Gdzie jest Niebo?…

G

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Zofia Pałysa, Studentka, a jednocześnie bardzo życzliwa, mądra, pobożna i zaangażowana w wielorakie dobro Osoba z Parafii w Miastkowie. Dziękując Jej za przykład pięknej postawy, życzę Bożego błogosławieństwa! I zapewniam o modlitwie!

A ja dzisiaj posługuję w Parafii w Poizdowie, o 20:00 zaś, w Duszpasterstwie Akademickim – Msza Święta i nabożeństwo majowe. Cieszę się, że udział w tej Mszy Świętej zapowiedzieli trzej fantastyczni Lektorzy – Studenci – bardzo mi bliscy Ludzie z mojej rodzinnej Parafii: Maksymilian Lipka, Adam Lipka i Dominik Demianiuk. Po Mszy Świętej planujemy spotkanie i rozmowę. Bardzo dziękuję moim młodszym Braciom za życzliwość i nasz bardzo dobry kontakt. Także – za ich udział w inicjatywach naszego Duszpasterstwa, z audycjami w Radiu Katolickim na czele.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii – Uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan dziś do mnie mówi – osobiście i konkretnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, B,

w 7 Niedzielę Wielkanocy,

12 maja 2024.,

do czytań: Dz 1,1–11; Ef 4,1–13; Mk 16,15–20

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Pierwszą książkę napisałem, Teofilu, o wszystkim, co Jezus czynił i nauczał od początku aż do dnia, w którym udzielił przez Ducha Świętego poleceń Apostołom, których sobie wybrał, a potem został wzięty do nieba. Im też po swojej męce dał wiele dowodów, że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym.

A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca. Mówił:

Słyszeliście o niej ode Mnie: Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym”.

Zapytywali Go zebrani: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” Odpowiedział im: „Nie wasza to rzecz znać czas i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.

Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Bracia: Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, do jakiego zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój.

Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.

Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego. Dlatego mówi Pismo: «Wstąpiwszy na wysokości, wziął do niewoli jeńców, rozdał ludziom dary». Słowo zaś „wstąpił” cóż oznacza, jeśli nie to, że również zstąpił do niższych części ziemi? Ten, który zstąpił, jest i Tym, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, aby wszystko napełnić. On też ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami, aby przysposobili świętych do wykonywania posługi dla budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Jezus ukazawszy się Jedenastu powiedział do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie”.

Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.

W pierwszym dzisiejszym czytaniu słyszymy: A potem został wzięty do nieba oczywiście, Jezus. A dalej słyszymy: Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Z kolei, w Ewangelii otrzymujemy taką informację: Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Tymi trzema stwierdzeniami opisana została rzeczywistość, którą dzisiaj przeżywamy i rozważamy w liturgii, a która ze wszech miar wymyka się naszemu rozumieniu i naszemu ludzkiemu postrzeganiu.

Bo już pierwszym pytaniem, jakie się nasuwa, jest: Dokąd Jezus wstąpił? No, tak – do Nieba! Ale dokładnie dokąd? Gdzie ono jest? W chmurach, gdzieś nad nami? Tak zwykliśmy potocznie mówić – nawet niekoniecznie tak myśląc – co czasami wyrażane jest w różnego rodzaju anegdotach, jak chociażby tej, że Papież Paweł VI, w czasie lotu samolotem, zapytany przez stewardessę, czy życzy sobie lampki wina, najpierw zapytał o wysokość, na jakiej się znajdują, a kiedy dowiedział się, że jest to ta najwyższa, na jakiej samolot zasadniczo wykonuje swój przelot, odpowiedział – wskazując palcem przestrzeń ponad sobą: „Nie, dziękuję, Szef jest za blisko!”.

I my także, rozmawiając o życiu przyszłym, o zasadniczym celu tego życia doczesnego, czy w ogóle o Bogu i o Jego sprawach, zwykle wznosimy oczy ku górze, albo wskazujemy ten kierunek palcem. Bo Niebo z tym się nam kojarzy. Oczywiście, dzisiaj już dobrze wiemy, że jest to rozumienie bardzo pobieżne, wręcz infantylne, bo nawet wspomniane przed chwilą podróżowanie samolotem pozwala się przekonać, że ponad pułapem chmur jest jeszcze całkiem – by tak się wyrazić – niemała przestrzeń i że nie widzimy tam ani Pana Boga, ani wszystkich Świętych.

Co najwyżej, może być zupełnie inna pogodna, niż pod chmurami, bo może świecić rażące w oczy słońce, podczas gdy poniżej może być chłodno i mokro, bo leje i wieje… W wymiarze symbolicznym, może to nam przypominać rzeczywistość ziemską, gdzie ciągle jest chłodno, „buro i ponuro” – oraz rzeczywistość Nieba, gdzie świeci wieczne i najjaśniejsze Słońce, a więc Jezus Chrystus Zmartwychwstały. Ale to tylko taka symbolika, a przestrzeń nad chmurami na pewno nie jest Niebem.

Zatem, co nim jest? Gdzie ono jest? Zdania, które zacytowaliśmy sobie z dzisiejszej liturgii Słowa, sugerowałyby, że właśnie gdzieś ponad nami, ponad chmurami – skoro Jezus uniósł się do góry i obłok zabrał Go uczniom sprzed oczu… Ale my wiemy, że Niebo – to gdzieś indziej… I że Niebo, to coś więcej… W takim razie – co? I gdzie?

Przyznajmy, moi Drodzy, że nie zastanawiamy się nad tym na co dzień. Także my, głęboko wierzący, dla których wiara to coś naprawdę poważnego i nie traktujemy jej jedynie jako wydarzenia „od wielkiego święta” – przyznajmy szczerze, że nie myślimy na co dzień o tym, gdzie jest Niebo, czym jest Niebo… Nawet, jeżeli w głębi serca naprawdę chcemy tam się znaleźć… I to nie dlatego nie myślimy, że chwilowo zabrakło nam wiary czy głębszego spojrzenia na życie – nie! Po prostu, jesteśmy zajęci tak bardzo codziennością i tym wszystkim, co ona ze sobą niesie, że zwyczajnie nie mamy czasu ani sposobności, by o tym myśleć.

Owszem, to brzmi niezbyt dobrze, że katolik tak jest zapędzony na co dzień i tak zajęty jej sprawami, że nie myśli o Niebie, ale tak jest. Zasadniczo – chce się tam dostać, ale nie ma czasu na szczegółowe i drobiazgowe roztkliwianie się nad tym, czym ono jest, gdzie ono jest… Bo akurat w tym momencie trzeba się zająć tyloma sprawami, z których większość trzeba zrobić „na wczoraj”, to kiedy tu jeszcze czas na jakieś długie rozmyślania o Niebie?

Może jeszcze w obliczu pogrzebu w rodzinie, pożegnania kogoś bliskiego, szczególnie młodego lub w sile wieku, albo w obliczu czyjegoś niespodziewanego, nagłego odejścia – takie pytania sobie postawimy. Bo one wtedy – by tak rzec – same się „postawią”, nie będziemy się musieli nawet za bardzo wysilać. One wtedy wręcz wcisną się na siłę do głowy – może nawet aż za bardzo natarczywie.

Ale upłynie trochę czasu od pożegnania bliskiej osoby – i znowu wszystko wraca do codziennego kieratu. Dlatego dobrze, że mamy taką Uroczystość, jak ta dzisiejsza, aby sobie te pytania na spokojnie postawić i o tych sprawach pomyśleć. Wsłuchujemy się więc w Boże słowo – i cóż stwierdzamy? Że nie daje nam ono odpowiedzi na tak postawione pytania: Czym dokładnie jest Niebo? Gdzie dokładnie jest?

Czytanie z Dziejów Apostolskich informuje nas jedynie, że kiedy [uczniowie] uporczywie wpatrywali się w [Jezusa], jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”.

Wiemy też, że tego typu problem istniał przez jakiś czas w młodym Kościele: jakaś część chrześcijan ciągle – dosłownie, lub w sensie przenośnym – wpatrywała się w Niebo, wręcz wzdychała do Nieba, oczekując jak najszybszego powrotu Jezusa i spełnienia przez Niego obietnicy, że zabierze ich wszystkich do siebie. Dwaj wysłannicy z Nieba dzisiaj wyraźnie nakazali uczniom Pańskim, aby powrócili do siebie i zajęli się tym, co do nich należy!

Na tym tle zdecydowanie lepiej brzmi relacja, zawarta w Ewangelii, iż po odejściu Jezusa do Nieba – Apostołowie i uczniowie poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły. Nawet nikt nie musiał ich specjalnie popędzać.

No, dobrze! Ale my nadal nie wiemy, co to jest to Niebo? I gdzie ono jest? Nauka Kościoła próbuje mierzyć się z tym zagadnieniem i określa to Katechizmie Kościoła Katolickiego, w punkcie 2794, wyjaśniającym znaczenie słów z Modlitwy Pańskiej: któryś jest w Niebie. Katechizm naucza: „To biblijne wyrażenie nie oznacza jakiegoś miejsca, przestrzeni, lecz sposób istnienia. Nie oddalenie Boga, lecz Jego majestat. Nasz Ojciec nie znajduje się «gdzieś indziej», On jest «ponad wszystkim tym», co możemy pomyśleć o Jego świętości. Ponieważ jest trzykroć święty, dlatego jest bardzo blisko serca pokornego i skruszonego.”

A w skróconej wersji tegoż Katechizmu, przeznaczonej dla Ludzi młodych, zatytułowanej Youcat”, czytamy w punkcie 52: Niebo nie jest miejscem w kosmosie. Jest stanem po tamtej stronie. Niebo jest tam, gdzie dzieje się wola Boża bez jakiegokolwiek sprzeciwu. Niebo jest wtedy, gdy życie osiąga swoją pełnię i szczęście. Takiego życia nie znajdzie się na ziemi. Kiedy z Bożą pomocą dojdziemy do Nieba, czekać nas będzie coś, czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, w serce człowieka nie wstąpiło, co przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (por. 1 Kor 2,9)”.

Z kolei „Leksykon wiedzy teologicznej dla Młodych”, wyjaśniający w dość przystępnym języku różne zawiłe kwestie teologiczne, tak to czyni w odniesieniu do naszego zagadnienia: Niebo jest stanem istnienia człowieka w doskonałej i wiecznej jedności i miłości z Panem Bogiem. Jest to stan najwyższego i ostatecznego szczęścia – większego szczęścia człowiek już nie osiągnie. W stanie tym człowiek przebywa w zjednoczeniu z Panem Jezusem i w zjednoczeniu pełnym miłości i radości we wspólnocie Świętych i Aniołów.

Pismo Święte porównuje Niebo do życia, do pokoju, do radości, do odpoczynku, do uczty. Niebo więc nie jest i nie może być porównywane do jakiegoś materialnego miejsca. Niebo, według nauki Kościoła, osiąga człowiek, który umiera w stanie łaski uświęcającej i w przyjaźni z Panem Bogiem oraz którego dusza zostaje doskonale oczyszczona.”

Wiemy więc, czym jest Niebo. A właściwie, to… nie wiemy! A może inaczej: wiemy, czym nie jest. Nie jest jakimś miejscem na mapie świata, ani w przestworzach. Jest stanem. Ale co więcej możemy powiedzieć? Pewnie nic… Niech więc na razie tak zostanie! Zaufajmy zapewnieniom Jezusa, że oczekuje tam na nas i że naprawdę będzie nam tam dobrze, bardzo dobrze – najlepiej, jak tylko może być!

Natomiast bardziej skoncentrujmy się nad tym, jak tam się dostać, jak osiągnąć Niebo. A tutaj Pismo Święte służy nam nieocenioną pomocą. Bo właściwie całe Pismo Święte – od pierwszej strony do ostatniej – jest tylko o tym. I tylko po to, abyśmy się tam wszyscy dostali. Dlatego raz jeszcze wsłuchajmy się w to Słowo, które dziś otrzymaliśmy i zapytajmy, co mamy zrobić, aby to Niebo osiągnąć?

Pierwsze pouczenie już tu sobie wskazaliśmy: mamy robić dobrze to, co do nas należy! Nasza codzienność, którą z niewiadomych powodów tak często nazywamy „szarą codziennością”, ma być naszą drogą do Nieba! Nasza doczesność ma być szlakiem, którym dojdziemy do szczęśliwej wieczności. Stąd też czyńmy wszystko, co do nas należy tak, jakby od tego zależało istnienie świata. Bo w jakimś sensie zależy. Jeżeli bowiem my, przyjaciele Jezusa, będziemy z pomocą Jezusa i na Jego chwałę solidnie i uczciwie wypełniali swoje obowiązki, to będziemy ten świat czynili lepszym, a może nawet ratowali go przed totalną klęską, do której prowadzą go tak liczne – niestety! – grzechy wielu ludzi.

Do tego, by solidnie „robić swoje”, dość mocno uczniów – i nas wszystkich – zachęcili dwaj tajemniczy przybysze z pierwszego czytania, ale i sam Jezus, gdy w Ewangelii mówi: Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą… I tu jest wylicza owe znaki. Do tego także zachęca nas drugie czytanie.

Natomiast sam fakt uwierzenia i pogłębiania tej wiary nieodłącznie wiąże się z drugim sposobem osiągania Nieba, jakim jest stały stan łaski uświęcającej i systematyczne życie sakramentalne. Było to wspomniane w tych próbach zdefiniowania, czym i gdzie jest Niebo, które przed chwilą cytowaliśmy z nauczania Kościoła. Mowa tam wprost właśnie o zachowaniu stałej bliskości Jezusa.

Dlatego tak ważnym jest, moi Drodzy, abyśmy w takim stałym stanie łaski uświęcającej trwali, a to wiąże się z systematyczną Spowiedzią Świętą. Przypomnijmy, że powinniśmy spowiadać się nie rzadziej, jak co miesiąc, bo jeżeli nie popełnimy grzechu ciężkiego, to właśnie przez miesiąc możemy przystępować do Komunii Świętej. Po tym czasie bardzo zalecana jest Spowiedź Święta, bo i grzechy powszednie się jednak mnożą, i nasza więź z Jezusem jest coraz słabsza, dlatego coraz łatwiej ulegamy pokusom do grzechu. Spowiedź zaś nie tylko oczyszcza nas z grzechu, ale też wzmacnia nas wewnętrznie i na zło uodparnia. Stąd takie właśnie wskazanie.

I stąd ta zachęta – nie nakaz, ale właśnie zachęta – aby nie rzadziej, jak co miesiąc przystępować do Spowiedzi Świętej i stale przyjmować Komunię Świętą. Tak możemy przystępować – przypomnijmy – jeżeli nie popełnimy grzechu ciężkiego. Jeżeli bowiem zdarzy nam się takie nieszczęście, to już do Komunii Świętej iść nie możemy, choćbyśmy byli u Spowiedzi nawet tydzień temu. Trzeba się znowu wyspowiadać. I warto to uczynić, bo naprawdę nie powinniśmy się oswajać z grzechem, jak z czymś normalnym, a stan łaski uświęcającej traktować jako stan nadzwyczajny, który zdarza nam się dwa razy w roku, przy okazji jednych i drugich Świąt.

Wprost przeciwnie: to właśnie stan łaski uświęcającej i możliwość przystępowania do Komunii Świętej powinna być czymś normalnym, a odejście od niego – chwilową niedyspozycją, tak zwanym „wypadkiem przy pracy”… Naprawdę, nie jest dobrze, jeżeli człowiek długo trwa w stanie grzechu i nie przystępuje do Komunii Świętej!

Przypomnijmy – dla pewnego porządku – odwieczną naukę katechizmową Kościoła Katolickiego, że jeżeli w takim właśnie stanie grzechu człowiek odejdzie z tego świata – zostanie potępiony na wieki! Czyli znajdzie się w piekle, będącym przeciwieństwem Nieba, a więc stanem wiecznego oddalenia od Boga. W swojej refleksji nad tym zagadnieniem Kościół żywi przekonanie, że właśnie to jest największym cierpieniem piekła – ów totalny brak jakiejkolwiek nadziei na zmianę tego stanu i na spotkanie z Bogiem. Owszem, są inne cierpienia, ale to jest największym.

Oczywiście, nigdy nie wiemy, czy człowiek, który odszedł z tego świata, nie będąc w stanie łaski uświęcającej, na pewno trafił do piekła, bo to Bóg jest Sędzią i On najlepiej wie, co człowiek nosi w swoim sercu i jakie jest jego osobiste odniesienie do Boga. Może jakieś było… Ale taki skutek realnie grozi tym, którzy odchodzą niepojednani z Bogiem. I to nie w tym rzecz, że Bóg się na nich mści – nie. On po prostu potwierdza i utrwala na wieki wolny wybór człowieka. Skoro człowiek nie chciał być w jedności z Bogiem, to Bóg to zwyczajnie szanuje.

Dlatego – raz jeszcze podkreślmy – nie jest dobrze, jeżeli długo trwamy w stanie grzechu, w którym nie możemy przystępować do Komunii Świętej. Nie jest jednak także dobrze, jeżeli ktoś długo nie spowiada się, a stale przystępuje do Komunii Świętej. Z taką praktyką mamy do czynienia w krajach Europy zachodniej, że ludzie albo raz na rok się spowiadają, albo raz na kilka lat, albo w ogóle – a do Komunii Świętej stale przystępują. Tak równie nie powinno się czynić, bo jest to przyjmowanie Ciała Pańskiego w sposób świętokradzki, za co trzeba będzie odpowiedzieć przed Bogiem na Jego Sądzie. A jak naucza Święty Paweł, jest to bardzo poważna wina moralna!

I jeszcze tylko dodajmy, że wzmacnianie wiary, o którym tu sobie mówimy, obok stanu łaski uświęcającej, nieodłącznie wiąże się także z obowiązkiem moralnym i prawnym udziału we Mszy Świętej w każdą niedzielę i święto nakazane, ale też z przyjmowaniem innych Sakramentów, a także ze stałą modlitwą i systematyczną lekturą Pisma Świętego.

To wszystko razem wzięte i traktowane jako całość, połączone ze wspomnianym wcześniej solidnym i uczciwym robieniem tego, co do nas należy – to droga do Nieba! Tego nas uczy Jezus w Piśmie Świętym. Pójdźmy tą drogą – nawet, jeżeli nie wiemy dokładnie, czym jest Niebo i gdzie ono jest. Uwierzmy Jezusowi, że On to dobrze wie, a my – będziemy tam naprawdę szczęśliwi!

Dajmy się Jezusowi przekonać… Niebo stoi przed nami otworem!

2 komentarze

  • Ks. Jacku, chciałabym zapytać: dlaczego w Polsce święto Wniebowstąpienia przenosi się z czwartku na niedzielę?
    W Rosji Wniebowstąpienie nie jest przenoszone z czwartku na niedzielę. Chociaż ten dzień nie zawsze, jak na przykład w tym roku, zbiega się z świętem państwowym i dniem wolnym od pracy.
    9 maja – Dzień Zwycięstwa w Wielkiej wojnie Ojczyźnianej 1941-1945 r.

    • Do roku 2003 Uroczystość ta w Polsce obchodzona była w czwartek 6 Tygodnia Wielkanocy. Ale to był zwyczajny dzień pracy i nauki, dlatego zbyt wiele osób nie mogło uczestniczyć we Mszy Świętej. A jest to bardzo ważna Uroczystość. Dlatego w 2004 roku, na prośbę Episkopatu Polski, Stolica Apostolska przeniosła ją na 7 Niedzielę Wielkanocy, aby dać ludziom w większym stopniu możliwość zgłębienia i przeżycia tej niezwykłej tajemnicy wiary!
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.