Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym trzydzieste urodziny przeżywa Magister inżynier Łukasz Domański, Doktorant na Wydziale Nauk Rolniczych, a tak w ogóle, to Człowiek bardzo mi bliski i życzliwy, aktywnie zaangażowany w działalność naszego Duszpasterstwa Akademickiego – poprzez osobisty udział w wielu nabożeństwach i spotkaniach, ale też poprzez przygotowywanie pięknych plakatów, które mogę potem rozsyłać po całej Diecezji: z życzeniami świątecznymi od naszego Duszpasterstwa, albo z zaproszeniem na Spotkanie Kodeńskie. Ale i poza tym wszystkim – Jubilat jest po prostu dobrym, pogodnym i życzliwym Człowiekiem. Niech Mu Pan we wszystkim błogosławi! Zapewniam o modlitwie.
A ja dzisiaj – pozdrawiam z Lublina, gdzie za chwilę jadę na KUL, gdzie o 9:00, w kościele akademickim, odbędzie się Msza Święta nad trumną świętej pamięci Profesor Elżbiety Szczot, po czym Ciało zostanie przewiezione do rodzinnych Ropczyc i tam, o godzinie 14:30, odbędzie się Msza Święta pogrzebowa i pochowanie Ciała w grobie rodzinnym.
Pozwólcie, że nie będę teraz pisał o tym, co myślę i czuję, bo bardzo dużo tego… Muszę to jakoś w sercu uporządkować… Modlę się o pokój wieczny dla Eli, dziękując za naszą współpracę i kontakt – w ostatnim czasie telefoniczny i smsowy…
Wieczorem zaś, o 19:00, mamy spotkanie naszego Roku święceń u Księdza Tomka Radczuka, w Parafii Grabów Szlachecki, której jest Proboszczem.
Teraz zaś zapraszam do zagłębienia się w Boże słowo dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem się zwraca? Duchu Święty, tchnij!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 4 Tygodnia Wielkiego Postu,
14 marca 2024.,
do czytań: Wj 32,7–14; J 5,31–47
CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Pan rzekł do Mojżesza: „Zstąp na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulany z metalu i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: «Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej»”.
I jeszcze powiedział Pan do Mojżesza: „Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem”.
Mojżesz jednak zaczął usilnie błagać Boga swego, Pana, i mówić: „Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką? Czemu to mają mówić Egipcjanie: «W złym zamiarze wyprowadził ich, chcąc ich wygubić w górach i wygładzić z powierzchni ziemi». Odwróć zapalczywość Twego gniewu i zaniechaj zła, jakie chcesz zesłać na Twój lud. Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi, którym przysiągłeś na samego siebie, mówiąc do nich: «Uczynię potomstwo wasze tak liczne jak gwiazdy niebieskie, i całą ziemię, o której mówiłem, dam waszym potomkom, i posiądą ją na wieki»”.
Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział do Żydów: „Gdybym Ja wydawał świadectwo o sobie samym, sąd mój nie byłby prawdziwy. Jest przecież ktoś inny, kto wydaje sąd o Mnie; a wiem, że sąd, który o Mnie wydaje, jest prawdziwy.
Wysłaliście poselstwo do Jana i on dał świadectwo prawdzie. Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście radować się krótki czas jego światłem.
Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał. Ojciec, który Mnie posłał, On dał o Mnie świadectwo. Nigdy nie słyszeliście ani Jego głosu, ani nie widzieliście Jego oblicza; nie macie także słowa Jego, trwającego w was, bo wyście nie uwierzyli w Tego, którego On posłał.
Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie.
Nie odbieram chwały od ludzi, ale wiem o was, że nie macie w sobie miłości Boga. Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie. Gdyby jednak przybył kto inny we własnym imieniu, to byście go przyjęli. Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga?
Nie mniemajcie jednak, że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję. Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to byście i Mnie uwierzyli. O Mnie bowiem on pisał. Jeżeli jednak jego pismom nie wierzycie, jakże moim słowom będziecie wierzyli?”
Jeżeli tak uważnie prześledzimy myśl Boga, zawartą w pierwszym dzisiejszym czytaniu, to pewnie dojdziemy do wniosku, że mamy do czynienia ze swoistym mocowaniem się Boga z sobą samym. Bo – z jednej strony – miałby On prawo i chyba nawet powinien zareagować bardzo surowo na to wszystko, co „wyprawia” Jego naród wybrany – jak słyszymy: lud o twardym karku – z drugiej jednak strony robi wszystko, co może, aby niejako siebie samego powstrzymać przed wymierzeniem mu sprawiedliwości.
Zresztą, przyjrzyjmy się uważnie całemu temu procesowi myślowemu, wsłuchajmy się w słowa samego Boga i Jego rozmowę z Mojżeszem. Najpierw Bóg sam informuje Mojżesza: Zstąp na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulany z metalu i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: «Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej».
Można by się zastanawiać, po co Bóg informuje o tym Mojżesza? Czy nie wystarczy, że On sam, Bóg, wie o tym, może więc wyciągnąć konkretne konsekwencje i zadziałać, jak należy? Skoro – mówiąc dzisiejszym językiem – sprawa dotarła już do najwyższej Instancji, to po co w ogóle angażować niższą?
Zwłaszcza, jeśli się weźmie pod uwagę kolejne zdanie, które – co by nie mówić – po prostu „powala”. Bo Bóg mówi: Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem.
Przecież – biorąc pod uwagę nasze ludzkie doświadczenie i taką oczywistą oczywistość ludzkich relacji – jeżeli człowiek się na coś zdenerwuje, to wybucha gwałtownym gniewem i raczej otoczenie robi, co może, aby go powstrzymać, jakoś uspokoić, bo jego gniew jest wyrażany bardzo wprost i bardzo mocno, dlatego trzeba zrobić, co da się w tym momencie zrobić, aby za dużo nie zostało powiedziane, albo coś głupiego nie zostało dokonane!
A tu – sytuacja odwrotna: Bóg domaga się do Mojżesza, aby ten dał Mu czas i dał Mu spokój, potrzebny do tego, aby On, Bóg, mógł się spokojnie zdenerwować! I dokonać spustoszenia wśród winowajców! Coś niesamowitego! Gdyby nie chodziło o Boga, to raczej byśmy powiedzieli, że to jakiś żart, jakiś kabaret, coś zupełnie nierzeczywistego.
W dodatku, Mojżesz wcale nie zamierza respektować Bożego polecenia i nie tylko nie zostawia Boga w spokoju, ale zaczyna Go zamęczać swoją prośbą o ocalenie ludu, którą to prośbę wspierała cała masa argumentów, mających Boga przekonać! My dzisiaj, co prawda, słyszymy tylko kilka, ale możemy być pewni, że było ich dużo, dużo więcej, tylko nie zostały zapisane. Bo Mojżesz na pewno rozwinął ten wątek i rozmowa potoczyła się dłużej.
Po czym – jak słyszymy w ostatnim zdaniu – Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud. Oczywiście, mówiąc precyzyjnie, wszyscy winowajcy, bezpośrednio biorący udział w całym zamieszaniu, ponieśli karę, ale cały lud, jako taki, ocalał. Bóg go nie unicestwił.
I teraz możemy zapytać: Po co to wszystko? Czemu Bóg przyjął taką strategię? Bo chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, że to nie jest z Jego strony żadne dziwactwo, ani demonstracja siły, czy władzy. Dlaczego zatem Bóg przyjął taką dziwną strategię swoistego obchodzenia problemu dookoła, albo dochodzenia do jego rozwiązania okrężną drogą?… Czemu od razu nie „walnął pięścią w stół” i nie rozprawił się z buntownikami, tylko jakby sam siebie powstrzymywał, sam siebie przekonywał, żeby to robić dłużej, wolniej?…
Dlaczego dał czas Mojżeszowi, aby ten mógł podjąć obronę ludu? A kiedy podjął – Bóg od razu zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud? Skąd i po co to wszystko?
Na pewno się domyślamy… Przynajmniej tyle… Domyślamy się, że to miłość Boga do człowieka sprawia, iż wręcz mocuje się On sam ze sobą, aby tegoż człowieka ratować. Jak się tylko da i kiedy się tylko da.
Zresztą, po tej samej linii idzie także wypowiedź Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Gdybym Ja wydawał świadectwo o sobie samym, sąd mój nie byłby prawdziwy. Jest przecież ktoś inny, kto wydaje sąd o Mnie; a wiem, że sąd, który o Mnie wydaje, jest prawdziwy. Wysłaliście poselstwo do Jana i on dał świadectwo prawdzie. Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście radować się krótki czas jego światłem. Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał.
Już z samej treści tej wypowiedzi dowiadujemy się, że Jezus Chrystus ściśle współdziała ze swoim Ojcem – dla zbawienia człowieka. A z samego faktu, że Jezus tak obszernie tłumaczy całą sprawę opornym Żydom, chociaż możemy się domyślać, że oni o wielu tych sprawach dobrze wiedzieli i mieli świadomość, czego Jezus naucza, kim jest i jaką linię działania przyjmuje, ale dla zasady Go negowali – możemy wywnioskować, że Bóg ma naprawdę anielską cierpliwość do człowieka i daje mu wszystkie możliwe szanse, aby się nawrócił.
Bo gdyby chciał działać od razu, na zasadzie: „wet za wet”, to by już nikogo z nas dawno na tym świecie nie było… Prawdopodobnie, wielu z nas także w tym drugim, szczęśliwym świecie, czyli w Niebie, też by nie było… Dlatego Bóg tak bardzo mocuje się z sobą samym, powstrzymuje sam siebie, wręcz przekonuje sam siebie, aby dać szansę człowiekowi…
Warto o tym pamiętać. Zawsze. I wyciągać wnioski… I innym o tym przypominać. Albo nawet uświadamiać.
Ksiądz Jacek, jestem nienormalna. 13.03.2024 w nocy była zła i krzyczała na Matkę Boską, nazywając jJą głuchą; oskarżyła Ją o dręczenie mnie i nie pomaganie mi zasnąć.
Teraz nie wiem, czy możesz zwrócić się do Niej własnymi słowami, jak poprosić Ją o pomoc w nocy.
Słowami z modlitewnika „Zdrowaś Maryjo”, „Pod Twoją ochronę” i innymi mogę się do Niej zwrócić. Własnymi słowami, na przykład w nocy, na przykład w nocy prosząc o pomoc mnie w zasypianiu-nie mogę.Jakby coś powstrzymywało. Dziś w nocy poprosiłam Jezusa, aby powtórzył moją prośbę Jego Mamie. Ale chciałbym skontaktować się bezpośrednio z Marią, ale nie wiem jak. I czy będzie mnie słuchać po tym, jak była na Nią zła, prawie krzyczała, obwiniała i nazywała Ją głuchą?
Ile razy muszę prosić Ją o przebaczenie ?
Co mam zrobić?
Bez obaw – zacząć z Nią rozmawiać! Tak, jak się potrafi… Tak, jak wyjdzie – tak będzie dobrze. Naprawdę! A jeżeli idzie o przekazywanie wiadomości, to właśnie Maryja przekazuje je swojemu Synowi, a nie odwrotnie. Bo to On jest Bogiem, a Ona jest Pośredniczką w naszym zwracaniu się do Boga. Jeszcze raz proszę: spokojnie! Bez nerwów! Matka nasza najświętsza, jak każda matka – a Ona o wiele bardziej, niż każda ziemska matka – rozumie nasze przeżycia, trudności, obawy… Dlatego z największym zaufaniem i szczerze – proszę do Niej mówić, jak do matki…
xJ