Rekolekcje w Leopoldowie – 1

R

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Dominik Kłusek, Syn Tatiany i Mariusza, którzy za czasów mojego pierwszego wikariatu byli zaangażowani w działalność młodzieżową. Dzisiaj – jako Rodzina – mieszkają w Warszawie i tam posyłam moje życzenia Bożego błogosławieństwa dla Jubilata, wraz z zapewnieniem o modlitwie.

Moi Drodzy, dziękuję Uczestnikom wczorajszego Spotkania opłatkowego na naszym Uniwersytecie. Szczególnie dziękuję Ekipie, która dała się zaprosić do przygotowania i pokazania – na początku Spotkania – inscenizacji pt. WIELKI, zachęcającej do świątecznego zatrzymania się w biegu i duchowego skupienia. Bardzo Wszystkim serdecznie dziękuję!

To taki radosny akcent – wczorajsze nasze Spotkanie. Bo to, co się dzieje w Polsce, nie nastraja radośnie. Czyżby „Koalicja 13 grudnia” zgotowała nam „czarny 20 grudnia”? Znowu mamy stan wojenny? Czy znowu musi się polać polska krew? Panie, naucz nas mądrze korzystać z wolności!

A ja dzisiaj rozpoczynam kolejne – w tym Adwencie ostatnie – Rekolekcje. Tym razem – w Leopoldowie. Na początku rozważania – nieco więcej na temat całego kontekstu. A w końcówce rozważania – stałe elementy logistyczne Rekolekcji, które spokojnie pomińcie.

Zapraszam więc do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii! Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś Pan mówi konkretnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE ADWENTOWE – 1,

21 grudnia 2023.,

do czytań: Pnp 2,8–14; albo: So 3,14–18a; Łk 1,39–45

CZYTANIE Z PIEŚNI NAD PIEŚNIAMI:

Cicho! Ukochany mój!

Oto on! Oto nadchodzi!

Biegnie przez góry,

skacze po pagórkach.

Umiłowany mój podobny do gazeli,

do młodego jelenia.

Oto stoi za naszym murem,

patrzy przez okno,

zagląda przez kraty.

Miły mój odzywa się

i mówi do mnie:

Powstań, przyjaciółko moja,

piękna moja, i pójdź!

Bo oto minęła już zima,

deszcz ustał i przeszedł.

Na ziemi widać już kwiaty,

nadszedł czas przycinania winnic,

i głos synogarlicy już słychać

w naszej krainie.

Drzewo figowe wydało zawiązki owoców

i winne krzewy kwitnące już pachną.

Powstań, przyjaciółko moja,

piękna moja, i pójdź!

Gołąbko ma, ukryta w zagłębieniach skały,

w szczelinach przepaści,

ukaż mi swą twarz,

daj mi usłyszeć swój głos!

Bo słodki jest głos twój 

i twarz pełna wdzięku”.


ALBO:

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA SOFONIASZA:

Wyśpiewuj, Córo Syjońska,

podnieś radosny okrzyk, Izraelu!

Ciesz się i wesel z całego serca,

Córo Jeruzalem!

Pan oddalił wyroki na ciebie,

usunął twego nieprzyjaciela:

Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie,

już nie będziesz bała się złego.

Owego dnia powiedzą Jerozolimie:

Nie bój się, Syjonie!

Niech nie słabną twe ręce!”

Pan, twój Bóg jest pośród ciebie,

Mocarz, który daje zbawienie.

On uniesie się weselem nad tobą,

odnowi swą miłość,

wzniesie okrzyk radości,

jak w dniu uroczystego święta.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.

Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:

Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.

Bogu najwyższemu i jedynemu niech będzie cześć i uwielbienie za ten święty czas, który w tym roku jest wyjątkowo krótki, ale przez to wyjątkowo intensywny – ale też ufamy, że także bardzo owocny – czas Adwentu, a w jego trakcie: czas tych świętych Rekolekcji.

U ich początku bardzo serdecznie witam całą Wspólnotę parafialną w Leopoldowie, na czele z jej Proboszczem, Księdzem Andrzejem Polakiem, którego znam od pierwszego dnia mojego pobytu w Seminarium, bowiem będąc na pierwszym roku miałem możliwość mieszkać w jednym pokoju z jeszcze wtedy Klerykiem Andrzejem, który wówczas był na roku czwartym. Był On więc moim – jak się określało owego „starszego” w pokoju – superiorem.

Tak było przez pierwsze trzy miesiące, po których miała miejsce zwyczajowa przeprowadzka. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy przenosząc swoje rzeczy do nowych pokojów zorientowaliśmy się, że wprowadzamy się… do tego samego! Świętej pamięci Ksiądz Wicerektor, który wyznaczał nasze zamieszkanie, zupełnie bezwiednie przeprowadził nas obu do tego samego pokoju, przez co mogłem przez kolejne trzy miesiące uczyć się przy boku tak gorliwego Alumna, a nasze wielogodzinne rozmowy otworzyły mi oczy na wiele spraw.

Do dzisiaj jestem za to Księdzu Andrzejowi bardzo wdzięczny, bo żywię najgłębsze przekonanie, że tak, jak pierwszy Proboszcz na pierwszej Parafii najwięcej mnie nauczył na odcinku pracy duszpasterskiej, tak jeszcze wcześniej: pierwszy Superior bardzo dobrze wprowadził mnie w realia życia seminaryjnego. Naturalnie, nic nie ujmując naszym Wychowawcom i Profesorom, ale to właśnie starszy Kolega, życzliwy i gotowy cierpliwie wysłuchać obserwacji i pytań młodego Adepta – i równie cierpliwie na nie odpowiedzieć – to naprawdę wielki skarb.

Za to cierpliwe i dobre wprowadzenie mnie w realia życia seminaryjnego jestem i będę zawsze ogromnie Księdzu Andrzejowi wdzięczny. I chcę Wam powiedzieć – chociaż pewnie już to zauważyliście – że macie bardzo dobrego Proboszcza: człowieka rzeczowego i konkretnego, któremu zależy na kapłaństwie i zależy także na drugim człowieku, do którego jest posłany. Raz jeszcze dziękuję za tamtą naukę, u początku mojej seminaryjnej formacji, dziękuję także za zaproszenie do przeżycia wraz z całą Parafią tego wyjątkowego czasu.

A dziękując i witając Księdza Proboszcza, serdecznie witam i pozdrawiam wszystkie Wspólnoty, działające w Parafii, ale też wszystkie Osoby, wspierające Księdza Proboszcza w codziennej trosce o Parafię. Wszystkich zapraszam do przeżycia tego czasu, który dał nam Pan.

A mówię: „przeżycia Rekolekcji”, bardziej niżpoprowadzenia Rekolekcji”, bo chociaż rzeczywiście będę je prowadził, głosząc Boże słowo, to jednak sam także chciałbym je dla siebie osobiście przeżyć. Rekolekcjonista bowiem – jak każdy duszpasterz – też powinien zastanawiać się nad swoim życiem, także powinien wyciągać dla siebie konkretne wnioski i także się nawracać! Jego funkcja jest piękna i zaszczytna, bo głosić Boże słowo, sprawować Mszę Świętą i Sakramenty – to wielki zaszczyt.

Nie zmienia to jednak faktu, że jest on także słabym i grzesznym człowiekiem, który potrzebuje ciągłego czuwania nad sobą. Dlatego i ja także – chociaż nie są to moje pierwsze Rekolekcje w tym Adwencie – chciałbym je wraz z Wami głęboko przeżyć i wziąć do serca jakąś konkretną myśl dla siebie.

Aby to było możliwe, będziemy się wspólnie, moi Drodzy, pochylać nad Bożym słowem, podejmując nad nim głęboką refleksję oraz podejmując pewne działania rekolekcyjne, o których za chwilę. Będzie to więc nie tyle słuchanie kazań rekolekcyjnych, co nasza rekolekcyjna współpraca. Zapraszam już do niej bardzo serdecznie!

Podstawą zaś tej współpracy i tej wspólnej refleksji będzie słowo Boże, które liturgia Kościoła daje nam na te trzy dni, a więc dzisiaj, jutro i pojutrze. Nie dobieramy zatem jakiegoś szczególnego słowa – być może, bardziej jakoś odpowiadającego rekolekcjoniście – ale opieramy się dokładnie na tym Słowie, które w tych dniach słyszymy. Skoro bowiem Rekolekcje przeżywamy właśnie w tych dniach, a słowo Boże właśnie w tych dniach jest właśnie takie, jak to, które słyszymy, to znaczy, że to nie jest żaden przypadek, ale że właśnie to Słowo Pan sam nam daje, abyśmy z tego Słowa wyprowadzili dla siebie konkretne refleksje i wnioski.

I to właśnie z tego Słowa wyprowadzimy także główną myśl naszych Rekolekcji – ich hasło – aby te nasze rozważania i refleksje nie były o wszystkim naraz, ale żeby był jakiś kierunek i porządek, abyśmy się w tych myślach nie pogubili. I tak oto proponuję, aby tym hasłem były słowa, wzięte z jutrzejszej Ewangelii: WIELKIE RZECZY UCZYNIŁ MI WSZECHMOCNY. Jak zapewne wiemy – a jutro to sobie przypomnimy – są to słowa Maryi, wypowiedziane u Elżbiety, w odpowiedzi na słowa pozdrowienia, które ta dzisiaj do Maryi skierowała w progu swego domu.

Słyszeliśmy przed chwilą, że Maryja udała się do Elżbiety, aby jej pomóc w znoszeniu trudów stanu błogosławionego – jako, że Elżbieta, jej krewna, była w podeszłym wieku, a oto Pan sprawił, że właśnie w tym wieku poczęła nowe życie, co oczywiście wiązało się z wieloma trudnościami. Dlatego Maryja postanowiła jej w tym pomóc i – sama będąc już w stanie błogosławionym – udała się w długą drogę, bo liczącą ponad sto pięćdziesiąt kilometrów, aby starszej krewnej usłużyć.

I oto okazało się, że owa starsza Krewna dostrzegła w Maryi kogoś więcej, niż tylko członka rodziny, przybywającego z pomocą. Jak słyszeliśmy, wypowiedziała ona takie słowa: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.

Było to więc nie tylko spotkanie dwóch świętych Matek, ale także pierwsze spotkanie Ich Synów, żyjących już w łonach swoich Matek. Żeby to jednak wybrzmiało z całą mocą, trzeba było owej wrażliwości Elżbiety, która właśnie w Maryi, swojej dużo młodszej Krewnej, dostrzegła «Matkę swojego Pana».

I dlatego – skoro takie słowa dzisiaj słyszymy – przeto dzisiaj zastanowimy się przez chwilę nad tym, że WIELKIE RZECZY, jakie daje i sprawia nam Pan, trzeba najpierw dostrzec. Trzeba je zauważyć, uświadomić sobie, że one w ogóle są, że Pan nam je daje – i trzeba za nie podziękować! Trzeba je docenić. Mocno to wybrzmiewa w słowach Elżbiety, ale mocno to wybrzmiewa także w dzisiejszym pierwszym czytaniu, z Proroctwa Sofoniasza: Wyśpiewuj, Córo Syjońska, podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem! Pan oddalił wyroki na ciebie, usunął twego nieprzyjaciela: Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie, już nie będziesz bała się złego. […] Pan, twój Bóg jest pośród ciebie, Mocarz, który daje zbawienie…

Jak słyszymy, Prorok wyraźnie wskazuje na owe WIELKIE RZECZY, jakich Bóg już dokonał w historii ludu wybranego, ale też zapowiada kolejne. Dlatego tak bardzo ważnym jest, aby to Boże działanie dostrzec, docenić, podziękować za nie… Tymczasem, chyba wszyscy możemy szczerze przyznać, że tego docenienia Bożych darów i podziękowania za nie – było i jest ciągle zbyt mało! Powiedzmy tak uczciwie, moi Drodzy, jak często my dziękujemy Bogu za to, co nam dał i ciągle daje?…

Zobaczmy, niejednokrotnie prosimy Pana o różne rzeczy, wiele z nich też otrzymujemy. Nie wszystkie, których byśmy chcieli – to prawda – ale wiemy, że to do Pana należy decyzja, których darów nam chce udzielić, a których nie chce, bo uznaje, że nie są nam potrzebne, a może nawet nie wyjdą nam na dobre; a które z kolei da nam później. Wiele jednak tych darów daje nam od razu, kiedy go o nie prosimy. Jak często wówczas dziękujemy za nie?

Czy w ogóle o tym pamiętamy, czy już następna nasza modlitwa – to następna prośba o kolejne dary? Jak często dziękujemy? Czy nie stajemy przez Panem w pozycji roszczeniowej, pretensjonalnej – tak obecnie modnej i powszechnej wśród ludzi – już nawet nie tyle z prośbami, co z żądaniami? I z pretensjami, że nie otrzymujemy natychmiast tego, co nam się akurat zachciało?…

Moi Drodzy, jak często dziękujemy? Czy w ogóle dziękujemy? Czy w ogóle dostrzegamy, ile nam Pan na co dzień daje?

Ale może ktoś spytać: „No, właśnie, ile?” Bo może jest przekonany, że jemu to akurat nic nie daje. Innym – owszem. Ale jemu nie, o nim zapomniał… A stąd już tylko o krok do zazdrości wobec innych, że mają tak dobrze, podczas gdy jemu ciągle wiatr w oczy wieje…

Moi Drodzy, kiedy stykam się z takimi postawami, to proponuję niekiedy takie ćwiczenie, żeby osoba, czująca się tak bardzo pokrzywdzona i zapomniana przez Boga i ludzi, wzięła czystą kartkę formatu A4 i coś do pisania. Potem – by znalazła jakieś ciche, spokojne miejsce i kilkanaście minut spokojnego czasu. Potem – by się pomodliła do Ducha Świętego, z prośbą o światło i natchnienie.

A potem – aby na tej czystej kartce zaczęła wypisywać wszelkie dobre rzeczy, jakie sama uczyniła innym, ale także: jakie od innych otrzymała, jakich od innych doświadczyła – na przestrzeni, powiedzmy, ostatniego tygodnia. Analizując dzień po dniu, godzina po godzinie, trzeba sobie przypomnieć, co ja uczyniłem dobrego oraz co wobec mnie uczynili inni – przy czym, należy dostrzec naprawdę wszystkie, nawet drobne sprawy, czy takie sprawy dla nas oczywiste, jak te, że w ogóle żyjemy, że mamy jako takie zdrowie (pewnie mogłoby być lepsze, ale czyż inni nie mają gorzej?…), że nie jesteśmy głodni, że nam bomby nad głowami nie latają (póki co…), że mamy przy sobie bliskie osoby, których obecność najczęściej doceniamy, kiedy już ich zabraknie…

I że ktoś nam powiedział coś dobrego, ale i myśmy komuś coś powiedzieli; że ktoś nam w czymś pomógł, okazał jakiś prosty gest dobroci, albo my taki innym okazaliśmy, sprawiając tym komuś radość… I tak dzień po dniu – przez cały tydzień. Ja myślę, że nawet analizując tak uczciwie ostatnią dobę, to już byśmy mogli napisać bardzo wiele, a cóż dopiero tydzień!

I tu naprawdę, moi Drodzy, nie chodzi o jakąś naiwność, czy jakieś dziecinne zabawy, albo wmawianie sobie jakichś niewiarygodnych rzeczy, ale o uświadomienie sobie, że Bóg naprawdę o nas nie zapomina – i dlatego każdego dnia, o każdej porze, daje nam takie drobne, ale konkretne dobro, które my uważamy za coś oczywistego, a które wcale takie oczywiste nie jest…

Na przykład, moim ogromnym zdziwieniem było, kiedy uświadomiłem sobie – w czasie tak zwanej pandemii – że nigdy nie doceniałem tak oczywistej sprawy, jak ta, że ludzie mogą być gdzieś ze sobą razem. Nieraz nawet denerwowałem się, że jest tłok, że jest gdzieś tak ciasno, iż ruszyć się nie można… A oto przyszedł czas, że trzeba było być od siebie kilka metrów, bo zabraniali nam się spotykać. Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie wówczas towarzyszyło mi przy oglądaniu w telewizji reportaży i relacji z różnych spotkań i wydarzeń religijnych, czy innych, na których było dużo ludzi. Myślałem sobie wtedy: jak to było dobrze, kiedy było normalnie! A teraz nawet nie można podać ręki drugiemu człowiekowi… Kiedy wcześniej myślałem w ten sposób? Przyszedł jednak taki czas, kiedy się doceniło to, co było zawsze takie oczywiste, a nawet uciążliwe – teraz nagle zaczęło tego brakować.

I właśnie nawet takie – oczywiste, drobne lub większe – sprawy trzeba na tej kartce wynotować, a prawdopodobnie okaże się, że jednej nie wystarczy. I potem z tą kartką klęknąć przed Panem – i za to wszystko Mu podziękować. A nawet, jeśli nie zechce się nam czynić całego „zachodu” z pisaniem na kartce, to dobrze byłoby sobie zrobić co raz taki duchowy reset i przypomnieć sobie owe dobre rzeczy – czasami to będą naprawdę WIELKIE RZECZY – jakie czyni nam Pan.

Owszem, takie przypomnienie wymaga pewnego wysiłku, bo na temat zła akurat nie trzeba się długo zastanawiać. Ono samo – niczym dym z ogniska – wżera się w oczy. Dlatego nam o wiele łatwiej jest krytykować, narzekać, użalać się nad sobą – aniżeli dziękować. Nad tym, za co mamy dziękować, trzeba się przez chwilę zastanowić. Ale tylko przez chwilę, bo jeżeli serce jest otwarte na natchnienia Ducha Świętego i umysł jest jasny, to bardzo szybko przypomni się wiele dobrych spraw!

I właśnie te sprawy trzeba docenić – i za nie dziękować, dziękować i jeszcze raz dziękować! A taka wdzięczność Bogu, takie dziękczynienie – to wspaniałe lekarstwo na odzywającą się co i raz w naszych sercach zazdrość, o której tu sobie wspomnieliśmy. Bo jak człowiek sobie uświadomi, jak wiele dobra otrzymuje, to już naprawdę nie ma czego komukolwiek zazdrościć! Natomiast – ma za co dziękować!

I taką oto refleksję podejmujemy dzisiaj, jutro natomiast zastanowimy się nad tym, że to dostrzeżone i docenione dobro powinniśmy pomóc innym dostrzec i docenić, powinniśmy im je pokazać. Z kolei, w sobotę, w ostatnim dniu naszych spotkań, pomyśllimy nad tym, jak to dobro, otrzymane od Pana, należycie wykorzystać w naszym życiu.

A tę naszą całą refleksję wspieramy serdeczną i gorącą modlitwą, która stanowi konieczny – i być może – nawet najważniejszy element naszych Rekolkecji. Jest to również jeden w wymiarów duchowej współpracy, o jakiej powiedzieliśmy sobie na początku. Jednym z wymiarów tej współpracy jest właśnie nasza wzajemna modlitwa za siebie – i za te rekolekcje. I teraz właśnie chciałbym do tej modlitwy zaprosić, co będzie pierwszą częścią pracy domowej z dzisiejszego dnia.

Otóż, bardzo proszę, abyśmy wszyscy intencje tych Rekolekcji dołączyli do naszych codziennych modlitw – tych, które zwyczajowo, codziennie odmawiamy. Bo przecież wiemy doskonale, że każdy z nas ma wypracowany jakiś swój własny styl modlitwy, jakiś swój osobisty sposób kontaktowania się z Bogiem – i ten styl jest najlepszy. To znaczy: najlepszy dla mnie. Bo jest mój.

On wcale nie musi odpowiadać mojemu sąsiadowi, mojemu znajomemu – on będzie miał swój styl, który dla niego będzie najlepszy. Bo będzie jego. Tak, Bóg z każdym z nas układa osobiste relacje. I właśnie w te relacje zechciejmy wpisać intencję naszych Rekolekcji.

Aby zaś zaznaczyć jedność pomiędzy nami, jako członkami tej rekolekcyjnej Wspólnoty, to proszę, abyśmy codziennie odmówili jedną, taką samą modlitwę, którą będę tutaj wskazywał. Obojętnie, o której porze dnia, ale tę jedną modlitwę wszyscy odmawiamy. Ja również! I – uwaga! – odmawiamy ją w domu, nie w kościele, właśnie dlatego, aby w naszych domach także było widać i czuć rekolekcyjną atmosferę. Czyli – przeżywamy Rekolekcje nie tylko w kościele, ale także w naszych domach.

Natomiast tam, w naszych domach, można – jak najbardziej to polecam – odmówić ją wspólnie z domownikami, albo z sąsiadem lub sąsiadką, zwłaszcza, jeśli są osobami samotnymi. Dzisiaj niech tą modlitwą, która nas zjednoczy, będą dwa dziesiątki Różańca Świętego, tajemnica pierwsza i druga radosna: Zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny, oraz Nawiedzenie Świętej Elżbiety. Jutro będą dwa następne, a zakończymy tę cząstkę Różańca Świętego w niedzielę. Tak zatem dzisiaj: dwie pierwsze tajemnice radosne. W jakich zaś intencjach będziemy się modlić?

Chciałbym tu zaproponować takie cztery, stałe intencje rekolekcyjne:

o błogosławione i liczne owoce duchowe tego czasu dla nas wszystkich;

za Rekolekcjonistę i Spowiedników – o światło Ducha Świętego i odwagę w jasnym i konkretnym przekazywaniu Bożej prawdy;

za tych, którzy mogą w tych Rekolekcjach uczestniczyć, ale z różnych względów nie chcą – często już od wielu lat – aby jak najszybciej zechcieli skorzystać z Bożego zaproszenia;

i za tych, którzy chociaż bardzo chcą w nich uczestniczyć, to jednak nie mogą – z powodu wieku, stanu zdrowia czy innych, niepokonalnych przeszkód, uniemożliwiających im przybycie do świątyni.

Tych ostatnich szczególnie gorąco pozdrawiamy (przekażcie im te pozdrowienia w Waszych domach) i prosimy – zwłaszcza Starszych czy Chorych – aby chociaż cząstkę swego cierpienia, swego codziennego krzyża, ofiarowali w intencji tego czasu. Bardzo im za to już teraz dziękujemy. Niech uważają się za pełnoprawnych Uczestników tych Rekolekcji. Niech ten czas będzie i dla nich owocny!

To pierwsza część naszej pracy domowej, do wypełnienia której ja także się zobowiązuję. Drugą częścią natomiast pracy domowej będzie konkretna czynność, a mianowicie: proszę, abyśmy zadzwonili do kogoś z naszych koleżanek i kolegów z pracy, albo ze szkoły, albo ze studiów, albo skądkolwiek – i pozdrowili ich serdecznie, informując o naszych Rekolekcjach, ale też zamieniając kilka zdań o czymkolwiek. I – co bardzo ważne, w kontekście tego, o czym sobie dzisiaj mówimy – podziękowali im za jakieś konkretne, choćby drobne dobro, od nich otrzymane. Jeżeli będzie trudno zadzwonić, to napiszmy kilka smsów – przynajmniej trzy, do różnych Osób.

Prześlijmy im bezinteresownie jakieś dobre słowo z tych naszych Rekolekcji, zapytajmy, co u nich… I podziękujmy za dobro! Zapewnijmy ich o naszej modlitwie… Bardzo zachęcam do wykonania tego zadania dzisiaj lub jutro – do czasu naszego jutrzejszego spotkania. Ja także zobowiązuję się to wykonać.

A teraz, w ciszy serca, odpowiedzmy sobie na kilka pytań, dotyczących omawianych dzisiaj spraw. Nie będzie czasu na dłuższą refleksję – tę możemy uczynić w domu, teraz zaś zależałoby mi, aby te pytania wyraźnie wybrzmiały w naszych sercach.

A zatem:

Jak często w modlitwie Bogu za cokolwiek dziękuję?

Jeśli już dziękuję, to najczęściej za co?

Czy staram się dostrzegać i doceniać dobro, otrzymane od Boga, czy uważam je za coś oczywistego?

Jakie uświadamiam sobie wielkie i wyjątkowe rzeczy, otrzymane w ostatnim czasie od Pana?

WIELKIE RZECZY UCZYNIŁ MI WSZECHMOCNY! Panie, Ty sam pomóż mi je dostrzec, docenić, przyjąć otwartym sercem! I dziękować Ci za nie – zawsze Ci dziękować…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.