Wierność zasadom – wierność Bogu!

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Ksiądz Janusz Wolski, Proboszcz Parafii Ducha Świętego, przy której do niedawna funkcjonowało nasze Duszpasterstwo Akademickie; a przed wielu laty – pierwszy Wikariusz mojej rodzinnej Parafii, przygotowujący mnie do Pierwszej Komunii Świętej; także – pierwszej w naszej Parafii;

Ksiądz Janusz Sałaj, Kapłan mi życzliwy, w Parafii którego dwa razy prowadziłem rekolekcje;

Janusz Aleksandrowicz – bardzo porządny Człowiek, mój dobry Znajomy, mieszkający w okolicach Malborka, którego ze względu na pracę w strukturach wojskowych, ale bardziej jeszcze ze względu na styl bycia: jasny, konkretny i rzeczowy, zwykłem nazywać Dowódcą.

Urodziny natomiast przeżywa Sylwia Stys – Studentka, zaangażowana w działalność naszego Duszpasterstwa Akademickiego.

Życzę drogim Solenizantom i Jubilatce, aby – zgodnie z przesłaniem dzisiejszego Bożego słowa – byli zawsze wierni Bożym zasadom i mocni w swoich postanowieniach. Zapewniam o modlitwie!

A u mnie dzisiaj – dyżur na Wydziale Nauk Rolniczych, na ul. Prusa. Dzisiaj rozstawiamy przygotowane przez Magistra Inżyniera Łukasza Domańskiego – rollupy, informujące o naszym Duszpasterstwie i rozwieszamy plakaty, o tej samej tematyce. Jest to zatem ważny dzień, jeśli idzie o dzieło promocji naszego Duszpasterstwa. Przy tej okazji, serdecznie dziękuję Władzom Uczelni i Władzom wszystkich Wydziałów za zgodę – i to bez chwili wahania – na rozmieszczenie tych materiałów! To kolejny wyraz życzliwości, z którą spotykam się od początku pełnienia posługi Duszpasterza Akademickiego.

Po Mszy Świętej wieczorowej zaś – spotkanie akademickiej Wspólnoty formacyjnej NIMFA (Nietuzinkowa Intelektualno – Modlitewna Formacja Akademicka).

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym wezwaniem, pouczeniem lub zachętą zwraca się do mnie? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 33 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny,

21 listopada 2023., 

do czytań: 2 Mch 6,18–31; Łk 19,1–10

CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI MACHABEJSKIEJ:

W czasie prześladowań Izraela przez króla Antiocha Eleazar, jeden z pierwszych uczonych w Piśmie, mąż już w podeszłym wieku, szlachetnego oblicza, był zmuszony do otwarcia ust i jedzenia wieprzowiny. On jednak wybierając raczej chwalebną śmierć aniżeli godne pogardy życie, dobrowolnie szedł na miejsce kaźni, a wypluł mięso, jak powinni postąpić ci, którzy mają odwagę odrzucić to, czego nie wolno jeść nawet przez miłość do życia.

Ci, którzy byli wyznaczeni do tej bezbożnej ofiarnej uczty, ze względu na bardzo dawną znajomość z tym mężem wzięli go na osobne miejsce i prosili, aby zjadł przyniesione przez nich i przygotowane mięso, które wolno mu jeść. Niech udaje tylko, że je to, co jest nakazane przez króla, mianowicie mięso z ofiar. Tak postępując uniknie śmierci, a ze względu na dawną z nimi przyjaźń skorzysta z miłosierdzia. On jednak powziął szlachetne postanowienie, godne jego wieku, powagi jego starości, okrytych zasługą siwych włosów i postępowania doskonałego od dzieciństwa, przede wszystkim zaś świętego i od Boga pochodzącego prawodawstwa. Dał im jasną odpowiedź mówiąc, aby go zaraz posłali do Hadesu.

Udawanie bowiem nie przystoi naszemu wiekowi. Wielu młodych byłoby przekonanych, że Eleazar, który ma już dziewięćdziesiąt lat, przyjął pogańskie obyczaje. Oni to przez moje udawanie, i to dla ocalenia maleńkiej resztki życia, przeze mnie byliby wprowadzeni w błąd, ja zaś hańbą i wstydem okryłbym swoją starość. Jeżeli bowiem teraz uniknę ludzkiej kary, to z rąk Wszechmocnego ani żywy, ani umarły nie ucieknę. Dlatego jeżeli mężnie teraz zakończę życie, okażę się godny swojej starości, młodym zaś pozostawię piękny przykład ochotnej i wspaniałomyślnej śmierci za godne czci i święte prawa”.

To powiedziawszy, natychmiast wszedł na miejsce kaźni. Ci, którzy go przyprowadzili, na skutek wypowiedzianych przez niego słów zamienili miłosierdzie na surowość. Sądzili bowiem, że one były szaleństwem.

Mając już pod ciosami umrzeć, westchnął i powiedział: „Bogu, który ma świętą wiedzę, jest jawne to, że mogłem uniknąć śmierci. Jako biczowany ponoszę wprawdzie boleści na ciele, dusza jednak cierpi to z radością, gdy Jego się boję”.

W ten sposób więc zakończył życie, a swoją śmiercią pozostawił nie tylko dla młodzieży, lecz także dla większości narodu przykład szlachetnego usposobienia i pomnik cnoty.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.

Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”.

Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”.

Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.

Bardzo ciekawe zestawienie mamy w dzisiejszej liturgii Słowa – zestawienie dwóch postaci: Eleazara i Zacheusza. To osoby, które dzieliło właściwie wszystko! I wcale nie chodzi o czas, w jakim żyli, bo faktycznie dzieliło ich tego czasu sporo, ale bardziej chodzi o postawę, o odniesienie do zasad – tych najwyższych i najważniejszych, tych Bożych zasad! Ale i tych ludzkich, społecznych, narodowych – a zatem tych, które zwykle ludzie uważają za najważniejsze.

Tak się akurat złożyło, że w narodzie wybranym, w czasach biblijnych, zasady społeczne i religijne były ze sobą utożsamiane, bo – przynajmniej w założeniach – to właśnie religia wyznaczała kierunek życia społecznego. Dlatego też elita religijna była jednocześnie elitą społeczną. I raczej to nikogo nie dziwiło, że przestrzeganie zasad religijnych było znakiem poszanowania dobra narodu, było znakiem właściwej postawy społecznej. I zapewne także dlatego prześladowanie, jeżeli następowało, także polegało na uderzeniu w te właśnie zasady, jako najbardziej czułe punkty w życiu każdego prawego Izraelity.

Takiego, jakim był Eleazar. Z punktu widzenia dzisiejszych reguł, regulujących życie społeczne, powiedzielibyśmy, że żądanie, jakie prześladowca skierował do tego starego już człowieka, było jakimś banałem, czymś zupełnie nieważnym i niewartym zaangażowania emocjonalnego, czy jakiegokolwiek innego. Cóż to bowiem za problem – zjeść kawałek mięsa?… Nawet, jeśli jest to wieprzowina, zakazana przez Prawo…

Czy naprawdę warto kłaść na jednej szali ten kawałek mięsa i życie człowieka, tak zasłużonego i doświadczonego? Czy całe to długie i piękne życie można – ot, tak zwyczajnie i po prostu – poświęcić dla kawałka mięsa?

Eleazar nie miał wątpliwości. Wiedział bowiem, że tu nie o kawałek mięsa chodzi, tylko o samego Boga, który wytyczył swemu narodowi drogę, jaką ten ma zmierzać. I wśród tych wskazań były i te, określające, jakie pokarmy można spożywać, a jakie nie. Dlaczego akurat tak Bóg postanowił? Nie wiemy. Wiemy jednak, że skoro otacza nas bezgraniczną miłością i chce naszego dobra, to i te nakazy i zakazy nie są po to, by człowieka zniewolić, albo ograniczyć, ale właśnie poprowadzić właściwą drogą. Jeżeli zatem człowiek ufa Bogu, to ufa Mu we wszystkim – także w takich sprawach, które może w tym momencie wydają się mu nieistotne, a wręcz banalne…

Bo inaczej – jak postąpić? W jednej sprawie ufać, a w innej nie? Uznać, że Bóg w tym ma rację, więc tego można przestrzegać, ale w tym to chyba się pomylił, albo myślał o innych czasach, lub o innych ludziach, dlatego tych zasad nie musimy przestrzegać? No, nie! Albo ufamy Bogu i uznajemy, że zawsze ma rację, dlatego przestrzegamy wszystkich Jego zasad, albo uznajemy Go za zwodziciela i kłamcę, który chce nas tylko ograniczyć, wykorzystać i ograć, dlatego Jego zasad nie zachowujemy.

Ale wtedy – jakie zasady w ogóle zachowywać? Czy może takie, jakie zachowywał Zacheusz – druga postać, ukazana nam dzisiaj?… Jako rzekliśmy, od pierwszej postaci, Eleazara, dzieliło go wszystko! A przede wszystkim – właśnie owo podejście do zasad Bożych, czyli do samego Boga, który je określił. A tym samym – jak to sobie wspomnieliśmy na początku – do zasad, regulujących życie społeczne.

O ile bowiem Eleazar, będąc wiernym zasadom Bożym, był też prawym członkiem swego narodu, tak Zacheusz, łamiąc wszelkie Boże zasady, także przez społeczność swego narodu postrzegany był jako zdrajca! Bo wysługiwał się okupantowi, dla którego zbierał podatki. Ale nie tylko to, bo przy okazji – oszukiwał na prawo i lewo, praktycznie okradając w ten sposób swoich rodaków. Jak zatem widzimy, dzieliło tych ludzi wszystko.

Natomiast połączyło – pozytywne zakończenie historii jednego i drugiego. Chociaż może w przypadku Eleazara, mówienie o pozytywnym zakończeniu wydaje się nieco zastanawiające, o ile nie jakieś niewiarygodne, bo w końcu oddał życie, został zamęczony! Ale obronił wartości! Pozostał im wierny! Nie ugiął się – i to na kilku płaszczyznach. Bo ani nie uległ groźbie utraty życia, poprzedzonej cierpieniem, spowodowanym przez zaplanowane tortury – co do których nie mógł mieć żadnych wątpliwości – ani nie uległ namowom swoich znajomych, którzy naprawdę szczerze chcieli go ustrzec przed tym, co go czekało.

Szczególnie to ostatnie jest trudne do przebrnięcia, kiedy widzimy, że nasza wierność zasadom powoduje rozczarowanie, a nawet żal, czy pretensje osób kochanych, osób bliskich. Bo szczerze nie chcemy im sprawiać bólu, czy zawodu, ale też nie chcemy rezygnować z zasad – i teraz trzeba nam wybrać, co jest dla nas ważniejsze. Wiemy, że wielokrotnie ulegamy tej emocjonalnej presji i poświęcamy zasady.

Eleazar ani na moment nie zachwiał się w swoim postanowieniu, logicznie zresztą tłumacząc swoją postawę tymi słowami: Udawanie […] nie przystoi naszemu wiekowi. Wielu młodych byłoby przekonanych, że Eleazar, który ma już dziewięćdziesiąt lat, przyjął pogańskie obyczaje. Oni to przez moje udawanie, i to dla ocalenia maleńkiej resztki życia, przeze mnie byliby wprowadzeni w błąd, ja zaś hańbą i wstydem okryłbym swoją starość. Jeżeli bowiem teraz uniknę ludzkiej kary, to z rąk Wszechmocnego ani żywy, ani umarły nie ucieknę. Dlatego jeżeli mężnie teraz zakończę życie, okażę się godny swojej starości, młodym zaś pozostawię piękny przykład ochotnej i wspaniałomyślnej śmierci za godne czci i święte prawa.

Bo tak naprawdę – to o to tu chodziło: o godne czci życie i święta prawa, a nie o kawałek wieprzowiny. Dlatego Eleazar się nie ugiął, natomiast ci, którzy mu tak rzekomo dobrze życzyli, nagle zmienili nastawienie i – jak słyszymy – na skutek wypowiedzianych przez niego słów zamienili miłosierdzie na surowość. Tyle było warte ich współczucie.

Nie mamy zatem wątpliwości, że Eleazar tak naprawdę – by tak to ująć – wygrał tę rundę. Zresztą – całą grę także. W tym sensie możemy mówić o dobrym zakończeniu.

W przypadku Zacheusza – także nie mamy wątpliwości. Po tym, jak w swoim domu ugościł Jezusa, wobec wszystkich stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.

Możemy zatem powiedzieć, że w obu przypadkach – zwyciężyły zasady. A jeżeli tak, to nie chodzi tylko o jakieś zwyczaje, czy tradycje, zapisane w ludzkiej pamięci, albo przepisy, utrwalone na papierze. Nie, to Bóg zwyciężył! W obu przypadkach – to Bóg zwyciężył! W swoich niezmiennych zasadach, w swoich najmądrzejszych prawach – to On zwyciężył!

Właśnie dlatego, że te niezmienne zasady i te najmądrzejsze prawa – konkretni ludzie uznali za swoje zasady i swoje prawa. I potwierdzili je swoim życiem. Udowodnili swoją postawą, że mają one sens i są naprawdę mądre i słuszne. Eleazar był im niezmiennie wierny aż do końca, a Zacheusz do nich powrócił. Obaj zwyciężyli!

Dlatego obaj są przykładem dla nas, katolików obecnego czasu, kiedy to tak trudno być wiernym Bożym zasadom, bo napór świata – różnie rozumianego: od tego wymiaru największego, do tego wymiaru lokalnego, a nawet do najbliższego otoczenia – jest tak wielki, że trudno nie ulec presji. A jednak warto być twardym, być konsekwentnym! Warto – a wręcz trzeba! Tak, jak warto było i jak trzeba było za czasów Eleazara i za czasów Zacheusza.

Czyli za czasów Jezusa. Ponieważ czasy Jezusa – to są także nasze czasy, więc i zasady, których uczy, są aktualne także dzisiaj. Zresztą, powiedzmy wprost: te zasady to jedyny ratunek dla dzisiejszego świata, który już chyba zupełnie zgłupiał i pogubił się w swoich szaleństwach – żeby nie powiedzieć: w swoich idiotyzmach i absurdach. A jest tak właśnie dlatego, że ten dzisiejszy świat rezygnuje z Bożych zasad, a wprowadza własne. Taka zaś zamiana – z oczywistych względów – dobrą być nie może.

Dlatego tak ważnym jest, abyśmy my – uczniowie i przyjaciele Jezusa, Jego wyznawcy i naśladowcy – na swoim odcinku życia, w swojej codzienności, pozostali wierni zasadom! Bożym zasadom! Bez względu na wszystko – i na wszystkich! To jedyny ratunek dla dzisiejszego świata. Dobrze jest wiedzieć, że ten ratunek – w ten sposób – zależy także od nas. Od naszej wierności Bożym zasadom. Od mojej osobistej wierności!

Tak, jak wierna Bożym zasadom i przepisom Prawa Starego Testamentu była Maryja. I to od pierwszych dni swego życia! Dzisiaj właśnie wspominamy tę wierność – w tajemnicy Jej Ofiarowania. O czym dokładnie mówimy?

Otóż, w dawnych czasach istniał wśród Żydów zwyczaj religijny, polegający na tym, że dzieci – nawet jeszcze nie narodzone – ofiarowano na służbę Bożą. Dziecko, zanim ukończyło piąty rok życia, zabierano do świątyni w Jerozolimie i oddawano kapłanowi, który je przestawiał Panu. Zdarzało się czasem, że dziecko pozostawało dłużej w świątyni, wychowywało się, uczyło służby dla sanktuarium, pomagało wykonywać szaty liturgiczne i asystowało podczas nabożeństw.

Na temat takiego właśnie ofiarowania Maryi nic nie mówią Ewangelie, sporo treści zawierają natomiast pisma apokryficzne, a więc te, które powstawały jednocześnie z Ewangeliami i Listami apostolskimi, ale nie zostały włączone do kanonu Pisma Świętego.

I tak chociażby, napisany około 140 roku po narodzeniu Jezusa utwór, zatytułowany: „Protoewangelia Jakuba”, stwierdza, że rodzicami Maryi byli Święty Joachim i Święta Anna, i że stali się Jej rodzicami w bardzo późnym wieku. Dlatego przed swoją śmiercią oddali Maryję na wychowanie i naukę do świątyni, gdy Maryja miała zaledwie trzy lata. Mieli Ją oddać wówczas kapłanowi Zachariaszowi, który kilka lat później stał się ojcem Świętego Jana Chrzciciela. Maryja pozostała w świątyni około dwunastu lat.

Opis ten powtarza inny apokryf, a mianowicie pochodząca z VI wieku „Księga Narodzin Błogosławionej Maryi i Dziecięctwa Zbawiciela”, a także pochodzący z tego samego czasu apokryf, zatytułowany: „Ewangelia Narodzenia Maryi”. Również wielu Ojców Kościoła na Wschodzie jest przekonanych, iż taki fakt miał miejsce.

Jednakże wielu innych autorów katolickich w ogóle odrzuca możliwość tego, iżby Maryja mogła przebywać w świątyni. A uzasadniają to w ten sposób, że nie mamy żadnego potwierdzenia w Piśmie Świętym na istnienie przy świątyni jakiegoś przybytku dla dziewcząt. Wydaje się też rzeczą nieprawdopodobną, by miały tam być dzieci, których wychowaniem zajmowałyby się niewiasty – kobietom bowiem wstęp w obręb świątyni był zakazany.

Pomimo jednak tego, że brak jest jednoznacznych wskazań na historyczny fakt ofiarowania Maryi i że jest w tej sprawie tak znaczna rozbieżność zdań, święto to dość wcześnie zaczęto w Kościele obchodzić. Być może, zostało to spowodowane tym, że w Kościele wiele świąt, dotyczących tajemnic życia Jezusa, obchodzi się również – na zasadzie podobieństwa – w odniesieniu do życia Jego Matki.

I tak oto, skoro obchodzimy uroczyście Poczęcie Jezusa, to obchodzimy też Poczęcie Maryi. Skoro przeżywamy Narodzenie Jezusa – to obchodzimy również Narodzenie Maryi. I skoro obchodzimy Wniebowstąpienie Jezusa – to przeżywamy także Wniebowzięcie Maryi. Wydaje się zatem naturalne obchodzenie – obok święta Ofiarowania Chrystusa – także święta Ofiarowania Jego Matki.

I właśnie dla uczczenia tej tajemnicy obchodzono osobne święto najpierw w Jerozolimie, a miało to miejsce prawdopodobnie już w VI wieku, kiedy to w tymże mieście poświęcono kościół pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny. Od VIII wieku obchodzono je już na całym Wschodzie, a w 1585 roku Papież Sykstus V rozszerzył je na cały Kościół.

Nawet zatem, jeżeli nie mamy zupełnej pewności co do historycznego faktu ofiarowania Maryi w świątyni, nie zmienia to faktu, że to dzisiejsze wspomnienie ma bardzo głęboką treść teologiczną, o dużym znaczeniu dla wzrostu naszej wiary. Oto bowiem Maryja, od momentu, w którym została niepokalanie poczęta, poprzez swe narodziny i przez całe życie – była oddana Bogu.

Mając to w świadomości i odnosząc to bezpośrednio do treści dzisiejszych czytań mszalnych oraz związanych z nimi naszych refleksji, zapytajmy samych siebie, czy my też jesteśmy oddani Bogu? Czy ja osobiście jestem Mu oddany? Czyli – tak bardzo konkretnie i wprost – czy jestem wierny Jego zasadom?…

2 komentarze

  • „W święto Wprowadzenia do świątyni Najświętszej Maryi Panny siostry będą świętować założenie zgromadzenia…” (Ze Statutu Sióstr Św. Feliksa).
    21 listopada 1855 r. pod szczególnym patronatem Najświętszej Maryi Panny powstała Kongregacja Sióstr Felicjanek (CSSF)

    Moi znajomi Felicjanki s. Virginia i s. Hiacynta, służący w parafii Wniebowzięcia NMP w Niżnym Nowogrodzie (Rosja) dziś obchodzą swoje święto. W parafii siostry zajmują się katechizacją dzieci sprzątaniem świątyni, i działalnością charytatywną w domu św. Józefa. Kilka razy w tygodniu organizowane są bezpłatne gorące kolacje dla bezdomnych i innych potrzebujących. Rozdają niezbędne ubrania, zapewniają pomoc medyczną (opatrunek i leczenie ran).
    Opiekują się również Kitty, która z powodu nieuleczalnej choroby właściciela mieszka w domu parafialnym. Kitty – piękny trójkolorowy kot.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.