Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wypada dwunasta rocznica powstania bloga Księdza Marka: https://www.verbum-christi.com/ Serdecznie gratuluję, życząc dalszego, owocnego działania! Niech Pan obdarzy natchnieniem i otwartymi sercami i umysłami – tych, którzy to forum będą tworzyć, jak i tych, którzy będą go czytać. Wspieram modlitwą!
Pozdrawiam serdecznie ze Szklarskiej Poręby! Ponieważ Kaplicę z Najświętszym Sakramentem mam za ścianą pokoju, w którym mieszkam, przeto chadzam tam na adorację, aby w modlitwie powierzać Panu naszemu Was, moi Drodzy, i Wasze sprawy. Swoje też. Podobnie, w czasie wędrówki swoim szlakiem, którym lubię maszerować.
Bez względu na pogodę, bo – póki co – cały czas pada. A przynajmniej – mży. Przy czym przedwczoraj praktycznie nie dało się złożyć parasolki ani na chwilę, a wczoraj dość długo można było wędrować z wykorzystaniem parasolki jedynie jako kijka do marszu (żeby nie powiedzieć: laski do podpierania się…). Jak będzie dzisiaj – zobaczymy. Natomiast pewnym jest moje nastawienie na dalszą modlitwę za Was i na własną pracę, którą tu sobie przywiozłem i którą sobie zaplanowałem.
Pewną ciekawostką jest stosunkowo duża liczba turystów – jak na warunki pogodowe. Co prawda, w pięciu województwach trwają jeszcze ferie, ale widzę też rodziny z bardzo małymi dziećmi, którzy wędrują sobie – opatuleni w płaszcze – pomimo deszczu. Ciekawy widok… I budujący! Bo to znaczy, że rodzice – przynajmniej, pod tym względem – nie rozpieszczają dzieci, tylko uczą cieszenia się Bożymi darami nawet pomimo niedogodnych warunków. To dobry styl!
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi do mnie dziś Pan? Duchu Święty, przyjdź i rozjaśnij umysły i serca!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 1 Tygodnia Wielkiego Postu,
21 lutego 2024.,
do czytań: Jon 3,1–10; Łk 11,29–32
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JONASZA:
Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: „Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam”.
Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak Pan powiedział. Niniwa była miastem bardzo rozległym, na trzy dni drogi. Począł więc Jonasz iść przez miasto jeden dzień drogi i wołał, i głosił: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona”.
I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i oblekli się w wory od największego do najmniejszego. Doszła ta sprawa do króla Niniwy. Wstał więc z tronu, zdjął z siebie płaszcz, oblókł się w wór i siadł na popiele. Z rozkazu króla i jego dostojników zarządzono i ogłoszono w Niniwie to, co następuje:
„Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i wody nie piją. Niech obloką się w wory, niech żarliwie wołają do Boga. Niech każdy odwróci się od swojego złego postępowania i od nieprawości, którą popełnia swoimi rękami. Kto wie, może się odwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego gniewu, a nie zginiemy?”
Zobaczył Bóg czyny ich, że odwrócili się od swojego złego postępowania. I ulitował się Bóg, i nie zesłał niedoli, którą im zagroził.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić:
„To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia.
Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona przybyła z krańców ziemi słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz”.
Jak słyszymy, Pan przemówił do Jonasza po raz drugi. Tak, bo pierwsze wołanie okazało się nieskuteczne – oczywiście, nie z winy Boga, tylko Jonasza, który za żadną cenę nie chciał iść do Niniwy i nawoływać do jej nawrócenia! Nie chciał iść, natomiast pragnął kary Bożej w postaci totalnego zniszczenia miasta. Dlatego na pewno wolałby wołać po prostu, że Niniwa zostanie zburzona – i to natychmiast, a nie dopiero za czterdzieści dni, w których może się jeszcze zdarzyć takie „nieszczęście”, że ludzie się opamiętają i do zniszczenia nie dojdzie! I co wtedy?
A tak się właśnie stało! Dlatego to Jonasz za pierwszym razem usiłował uciec – co oczywiście się nie udało, bo po przeróżnych perypetiach ostatecznie znalazł się u bram Niniwy – a po drugim wołaniu, kiedy mieszkańcy się faktycznie opamiętali i natychmiast zarzucili swoje złe postępowanie, zarzucając na siebie pokutne wory i wyrażając żal za grzechy, Jonasz wyraził swoje najwyższe oburzenie i pretensje do Boga za to, że Ten pozwolił złemu miastu ocaleć!
I chociaż komentatorzy biblijni próbują jakoś uzasadniać to nastawienie Proroka różnymi względami narodowościowymi i historycznymi – pomijając już fakt, że zarówno istnienie opisanego miasta, jak i cała chronologia wydarzeń raczej niewiele mają wspólnego z prawdą historyczną – to nie zmienia to faktu, iż mamy do czynienia z jakimś wewnętrznym buntem człowieka, z jakąś wielką blokadą serca, która doprowadziła do sytuacji wręcz paradoksalnej, żeby nie powiedzieć: wprost absurdalnej!
Oto bowiem grzeszne miasto, w którym nieprawość mieszkańców dosłownie wołała o pomstę do nieba, nawróciło się po pierwszym wezwaniu, a do Proroka, a więc swego przyjaciela, powiernika, rzecznika, herolda – Bóg musiał zwracać się dwa razy! I to też nie przyniosło tak do końca właściwego skutku, bo Prorok Boże polecenie co prawda wypełnił, ale niechętnie – można by rzec: z zaciśniętymi zębami – pragnąc wewnętrznie, żeby to jego wołanie nie przyniosło efektu! Czy widzimy paradoks całej tej sprawy?
Z kim bowiem Bogu było łatwiej się dogadać: z grzesznikami, którzy byli od Niego tak bardzo daleko i tak źle postępowali, ale po jednym wezwaniu się nawrócili, czy ze swoim przyjacielem i głosicielem, który – przynajmniej teoretycznie – był blisko Niego, a wręcz jedno z Nim, a tak naprawdę był tak bardzo daleko! Bo nic nie rozumiał z myśli Bożej – i co gorsze: nie chciał nic zrozumieć! A przy takim nastawieniu to choćby Bóg wołał nie tylko raz, czy dwa, ale i sto razy – to nic nie da!
Chociaż akurat w tym przypadku, o którym mówimy, dało – a to dlatego, że Bóg pozwolił sobie na mały nacisk na Proroka, by go lekko przymusić do działania. Ale za to – powiedzmy szczerze – bardzo spokojnie i cierpliwie znosił jego dąsy, kiedy ten obraził się na Niego za ocalenie miasta. Możemy więc mówić o bardzo szczególnej relacji – trochę takiej, jaką cierpliwy rodzic ma ze swoim rozkapryszonym dzieckiem…
Bóg wykazał się dobrotliwością i cierpliwością – chyba trochę z przymrużeniem oka, a trochę z uśmiechem, reagował na fochy swego współpracownika. Dlatego też pozwolił sobie na przymuszenie go do działania. Co w niczym nie zmienia fatalnej oceny, jaką trzeba dzisiaj wystawić Jonaszowi…
Jak i ludziom, żyjącym współcześnie z Jezusem, z Jego narodu, do których – i o których – dzisiaj powiedział bardzo zdecydowanie: To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia. Nawet pomimo tego, że sam Jonasz się nie spisał, to Bóg przez niego dał znak – taki sam, jaki Jezus dawał swoim nawoływaniem do nawrócenia, ale także swoim trzydniowym przebywaniem w grobie, jak Jonasz trzy dni przebywał we wnętrznościach ryby.
I właśnie ten znak będzie dany ludziom – znak Zmartwychwstania – w obliczu tego, że ludzie żądali od Jezusa teraz, w tym momencie, jakiegoś znaku. Na zasadzie magicznej sztuczki, która zaspokoi ich ciekawość i próżność; która spełni ich zachcianki. Jest to – z ich strony – dowodem ewidentnego braku wiary i złego nastawienia do Jezusa. I ewidentnego braku zrozumienia misji i przesłania, z jakimi Jezus przyszedł do ludzi.
On nie przyszedł, aby ich zaciekawić tanimi sztuczkami magicznymi! On przyszedł, aby wszystkich zbawić! Niestety, rodacy Jemu współcześni w niczym nie odstępowali od tego stylu, jaki dzisiaj pokazał inny ich rodak – Prorok Jonasz. Jezus mówił im to niejednokrotnie, także niejednokrotnie przestrzegał przed taką postawą. Dzisiejsza wypowiedź – to jedna z owych przestróg. Nie raz, nie dwa, ale wielokrotnie Jezus przestrzegał przed blokowaniem serca na Boże słowo i na znaki, których tyle dał w ciągu całej swojej działalności. A oto dzisiaj ludzie żądają następnego.
Jonasz także – jako Prorok Pański – dobrze wiedział o wielu znakach, którymi Bóg przekonywał ludzi do swojej miłości i troski o nich. Pamiętał z historii swego narodu o wielu nadzwyczajnych dokonaniach Boga. A mimo tego – w tym przypadku był taki nieugięty: Bóg aż dwakroć musiał wzywać go do konkretnego działania!
A ile razy Pan musi mówić do mnie o potrzebie dokonania jakiejś konkretnej zmiany w moim życiu? Wszak już nie raz i nie dwa, a tysiące razy mówił do mnie i mówi: w swoim Słowie, w homiliach, w trakcie Spowiedzi, przez drugiego człowieka, przez konkretne sytuacje życiowe, także przez konkretne wewnętrzne natchnienia… Ile razy Pan mówił do mnie? Ile razy dawał mi kolejną szansę?
Jaki skutek – w moim życiu – te wołania odnoszą?…
Wybór należy do każdego z nas….Nawet powołany Prorok nie zawsze chce służyć Panu Bogu gorliwie, mimo wcześniejszych cudów w Jego życiu, uratowania z wnętrzności ryby…, Bóg tak szybko nie rezygnuje z misji człowieka którego powołuje i uzdatnia. To od nas zależy czy ją wypełnimy do końca, czy pozostawimy nie skończoną, czy zrezygnujemy z Bożej oferty.
To jest właśnie naszym największym szczęściem – i największą szansą – że Bóg z nas nie rezygnuje! Do końca naszego życia! To raczej my rezygnujemy z Niego…
xJ