Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam Was w drugim dniu Rekolekcji w Leopoldowie!
I serdecznie zapraszam dzisiaj wieczorem do wysłuchania audycji w Katolickim Radiu Podlasie:
Jest to trzeci format, GAUDIUM ET SPES, jaki mam w piątkowe wieczory – po AKADEMICKIM GAUDEAMUS oraz TYŚ NASZĄ KRÓLOWĄ! (audycja kodeńska) – to taki format, obejmujący różne tematy, jakie będę próbował podjąć. Dzisiaj: Z RODZINAMI – PRZED ŚWIĘTAMI. Łatwo domyślić się, o czym będzie…
Uczestnikami będą: moja Siostra Ania z Mężem Kamiliem i Córeczkami Weroniką i Emilką; Wojtek Bronisz z Córką Małgorzatą i Synem Piotrem (niestety, Żona Wojciecha, Ania, wczoraj się rozchorowała, dlatego nie będzie mogła dotrzeć…) oraz Agnieszka i Marek Siłuszykowie, Wykładowcy siedleckiego Uniwersytetu, prawdopodobnie z Córkami: Magdaleną i Adrianną.
Audycja rozpocznie się o godz. 21:40 i potrwa do 23:00. Zachęcam do słuchania, oraz do łączności z nami – telefonicznej, mailowej, smsowej. Telefon do radia – do wejścia na żywo: 25 / 644 65 55; sms do Radia: 509 056 590; sms do mnie: 604 736 981. Można nas słuchać także w internecie, na stronie: radiopodlasie.pl, lub odsłuchać audycji później, w «Archiwum dźwięków».
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, z jakim osobistym, konkretnym przesłaniem Pan dzisiaj do mnie się zwraca?… Prośmy Ducha Świętego o światło!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
REKOLEKCJE ADWENTOWE – 2,
22 grudnia 2023.,
do czytań: 1 Sm 1,24–28; Łk 1,46–56
CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
Gdy Anna odstawiła Samuela od piersi, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był jeszcze mały.
Zabili cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała ona wówczas: „Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i Pan spełnił moją prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Na wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany na własność Pana”.
I oddali tam pokłon Panu.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W owym czasie Maryja rzekła:
„Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy,
oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenia
nad tymi, co się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu,
a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami,
a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”.
Maryja pozostała u Elżbiety około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Trwamy w adwentowej, rekolekcyjnej atmosferze modlitwy i refleksji, czyli w atmosferze duchowej współpracy, która – jak wczoraj sobie powiedzieliśmy – stanowi samą istotę Rekolekcji. Bo Rekolekcje to w mniejszym stopniu – albo inaczej: to nie przede wszystkim – przemawianie Rekolekcjonisty, ale to nasza wspólna refleksja, modlitwa i działania, każdego dnia podejmowane.
Jeśli zaś idzie o ową refleksję, to – jak też wczoraj zaznaczyliśmy sobie – opieramy ją na Bożym słowie tych dni, w które nasze Rekolekcje wypadają, czyli wczorajszym, dzisiejszym i jutrzejszym, mocno ufając, że skoro Pan dał nam na te trzy dni takie, a nie inne Słowo, a nasze Rekolekcje w te właśnie dni wypadają, to te właśnie Słowo Pan sam nam daje, abyśmy się nad nim pochylili. Pochylamy się zatem, wyprowadzając z tegoż Słowa hasło naszych Rekolekcji, którym są słowa: WIELKIE RZECZY UCZYNIŁ MI WSZECHMOCNY.
Jak zauważyliśmy, są to słowa Maryi, wypowiedziane w domu Elżbiety, a zapisane w dzisiejszej Ewangelii. Maryja wypowiedziała je po tym, jak Elżbieta powitała Ją u siebie bardzo dostojnie i uroczyście, nazywając ją «Matką swojego Pana». Wtedy to Maryja wyśpiewała wielki i piękny hymn, od pierwszego jego słowa w łacińskim tłumaczeniu nazywany MAGNIFICAT. A wypowiedziała te słowa dlatego, że jasno uświadomiła sobie, iż Bóg naprawdę w Jej życiu wielkich rzeczy dokonał.
Chociaż akurat moment, w jakim to wypowiadała, na to nie wskazywał, bo – przypomnijmy – Maryja przebyła drogę ponad stu pięćdziesięciu kilometrów, aby pomagać swojej starszej Krewnej, a przecież sama była w stanie błogosławionym. Mogła się więc czuć zmęczona, przepracowana, a Ona z całego serca wyśpiewała swoją wielką wdzięczność Bogu za dobro, które dostrzegła w swoim życiu, które potrafiła docenić i za nie Bogu podziękować.
I oto my właśnie wczoraj, w pierwszym dniu naszych Rekolekcji, nad tym się zastanawialiśmy: właśnie nad tym, że najpierw powinniśmy Boże działanie w nas, Boże dary nam ofiarowane – owe WIELKIE RZECZY – dostrzec i docenić, i za nie Bogu podziękować. W tym kontekście zauważyliśmy, że w naszych modlitwach generalnie za mało jest dziękczynienia, o wiele częściej Boga prosimy, a niekiedy wręcz żądamy tego, czy owego. Kiedy zaś otrzymamy to, o co prosimy – jakże rzadko za to dziękujemy! Raczej uważamy to za coś normalnego, co nam się wręcz należało.
Tymczasem, nie tak powinniśmy na Boże dary reagować. Przede wszystkim, zawsze powinniśmy starać się je dostrzec, dobrze je rozpoznać – i stale Bogu za nie dziękować. To wymaga pewnego wysiłku, bo – jak sobie wczoraj mówiliśmy – nad złem zastanawiać się nie musimy. Ono pcha się do oczu jak dym z ogniska. Natomiast nad dobrem trzeba pomyśleć, by je sobie przypomnieć, ale to nie jest jakiś wielki wysiłek, którego nie dałoby się podjąć.
A oto dzisiaj, w drugim dniu naszych rekolekcyjnych refleksji – w duchu hasła: WIELKIE RZECZY UCZYNIŁ MI WSZECHMOCNY – zastanawiamy się nad tym, że to rozpoznane dobro, za które Bogu dziękujemy, trzeba innym pokazać, trzeba przed innymi o nim zaświadczyć – także po to, by innym pomóc je odkryć w sobie i wokół siebie. Dlatego o tym dobru, o tych «rzeczach wielkich», jakie Pan nam czyni i jakimi nad obdarowuje – ale i o tych rzeczach małych, drobnych, codziennych, ale przecież także ważnych – jak najwięcej mówić!
Aby mówić o dobru, którego się od innych doznało, którego się w swoim życiu doświadczyło, ale także o tym, które się samemu uczyniło! Tak, to prawda, że zaraz wyda się nam, iż jest to jakieś przechwalanie się – ale to wcale nie musi być czymś takim. Owszem, jeżeli to będzie ukazane w ten sposób, że to ja sam, swoimi własnymi siłami, swoją własną mądrością i dzięki swoim własnym zdolnościom dokonałem tego, czy owego, to rzeczywiście – to rzeczywiście będzie przechwalanie się i pyszne poszukiwanie jedynie własnej chwały.
Jeżeli jednak będziemy potrafili zauważyć, że to dobro, którego dokonaliśmy, to nasz wysiłek, ale wsparty łaską Bożą i że jest on na Bożą chwałę – i dla dobra naszych bliźnich – to jest to zwyczajnym i bardzo potrzebnym świadectwem o dobru, które w nas się dzieje.
Moi Drodzy, my naprawdę powinniśmy o tym dobru mówić – właśnie po to, by innych przekonać, że warto, że można, że to dobro leży w granicach naszych możliwości, bo jeżeli nam się udało to czy owo osiągnąć, to przecież i innym na pewno się uda. To nasze osobiste, wewnętrzne nastawienie tak naprawdę rozstrzyga o tym, czy mówienie o dobru, przez nas samych dokonanym, jest świadectwem, dawanym innym, czy jest przechwalaniem się i budowaniem własnej chwały.
Zresztą, zobaczmy, co nam w tej kwestii podpowiada dzisiejsze Boże słowo. W Ewangelii – jest to wspomniany już hymn MAGNIFICAT, wyśpiewany przez Maryję, a w nim takie oto słowa: Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim. Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy, oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, święte jest imię Jego. A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenia nad tymi, co się Go boją.
Tak na dobrą sprawę, to i Maryi można uczynić zarzut, że się przechwala, a nawet pokazuje jakąś wielką pychę mówiąc, że «będą Ją błogosławić wszystkie pokolenia». Ale przecież my dzisiaj już wiemy, że tak właśnie jest. Możemy zatem uznać, że Ona wiedziała to już wtedy, kiedy te słowa wypowiadała. Bo trudno nie pomyśleć, że jednak te słowa zostały wypowiedziane nie inaczej, jak pod Bożym natchnieniem! Wydaje się, że człowiek sam z siebie takich słów nie jest w stanie wypowiedzieć. One naprawdę tchną jakąś niezwykłą treścią, jakimś wielkim natchnieniem – i wielką wdzięcznością Bogu.
Zobaczmy, że chociaż Maryja mówi to u sobie, to jednak wskazuje na Boga, który sam wejrzał na uniżenie swojej służebnicy. I to On sam, Wszechmocny, uczynił Jej wielkie rzeczy. On – Bóg. Zatem, nawet jeżeli Maryja mówi o dobru, jakie Ją spotkało i jakie będzie na wieki związane z Jej imieniem i Jej osobą, to nie mówi tego dla budowania własnej chwały, ale dla pokazania całemu światu i podkreślenia z wielką mocą bezgranicznej miłości Boga!
Zresztą, w pieśni Maryi ta dobroć Boga jest ukazana nie tylko jako dar, dany Jej samej, ale też jako działanie Boże w historii całego narodu, a także w historii zbawienia. Wszak słyszymy: Okazał moc swego ramienia, rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich. Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych. Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił. Ujął się za swoim sługą, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie. Jak obiecał naszym ojcom, Abrahamowi i jego potomstwu na wieki. Oto jak wielkich rzeczy dokonał Bóg w historii swego ludu – i w życiu ludzi, którzy Mu ufają. Jakże o tym nie mówić!
A jakże Anna, o której mowa w pierwszym czytaniu, miałaby nie chwalić Boga za dar potomka, na którego czekała, którego długo nie mogła się doczekać – tak, że ze łzami prosiła o niego w świątyni, wzbudzając nawet podejrzenie kapłana Helego, że zachowuje się jak pijana! Ona jednak przyszła ze swoim smutkiem do Boga, prosząc Go o pomoc – wręcz o cud! I doczekała się go – Pan obdarzył ją synem.
Dlatego dzisiaj mogła dać wspaniałe świadectwo o dobroci Boga, mówiąc do wspomnianego kapłana Helego: Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i Pan spełnił moją prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Na wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany na własność Pana. Piękne świadectwo o dobroci, jakiej doświadczyła ze strony Boga.
Tak i my, moi Drodzy, takie świadectwo powinniśmy sobie nawzajem dawać. Czyli nawzajem obarzać się dobrem, ale też świadectwem o dobru. Jest to ważne z tych powodów, o których już sobie wspomnieliśmy, a mianowicie: takie świadectwo uwiarygadnia przekaz tych, którzy nas uczą życia, uczą nas wiary i związanej z nią postawy, a więc najpierw naszych Rodziców, a potem Nauczycieli, Wychowawców, także Duszpasterzy.
Oni od początku naszego życia starają się nas przekonać, że należy żyć w zgodzie z Bogiem, że należy przestrzegać Jego przykazań, a jeżeli tak, to znaczy, że czynić po prostu dobro innym ludziom. Oni nas tego uczą – i w bardzo wielu przypadkach ta nauka nie „poszła w las”. Jednak na pewno bardzo duże znaczenie – a niekiedy nawet większe od samej nauki słownej – ma świadectwo kogoś, kto tak właśnie żył, lub stale tak żyje.
I mówi o tym otwarcie, bez zażenowania, bez jakiejś źle rozumianej skromności – przekonuje wszystkich wokół, że to, czego Bóg domaga się w Dekalogu, a Jezus w Ewangelii – to nie jest jakaś prehistoria, albo piękna „baśń tysiąca i jednej nocy”, ale to realny program na życie. Tacy ludzie, którzy ów program realizują na co dzień i świadczą o tym, są naprawdę o wiele bardziej przekonujący, aniżeli ci, którzy tylko o tym mówią. Dlatego dobrze jest, jeżeli Rodzice, Nauczyciele, Wychowawcy czy Duszpasterze nauczają przede wszystkim własnym przykładem!
Nie bez powodu Papież Paweł VI napisał w swoim czasie, że dzisiejszy świat tak naprawdę nie potrzebuje nauczycieli. A jeżeli już ich potrzebuje, to tylko takich, którzy są jednocześnie świadkami. Dlatego nie bójmy się świadectwa o dobru – przez nas samych doświadczanym od innych, ale też przez nas samych dokonanym. Nie zapominajmy przy tym, że wszelkie dobro w nas – to dar Boży. Owszem, to my go dokonaliśmy – we współpracy z łaską Bożą, ale to my – tak że jest w tym nasza realna zasługa. Jednak bez Boga niczego byśmy nie dokonali.
Dlatego nie zapominając o tym – przekonujmy swoim własnym świadectwem świat, że także dzisiaj da się żyć po Bożemu i że warto żyć po Bożemu; że ma to sens! I że to jest naprawdę piękne i mądre życie – chociaż nie zawsze łatwe. Natomiast – na pewno bardzo realne! To naprawdę sensowny program, sensowna propozycja na życie! A w ten sposób także pokażemy światu – a może najpierw samym sobie – że w tym dzisiejszym świecie naprawdę nie brakuje dobra! Tak, właśnie w takim świecie, jakim on jest!
Jak wczoraj zaznaczyliśmy sobie, jest to często dobro tak zwyczajne i tak oczywiste, że w ogóle go nie dostrzegamy. Dlatego my mamy być tymi, którzy je dostrzegą, którzy za nie Bogu podziękują – ale jeszcze innym o nim powiedzą! Moi Drodzy, pokazujmy sobie nawzajem to dobro!
I nie chodzi tu o jakąś naiwność, łatwowierność, czy wmawianie sobie jakiegoś fałszywego idealizmu – nie! Patrzmy na świat bardzo realnie! A wówczas na pewno zobaczymy zło, którego faktycznie nie brakuje – i nie wmawiamy sobie, że jest inaczej. Niestety, to prawda. Ale jeżeli będziemy patrzyli realnie i uczciwie, to nie sposób, byśmy i dobra nie dostrzegli, którego także nie brakuje. To w sumie od nas samych zależy, na co położymy akcent.
I czy przyjmiemy na przykład styl mediów – redakcji telewizyjnych, radiowych, gazetowych czy internetowych – które niezbyt chętnie mówią o dobru, o powodzeniach, o ludzkim szczęściu, bo to takie… mało medialne, mało wciągające, wręcz nudne niekiedy… Ale powiedzieć czy napisać o jakiejś aferze, o jakieś bójce czy kłótni, o jakimś przestępstwie czy jakimś gigantycznym przekręcie – o, to jest temat! To wciąga! Jest sensacja! Coś się dzieje, nie jest tak nudno!
Niestety, moi Drodzy, my też temu ulegamy. Zobaczmy, o czym nam łatwiej jest mówić, o czym nam wręcz „samo” się mówi: o dobru, czynionym przez innych, czy o złu? Dlaczego tak często musimy się spowiadać z plotkowania, obmawiania innych? Czemu tak chętnie rozpowszechniamy wiadomości o złu, czynionym przez innych? Nasz Profesor w Seminarium mówił nam w tym kontekście: „Nie bądźmy listonoszami diabła!” Czyli – właśnie – nie roznośmy zła! Nawet, jeżeli jest to wiadomości prawdziwe.
Bo niektórzy tak właśnie uzasadniają to swoje obmawianie – że przecież to, co mówią, jest prawdą. Owszem, tak może być, ale nawet wtedy nie zawsze takie mówienie jest właściwe. A kiedy jest właściwe? Wtedy, kiedy jest potrzebne, kiedy służy jakiemuś wyraźnemu dobru.
Zatem, jeżeli rozmawiamy o faktycznym złym postępowaniu kogoś z naszego otoczenia, ale po to, aby postanowić, co my z tym zrobimy, jak temu złu zaradzimy, jak jemu samemu o tym powiemy – a nawet chociażby postanowimy, że będziemy się za niego modlić, jeżeli na razie nie sposób do niego dotrzeć – to takie mówienie jest właściwe, dobre i potrzebne. Bo trudno sobie wyobrazić, żeby rodzice nie rozmawiali o złym zachowaniu dzieci, albo nauczyciele nie rozmawiali o złym zachowaniu swoich uczniów. To jednak służy zwykle znalezieniu jakiegoś rozwiązania.
I w ogóle – skoro żyjemy w jakichś społecznościach i wspólnotach, to nawet nie wolno nam udawać, że nie widzimy, iż ktoś wśród nas sieje zamęt, czyni zło. Trzeba to widzieć i trzeba o tym rozmawiać – i coś z tym zrobić! W przeciwnym razie, będziemy mieli do czynienia z biernością, prowadzącą do znieczulicy, a na takie postawy chrześcijanin nie może sobie pozwolić.
Natomiast mówienie złej prawdy o drugim tylko po to, by rozsiewać sensację, albo budować własną pozycję i pokazywać swoją rzekomo wspaniałą postawę na tle czyjegoś zła – jest rzeczą niewłaściwą. Takie mówienie o drugim – podkreślmy: nawet, jeśli jest mówieniem prawdy – nie służy po prostu dobru, natomiast jest wielką frajdą, uczynioną szatanowi. Jest więc złem – grzechem! Nie mówiąc już o tym, że rozpowiadanie o drugim jakiejkolwiek nieprawdy jest zawsze złem i nie ma okoliczności, które by to usprawiedliwiały.
Dlatego, moi Drodzy, nie bądźmy listonoszami zła! Bądźmy apostołami dobra! Przekonujmy o nim samych siebie, przekonujmy o nim świat, a szczególnie: przekonujmy o nim tych, którzy już zwątpili w jakiegokolwiek dobro, począwszy od tego dobra, które jest w nich samych. Pomóżmy im dostrzec to dobro – właśnie to, które jest w nich! Aby w ten sposób przywracać im chęć życia i walki o dobro, przywracać im radość i nadzieję! I aby ją przywracać wszystkim wokół – całemu światu!
Taka jest nasza refleksja na dzisiaj. Tę naszą rekolekcyjną refleksję i pracę – jak zaznaczyliśmy sobie wczoraj – wspieramy solidną modlitwą. Ta modlitwa ma polegać na tym, że intencję tych Rekolekcji dołączamy do naszych modlitw codziennych, które lubimy odmawiać, których nauczyliśmy się odmawiać. Jednak, oprócz tego, umówiliśmy się na dołączenie jednej, takiej samej modlitwy, która będzie nas w tych dniach jednoczyła jako Wspólnotę parafialną i Wspólnotę rekolekcyjną, aby z tego miejsca, z tego skrawka ziemi, z tej Parafii, w tych dniach płynęły do Nieba słowa jednej i tej samej modlitwy.
Przy czym, modlitwę tę wspólną odmawiamy w domu, albo gdzieś na spacerze – w każdym razie, nie tutaj, w kościele – aby także tam, poza kościołem, było wiadomo i było widać, że mamy Rekolekcje, że nie ograniczają się one li tylko do kościoła.
I zaproponowaliśmy tu sobie wczoraj, aby odmówić dwa dziesiątki Różańca Świętego, dwie pierwsze tajemnice radosne, czyli Zwiastowanie Maryi i Nawiedzenie Świętej Elżbiety. Czy udało się nam je odmówić?… A może udało się odmówić w jakiejś wspólnocie, choćby małej?…
Bardzo serdecznie dziękuję za to modlitewne wsparcie! Jeżeli ktoś nie odmówił, bo może zapomniał, albo był bardzo zajęty, a chciałby nasze dzieło wesprzeć, to niech dzisiaj odmówi te dwa dziesiątki, ale już z tymi dzisiejszymi, bo dzisiaj umawiamy się na dwa kolejne, czyli na tajemnicę trzecią radosną, czyli Narodzenie Jezusa, oraz czwartą: Ofiarowanie Jezusa w świątyni. I także odmawiamy je w domach, i także – jeśli to możliwe – w jakiejś wspólnocie, choćby małej. Ale jeżeli ktoś nie ma takiej możliwości, niech odmówi indywidualnie – to także będzie bardzo cenne. Liczy się bowiem modlitwa, ze szczerego serca zanoszona.
A w jakich intencjach modlitwy te nasze zanosimy? Przypomnijmy, że są one następujące:
►o błogosławione i liczne owoce duchowe tego czasu dla nas wszystkich, co wyrazi się podjęciem w ostatnim dniu, a więc jutro, konkretnego postanowienia z Rekolekcji, a potem w jego dokładnej realizacji – pomyślmy nad tym, jakie to postanowienie powinno być, a ja więcej powiem o tym właśnie jutro;
►za Rekolekcjonistów i Spowiedników adwentowych – o światło Ducha Świętego i odwagę w jasnym i konkretnym przekazywaniu Bożej prawdy; szczególnie obejmując modlitwą Księży, którzy w tych dniach służą nam w konfesjonałach, a którym już dziś bardzo dziękujemy za tę posługę;
►za tych, którzy mogą w tych Rekolekcjach uczestniczyć, ale z różnych względów nie chcą – często już od wielu lat – aby jak najszybciej zechcieli skorzystać z Bożego zaproszenia;
►i za tych, którzy chociaż bardzo chcą w nich uczestniczyć, to jednak nie mogą – z powodu wieku, stanu zdrowia czy innych, niepokonalnych przeszkód, uniemożliwiających im przybycie do świątyni. Pozdrawiamy ich bardzo serdecznie, otaczamy modlitwą, ale i ich o modlitwę prosimy, a jednocześnie także prosimy, aby choć cząstkę swoich cierpień, tego swego codziennego krzyża, który tak dzielnie dźwigają, ofiarowali w intencji naszych Rekolekcji. Już teraz serdecznie im za to dziękujemy.
Zatem, ta modlitwa – to pierwsza część pracy domowej. W drugiej zaś chciałbym dzisiaj poprosić Was, moi Drodzy, o piętnaście minut lektury Pisma Świętego. Proponuję którąś z Ewangelii, albo Dzieje Apostolskie, bo te Księgi – być może – najłatwiej nam będzie od razu zrozumieć. Ale mogą być oczywiście inne fragmenty…
Najlepiej, gdyby to czytanie odbyło się w gronie rodziny, albo w gronie sąsiedzkim. Szczególnie proszę o włączenie w nie osób starszych, albo samotnych – takich, którym może być trudno, choćby ze względu na słaby wzrok, samemu czytać.
Proponuję zatem, aby takie spotkanie odbyło się przy wspólnym stole, na przykład po obiedzie lub po kolacji, kiedy to na stole ustawimy świeczkę i kiedy wszyscy wokół się zgromadzą, a wówczas ktoś jeden tę świeczkę zapali, ze słowami: „Światło Chrystusa!”, na co wszyscy odpowiedzą: „Bogu niech będą dzięki!”, po czym krótka modlitwa do Ducha Świętego, następnie wszyscy usiądą i ktoś jeden na głos zacznie czytać. Potem przejmie to ktoś następny – i tak przynajmniej przez piętnaście minut. Potem wszyscy wstaną i odmówią: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”…
Jeżeli komuś będzie trudno spotkać się z innymi, aby to uczynić, niech sam poczyta. A jeżeli ktoś ma słaby wzrok i nie ma możliwości włączenia się w jakieś wspólne czytanie, to proszę, aby w zamian odmówił Koronkę do Bożego Miłosierdzia. To zadanie na dzisiaj.
A jak się udało wypełnić wczorajszą drugą część pracy domowej?
A my teraz, w ciszy serca, odpowiedzmy sobie na kilka prostych pytań. Jutro, na zakończenie rozważania, pojawi się wspomniane już pytanie o końcowe postanowienie z tych Rekolekcji. Ale o tym powiemy sobie jutro.
Teraz natomiast – pomyślmy:
►Jak często i jak chętnie mówię o dobru, jakie widzę u ludzi? Czy nie jest tak, że o nim w ogóle nie mówię, a za to chętniej mówię o złu?
►Czy każde moje mówienie złej prawdy o drugim służy jakiemuś dobru, czy jest tylko rozsiewaniem sensacji?
►Czy potrafię cieszyć się dobrem drugiego, czy mu go zazdroszczę, dlatego cieszy mnie zło, które go spotyka?
►Kiedy i kogo ostatnio pocieszyłem, podtrzymałem na duchu, pokazałem mu dobro w nim i wokół niego?
WIELKIE RZECZY UCZYNIŁ MI WSZECHMOCNY! Panie, pomóż nam je dostrzegać! Naucz nas zawsze za nie dziękować! I daj nam światło, natchnienie i odwagę – by o nich mówić drugiemu człowiekowi! I całemu światu!