Wbrew ludzkiemu gadaniu…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, u mnie dzisiaj taki zwyczajny wtorek na Uczelni, czyli – powraca po feriach dyżur na Uczelni, na Wydziale Nauk Rolniczych, przy ulicy Prusa. A potem – no, właśnie – nie ma Mszy Świętej o 19:00, bo ostatnio trochę reformujemy naszą działalność i kierujemy ją bardziej na potrzeby i zainteresowanie naszego Środowiska Akademickiego. I skoro nie ma zainteresowania, to nie ma Mszy Świętych. Kiedy zaś umówimy się na wspólną modlitwę – wtedy Msza Święta jest.

Oczywiście, jako kapłan – ja osobiście odprawiam Mszę Świętą codziennie, bo intencji naprawdę nie brakuje, ale odprawiam z potrzeby serca, a nie tylko dla intencji. Natomiast w takie dni odprawiam po cichu. Mam nadzieję, że nasze Duszpasterstwo tak się rozkręci, że nie tylko w dni powszednie, ale nawet przez całą niedzielę będziemy mieli dla kogo odprawiać, a nie tylko o 20:00, bo w niedzielę taką właśnie Mszę Świętą mamy. I też jest na niej niewiele Osób… Tak to u nas wygląda.

Teraz już pochylmy się zatem nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się osobiście do mnie? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 1 Tygodnia zwykłego, rok II,

9 stycznia 2024., 

do czytań: 1 Sm 1,9–20; Mk 1,21–28

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:

Gdy w Szilo skończono ucztę po ofierze, Anna wstała. A kapłan Heli siedział na krześle przed bramą przybytku. Ona zaś smutna na duszy zanosiła do Pana modlitwy i płakała nieutulona. Uczyniła również obietnicę, mówiąc:

Panie Zastępów! Jeżeli łaskawie wejrzysz na poniżenie służebnicy twojej i wspomnisz na mnie, i nie zapomnisz służebnicy twojej, i dasz mi potomka płci męskiej, wtedy oddam go dla Pana na wszystkie dni jego życia, a brzytwa nie dotknie jego głowy”.

Gdy się tak żarliwie modliła przed obliczem Pana, Heli przyglądał się jej ustom. Anna zaś mówiła tylko w głębi swego serca, poruszała wargami, lecz głosu nie było słychać. Heli sądził, że była pijana. Heli odezwał się do niej: „Dokąd będziesz pijana? Wytrzeźwiej od wina”.

Anna odrzekła: „Nie, panie mój. Jestem nieszczęśliwą kobietą, a nie upiłam się winem ani sycerą. Wylałam tylko duszę moją przed Panem. Nie uważaj swej służebnicy za córkę Beliala, gdyż z nadmiaru zmartwienia i boleści duszy mówiłam cały czas”.

Heli odpowiedział: „Idź w pokoju, a Bóg Izraela niech spełni prośbę twoją, jaką do Niego zaniosłaś”.

Odpowiedziała: „Obyś był życzliwy dla służebnicy twojej!” I poszła sobie ta kobieta: jadła i nie miała już twarzy tak smutnej jak przedtem.

Wstali o zaraniu, i oddawszy pokłon Panu, wrócili i udali się do domu swego w Rama. Elkana zbliżył się do żony swojej, Anny, a Pan wspomniał na nią. I stało się, że po upływie dni Anna poczęła i urodziła syna nazywając go imieniem Samuel, ponieważ mówiła: „Uprosiłam go od Pana”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

W mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.

Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży”.

Lecz Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego”. Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego.

A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: „Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne”. I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.

Można się zastanawiać, dlaczego Autor Pierwszej Księgi Samuela wychwycił ten moment, w którym kapłan Heli, przyglądając się modlącej się Annie, podejrzewa ją o pijaństwo, co nawet formułuje w taki oto zarzut: Dokąd będziesz pijana? Wytrzeźwiej od wina. Wydaje się to epizodem mało istotnym, który można by chyba pominąć, bardziej akcentując fakt, iż Anna naprawdę mocno przeżywała swoją bezdzietność, albo też fakt jej zaufania do Boga, wyrażony w niezwykle ofiarnej i serdecznej modlitwie – co już stanowiłoby bardzo cenną i bogatą treść pierwszego czytania.

A jednak, Autor natchniony chciał jeszcze dopisać ten właśnie szczegół – ów zarzut, postawiony przez Helego. Dlaczego? A może właśnie dlatego, że na tle takiej – powiedzmy to wprost, bo tak to wygląda – małostkowej postawy, znamionującej niejaki brak wrażliwości, tym wyraźniej widać niezwykłą wiarę Anny. Niezwykłą wiarę, wręcz heroiczną, wyrażającą się w przekonaniu, że Bóg może pomóc i że zechce pomóc – pomimo takiego, a nie innego, nastawienia całego świata, a nawet kapłanów, posługujących Bogu w świątyni, którzy – jak się wydaje – właśnie tym bardziej powinni wspierać takiego biednego, doświadczonego cierpieniem człowieka, a nie go jeszcze dołować.

Zresztą, kapłan Heli – na szczęście – opamiętał się i już potem faktycznie wspierał Annę. Oto bowiem, na słowa jej obrony: Nie, panie mój. Jestem nieszczęśliwą kobietą, a nie upiłam się winem ani sycerą. Wylałam tylko duszę moją przed Panem. Nie uważaj swej służebnicy za córkę Beliala, gdyż z nadmiaru zmartwienia i boleści duszy mówiłam cały czas – odpowiedział: Idź w pokoju, a Bóg Izraela niech spełni prośbę twoją, jaką do Niego zaniosłaś.

Może zatem faktycznie oceniamy go zbyt surowo, bo może nie miał złej woli, ani negatywnego nastawienia do Anny, tylko naprawdę nabrał przekonania, że jej bezgłośne poruszanie wargami jest znakiem nietrzeźwości. Zresztą, kiedy usłyszał słowa tłumaczenia samej Anny, natychmiast zmienił ton i nastawienie. Może więc nie powinniśmy go oceniać nazbyt krytycznie, co jednak nie zmienia faktu, że dla samej Anny ta sytuacja łatwą nie była. Bo w całym dramacie, jaki przeżywała, to było jeszcze jedno trudne doświadczenie, jakie musiała przebrnąć.

Zapewne, doświadczenie znane wszystkim nam, a przynajmniej – większości z nas. Takie mianowicie, że w sytuacji, w której ileś tam trudności zwaliło się nam na głowę, ileś przeciwności musimy pokonać, to jeszcze ze strony otoczenia – nieraz nawet tego najbliższego – nie ma ani jednego słowa wsparcia! A jedynie dogadywanie, złośliwość, szukanie sensacji…

A wtedy naprawdę pozostaje już tylko Jezus i Jego pomoc, na którą zawsze można liczyć! Nawet, jeżeli nie natychmiast i nie w sposób, jaki sobie wyobrażamy lub oczekujemy, to jednak Pan na pewno nigdy nas nie zostawi, nie będzie się też z nas naśmiewał, dworował, złośliwie ani ciekawsko komentował, szukał sensacji, czy czegoś podobnego… Z Jego strony na pewno możemy liczyć na szczere zainteresowanie się sprawą i chęć pomocy.

Więcej – na skuteczną pomoc! Chociażby na taką, o jakiej słyszymy w dzisiejszej Ewangelii. Oto kiedy Jezus przebywał w Kafarnaum i w dzień szabatu wszedł do synagogi, był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży”. Lecz Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego”. Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego.

Jak słyszymy, tu już nie było czasu ani miejsca na żadne dywagacje, dyskusje, czy dopytywanie. Jezus bardzo radykalnie i ostatecznie rozprawił się z problemem. Po prostu – wyrzucił złego ducha, zabraniając mu przy tym cokolwiek mówić. A to nam pokazuje, moi Drodzy, że tylko na Jezusa możemy liczyć w każdej naszej sytuacji trudnej – radosnej zresztą także – i w każdej naszej biedzie.

Przy czym potrzeba, abyśmy to nasze zaufanie wyrażali w szczerej i ufnej modlitwie – i byśmy umieli i chcieli poczekać, aż Pan sam wskaże ten najlepszy czas, w którym będzie mógł zadziałać. Najlepszy oczywiście dla nas – nie dla Niego. I abyśmy przy tym nie zrażali się ludzkimi gadaniem, ludzkimi opiniami czy jakąś tam ogólną niekorzystną atmosferą wokół naszej osoby, czy wokół danej sprawy. Tak może się zdarzyć – i tak się często zdarza. Obyśmy się tym nie zrażali!

Obyśmy taki trudny czas i niekorzystne okoliczności po prostu przetrwali… Na pewno, nie powinniśmy w takiej sytuacji podejmować jakichś ostatecznych decyzji, na pewno nie powinniśmy także rezygnować z zaplanowanego dobrego działania, nie powinniśmy rezygnować z modlitwy, z wysiłku i starania o osiągnięcie tego dobra, którego pragniemy, o które się modlimy. Pamiętajmy, że na końcu jest zawsze moc i potęga Boża – po wielekroć większa i skuteczniejsza od ludzkiego sprzeciwu, ludzkiego gadania, ludzkiej złośliwości czy ciekawości.

Nie dajmy się takim trudnościom zaskoczyć, nie dajmy się też zniechęcić do dalszego wysiłku i modlitwy! Bo nieraz – przyznajmy to szczerze – jest w nas pokusa, aby rzucić to wszystko w tak zwane „szmaty” i dać sobie spokój, bo skoro ludzie są tak nastawieni i wydaje się, że „siła złego na jednego”, to lepiej odpuścić sobie i usunąć się w cień. I niech się dzieje, co chce – i ludzie niech sobie robią, co chcą, ale niech się wreszcie wszyscy odczepią!

Nie, tak nie wolno podchodzić do sprawy! Jezus ze swoją mocą jest większy od ludzkiego gadania, ludzkiej ciekawości, żądzy sensacji, zazdrości, niechęci – czy czego tam jeszcze. Jezus – i tylko On! I tylko Jemu mamy bezgranicznie ufać! A ludzkiego gadania – najzwyczajniej nie słuchać… To najpewniejsza i najprostsza droga do zwycięstwa!

17 komentarzy

  • Nie mogę dać nic świętego. Znowu zrujnowałam prezent.
    Oderwałam głowę od figurki Dzieciątka Jezus . Nie wiem, jak to się stało, zauważyłem już, gdy jego głowa została oderwana. Figurka wykonana z gipsu, bardzo krucha. Po raz kolejny bałam się wziąć ją w ręce. Prawdopodobnie zraniła ją niechlujnie.
    Ojcze Jacek, co mam zrobić? Jest klej, ale nie jestem pewien, czy mogę go normalnie skleić. Wyrzucenie figurki dla świętokradztwo jest jeszcze gorsze niż oderwana głowa.

    • Mieliśmy podobny przypadek we Wspólnocie na stoliku stała mała, lekka figurka Matki Bożej Fatimskiej i przy przestawianiu stolika przez energicznych chłopaków, figurka spadła na podłogę i odleciała głowa. Wzięłam do domu, mąż skleił i dodatkowo wypełnił puste wnętrze gipsem czy zaprawą aby była cięższa i przez to stabilniejsza i w ten sposób figurka Matki Bożej towarzyszy nam na spotkaniach do dziś.

      • I ja miałem podobną sytuację. Podczas modlitwy jeden z koralików Różańca pękł na pół i upadł na podłogę. Przykleiłem go klejem „Moment Crystal”. Nadal trzyma, co prawda kilka pobliskich koralików jest poplamionych klejem-ale to nie przeszkadza mi w modlitwie.

      • Anno, udało mi się załatać „ranę” na szyi.
        Jutro pomaluję plastelinę i inne niepomalowane części figury białym gwaszem z klejem PWA. Aby były tego samego koloru. I niech plastelina stwardnieje na razie.
        I figurka odnowiona:)

    • Próbowałem przykleić, ale było jeszcze gorzej . Figurka całkowicie spadła ze stojaka. Teraz ogólnie świętokradztwo okazało się 😥 na figurze pozostały czarne ślady – klej chemiczny – bez nich nie można z nim pracować. Nie odklejają się .
      Czy powinienem spróbować przykleić innym klejem (ołówkiem PVA lub papierniczym), czy już wystarczy torturować Dziecko? Czy możesz przyjąć Komunię po tym?

      • Ja myślę, że nie popełniłaś grzechu, a tym bardziej ciężkiego, bo nie miałaś intencji zniszczenia figurki a wręcz przeciwnie chciałaś naprawić. Moim zdaniem jeśli była to figurka poświęcona przez kapłana, to wymaga zniszczenia ” godnego” czyli zakopania gdzieś w ogródku, spalenia jeśli się da. Odnośnie ponownego sklejania, nie umiem Ci doradzić, są kleje uniwersalne do wszystkiego lub specjalne do ceramiki, gipsu a aby przywrócić estetyczny wygląd , możesz od nowa pomalować….lub poprosić kogoś kto jest ” artystą” od wszystkiego. Pozdrawiam serdecznie.

        • Anna, udało mi się przykleić (przezroczystym, uniwersalnym klejem „Secunda”) i oczyścić Dziecko ze śladów rękawiczek (olejem słonecznikowym)
          Jutro pomaluję powstałe w wyniku odklejenia „luki” i nieodklejone ślady rękawic białym gwaszem w połączeniu z klejem PWA. „Ranę” na szyi naprawię lub zamaskuję białą rzeźbioną plasteliną.
          Myślisz, że będzie dobrze?

          • Anna, luki i nieodklejone ślady rękawic są zamalowane.
            Pozostała najtrudniejsza część dla moich umiejętności motorycznych: napraw „ranę” na szyi rzeźbioną plasteliną. Jutro go kupię i załatwię. Nie wiem, co i jak się okaże. Nigdy wcześniej nie pracowałem z tą plasteliną 😒
            Myślisz, że się uda?

  • „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić.”
    – zastanawia mnie reakcja człowieka opętanego na samą obecność Jezusa, bo przecież Jezus jeszcze nie zdążył nic mu powiedzieć…
    – spostrzegłam, że opętany człowiek jest świadomy obecności w nim złego dycha ” od nas”, „nas”.
    – nie słyszymy w tym konkretnym przypadku prośny zainteresowanego o uwolnienie.
    Jezus sam widzi cierpienie człowieka i sam temu zaradza , mówiąc stanowcze, rozkazujące „Milcz i wyjdź z niego”
    Jezus, nasz Pan , tylko On ma moc panowania nad grzechem, szatanem, nad światem, nad każdym człowiekiem! Ufajmy więc i módlmy się.

    • Przepraszam, muszę spowolnić ruchy. Zanim wyślę muszę przeczytać ! Nie „złego dycha „, ale „złego ducha”

      • W tym przypadku człowieka opętanego można właściwie mówić o tym, że to sam zły duch przemawiał przez tego człowieka. Dlatego właśnie słyszymy takie, jakie słyszymy.
        Natomiast odnośnie do powyższej dyskusji na temat sklejania figurek, to proszę, abyśmy tych spraw nie traktowali magicznie! Przecież tu nikt nie chciał – przepraszam za mocne stwierdzenie – urwać głowy Matce Bożej, albo samemu Jezusowi! To figurka się stłukła, albo uszkodziła. I tylko figurka! Dlatego trzeba ją skleić – obojętnie, jakim klejem – i wszystko jest w porządku!
        Jeżeli zaś jakaś figurka lub metalowy krzyż – mówimy o rzeczach poświęconych – są już tak stare lub tak zniszczone, że nie da się ich używać, to zakopujemy je w ziemi. W niektórych Parafiach funkcjonuje to tak, że takie rzeczy oddaje się grabarzowi, który wkłada je do jakiegoś grobu, razem z trumną. Jeżeli są to rzeczy z drewna lub z papieru, to należy je spalić. A jeżeli chcemy wylać starą wodę święconą, to wylewamy ją gdzieś do ziemi – nawet do doniczki. Ale nie do zlewu.
        To takie praktyczne rady. Natomiast nie ma powodu, by „rozdzierać szaty” i mówić o jakimś świętokradztwie z powodu stłuczonej figurki.
        Pozdrawiam! xJ

          • Całkowicie przywróciłem figurkę.
            Aby nie złamać go przypadkowo , używam etui do przechowywania.
            Mam również zapas klejów przezroczystego „Kryształu” i PW, białego gwaszu i rzeźbiarskiej plasteliny, na wypadek gdyby figurka wymagała naprawy.
            I wiem, jak wykorzystać wszystkie te materiały do naprawy figurki.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.