Spostrzegł, że to Pan woła…

S

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym nie będzie dyżuru na Wydziale Nauk Ścisłych i Przyrodniczych, przy ulicy 3 Maja, ponieważ wyjeżdżam do Garwolina, gdzie o godzinie 10:00, w miejscowej Kolegiacie, będę sprawował Mszę Świętą w Duszpasterstwa Niewidomych i Niedowidzących, działającego właśnie w Garwolinie i w okolicach, po czym odbędzie się spotkanie opłatkowe. Wraz ze mną, uda się do Garwolina Pani Ania Gębka, Szefowa Wspólnoty Niewidomych i Niedowidzących z Siedlec. Podobne spotkanie w Siedlcach odbędzie się w sobotę.

Natomiast o 19:00, w naszym Duszpasterstwie, jak co środę, będzie Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele, po czym będzie adoracja w ciszy do godziny 21:00.

Moi Drodzy, prawdziwym smutkiem napełnia mnie to wszystko, co obecnie dzieje się w Polsce. Metody, jakie stosuje obecna władza, to zwykły bandytyzm! Bo można się zgadzać, lub nie zgadzać, z tą, czy inną partią; z tą, czy inną władzą; ale do tej pory mieliśmy do czynienia z działaniami parlamentarnymi, z dyskutowaniem i uchwalaniem ustaw i stanowieniem przepisów, co może nieraz odbywało się zbyt szybko i można było rzeczywiście krytykować sposób procedowania poszczególnych przepisów.

Jednak obecna władza stosuje brutalną przemoc, bezpardonową siłę fizyczną, a do tego wszystkiego – bezczelne kłamstwo i manipulację. Uznaje tylko takie prawo i takie rozstrzygnięcia, które jej sprzyjają, a inne dla niej nie istnieją. Co się dzieje w naszym polskim Domu?!

Jakże nam dzisiaj potrzeba powrotu do nauczania Prymasa Wyszyńskiego, Jana Pawła II, czy innych Nauczycieli i Przewodników, którzy w najtrudniejszych momentach prowadzili nasz Naród! Jakże nam potrzeba ludzi – autorytetów! – o takim formacie, jak ci wielcy nasi Ojcowie i Przewodnicy!

Moi Drodzy, módlmy się o takie autorytety – duchowne i świeckie – na obecny czas! I módlmy się za naszą Ojczyznę, bo w tej chwili pozostaje pod rządami bandytów! Boże, ratuj Polskę – szczególnie, przed niektórymi tak zwanymi Polakami…

Teraz zaś zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, z jakim Pan osobiście do nas – konkretnie do mnie – dzisiaj się zwraca. Duchu Święty – działaj!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 1 Tygodnia zwykłego, rok II,

10 stycznia 2024., 

do czytań: 1 Sm 3,1–10.19–20; Mk 1,29–39

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:

Młody Samuel usługiwał Panu pod okiem Helego. W owym czasie rzadko odzywał się Pan, a widzenia nie były częste. Pewnego dnia Heli spał w zwykłym miejscu. Oczy jego zaczęły już słabnąć i nie mógł widzieć. A światło Boże jeszcze nie zagasło. Samuel zaś spał w przybytku Pana, gdzie znajdowała się Arka Przymierza.

Wtedy Pan zawołał Samuela, a ten odpowiedział: „Oto jestem”. Pobiegł do Helego, mówiąc mu: „Oto jestem: przecież mnie wołałeś”. Heli odrzekł: „Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać”. Położył się zatem spać.

Lecz Pan powtórzył wołanie: „Samuelu!” Wstał Samuel i pobiegł do Helego, mówiąc: „Oto jestem: przecież mnie wołałeś”. Odrzekł mu: „Nie wołałem cię, synu. Wróć i połóż się spać”. Samuel bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pana nie było mu jeszcze objawione.

I znów Pan powtórzył po raz trzeci swe wołanie: „Samuelu!” Wstał więc i poszedł do Helego, mówiąc: „Oto jestem: przecież mnie wołałeś”. Heli spostrzegł się, że to Pan woła chłopca. Rzekł więc Heli do Samuela: „Idź spać. Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz: «Mów, Panie, bo sługa Twój słucha»”. Odszedł Samuel i położył się spać na swoim miejscu.

Przybył Pan i stanąwszy zawołał jak poprzednim razem: „Samuelu, Samuelu!” Samuel odpowiedział: „Mów, bo sługa Twój słucha”.

Samuel dorastał, a Pan był z nim: Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię. Wszyscy Izraelici od Dan aż do Beer–Szeby poznali, że Samuel stał się rzeczywiście prorokiem Pana.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę. Gorączka ją opuściła i usługiwała im. 

Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.

Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: „Wszyscy Cię szukają”.

Lecz On rzekł do nich: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem”. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.

Oto młody Samuel – wyproszony, wręcz wybłagany i wypłakany przez swą matkę Annę, przyszły Prorok Izraela – rozpoczyna swój pobyt i swoją posługę w świątyni Pańskiej. Najpierw była to zwykła służba w świątyni, czyli pomoc w codziennych zajęciach przebywającego tam kapłana i jego współpracowników, dbających o utrzymanie świętości tego miejsca i porządku w nim.

Zatem, posługa młodego Samuela mogła polegać na trosce o czystość sprzętów i naczyń świątyni, czy zwykłym sprzątaniu podłóg i mebli. Nic nie wiadomo o jakichś szczególnych zajęciach, jakie by były w owym czasie powierzone temu młodemu człowiekowi.

Natomiast przyszedł taki moment, w którym już nie tylko kapłan, ale sam Bóg zwrócił się do niego z osobistym przesłaniem. Stało się to w tym czasie, kiedy rzadko odzywał się Pan, a widzenia nie były częste. Taką informację otrzymaliśmy na początku pierwszego czytania. To ważna informacja, bo w jej kontekście widzimy, jak ważną osobą dla Boga był młody Samuel. Skoro bowiem Bóg wówczas rzadziej, niż dotychczas, przemawiał do ludzi, a do niego przemówił, to znaczy, że ten młody chłopiec był kimś szczególnym i wybranym.

Dlatego Bóg przyszedł właśnie do niego – nie do wiekowego kapłana Helego, ale do małego dziecka o czystym sercu, które nawet nie mogło rozpoznać na początku, kto się do niego zwraca. Na początku, nie rozpoznał tego także doświadczony Heli, dopiero za trzecim wołaniem domyślił się, że to sam Bóg wzywa. Zatem, jego doświadczenie go nie zmyliło, dobrze podpowiedział Samuelowi, co ma powiedzieć, jak się ma zachować, chociaż musiał się i z tym pogodzić, że to nie do niego przyszedł Bóg, a do jego ucznia i wychowanka.

Jak wiemy z dalszej lektury tejże historii i tej Księgi, Bóg miał przesłanie do Helego, którego chciał upomnieć za niewłaściwe zachowanie jego synów oraz za to, że sam Heli na to zachowanie nie reagował. Ale przekazał to właśnie Samuelowi, nie zaś bezpośrednio Helemu. To musiało sędziwemu kapłanowi dać do myślenia! Bo uświadomił sobie, że choć sam nauczył małego Samuela tegoż zdania: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha, to jednak sam nie potrafił tego zdania wypowiedzieć w swoim imieniu. I nie nauczył go swoich własnych synów.

Wszak Bóg chciał do niego dotrzeć ze swoim ostrzeżeniem, ze swoimi wskazaniami, ale on albo tego nie słyszał, albo udawał, że nie słyszy… Możemy zatem powiedzieć, że teorię – gdy idzie o kontaktowanie się z Bogiem – miał dobrą. Gorzej z praktyką. I co ciekawe – raz jeszcze to podkreślmy – nauczycielem w tej kwestii też był dobrym, bo bezbłędnie rozpoznał głos Boży i bardzo dokładnie pouczył Samuela, jak ma ten głos rozpoznawać i jak Go słuchać. Niestety, praktykiem, uczniem w tej kwestii był słabym… Tyle lat był kapłanem, tyle lat pełnił służbę w Jego świątyni, a nie potrafił Go słuchać…

Moi Drodzy, to może grozić wszystkim nam – duchownym i świeckim. Bo może być tak, że całe lata ktoś jest księdzem, albo nawet po prostu jest człowiekiem wierzącym, który od dziecka chodzi do kościoła, modli się, obchodzi wszystkie święta, nawet systematycznie się spowiada i często przystępuje do Komunii Świętej, a znowu jako ksiądz odprawia Mszę Świętą codziennie i głosi ludziom Boże słowo – a pomimo tego wszystkiego może zamknąć swe serce na konkretne słowa, na konkretne wskazania, jakie Pan do niego kieruje.

Czyli – tak, jak Heli i jego synowie – możemy być bardzo blisko Jezusa, a jednocześnie: tak bardzo daleko. Możemy fizycznie być blisko, możemy zachowywać zwyczaje lub tradycje, możemy wypełniać obowiązki religijne, traktowane tylko i wyłącznie właśnie jako formalne i sztywne obowiązki do wykonania, a może zabraknąć tej prostoty i szczerości dziecka, która małemu Samuelowi pozwoliła usłyszeć głos Boga.

I która pozwoliła całym rzeszom ludzi, o których mowa w dzisiejszej Ewangelii, przyjść do Jezusa, aby przyjąć z Jego ręki dar uzdrowienia, tudzież inne dary duchowe. Jak bowiem słyszymy, z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.

Zatem, ci wszyscy ludzie przybyli, wiedzeni porywem serca, aby spotkać Jezusa i przyjąć Jego dary. Nie wiemy z powyższego cytatu, czy wszyscy, którzy przybyli, rzeczywiście potrzebowali uzdrowienia. Jeżeli – jak jest powiedziane – całe miasto stanęło przed Jezusem, to raczej byli tam też i zdrowi. Wszyscy jednak byli spragnieni słowa Jezusa, słowa Bożego.

Bo choć wprost o tym nie ma mowy w zacytowanym fragmencie, to jednak możemy być pewni, że Jezus wykorzystał tę okazję do tego, by chociaż trochę owego Słowa im podarować. Zresztą, w dalszej części Ewangelii usłyszeliśmy takie Jego stwierdzenie: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem. Zatem – nauczanie. A w zacytowanym wcześniej fragmencie usłyszeliśmy, że nie pozwalał złym duchom mówić. I bardzo dobrze, bo albo słowo Boże, albo gadanina złego ducha!

Moi Drodzy, takiego właśnie wyboru my musimy dokonywać codziennie! Bo jeżeli w swoim sercu wypowiadamy to zaproszenie: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha!, to musimy jednoznacznie określić, czy za każdym razem zwracamy się z tym do Jezusa… Czy On na pewno – i na sto procent – jest naszym jedynym Panem i jedynym Nauczycielem, czy też może jednak gdzieś tam, po cichu i ukradkiem, żeby nikt nie widział, przykładamy ucho do tego bełkotu świata, którego już często znieść się nie da. I do tego hałasu medialnego, i tego ględzenia polityków, i tych przemądrzałych recept na życie, jakimi nas zasypują uczeni „eksperci od wszystkiego”.

Do kogo tak naprawdę kieruję to zaproszenie: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha! «bo Twoja służebnica słucha»! Obyśmy zawsze te słowa kierowali do Jezusa! I tylko do Niego! A On będzie mówił do nas przez Pismo Święte, przez Mszę Świętą, Sakramenty i liturgię Kościoła, szczególnie przez Spowiedź; będzie mówił przez drugiego człowieka, przez różne życiowe sytuacje i wewnętrzne natchnienia. Już On na pewno znajdzie sposób, żeby do nas dotrzeć i przemówić!

Problem o wiele większy jest w tym, czy zastanie moje serce otwartym i gotowym na przyjęcie Jego słowa, czy będzie ono już napełnione całą masą innych słów i innych wartości, tak że dla Bożego słowa już nie będzie miejsca?… Daj nam, Panie, serca czyste, szczere, otwarte i gotowe – jak serce młodego Samuela… I mów, Panie, bo sługa Twój – bo służebnica Twoja – uważnie słucha…

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.