Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają dziś:
►Rafał Suchodolski – aktywny Uczestnik działalności naszego Duszpasterstwa Akademickiego i Osoba wspierająca duchowo i materialnie wszystkie nasze inicjatywy, za co bardzo serdecznie Mu dziękuję!;
►Paweł Rękawek, w swoim czasie – Szef Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
Imieniny natomiast przeżywa Tatiana Kłusek – za moich czasów w Radoryżu Kościelnym: czynnie zaangażowana w działalność tamtejszego KSM.
Życzę świętującym, aby skutecznie odbierali wszelkie sygnały, jakie daje im Pan – i aby szli za każdą Jego propozycją. Zapewniam o modlitwie!
A u mnie dzisiaj – dyżur duszpasterski na Wydziale Nauk Społecznych i Wydziale Nauk Humanistycznych przy ulicy Żytniej. A potem przejazd do Lublina. Nie ma u nas dziś Mszy Świętej wieczorowej w Duszpasterstwie.
Teraz już zapraszam Was do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi do mnie dziś Pan? Duchu Święty, rozjaśnij umysł i serce…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Święto Nawrócenia Św. Pawła Apostoła,
25 stycznia 2024.,
do czytań z t. VI Lekcjonarza: Dz 22,3–16 lub Dz 9,1–22; Mk 16,15–18
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Paweł powiedział do ludu: „Ja jestem Żydem, urodzonym w Tarsie w Cylicji. Wychowałem się jednak w tym mieście, u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie w Prawie ojczystym. Gorliwie służyłem Bogu, jak wy wszyscy dzisiaj służycie. Prześladowałem tę drogę, głosując nawet za karą śmierci, wiążąc i wtrącając do więzienia mężczyzn i kobiety, co może poświadczyć zarówno arcykapłan, jak cała starszyzna. Od nich otrzymałem też listy do braci i udałem się do Damaszku z zamiarem uwięzienia tych, którzy tam byli, i przyprowadzenia do Jerozolimy dla wymierzenia kary.
W drodze, gdy zbliżałem się do Damaszku, nagle około południa otoczyła mnie wielka jasność z nieba. Upadłem na ziemię i posłyszałem głos, który mówił do mnie: «Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?»
Odpowiedziałem: «Kto jesteś, Panie?»
Rzekł do mnie: «Ja jestem Jezus Nazarejczyk, którego ty prześladujesz».
Towarzysze zaś moi widzieli światło, ale głosu, który do mnie mówił, nie słyszeli.
Powiedziałem więc: «Co mam czynić, Panie?»
A Pan powiedział do mnie: «Wstań, idź do Damaszku, tam ci powiedzą wszystko, co masz czynić».
Ponieważ zaniewidziałem od blasku owego światła, przyszedłem do Damaszku prowadzony za rękę przez moich towarzyszy.
Niejaki Ananiasz, człowiek przestrzegający wiernie Prawa, o którym wszyscy tamtejsi Żydzi wydawali dobre świadectwo, przyszedł, przystąpił do mnie i powiedział: «Szawle, bracie, przejrzyj!» W tejże chwili spojrzałem na niego.
On zaś powiedział: «Bóg naszych ojców wybrał cię, abyś poznał Jego wolę i ujrzał Sprawiedliwego, i Jego własny głos usłyszał. Bo wobec wszystkich ludzi będziesz świadczył o tym, co widziałeś i słyszałeś. Dlaczego teraz zwlekasz? Ochrzcij się i obmyj z twoich grzechów, wzywając Jego imienia!»”
ALBO:
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł.
Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?”
Powiedział: „Kto jesteś, Panie?”
A On: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić”.
Ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili go więc do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił.
W Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz. Pan przemówił do niego w widzeniu: „Ananiaszu!”
A on odrzekł: „Jestem, Panie!”
A Pan do niego: „Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli”. (I ujrzał Szaweł w widzeniu, jak człowiek imieniem Ananiasz wszedł i położył na nim ręce, aby przejrzał).
Odpowiedział Ananiasz: „Panie, słyszałem z wielu stron jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy wzywają Twego imienia”.
Odpowiedział mu Pan: „Idź, bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia”.
Wtedy Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: „Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym”. Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony. A gdy go nakarmiono, odzyskał siły.
Jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym.
Wszyscy, którzy go słyszeli, mówili zdumieni: „Czy to nie ten sam, który w Jerozolimie prześladował wyznawców tego imienia i po to tu przybył, aby ich uwięzić i zaprowadzić do arcykapłana?” A Szaweł występował coraz odważniej, dowodząc, że Ten jest Mesjaszem, i szerzył zamieszanie wśród Żydów mieszkających w Damaszku.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazał się Jedenastu i powiedział do nich:
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.
Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W Imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie”.
Szaweł urodził się w Tarsie około 5 – 10 roku po Chrystusie. Pochodził z żydowskiej rodziny, silnie przywiązanej do tradycji. Była to rodzina niewolników, którzy zostali wyzwoleni. Szaweł odziedziczył po nich obywatelstwo rzymskie. Uczył się rzemiosła – tkania płótna namiotowego. Później przybył do Jerozolimy, aby studiować Torę.
Sam o sobie mówi, że był uczniem Gamaliela. Gorliwość w strzeżeniu tradycji religijnej sprawiła, że mając około dwudziestu pięciu lat, stał się zdecydowanym przeciwnikiem i prześladowcą Kościoła. Uczestniczył jako świadek w kamienowaniu Świętego Szczepana. Około 35 roku z własnej woli udał się z listami polecającymi do Damaszku, aby tam ścigać chrześcijan. I to właśnie wtedy dokonało się wydarzenie, które dzisiaj wspominamy.
Jak się ono dokładnie dokonało – to wiemy z opisu, przedstawionego nam przez samego Pawła. Dzisiaj liturgia daje nam do wyboru dwa fragmenty, ale w Księdze Dziejów Apostolskich znaleźć możemy jeszcze jeden opis tego wydarzenia, zapisany w formie jeszcze jednego wyznania Pawła. I chociaż te wszystkie trzy opisy różnią się drobnymi szczegółami, wynikającymi z kontekstu, to jednak ich przesłanie jest identyczne. A sam fakt, że aż trzy razy w jednej Księdze to samo wydarzenie zostało opisane i ukazane, świadczy dobitnie o jego wielkiej randze.
Bo rzeczywiście – było to wydarzenie pod każdym względem niezwykłe i brzemienne w skutki. W dobre skutki dla Kościoła – to sobie jasno powiedzmy. Bo ówczesny, młody jeszcze Kościół, mógł się poczuć dużo bezpieczniej i pewniej, niż czuł się do tego dnia, gdyż „ubył” jeden prześladowca. „Ubył” – o ile tak w ogóle można powiedzieć – albo odszedł Szaweł, a pojawił się Paweł. Co prawda, zmiana imienia nastąpiła później, ale zmiana myślenia i nastawienia dokonała się właśnie w tym momencie: prześladowca, któremu wydawało się, że zniszczy tę – jak naprawdę myślał i twierdził – błędną drogę, tę herezję, stał się jej najgorliwszym propagatorem. A dlaczego stał się najgorliwszym propagatorem?
Bo był najgorliwszym niszczycielem i prześladowcą. Właśnie to musimy tu zauważyć i podkreślić, że chociaż Szaweł – jak słyszymy w jednym z przekazów, z Księgi Dziejów Apostolskich – rzeczywiście siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich; i dlatego właśnie udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł, to jednak w tym działaniu był bardzo szczery i autentyczny.
On niczego nie udawał, nie grał „pod publiczkę”, ale czynił to z najgłębszego przekonania. Owszem – to sobie mocno podkreślmy – czynił wielkie zło, niszczył Kościół, zabijał chrześcijan, ale on tego nie robił dla pieniędzy, czy wysokiego stanowiska, czy dla podkreślenia i podniesienia swego społecznego prestiżu, ale z najgłębszego przekonania, że w ten sposób uwalnia judaizm z jakiegoś wielkiego zagrożenia doktrynalnego, jakie się pojawiło, a jakie może wywrócić całkowicie cały porządek świata!
Jakby to więc paradoksalnie nie brzmiało – on to robił z najgłębszej wiary! Wiary w Boga Jahwe, Boga Starego Testamentu, widząc jakieś nowe prądy, słysząc nowe jakieś teorie, a do tego jeszcze widząc wyraźnie, że ta nowa nauka zyskuje coraz większą popularność, ma coraz większe „wzięcie” wśród ludzi. I dlatego uznał, że musi zareagować. Wszak był człowiekiem młodym, zaczynającym dopiero zdobywać świat, a do tego gruntownie wykształconym, znającym Pisma Święte i historię swego narodu, dlatego w swojej szczerej gorliwości uznał, że musi interweniować!
I właśnie dzisiaj wspominamy taką jedną interwencję, na którą wyruszył do Damaszku. Ale już tam nie dotarł – a przynajmniej nie od razu i nie w tym celu, w jakim się wybrał. Bo przed bramami miasta dokonało się coś niezwykłego: Pan sam wyszedł mu na spotkanie i w zupełnie bezprecedensowym działaniu totalnie zmienił kierunek jego działania i jego gorliwości.
Podkreślmy to dokładnie i wyraźnie: Pan docenił fakt jego takiego, a nie innego nastawienia do wszystkiego, co robi: jego szczerość, autentyczność, wielką gorliwość i zapał, jego zaangażowanie i kreatywność – i „przekierował” te wszystkie atuty na działalność całkowicie inną: na budowanie Kościoła, na pomnażanie jego duchowego dobra, począwszy od położenia fundamentu pod jego doktrynę.
Przecież to właśnie Pawłowi zawdzięczamy wyjaśnienie i uściślenie wielu kwestii, zawartych w nauczaniu ewangelicznym. I nie dlatego trzeba je było uściślać, że były one nieścisłe, ale Paweł odnosił je do konkretnych życiowych sytuacji, pisząc swoje apostolskie Listy do kolejnych Gmin chrześcijańskich i reagując na pojawiające się tam problemy z wyznawaniem nowej wiary, a dokładniej: z aplikacją norm ewangelicznych do konkretnych sytuacji życiowych.
Właśnie Pawłowi zawdzięczamy wiele cennych i konkretnych wskazań, które także dzisiaj, dla nas, są cennymi pouczeniami i podpowiedziami, jak my dzisiaj mamy aplikować Ewangelię do życia, do naszej codzienności. A ponieważ Paweł tę nową misję realizował z taką samą – jeśli nie większą – gorliwością, jak spełniał tę poprzednią, przeto nauka Jezusowa mogła się rozprzestrzeniać po całym, ówcześnie „osiągalnym” świecie.
Stało się to właśnie dlatego, że groźny niszczyciel i bardzo niebezpieczny wróg Kościoła – stał się wielkim Apostołem Narodów, Propagatorem idei i rzeczywistości Kościoła w świecie. A to z kolei dokonało się dlatego, że Pan spojrzał z miłością na tego młodego człowieka i – powiedzmy to sobie wprost – bezceremonialnie zmienił jego myślenie i spojrzenie na wszystko! Bezceremonialnie!
Bo nie tłumaczył mu spokojnie i grzecznie, nie wywodził mu całej teorii, opartej na tysiącu argumentów, tylko oślepił go swoją jasnością i grzmotnął o ziemię! Ale to z takim hukiem i z takim rozmachem, że w głowie Szawła wszystko się zresetowało, przestawiło – i zaczął nowe życie. Podjął nową misję. Z tą samą – to mocno podkreślmy raz jeszcze – gorliwością, zapałem, kreatywnością i zaangażowanie, z jakimi pełnił dotychczasową misję.
I tylko możemy zapytać: dlaczego Pan tak zadziałał? Dlaczego akurat tego człowieka wybrał? Nie było innych, spokojniejszych, może nie aż tak wrogo nastawionych? A Pan wybrał właśnie Szawła – znowu mówiąc nieco kolokwialnie: z całym „dobrodziejstwem inwentarza”, z całym tym jego zawzięciem i uporem! I „przekierował” na dobro Kościoła. Dlaczego właśnie jego?…
Pewnie się nie dowiemy. To jednak, co na pewno wiemy – bo dokładnie to dzisiaj widzimy i wszyscy chrześcijanie od wieków widzą – że Jezus miał rację! I że się nie pomylił, i że dobrze wybrał. Bo Paweł dokładnie spełnił misję, jaką dziś w Ewangelii powierzył On swoim Apostołom: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.
Zwróćmy, moi Drodzy, uwagę na radykalizm i jednoznaczność tej Jezusowej zapowiedzi: kto uwierzy, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy – będzie potępiony. Czy widzimy, że tu nie ma nic pośrodku? Nie ma żadnego: „a może…”, „ewentualnie…”, „to się zobaczy…”, „jeszcze się pomyśli…”. Nic z tych rzeczy! Jest: albo – albo. Zero – jeden. Tak – nie. Czarno – biało. I nic poza tym! I właśnie do głoszenia takiej nauki, tak rozumianej, potrzeba było tak radykalnego człowieka, jak Szaweł z Tarsu, który stał się Pawłem. Tak bardzo przekonanego do tego, co robi.
Niech to będzie i dla nas wskazaniem i mocną zachętą, abyśmy naszą wiarę, naszą relację z Jezusem, nasze życie w Kościele i całe swoje chrześcijańskie myślenie, nastawienie i życie traktowali na zasadzie: albo – albo. Zero – jeden. Tak – nie. Czarno – biało. Bez żadnych odcieni szarości! Bo właśnie ta szarość, ta letniość, jest wielką chorobą naszego współczesnego katolicyzmu.
Dlatego dzisiaj mamy okazję, aby tak bardzo serdecznie poprosić Pawła z Tarsu, aby nam podpowiedział, jak angażować się całym sercem w to, co dobre – i by tym czymś była właśnie w wiara w Jezusa, było chrześcijaństwo, było nasze życie w Kościele. Jak w to wielkie dobro angażować się całym sercem – i z całym zapałem!
Oktawa Modlitw o Jedność Chrześcijan. Dzień 8
Intencja dnia: za wstawiennictwem św. Izaaka Jogues’a (https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-19a.php3)
módlmy się za muzułmanów, pogan i niewierzących: aby Bóg posłał na wszystkie krańce ziemi ognistych misjonarzy, którzy podbili pokój dla Chrystusa.
(możliwość modlitwy własnymi słowami w tej intencji)
Głoszenie Ewangelii może być czymś zupełnie innym, niż sobie wyobrażasz.
– Nie jest przymusem, a przywilejem
1a. Ja autentyczny – b. czynię co mówię – c. mogę zdobyć zaufanie u ludzi
2a. Ja uodporniony na zło. – b. w obliczu pokusy gdy inni nie wytrzymują, pokazuję że można inaczej – c. mogę zdobyć zaufanie u ludzi
3a. Wylewają na mnie jad. – b. wytrzymuję presję – c. mogę zdobyć zaufanie u ludzi
4. Nie redukuję Ewangelii do wytykania ludziom ich błędow, grzechów. – b. nie oskarżam ani nie odrzucam ich – c. mogę zdobyć zaufanie u ludzi
5. Cieszę się i smakuję Ewangelię – b. bo Jezus do mnie przyszedł kiedy nie zasługiwałem na taką Miłość i mimo to, pokazał mi ją – c. chcę Go poznawać i przyjmować wszystko co mogę od Niego dostać.
Nie do końca zrozumiałem, kto sobie wyobraża. Do kogo się Marcin zwraca w pierwszych zdaniach swojej wypowiedzi?
Pozdrawiam!
xJ
Witam Księdza. Do ludzi ogólnie. Nie śmiałbym się tak odezwać bezpośrednio.
Wszystko jasne! Dzięki!
xJ