Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Dominika Sionek, życzliwa mi i bliska Osoba z Parafii Miastków. Dziękując za naszą dobrą znajomość i okazywaną tak chętnie życzliwość – życzę wielkiej mocy i dobrych natchnień w realizacji powołania małżeńskiego i macierzyńskiego. Zapewniam o modlitwie!
A ja pozdrawiam Was z Kodnia, od Matki Bożej, skąd jednak w południe udam się do Białej Podlaskiej, a stamtąd – na pogrzeb ś.p. Pani Heleny Kulawiec, Mamy Pani Urszuli Adamiak, Prezes Firmy KOMUNALNIK w Białej Podlaskiej, w której przez całe lata pracował i którą współkierował mój Tato, a teraz pracuje tam moja Siostra Ania. Pani Prezes Urszula także jest moją dobrą znajomą i Osobą bardzo mi życzliwą.
I właśnie na zaproszenie Pani Prezes, 12 maja ubiegłego rokuu, sprawowałem Mszę Świętą w intencji Pani Heleny Kulawiec, z okazji osiemdziesiątej piątej rocznicy urodzin. Potem było wspaniałe spotkanie rodzinne, w trakcie którego Pani Helena tryskała humorem i radością.
I tak było do ostatniego dnia, kiedy to – jak się dowiedziałem – w ostatnią sobotę, po obiedzie, położyła się, żeby odpocząć, a kiedy nie wstawała na godzinę 15:00, o której to codziennie odmawiała Koronkę do Bożego Miłosierdzia, Pani Urszula stwierdziła, że Mama już odeszła… Tę Koronkę Pani Helena odmówiła już razem z Jezusem, w Domu Ojca…
Takie to nasze życie, moi Drodzy! Musimy mieć świadomość, że Pan w każdej chwili życia może nas zaprosić do siebie – to Jego suwerenna decyzja. Czuwajmy zatem, a dla Pani Heleny prośmy o radość życia wiecznego!
Po pogrzebie – wracam do Kodnia. Jak zawsze zapewniam – pamiętam o Was w modlitwie!
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 6 Tygodnia zwykłego, rok II,
13 lutego 2024.,
do czytań: Jk 1,12–18; Mk 8,14–21
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA:
Błogosławiony mąż, który wytrwa w pokusie, gdy bowiem zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują.
Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia na pokusę i nęci każdego. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć.
Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani! Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępuje z góry, od Ojca świateł, u którego nie mamy przemiany ani cienia zmienności. Ze swej woli zrodził nas przez słowo prawdy, byśmy byli jakby pierwocinami Jego stworzeń.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Uczniowie Jezusa zapomnieli wziąć chlebów i tylko jeden chleb mieli ze sobą w łodzi. Wtedy Jezus im przykazał: „Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda”.
Oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chleba.
Jezus zauważył to i rzekł im: „Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie: macie uszy, a nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?”
Odpowiedzieli Mu: „Dwanaście”.
„A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?”
Odpowiedzieli: „Siedem”.
I rzekł im: „Jeszcze nie rozumiecie?”
Jak wiele i jak ważnych spraw dokonuje się w sercu człowieka, na przestrzeni jego duszy! Jak wiele walk się tam toczy! Jak bardzo rozstrzyga się tam życie człowieka – to życie doczesne, ale i to życie wieczne. Jakub Apostoł przekonuje o tym, gdy pisze w pierwszym dzisiejszym czytaniu: Błogosławiony mąż, który wytrwa w pokusie, gdy bowiem zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują.
Przecież owo «wytrwanie w pokusie» – to właśnie wewnętrzna walka, którą człowiek toczy w swoim sercu, a tak konkretnie i precyzyjnie: w swoich myślach, w swoich wyobrażeniach, w swoich wewnętrznych nastawieniach. I jeżeli tam właśnie zwycięży, to otrzyma wieniec życia. O całym procesie tej wewnętrznej walki Apostoł tak pisze: Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia na pokusę i nęci każdego. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć.
Zatem, już na to stwierdzenie koniecznie trzeba nam zwrócić baczną uwagę, iż to nie Bóg sprowadza na człowieka pokusę. Bóg nie może człowieka kusić, bo w ten sposób występowałby przeciwko samemu sobie, chcąc sprowadzić człowieka na złą drogę. Czyżby Bóg mógł chcieć dla człowieka zła? Przecież to się w głowie nie mieści! Nie, to własna pożądliwość odzywa się w człowieku – i w tym momencie wszystko się rozstrzyga: czy człowiek ją zaakceptuje, czy odrzuci. Jeżeli ją odrzuci – to nie ma w ogóle sprawy, nie ma tematu, nie ma problemu.
Jeżeli jej jednak nie odrzuci… Apostoł jest tu bardzo jednoznaczny: to jest droga do śmierci! Bo oto najpierw, z tej zaakceptowanej i dopuszczonej do głosu pokusy, rodzi się grzech, a ten z kolei prowadzi do śmieci. Tej wiecznej śmierci. Stąd zdecydowane wezwanie i zachęta ze strony Jakuba: Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani! I te, jakże pocieszające słowa: Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępuje z góry, od Ojca świateł, u którego nie mamy przemiany ani cienia zmienności. Na szczęście! – chciałoby się zawołać…
Na szczęście, Bóg jest niezmienny w swojej miłości do nas, dlatego z Jego strony zawsze możemy liczyć na dobro, na pomoc, na wsparcie – zawsze! On nie podlega żadnych pokusom, nie ulega żadnym humorom czy nastrojom; On nie jest zmienny w swoich decyzjach i postanowieniach. Dlatego skoro zawsze chciał dobra dla człowieka i tym dobrem go obdarowywał, to dlaczego nagle miałby zmienić to nastawienie i zacząć kusić go do złego? W oczywisty sposób jest to niemożliwe!
Natomiast warto wziąć sobie do serca i pod refleksję to pouczenie, z którym Apostoł zwraca się dziś do nas wszystkich i zdecydowanie odrzucać wszelkie pokusy do złego – już na pierwszym etapie, czyli wtedy, kiedy się zaledwie pojawiają. Nie wtedy, kiedy opanują już one totalnie myśli człowieka i przełożą się na konkretne jego wybory, decyzje i działania, bo wtedy już jest za późno. Z pokusą trzeba oczywiście walczyć zawsze, na każdym etapie, ale najłatwiej i najskuteczniej – na początku. Potem jest dużo trudniej, chociaż jest to możliwe.
Ale z pewnością – o wiele cięższe, bo kiedy opanuje już ona człowieka, to dużo więcej uporu i wysiłku potrzeba, aby ją pokonać, uciszyć… Niestety, prowadzi już często wprost do upadku w grzech. Dlatego z Bożą pomocą trzeba ją zdecydowanie zwalczać. Z Bożą pomocą – nie o własnych siłach!
Dzisiaj w Ewangelii słyszymy bardzo ciekawą wymianę zdań pomiędzy Jezusem a Jego Apostołami. Najpierw stwierdzenie Jezusa, będące też ostrzeżeniem dla uczniów: Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda. Na co zareagowali oni w dość dziwny sposób, bo jak nam relacjonuje Ewangelista: Oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chleba – gdyż, jak słyszymy w pierwszym zdaniu, faktycznie zapomnieli wziąć chlebów i tylko jeden chleb mieli ze sobą w łodzi.
I teraz zobaczmy to zderzenie dwóch stanowisk, dwóch zapatrywań, dwóch hierarchii ważności i wartości spraw: tutaj ostrzeżenie przed zagrożeniem duchowym, a tutaj zmartwienie, że nie ma co jeść… W sumie, to też poważna sprawa i na pewno powinna martwić – gdyby nie to, że… właśnie: że Jezus jest z nimi!
Przecież przynajmniej dwa razy znaleźli się – oni sami i całe rzesze ludzi, słuchających wówczas Jezusa – w sytuacji, w której faktycznie pokarmu zabrakło, a Jezusowe nauczanie się przedłużało. I nikt nie odchodził, wszyscy wręcz spontanicznie poświęcili swój czas na to zbożne dzieło, jakim było słuchanie Słowa – i wszyscy, niemalże jednocześnie i jednomyślnie, zapomnieli o jedzeniu. Ale wtedy Jezus sam się o to zatroszczył!
Bo kiedy ludzie zatroszczyli się o sprawy duchowe, to On sam zatroszczył się dla nich o sprawy doczesne. I skoro tak było dwa razy – przynajmniej o dwóch razach wiemy, bo są one opisane w Ewangelii i Jezus je właśnie przypomniał, ale z pewnością takich sytuacji było więcej – to dlaczego teraz Apostołowie martwią się nie o to, co trzeba?… Przecież sprawę pokarmu – jeśli taka potrzeba zaistnieje – Jezus im sam „załatwi”.
Ale sprawy ich wewnętrznych wyborów i decyzji, jakie w swoim sercu podejmują, a więc: czy ulegną tym złym wzorcom, jaki swoją obłudą dają faryzeusze, a swoją nienawiścią daje Herod – czy nie ulegną – to już zależy od nich samych. Jezus za nich tych duchowych wyborów nie dokona. On im pomoże – i to nie tylko w sferze zewnętrznej, na odcinku zaspokajania głodu – ale to oni sami muszą podjąć decyzję co do własnego życia i własnej postawy.
Jako rzekliśmy, także na tym odcinku Jezus im pomoże – chociażby poprzez takie porady i wskazania, jakich dziś udzielił, ostrzegając przed postawą faryzeuszów i Heroda – ale decyzję niezmiennie każdy musi podjąć sam.
I może właśnie dlatego my sami tak często różnym pokusom ulegamy, że za mało liczymy na pomoc Jezusa, za mało w ogóle pamiętamy, iż jest On blisko nas i naprawdę chce nam pomóc, a za bardzo koncentrujemy uwagę i poświęcamy czas na sprawy zewnętrzne. Często dobre i ważne – jak sprawa jedzenia – ale nie najważniejsze. A przynajmniej: nie na tyle ważne, by miały stanąć przed tymi duchowymi.
Jeżeli naprawdę zadbamy o te duchowe, jeżeli z pomocą Jezusa będziemy pokonywać wszelkie pokusy do złego – i to już na etapie ich pojawiania się – i jeżeli w ogóle zadbamy o rozwój i wzmocnienie swego życia duchowego, swojej osobistej więzi z Jezusem, to i z pokusami nie będzie problemu, i z brakiem chleba… I czegokolwiek innego.
Obyśmy tylko pamiętali, że Jezus jest z nami! I obyśmy tylko zachowali dla Niego pierwsze miejsce w naszym życiu i w naszym sercu…
Dziś urodziny obchodzi moja znajoma – pani Halina. Jest już emerytką ,ale mimo zdrowia (w zeszłym roku była operowana w klinice traumatologii i ortopedii) i na nic innego i żyje aktywnie. Jest jednocześnie Matką Teresa i Franciszkiem z Asyżu naszych czasów. Jest kierownikiem schroniska dla psów „Prawo do życia”. Jej podopieczni to ponad 260 psów. Muszą być karmione trzy razy dziennie, iść z nimi na spacer. Niektórym trzeba podawać leki (wśród psów są pacjenci z padaczką), jechać do kliniki weterynaryjnej. Ktoś bardzo puszysty musi być od czasu do czasu czesany lub zabierany do salonu fryzjerskiego.
Pani Halina spędza w schronisku po 15-17 godzin dziennie (wyjątkiem są trzy tygodnie w zeszłym roku, kiedy była operacja),czasami zostaje tam na noc.
Niech Bóg błogosławi Pani Halinie!
xJ