i władzy stały się przyczyną prawdziwego bohaterstwa, a wręcz heroizmu, czego wyrazem było złożenie w ofierze życia.

A wszystkie te sytuacje pokazują nam, a bohaterscy wyznawcy Boga i świadkowie wiary swoją postawą potwierdzają, że w tych właśnie najważniejszych sprawach nie może być kompromisu. Żadnego! W sprawach naszych relacji z Bogiem, naszego odniesienia do Boga, naszego życia wiarą w Boga – nie można być trochę „za”, a trochę „przeciw”; trochę „tak”, a trochę „nie”.

Mocno potwierdza to historia, której dzisiaj wysłuchaliśmy – historia męczeństwa siedmiu braci, zwanych niekiedy braćmi machabejskimi. Ich męczeństwo dokonało się na oczach matki, na co zwraca nam dziś uwagę Autor biblijny, pisząc: Przede wszystkim zaś godna podziwu i trwałej pamięci była matka. Przyglądała się ona w ciągu jednego dnia śmierci siedmiu synów i zniosła to mężnie. Nadzieję bowiem pokładała w Panu.

Jak się jednak okazało, ta jej postawa była dla wszystkich braci wielkim wsparciem, bo nie tylko nie lamentowała wniebogłosy nad swoim nieszczęściem, ale – jak dalej słyszymy – pełna szlachetnych myśli zagrzewając swoje kobiece usposobienie męską odwagą, każdego z nich upominała w ojczystym języku. Mówiła do nich: „Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie, a członki każdego z was nie ja ułożyłam. Stwórca świata bowiem, który ukształtował człowieka i wynalazł początek wszechrzeczy, w swojej litości ponownie odda wam tchnienie i życie, dlatego że wy gardzicie nimi teraz dla Jego praw”.

Zatem, wręcz zachęcała ich do tego, by wytrwali w swoim męstwie, tłumacząc pośrednio, że tu nie chodzi o kawałek wieprzowiny, którą – podobnie, jak we wczorajszej historii o Eleazarze – król kazał im zjeść, ale chodzi o Boże prawa. O Boga samego chodzi! I to On, Bóg najwyższy i jedyny, odda im to, czym oni teraz gardzą, ze względu na miłość do Niego, a więc to ziemskie życie. A w przypadku najmłodszego brata – życie pełne zaszczytów, które krwawy monarcha obiecał mu, jeśli tylko ten zrezygnuje ze swego uporu.

Tutaj jednak także z pomocą pospieszyła mężna matka, która w godzinie owej ciężkiej próby tak zwróciła się do swego ostatniego syna: Synu, zlituj się nade mną. W łonie nosiłam cię przez dziewięć miesięcy, karmiłam cię mlekiem przez trzy lata, wyżywiłam cię i wychowałam aż do tych lat. Proszę cię, synu, spojrzyj na niebo i na ziemię, a mając na oku wszystko, co jest na nich, zwróć uwagę na to, że z niczego stworzył je Bóg i że ród ludzki powstał w ten sam sposób. Nie obawiaj się tego oprawcy, ale bądź godny braci swoich i przyjmij śmierć, abym w czasie zmiłowania odnalazła cię razem z braćmi.

Powiedzmy sobie szczerze, że przy takim nastawieniu ludzi żaden prześladowca – choćby najbardziej krwawy i wyposażony w nieograniczoną władzę w swoim królestwie oraz we wszelkie możliwe środki przymusu – nie ma najmniejszych szans na zwycięstwo. Bo napotyka na opór w ludzkim sercu, a to jest najbardziej trwały i mocny bastion – zupełnie nie do zdobycia. Jeżeli człowiek w swoim sercu zbuduje taki mocny i konsekwentny system obronny, to żadne zewnętrzne naciski nic nie dadzą.

Ale właśnie trzeba, aby to w ludzkich sercach dokonywało się prawdziwe przewartościowanie, owo uporządkowanie hierarchii wartości i ważności, aby człowiek sam z siebie i sam dla siebie wiedział, po co żyje, dla kogo żyje i kto jest dla niego tak naprawdę najważniejszy, i co jest dla niego tak naprawdę najważniejsze… Bo z tymi właśnie wyborami i tymi decyzjami trzeba będzie stanąć na Sądzie Bożym, gdzie każdy przedstawi owoce swojego życia i swojej pracy – ileż to osiągnął, gospodarując ową miną, otrzymaną od Pana. A więc – tym talentem, tym kapitałem zaufania, jakim Pan każdego z nas obdarzył.

To naprawdę, od nas samych zależy, co my z tym zrobimy: czy zyskamy dziesięć min, czy pięć, czy też zawiniemy swoją minę w chustkę i „przeczekamy” to życie, nie wychylając się, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi, ale też nie przeciążając się zbytnio, żeby się za bardzo nie zmęczyć i nie spocić przy pracy… To od nas zależy.

A ostatecznie także – to od nas zależy, czy przejmiemy się samym Bogiem i Jego wolą, czy nie. Czy przyjmiemy Pana jako naszego Króla i Przewodnika naszego życia, czy też będziemy wśród tych, którzy mówią: Nie chcemy, żeby ten królował nad nami. Możemy dokonać takiego wyboru, jakiego chcemy. Jesteśmy wolni. Ale jeżeli jesteśmy wolni – to i odpowiedzialni za swoje wybory.

Dlatego nie może nas dziwić to rozstrzygnięcie, jakie dzisiaj zapadło w Ewangelii: Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach. W ten radykalny, a wręcz drastyczny sposób zostało wyrażone to właśnie, że nasz wybór zostanie zaakceptowany na wieczność – w sposób definitywny i nieodwracalny. Jeżeli to będzie wybór na „nie” wobec Boga – taki sam werdykt usłyszymy z Jego strony: „nie” wobec nas. Już ostatecznie, nieodwracalnie, na wieki.

Ci zaś, których stać było na „nie” wobec prześladowców i przeciwników Boga – i nawet kosztowało ich to aż tyle, że usłyszeli z ich strony „nie”, gdy idzie o to życie doczesne – usłyszą wielkie „tak” ze strony Boga, który w ten sposób zaprosi ich do wiecznego szczęścia.

Pamiętajmy, że werdykt Boży jest ostateczny i nieodwracalny. Dlatego tak ważnym jest, abyśmy teraz, na tym świecie, kiedy możemy jeszcze swoje decyzje tak czy owak modyfikować, zdobyli się na uporządkowanie swego serca, swego myślenia – i skierowanie go w pełni ku Bogu. Bez względu na to, co usłyszymy ze strony dzisiejszych Antiochów, których niestety nie brakuje i którzy bezczelnie narzucają swoje porządki – a dokładniej: swoje nieporządki – całemu światu i wszystkim wokół.

Prawdziwym Władcą i ostatecznym Zwycięzcą – jest Bóg! I tylko On! Owszem, i w tamtych czasach, o których słyszymy w pierwszych czytaniach tego tygodnia, i przez wszystkie następne wieki – aż do dzisiaj – wszyscy następcy i kontynuatorzy Antiocha Epifanesa żyją w złudnym przekonaniu, że to do nich należy najwyższa władza i że są panami życia i śmierci swoich poddanych. W ich działaniach – także i dzisiaj, chociaż sami mają pełne usta frazesów o demokracji i prawach człowieka – tak wiele jest agresji, brutalności i totalnej bezczelności w narzucaniu swoich praw i przekonań innym. Oczywiście, pod płaszczykiem demokracji i konstytucji!

I nawet im przez myśl nie przejdzie, że kiedyś będą musieli stanąć na Sądzie Bożym, że w ogóle jest jakaś władza także i nad nimi i że naprawdę nie są bezkarni. I że ich siła i pozycja skończą się – może nawet szybciej, niż im się wydaje. Niestety, totalnie brak im takiej refleksji. Nam jednak niech jej nie zabraknie! I niech to przekonanie, że Bóg jest ponad wszystkimi i ponad wszystkim – będzie dla nas źródłem wielkiej nadziei! I zachętą do postawy, godnej wielkich świadków wiary!

Takich, o jakich słyszymy w tych dniach, ale również takich, jak Patronka dnia dzisiejszego, Święta Cecylia, Dziewica i Męczennica – jedna z najsłynniejszych Męczennic Kościoła Rzymskiego.

Niestety, o tej Świętej – tak bardzo popularnej i czczonej w Kościele – posiadamy bardzo mało informacji historycznych. Nie wiemy nawet, kiedy żyła i kiedy poniosła śmierć męczeńską. W pierwszych wiekach nie przywiązywano wagi ani do chronologii, ani do ścisłych danych biograficznych. Dlatego dziś trudno nam odróżnić w opisie jej męczeństwa fakty historyczne od legendy.

Zasadniczym dokumentem, którym dysponujemy, jest pochodzący z V wieku opis jej męczeńskiej śmierci. Według niego, Cecylia była wysoko urodzoną Rzymianką. Przyszła na świat na początku III wieku. Była ponoć olśniewająco piękna. I – jak podaje tradycja – z miłości do Chrystusa złożyła ślub czystości, chociaż rodzice obiecali już jej rękę również wysoko urodzonemu poganinowi, Walerianowi. W przeddzień ślubu Cecylia opowiedziała mu o swym postanowieniu i o wierze chrześcijańskiej.

Ten, gdy się o tym dowiedział, po kilku szczerych rozmowach dotyczących motywów decyzji swej narzeczonej, sam dał się przekonać do wiary. Wówczas Cecylia zaprowadziła go w tajemnicy do Papieża, Świętego Urbana I. Ten, pouczywszy Waleriana o prawdach wiary, udzielił mu Chrztu. Z kolei, Walerian przyprowadził do Papieża swego brata, Tyburcjusza. On również przyjął Chrzest.

Wkrótce potem wybuchło prześladowanie. Skazano na śmierć Waleriana i Tyburcjusza. Kiedy namiestnik i jednocześnie sędzia, Almachiusz, dowiedział się, że Cecylia jest chrześcijanką i że zarówno własny majątek, jak i majątek Waleriana rozdała ubogim, kazał ją aresztować. Żołnierze, oczarowani jej pięknością, błagali ją, by nie narażała swego młodego życia. Cecylia odpowiedziała jednak: „Nie lękajcie się spełnić nakazu, bowiem moją młodość doczesną zamienicie na wieczną młodość u mego Oblubieńca, Chrystusa”.

Pod wpływem jej odpowiedzi miało nawrócić się kilkuset żołnierzy, których przyprowadziła do Papieża Urbana, by udzielił im Chrztu. Sędzia także – urzeczony jej urodą – błagał ją, by miała wzgląd na swoją młodość. Gdy Cecylia nie ustępowała, próbował zmusić ją do wyparcia się wiary stosując męki. Gdy jednak i to nic nie dawało, rozgniewany namiestnik kazał ją ściąć mieczem. Kat wszakże na widok tak pięknej i młodej osoby nie miał odwagi jej zabić.

Kiedy się to jednak dokonało, chrześcijanie zebrali jej krew jako najcenniejszą relikwię. Ciało Świętej, w nienaruszonym stanie, w pozycji leżącej, lekko pochylone ku ziemi, odkryto dopiero w 824 roku w katakumbach Świętego Kaliksta, a następnie – na polecenie Świętego Papieża Paschalisa I – złożono w bazylice jej poświęconej na Zatybrzu. Bazylika ta stoi na miejscu, w którym Cecylia zamieszkała niegdyś ze swym mężem. Wybudowano ją w IV wieku.

Cecylia jest Patronką chórzystów, muzyków, organistów i zespołów wokalno – muzycznych. A wiąże się to z legendą, według której miała ona grać na organach. Wydaje się to raczej mało prawdopodobne, gdyż organy były wówczas wielką rzadkością i miewali je tylko najbogatsi, na przykład – cesarz Neron. Nie wykluczone jednak, że nasza Patronka lubowała się w grze na jakimś innym instrumencie, jak choćby – na bardzo wówczas popularnej harfie.

Wpatrując się w przykład jej odważnej postawy, oraz słuchając Bożego słowa dzisiejszej liturgii, raz jeszcze pomyślmy, jak to jest z naszą gotowością stanięcia – choćby jeszcze dzisiaj – na Bożym Sądzie?…

2 komentarze

  • Dziś święto zawodowe u organisty i regenta „Soli Deo gloria” – chóru katedry w Nowosybirsku, Valerii. Valeria jest również nauczycielką Szkoły Muzycznej.

    Jubileuszowy koncert Fundacji „Sztuka dobra” w Katedrze katolickiej w Moskwie. 19 listopada 2021 r.
    G. F. Handel „Oda na dzień Świętej Cecylii”, wersja rockowo-Symfoniczna: https://www.youtube.com/watch?v=hHPMMuiIt1M

    Sancta Caecilia, ora pro nobis!

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.