Uwierzył człowiek Słowu…

U

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Michał Sętorek, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowej Wspólnot. Niech Pan błogosławi Mu we wszystkim! O to będę się dla Niego modlił!

Wczoraj natomiast, przed południem, dotarła do mnie smutna – tak po ludzku – wiadomość o odejściu do Domu Ojca Pani Profesor Elżbiety Szczot, w której zajęciach uczestniczyłem na początku studiów z prawa kanonicznego na KUL, a z którą potem miałem przyjemność współpracować w Katedrze Prawa Sakramentów Świętych, pod kierunkiem świętej pamięci Ojca Profesora Bronisława Zuberta, na Wydziale Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL.

Po rozstaniu z tą Uczelnią utrzymywałem z Panią Profesor kontakt smsowy i telefoniczny. Wiedziałem więc o Jej chorobie. Ale zaczęły docierać wiadomości dobre: że jest poprawa, że Ela nawet wróciła do pracy na Uczelni… Sama w rozmowach i smsach zapewniała mnie, że walczy i że są dobre perspektywy… Jak się jednak dowiedziałem już wczoraj, od naszych wspólnych Znajomych, w ostatnim miesiącu przyszło znaczące osłabienie… I wczoraj rano Ela odeszła…

Pozostawiła Męża Jacka i dwoje Dzieci. A w naszych sercach pozostawiła wspomnienie naprawdę bardzo życzliwej i otwartej na ludzi Osoby, do której zawsze można było zwrócić się ze wszystkich i usłyszeć dobre słowo. Studenci zapamiętają Ją jako kompetentnego Naukowca i Wykładowcę.

Niech Pan przyjmie Ją do siebie. Niech też pocieszy Jej Rodzinę i Bliskich. W tej intencji już wczoraj, o godzinie 20:00, sprawowałem Mszę Świętą w naszym Duszpasterstwie.

A dzisiaj w naszym Duszpasterstwie – Msza Święta o 19:00 i Droga Krzyżowa – zamiast wtorku, w który odbywa się ona cyklicznie, a to dlatego, że jutro i pojutrze będę prowadził Rekolekcje w Parafii Rozkopaczew. Prowadziłem tam Rekolekcje w Adwencie i – szczerze mówiąc – niezbyt chętnie podejmuję się takiej kontynuacji, na zasadzie, że po jednych rekolekcjach zaraz podejmuję następne, ale tu wyszła jakaś trudna sytuacja, o której kilka dni temu poinformował mnie Ksiądz Proboszcz, prosząc o pomoc. Zdecydowałem się na to, dlatego jutro i pojutrze, na naszym forum, znajdziecie rozważania do tychże Rekolekcji.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, które dzisiaj – jak w każdy poniedziałek – przygotował Janek. Bardzo Mu za to dziękuję!

Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Wzywajmy zatem Ducha Świętego, aby pomógł nam odkryć to jedno, konkretne przesłanie, z jakim Pan do każdej i każdego z nas – osobiście do mnie – się zwraca.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek 4 Tygodnia Wielkiego Postu,

11 marca 2024.,

do czytań: Iz 65,17–21; J 4,43–54

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

To mówi Pan: „Oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię; nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą.

Przeciwnie, będzie radość i wesele na zawsze z tego, co Ja stworzę; bo oto Ja uczynię z Jerozolimy «Wesele» i z jej ludu «Radość». Rozweselę się z Jerozolimy i rozraduję się z jej ludu. Już się nie usłyszy w niej odgłosów płaczu ni krzyku narzekania.

Nie będzie już w niej niemowlęcia, mającego żyć tylko kilka dni, ani starca, który by nie dopełnił swych lat; bo najmłodszy umrze jako stuletni, a nie osiągnąć stu lat będzie znakiem klątwy. Zbudują domy i mieszkać w nim będą, zasadzą winnice i będą jedli z nich owoce”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus wyszedł z Samarii i udał się do Galilei. Jezus wprawdzie sam stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie. Kiedy jednak przybył do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go, ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie świąt. I oni bowiem przybyli na święto.

Następnie przybył powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w wino. A w Kafarnaum mieszkał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna: był on bowiem już umierający.

Jezus rzekł do niego: „Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie”.

Powiedział do Niego urzędnik królewski: „Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko”.

Rzekł do niego Jezus: „Idź, syn twój żyje”. Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem.

A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, o której mu się polepszyło. Rzekli mu: „Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka”. Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus rzekł do niego: „Syn twój żyje”. I uwierzył on sam i cała jego rodzina.

Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei.

A OTO SŁÓWKO JANKA:

Gdy czytałem dzisiejsze czytanie oraz Ewangelię, uświadomiłem sobie, że trzeba się obudzić! Jeżeli czytacie trochę portali informacyjnych, mogliście niejednokrotnie przeczytać taki nagłówek jednego lub drugiego artykułu: „KONIEC ŚWIATA”. Pisano tam róże rzeczy. Dajmy na to, wyrażano obawy o to, że jakaś asteroida w nas uderzy, czy gdzieś tam wyczytano, że tego to a tego dnia nastąpi koniec świata… NIC Z TYCH RZECZY SIĘ NIE SPRAWDZIŁO!

Zobaczmy, że my sami tą planetę niszczymy. Nie chodzi mi o różne zanieczyszczenia, ale o myślenie poszczególnych ludzi, że płód zwierzęcia, to jest zwierzę, a płód człowieka, to nie człowiek, to nie życie, a zlepek komórek. Tak samo jest ze zwierzętami. Bóg nam je dał, abyśmy je spożywali. A teraz bardziej domaga się obrony zwierząt niż ŻYCIA CZŁOWIEKA!

To jest po ludzku przykre, że naród polski odchodzi od Boga! Młodzi nie widzą sensu modlitwy. Dla wielu młodych całym życiem teraz jest telefon! Oni muszą wyglądać dobrze przed ludźmi! A czy o to dokładnie chodzi? Nie! Musimy jak najlepiej wyglądać przed Bogiem!

Bóg nie będzie pytał na sądzie, ile kto najwięcej czy najmniej ważył, ile miał wzrostu, ile miał znajomych na Facebooku czy polubień lub zdjęć na Instagramie. Bóg natomiast zapyta nas, ile mieliśmy miłości do Niego, do drugiego człowieka i jak traktowaliśmy wiarę! Czy nie zaprzepaściliśmy szansy danej od Boga!

Bo właśnie to się najbardziej liczy! Ten świat przeminie. Ba, nawet słyszymy dziś: Tak mówi Pan: „Oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię.” Bóg też widzi, że ta ziemia nie jest tym, czym – według Jego zamiaru – miała być. Bo ludzie teraz słuchają bardziej złego niż Boga! Bardziej słuchają gwiazd internetu niż proroków, apostołów a nawet samego Jezusa w Piśmie Świętym! A tak nie powinno być!

Ta ziemia też jest darem, danym nam od Boga. Lecz zobaczmy, że na początku wszystko szło po Jego myśli. Bóg chciał, by ziemia była swoistym rajem dla człowieka. Lecz jeden z aniołów odwrócił się od Niego, pociągnął za sobą innych – i chce WSZYSTKO popsuć!

Gdy tak myślę nad tymi nowymi niebiosami i nad nową ziemią, to rodzi mi się myśl, że to Jezus, gdy przyszedł na świat ponad dwa tysiące lat temu – to On jest tą nową Ziemią i nowym Niebem! Zobaczmy, że Jezus przemienił tę ziemię! On otworzył nam bramę do Nieba! On nam pomógł osiągnąć świętość, ale czy osiągniemy świętość – to już zależy od Nas. Od tego, czy chcemy słuchać Jezusa i iść za Nim. Czy chcemy się do Niego uciekać i pokładać w Nim nadzieję.

Zobaczmy, że warto tak robić! Dziś w Ewangelii dana nam jest scena uzdrowienia. W tym kontekście, słyszymy takie zdanie: Rzekł do niego Jezus: „Idź, syn twój żyje”. Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i poszedł.

My w tych czasach mamy problem z wiarą. Myślimy nieraz: „Pomodlę się raz i BÓG TO SPEŁNI.” Na drugi dzień, kiedy nie dostaliśmy tego, czego chcieliśmy, natychmiast nabieramy przekonania, że modlitwy nie działają.

Ale tak nie jest! Modlitwy to nie czary, czy zaklęcia! To relacja z Bogiem! Bóg chce, byśmy byli wytrwali. A często właśnie brakuje nam tej wytrwałości. My chcemy tego czy owego – już teraz! A tak nie zawsze jest! Jezus umierając sześć godzin na Krzyżu, też pewnie nie chciał aż tyle cierpieć, bo i tak bardzo dużo wycierpiał. Też wolał, aby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Lecz Bóg chciał, by wycierpiał do końca, aby pokazać, jak „na maksa” nas kocha Bóg!

A my? Jak Go kochamy? Czy chcemy przebywać z Nim, poświęcać swój czas i siebie dla Niego?

Słuchajmy Boga! Słuchajmy Jezusa, abyśmy żyli! Bo to jest największy sukces człowieka – życie z Bogiem!

4 komentarze

  • Bóg zapłać za komentarz.
    U nas w Celestynowie też rozpoczęły się rekolekcje. Dokładnie dziś też usłyszałam te słowa, że liczy się dobra praca czyli wysoka pensja, telefon, wyjazd gdzieś w tropiki bo mnie stać itp. ale bez Boga bo po co mi Bóg skoro mam wszystko. Zapominają tylko, że to wszystko otrzymali od Boga, są dzierżawcami. Uważają, że Bóg jest im do niczego nie potrzebny i oddalają się od kościoła. Porównał ksiądz takie osoby do syna marnotrawnego, który dostał spadek i opuścił ojca. Naszym Ojcem jest Bóg i odchodzenie od wiary to odchodzenie od Boga.
    Czasami się dziwimy, że ktoś nagle zaczął uczęszczać na msze, a tu okazuje się, że jest chory, że ma problemy zdrowotne w domu kogoś z bliskich i wtedy jak już wszystko zawiodło to pozostał tylko Bóg ostatnia nadzieja.
    Ja z mężem modlę się w różnych intencjach czasami kilka lat i w ten sposób uczymy się cierpliwości a wiem, że Bóg nas wysłuchuje. Jest z nami w każdym czasie i miejscu.
    Życzę wszystkim owocnego czasu rekolekcji.
    Ks. Jackowi wytrwałości w poszukiwaniu młodych i zgubionych owieczek. Niech Bóg otacza Go swoim błogosławieństwem i łaskami w swojej pracy duszpasterskiej.
    Z Panem Bogiem.

    • Bardzo dziękuję za dobre słowo, komentarz i życzenia. I za modlitewne wsparcie. To bardzo podnosi na duchu i mobilizuje do pracy… Kto prowadził Rekolekcje w Celestynowie?
      Pozdrawiam serdecznie! xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.