Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Aleksandra Szeląg, zaangażowana w swoim czasie w działalność młodzieżową w Parafii w Celestynowie. Niech Pan obdarzy Ją swoimi łaskami. Zapewniam o modlitwie!
A u nas dzisiaj – jak i u Was – Wielka Środa. Nie mam dyżuru duszpasterskiego na Wydziale Nauk Ścisłych i Przyrodniczych, natomiast jestem pod telefonem, do dyspozycji Wszystkich, którzy chcieliby pogadać lub wyspowiadać się… Ja zaś zajmę się pracą u siebie – przygotowaniem do Triduum Paschalnego, w tym także: do jutrzejszego, jakże ważnego dla mnie spotkania, o którym wspomnę jutro; do piątkowej audycji, o której wspomnę w piątek, a także – do rozważań na poszczególne dni.
Natomiast o 19:00 u nas – jak zwykle w środę – zapraszam na Mszę Świętą w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele, po Mszy zaś – na adorację Najświętszego Sakramentu w ciszy, do godziny 21:00.
Moi Drodzy, raz jeszcze zachęcam do przypomnienia sobie przebiegu i znaczenia Świętego Triduum Paschalnego i Okresu Wielkanocnego. Kilka słów na ten temat znajduje się pod poniedziałkowym rozważaniem Janka.
Teraz zaś zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie i osobiście mówi do mnie Pan? Z jakim bardzo konkretnym przekazem zwraca się do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wielka Środa,
27 marca 2024.,
do czytań: Iz 50,4–9a; Mt 26,14–25
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie!
Oto Pan Bóg mnie wspomaga! Któż mnie potępi?
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam”. A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać.
W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: „Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?”
On odrzekł: „Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: «Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami»”. Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.
Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł: „Zaprawdę powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi”.
Zasmuceni tym bardzo, zaczęli pytać jeden przez drugiego: „Chyba nie ja, Panie?”
On zaś odpowiedział: „Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane; lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”.
Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: „Czy nie ja, Rabbi?” Mówi mu: „Tak jest, ty”.
Bóg obdarzył Proroka językiem wymownym, a więc zdolnością mowy, zdolnością przemawiania i świadczenia o Bogu i w Jego imieniu, aby w ten sposób przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące. Bóg obdarzył Proroka zdolnością słuchania, aby jak dobry i uważny uczeń słuchał Boga i tego wszystkiego, co Bóg sam chce mu przekazać. Warto zwrócić uwagę na sposób, w jaki Prorok o tym mówi. Stwierdza on mianowicie, że Bóg każdego rana «pobudza jego ucho». Cóż to znaczy: «pobudzać ucho»?
To wyraża jakąś aktywność – i to nie tylko po stronie Boga, który pobudza, ale i po stronie tego słuchającego, który w ten sposób jest wezwany do słuchania aktywnego, twórczego… Pobudzanie ucha – to wzmaganie aktywności słuchającego, aby nie był tylko biernym i leniwym odbiorcą słowa, na zasadzie, że słowo to „jednym uchem wpadnie, a drugim wypadnie”, ale aby to słowo pobudzało go do refleksji, do głębszego zrozumienia słowa, ale zaraz – a wręcz natychmiast – do wprowadzania go w życie! A na czym to wprowadzanie miałoby polegać?
Chyba wiąże się to z jakimś trudem i wyrzeczeniem, skoro Prorok mówi: Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem. Czemu ma się opierać, czemu ma się cofać? A może właśnie dlatego, że to słuchanie będzie go jednak coś kosztowało… A cóż takiego?
Słyszymy to już w kolejnych zdaniach: Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Ale – na szczęście – także i w tej sytuacji Pan nie zostawia swego sługi samego. Wszak – jak sam on stwierdza – Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. I dodaje: Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie! Oto Pan Bóg mnie wspomaga! Któż mnie potępi?
Możemy mówić o jakiejś wielkiej mocy, jaka wstąpiła w Proroka – pomimo trudnych doświadczeń. A może: poprzez te trudne doświadczenia… W każdym razie, Prorok musiał to sobie uświadomić – a dzisiaj pomaga nam uświadomić to sobie – że bliskość z Bogiem, droga przez życie, przebywana razem z Bogiem, pod Jego przewodnictwem, nie jest drogą łatwą. I nie dlatego, że Bóg – dla jakiejś sadystycznej przyjemności – chce ją nam utrudniać. Nic z tych rzeczy! Natomiast opowiedzenie się po stronie Boga zawsze wywołuje taką, a nie inną, reakcję świata, reakcję otoczenia, często także tego najbliższego.
Jeżeli zatem dzisiaj Prorok mówi, że poddał grzbiet swój bijącym i policzki rwącym [mu] brodę, to na pewno nikim ani spośród tych pierwszych, ani spośród tych drugich – nie był Bóg. On nikogo nie chciał nigdy skrzywdzić i nikogo nie skrzywdził. Bóg obdarzył Proroka – jak zaznaczyliśmy sobie na początku – zdolnością mowy, obdarzył go zdolnością słuchania. I – chciałoby się nieco przewrotnie powiedzieć – twardym karkiem do znoszenia razów. Ale to nie tak.
Bóg naprawdę nie chce niczyjego cierpienia. Jednakże jednoznacznie i wyraźnie stwierdza i zapowiada, że prowadzi każdego człowieka – a tym bardziej: swego Proroka – jedną i prostą drogą, niezmienną i niezależną od okoliczności, trendów czy mód. On prowadzi człowieka jedną, tą samą drogą. A że to się nie podoba światu – to już zupełnie inna sprawa. Dlatego uczeń Boga, Jego przyjaciel, współpracownik i wyznawca – musi o tym wiedzieć, decydując się na wejście na drogi Boże.
Jezus Chrystus, Boży Syn, zbierając wokół siebie grono Dwunastu, czy też szersze grono Uczniów, nigdy nie „owijał w bawełnę” prawdy o sytuacji, w jakiej będą się oni znajdować. Nigdy nie ukrywał przed nimi, że będą musieli znosić przeciwności, trudności, wyrzeczenia; że będą nieraz odrzuceni przez ludzi, że będą cierpieli… Apostołowie uczyli się tego powoli – i nie bez trudności. Nawet w tych dniach, które teraz przeżywamy i będziemy przeżywali – mówiąc wprost – nie „popisali się”, bo spod krzyża uciekli. A Piotr nawet się Go trzykrotnie wyparł.
Ale wszyscy potem wrócili i już do końca życia odważnie świadczyli o swoim Mistrzu i o swojej przyjaźni z Nim. Wszyscy – poza jednym… Bo jeden z nich – tak, z tego ścisłego grona Dwunastu, a więc tych najbliższych i najbardziej zaufanych – nic nie zrozumiał… Chyba na coś innego liczył… Może na pieniądze?… Miał je co prawda, w ręku, bo był skarbnikiem Grona apostolskiego, ale to w sumie nie były jego pieniądze, tylko wszystkich. A on może chciał mieć coś dla siebie?…
A może przestało mu odpowiadać to wszystko, co Jezus mówił i czynił, to wszystko, czego uczył, do czego zachęcał, co własnym swoim przykładem pokazywał?… Może znudziło go to całe gadanie o jakimś królestwie niebieskim, które nie bardzo wiadomo, gdzie jest – o ile w ogóle gdzieś jest?… W jego TU I TERAZ panoszyło się królestwo Rzymian, okupujących ziemie Izraela, a Jezus nic z tym nie robił i nic nie wskazywało na to, że zamierza coś z tym zrobić. Chociaż przyszedł jako zapowiadany Wyzwoliciel!
Czy to właśnie tak bardzo rozczarowało tego biednego, pogubionego Apostoła? A może nic z tego, czego Jezus nauczał, tak naprawdę nigdy do niego nie przemówiło i nic nie było go w stanie poruszyć?… Może wszystko to uznał za jedną wielką bujdę, jakąś mrzonkę, baśń tysiąca i jednej nocy?…
Właśnie – nocy… Wczoraj w Ewangelii usłyszeliśmy, że kiedy Jezus zdemaskował jego zamiary i kazał mu iść, wypełnić to, co zamierzył – i on rzeczywiście wyszedł – była noc. Była noc na zewnątrz. Ale była też o wiele gorsza, o wiele ciemniejsza noc – w jego sercu… Była straszna, bardzo ciemna noc! Dlatego całe dzieło Jezusa wycenił na trzydzieści srebrników… Całe Jego dzieło… A tak naprawdę: on samego Jezusa wycenił na trzydzieści srebrników! Tyle zrozumiał z tego wszystkiego, czego Jezus z miłością Go uczył, co mu z miłością dał…
Co więcej – i co gorsze – samo to zdradzieckie działanie dokonało się w tym czasie, kiedy Jezus oddawał się w bezgranicznym darze dla zbawienia każdego człowieka, w tym także: dla zbawienia jego samego: ucznia – zdrajcy. Jakże bije po oczach i po sercach ten kontrast, to bolesne wręcz zderzenie: tu bezinteresowna i bezgraniczna miłość – a tu wyrachowanie, cynizm, cwaniactwo, bezgraniczna podłość, małość…
I zmarnowana wielka szansa! Tak, podkreślmy i to! Takiego zaszczytu, jakim obdarzonych zostało tych Dwunastu, nie dostąpił nikt przed nimi i nikt po nich: trzy lata w osobistej obecności Bożego Syna, trzy lata w blasku największej Światłości! Owszem, my wszyscy także żyjemy w bliskości Jezusa – poprzez Jego słowo, przez Sakramenty, szczególnie Sakrament Eucharystii. Ale oni żyli wręcz w bliskości fizycznej, mogąc Bożego Syna słyszeć, widzieć, rozmawiać z Nim, wręcz Go dotykać! Właśnie oni – wybrani z wybranych!
I oto jeden z nich – pomimo tego wszystkiego – nic nie zrozumiał… Nie docenił… Nie przeżył tego w głębi serca… Zmarnował tak wielką szansę… Zlekceważył tak niezwykły dar… Oto dramat pogubionego człowieka!
Niech będzie dzisiaj, w tę Wielką Środę, w przededniu wielkich Wydarzeń Paschalnych, mocnym ostrzeżeniem – dla mnie i dla Ciebie! Niech dramat pogubionego Ucznia będzie szczególną lekcją dla Ciebie i dla mnie, którzy też na co dzień jesteśmy tak blisko Jezusa. Niech nas nauczy być z Jezusem blisko sercem! Być z Jezusem jedno sercem! Niech nam nie pozwoli zmarnować tej wielkiej szansy, jaka Tobie i mi została dana…
„Czy nie ja, Rabbi?”
Z tym pytaniem pozostanę w dzisiejszym dniu, bo choć służę Bogu i ludziom, np. dziś mam czytanie Modlitwy wiernych na Eucharystii, to nie wiem jak się zachowam, gdy będę ” kamienowana” za wiarę w Boga….
Czy mam taką wiarę, zaufanie i pewność proroka Izajasza ” Blisko jest Ten, który mnie uniewinni.”
To prawda! Wszak tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono…
xJ