Pomagaj nam nieustannie!

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Mirosław Oleszczuk, mój Wujek, Brat Mamy, któremu serdecznie dziękuję za życzliwość i jasne zasady, którymi się konsekwentnie kieruje w życiu oraz za świadectwo intensywnego poszukiwania prawdy;

Siostra Iwona Jagiełka – Siostra od Aniołów, współpracująca w swoim czasie z Księdzem Markiem w Surgucie.

Imieniny natomiast przeżywają:

Ksiądz Władysław Trojanowski – za czasów mojej posługi: Proboszcz Parafii w Tłuszczu, w Diecezji warszawsko – praskiej;

Władysława Kłucińska, moja Ciocia, Siostra Taty.

Wszystkich świętujących otaczam modlitwą, życząc świateł i natchnień Bożych!

Ja dzisiaj jestem w Lublinie, ale wieczorem – jak wczoraj – będę odprawiał dwie Msze Święte w Parafii w Brzezinach. Planuję dzisiaj przygotować materiały na wydarzenie, które jutro wieczorem rozpocznie się w Kodniu. Ale o tym już wspomnę jutro.

Moi Drodzy, dzisiaj w niektórych Diecezjach i Zakonach obchodzone jest wspomnienie – albo święto lub uroczystość – Najświętszej Maryi Panny nieustającej Pomocy. Dziwię się, że nie jest to przynajmniej wspomnienie obowiązkowe w całym Kościele – jeśli wziąć pod uwagę intensywność kultu tej tajemnicy w życiu naszych Parafii. Dlatego włączam to wspomnienie do dzisiejszego rozważania.

I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan konkretnie mówi dzisiaj do mnie? Czego ode mnie oczekuje? Niech Duch Święty pomoże właściwie odczytać!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 12 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie własne

Najświętszej Maryi Panny Nieustającej Pomocy,

27 czerwca 2024.,

do czytań: 2 Krl 24,8–17; Mt 7,21–29

CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:

Gdy Jojakin obejmował władzę, miał osiemnaście lat i panował w Jerozolimie trzy miesiące. Matce jego było na imię Nechuszta i była córką Elnatana z Jerozolimy. Czynił on to, co jest złe w oczach Pańskich, zupełnie tak, jak jego ojciec.

W owym czasie słudzy Nabuchodonozora, króla babilońskiego, wyruszyli przeciw Jerozolimie i oblegli miasto. Nabuchodonozor, król babiloński, stanął pod miastem, podczas gdy słudzy jego oblegali je. Wtedy Jojakin, król judzki, wyszedł ku królowi babilońskiemu wraz ze swoją matką, swymi sługami, książętami i dworzanami. A król babiloński pojmał go w ósmym roku swego panowania.

Również zabrał stamtąd wszystkie skarby świątyni Pana i skarby pałacu królewskiego. Połamał wszystkie przedmioty złote, które wykonał Salomon, król izraelski, dla świątyni Pana, tak jak przepowiedział Pan. I przesiedlił w niewolę całą Jerozolimę, mianowicie wszystkich książąt i wszystkich dzielnych wojowników, dziesięć tysięcy pojmanych, oraz wszystkich kowali i ślusarzy. Pozostała jedynie najuboższa ludność kraju. Przesiedlił też Jojakina do Babilonu. Także matkę króla, żony króla, jego dworzan i możnych kraju zabrał do niewoli z Jerozolimy do niewoli do Babilonu. Wszystkich ludzi znacznych w liczbie siedmiu tysięcy, kowali i ślusarzy w liczbie tysiąca, wszystkich wojowników król babiloński uprowadził do niewoli, do Babilonu.

W jego zaś miejsce król babiloński ustanowił królem jego stryja, Mattaniasza, zmieniając jego imię na Sedecjasz.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie każdy, który Mi mówi: «Panie, Panie!» wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: «Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?». Wtedy im oświadczę: «Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości».

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.

Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki”.

Gdy Jezus dokończył tych mów, tłumy zdumiewały się Jego nauką. Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie.

Zaledwie wczoraj usłyszeliśmy o reformie religijnej za czasów króla Jozjasza i znalezieniu Księgi Prawa Bożego, które wywołało takie pozytywne poruszenie serc, a oto dzisiaj dowiadujemy się, że słudzy Nabuchodonozora, króla babilońskiego, wyruszyli przeciw Jerozolimie i oblegli miasto. Nabuchodonozor, król babiloński, stanął pod miastem, podczas gdy słudzy jego oblegali je. […] Również zabrał stamtąd wszystkie skarby świątyni Pana i skarby pałacu królewskiego. Połamał wszystkie przedmioty złote, które wykonał Salomon, król izraelski, dla świątyni Pana, tak jak przepowiedział Pan. I przesiedlił w niewolę całą Jerozolimę, mianowicie wszystkich książąt i wszystkich dzielnych wojowników, dziesięć tysięcy pojmanych, oraz wszystkich kowali i ślusarzy. Pozostała jedynie najuboższa ludność kraju. Dlaczego tak się stało?

Bo kolejni królowie czynili to, co jest złe w oczach Pańskich. A to znaczy, że tak naprawdę pożyteczna i mądra reforma, dokonana przez Jozjasza, nie przyniosła trwałych skutków. Nie była należycie spożytkowana, dobrze i do końca wykorzystana, nie wpłynęła na zmianę postawy kolejnych królów i całego narodu. I dlatego nie zapobiegła tej właśnie klęsce, o której dzisiaj słyszymy. Chociaż w historii narodu wybranego stanowi bardzo istotne wydarzenie, a imię Jozjasza, przeprowadzającego owe reformy, jest w historii narodu wspominane z wielkim uszanowaniem.

Niestety, okazuje się jednak, że nawet, jeżeli Pan ześle – mówiąc nieco obrazowo – takiego człowieka swemu ludowi, to on sam, czyli ów człowiek, nie dokona wszystkiego za cały naród! Bo jeżeli nawet dokona rzeczy wielkich i wiekopomnych, to potem trzeba to dzieło kontynuować, rozwijać, promować szeroko i innych w nie włączać!

Drodzy moi, chyba my, Polacy, coś na ten temat wiemy… Bo my ciągle z niejaką nostalgią wspominamy Prymasa Tysiąclecia, wielkiego Stefana Kardynała Wyszyńskiego i ciągle jeszcze naszą dumą jest wielki Jan Paweł II. Chociaż już młodsze pokolenie traktuje obu tych Mężów Bożych jak postacie jedynie historyczne i dla nich samych mało istotne, to jednak nawet wśród młodzieży nie brakuje takich, którzy fascynują się postawą i dokonaniami tak jednego, jak i drugiego. Czy Księdza Jerzego Popiełuszki, czy Maksymiliana Kolbego, czy Rodziny Ulmów – czy jeszcze wielu innych, niezwykłych ludzi.

Musimy jednak postawić pytanie: Czy sama fascynacja wystarczy? Czy samo wspominanie wizyt Jana Pawła II w naszej Ojczyźnie i tego ogromnego poruszenia narodowego, jakie wywoływały – wystarczy? Czy wystarczyło na długo? Czy nauczanie Jana Pawła II o mądrym wykorzystywaniu wolności; czy nauczanie Prymasa Tysiąclecia i mądre przeprowadzenie przez niego narodu przez „fale morza czerwonego” komunizmu w Polsce – zapobiega dziś temu, że Polacy wybierają do rządzenia krajem ludzi, którzy wprost i bezczelnie łamią Prawo Boże, drwią sobie otwarcie z Boga, a także uderzają w historię i tradycję narodu? Dlaczego kilka milionów Polaków takich ludzi popiera? Co nam więc zostało z dziedzictwa Prymasa Wyszyńskiego, z dziedzictwa Jana Pawła II?

Na pewno my, księża i biskupi, musimy także uderzyć się w piersi i przyznać, żeśmy nie skorzystali w pełni z tego, co nam ci wielcy Pasterze pozostawili i nie uformowaliśmy właściwie Polaków w duchu Ewangelii. Mówiąc: „my, księża i biskupi”, mam na myśli całe duchowieństwo polskie ostatnich dziesięcioleci. Mieliśmy pełne kościoły, mieliśmy pełne seminaria i klasztory, mieliśmy „swego” Papieża na Watykanie, a ciągle wspominaliśmy Prymasa Wyszyńskiego – i to nam wystarczyło.

Natomiast to wszystko nie poszło w głąb – myślenia i wartościowania ludzkiego. A może: za mało poszło to w głąb. Za bardzo pozostało na płaszczyźnie emocjonalnej, zewnętrznej, tradycyjnej, obyczajowej, a za mało wpływało na konkretne ludzkie postawy i wybory moralne – w tym także wybory polityczne, które są także wyborami na wskroś moralnymi.

przestrzegał nas przed tym Jan Paweł II, przestrzegał nas przed tym Prymas Tysiąclecia, kilka wieków wcześniej przestrzegał nas przed tym Ksiądz Piotr Skarga i inni, wielcy nauczyciele narodu, w tym poeci i pisarze.

A dwa tysiące lat temu już przestrzegał nas przed tym sam Jezus Chrystus, gdy mówił – jak to słyszymy w dzisiejszej Ewangelii: Nie każdy, który Mi mówi: «Panie, Panie!» wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.

Po czym mówi, że nawet prorokowanie mocą Jego imienia i wyrzucanie złych duchów mocą Jego imienia – zgódźmy się, że to naprawdę nie byle co – nie zapobiegnie odrzuceniu, jeżeli człowiek nie będzie pełnił woli Bożej, a tylko zewnętrznie, słownie, na pokaz, swoją rzekomą wiarę demonstrował.

Dobrze obrazują to dwa porównania, użyte przez Jezusa: Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki.

Drodzy moi, nauka, jaka płynie do nas z dzisiejszego Bożego słowa, jest jasna i prosta – i chyba dla nas wszystkich oczywista: w relacjach każdej i każdego z nas z Bogiem nie wystarczy ani fakt przynależności do Kościoła, ani fakt ochrzczenia i przyjmowania innych Sakramentów, ani nawet udział we Mszy Świętej w niedzielę, a nawet w zwykłe dni; ani uczestniczenie w różnych nabożeństwach i inicjatywach parafialnych, ani jeżdżenie lub chodzenie na wszelkie możliwe pielgrzymki; ani najlepsze nawet postanowienia poprawy i przemiany wewnętrzne, w trakcie lub przy okazji nawet najlepszych Spowiedzi – jeżeli to wszystko nie przełoży się na naszą postawę i nie będzie wytrwale kontynuowane, dzień po dniu, w dobrej i złej doli, w okolicznościach pozytywnych i tych bardzo trudnych; kiedy droga przez życie będzie łatwa i prosta – ale i kiedy będzie wiodła pod górę i pod prąd. Po prostu – zawsze!

Dobre postanowienia, mądre reformy, ustanowienie słusznych praw, przyjęcie mądrych przepisów, zaakceptowanie ich i wprowadzenie w życie – to wszystko tak, jak najbardziej i bardzo dobrze, ale to początek. Natomiast wytrwała kontynuacja, wierność na co dzień – aż po dzień ostatni – oto postawa, na którą z naszej strony liczy Jezus. Nie na słowa, nie na zapewnienia, nie na: Panie, Panie!, ale na krok po kroku, a jeśli trzeba, to i na pot i łzy – a w szczególnych przypadkach może i na krew – na tej raz wybranej drodze. To jest dopiero prawdziwa wiara. To jest dopiero prawdziwe chrześcijaństwo. Wytrwała kontynuacja – a nie: Panie, Panie!

Niech nam w kształtowaniu takiej postawy pomaga Matka Najświętsza, która sama dała takiej postawy piękny przykład, a która codziennie wstawia się za nami, nieustannie pomagać nam gotowa. Ją to dzisiaj czcimy w tajemnicy Jej nieustającej pomocy. Co możemy powiedzieć o kulcie Maryjnym w tym ujęciu?

Tytuł Matki Bożej Nieustającej Pomocy jest na trwałe związany z dostojnym wizerunkiem Maryi, czczonym w Rzymie. Obraz namalowany na desce o wymiarach 54×41,5 cm, pochodzenia bizantyńskiego, przypomina niektóre stare ikony ruskie nazywane „Strastnaja”. Jego autorstwo jest przypisywane jednemu z najbardziej znanych malarzy prawosławnych wczesnego Średniowiecza, mnichowi bazyliańskiemu – S. Lazzaro.

Kiedy i w jakich okolicznościach Obraz powstał, a potem dotarł do Rzymu – nie wiemy. Według niektórych źródeł, został namalowany na Krecie w IX wieku; inne dane mówią o wieku XII i pochodzeniu z Bizancjum lub z klasztoru na świętej Górze Athos. Według legendy, do Europy Obraz został przywieziony przez bogatego kupca. Kiedy podczas podróży statkiem na morzu rozszalał się sztorm, kupiec ten pokazał Obraz przerażonym współtowarzyszom. Ich wspólna modlitwa do Matki Bożej ocaliła statek.

Po szczęśliwym przybyciu do Wiecznego Miasta, Ikona została umieszczona w kościele Świętego Mateusza, obsługiwanym przez augustianów. Z dokumentu z roku 1503 wynika, że w ostatnich latach XV wieku, Wizerunek był już w Wiecznym Mieście – czczony i uważany za łaskami słynący. Zwano go „Madonna miracolosissima”. Gdy w roku 1812 wojska francuskie zniszczyły kościół, mnisi wywędrowali do Irlandii. Po powrocie objęli kościół Świętego Euzebiusza. Kult cudownego Obrazu uległ wówczas pewnemu zaniedbaniu, na co wielu się skarżyło.

W grudniu 1866 roku, Pius IX powierzył Obraz redemptorystom, którzy umieścili go w głównym ołtarzu kościoła Świętego Alfonsa, przy via Merulana. Od tego czasu datuje się niebywały rozkwit kultu Matki Bożej Nieustającej Pomocy, propagowanego przez duchowych synów Świętego Alfonsa Marii Liguoriego. 23 czerwca 1867 roku, odbyła się uroczysta koronacja Obrazu. W roku 1876 powstało arcybractwo Maryi Nieustającej Pomocy i Świętego Alfonsa.

Równocześnie mnożyły się kopie, które redemptoryści umieszczali w swoich kościołach w wielu krajach, w tym także – na ziemiach polskich. Dla propagowania kultu, ponad stu autorów wydało rozmaite opracowania, powstały różnojęzyczne periodyki, poświęcone temu samemu celowi.

Ogromne powodzenie miały także małe obrazki z odpowiednimi wezwaniami. Rozchodziły się one w wielomilionowych nakładach. W 1876 roku, ustanowiono Święto Maryi Nieustającej Pomocy na dzień 26 kwietnia, z czasem przeniesione na 27 czerwca.

Sam zaś obraz przedstawia cztery postacie: Maryję z Dzieciątkiem oraz Świętych Archaniołów: Michała (po lewej stronie obrazu) i Gabriela (po stronie prawej). Maryja jest przedstawiona w czerwonej tunice, granatowym płaszczu – zielonym po spodniej stronie – i w niebieskim nakryciu głowy, które przykrywa czoło i włosy. Na środkowej części welonu znajduje się złota gwiazda z ośmioma prostymi promieniami. Głowę Maryi otacza, charakterystyczny dla szkoły kreteńskiej, kolisty nimb.

Oblicze Maryi jest lekko pochylone w stronę Dzieciątka Jezus, trzymanego na lewej ręce. Prawą, dużą dłonią, o nieco dłuższych palcach, charakterystycznych dla obrazów typu „Hodegetria”, czyli „Wskazująca drogę”, Maryja obejmuje ręce Jezusa. Jej spojrzenie charakteryzuje czuły smutek, ale nie patrzy na swojego Syna, lecz wydaje się przemawiać do patrzącego na Obraz. Miodowego koloru oczy i mocno podkreślone brwi dodają obliczu piękna i wyniosłości.

Dzieciątko Jezus przedstawione jest w całości. Spoczywając na lewym ramieniu Matki, rączkami ujmuje mocno Jej prawą dłoń. Przyodziane jest w zieloną tunikę z czerwonym pasem i okryte czerwonym płaszczem. Opadający z nóżki prawy sandał pozwala dostrzec spód stopy, co może symbolizować prawdę, że będąc Bogiem, Jezus jest także prawdziwym człowiekiem. Ma kasztanowe włosy, a rysy Jego twarzy są bardzo dziecięce.

Stopy i szyja Dzieciątka wyrażają jakby odruch nagłego lęku przed czymś, co ma niechybnie nadejść. Tym natomiast, co wydaje się przerażać małego Jezusa, jest wizja męki i cierpienia, wyrażona poprzez krzyż i gwoździe, niesione przez Archanioła Gabriela. Po drugiej stronie obrazu, Archanioł Michał ukazuje inne narzędzia męki krzyżowej: włócznię, trzcinę z gąbką i naczynie z octem.

Maryja, pomimo że jest największą postacią Obrazu, nie stanowi jego centralnego punktu. W geometrycznym środku Ikony znajdują się połączone ręce Matki i Dziecięcia, przedstawione w taki sposób, że Maryja wskazuje na swojego Syna, Zbawiciela.

A oto jak o czczonej przez nas dzisiaj tajemnicy pisał Święty Alfons Maria Liguori:

My, biedni ludzie, jesteśmy dziećmi nieszczęsnej Ewy i stąd też podlegamy tej samej karze. Tułamy się na tym padole płaczu, z dala od ojczyzny naszej, płacząc z powodu tylu cierpień ciała i duszy. Lecz szczęśliwy, kto wśród tej nędzy zwraca się często do Pocieszycielki świata, Ucieczki grzeszników, kto Jej nabożnie wzywa i do Niej się modli.

Kościół Święty wyraźnie naucza nas, swoje dzieci, z jaką żarliwością i zaufaniem mamy się ciągle zwracać do tej naszej ukochanej Opiekunki. Poleca bowiem, byśmy Ją czcili w szczególny sposób. Tego właśnie oczekuje od nas Maryja, byśmy Ją zawsze błagali i prosili. Nie znaczy to jakoby żądała od nas tych hołdów i oznak czci, bo są one zbyt małe w stosunku do tego, na co zasługuje. Nie, Ona chce tylko w ten sposób zwiększyć w nas ufność i nabożeństwo, aby nam mogła tym więcej udzielać pomocy i pociechy.

Maryja w okazywaniu litości upodabnia się całkowicie do Boga. Jak bowiem Bóg spieszy natychmiast z pomocą tym, którzy Go wzywają, będąc wiernym swej obietnicy: Proście, a otrzymacie, podobnie czyni Maryja. Skoro tylko kto Jej wezwie, natychmiast spieszy mu z pomocą.

Kiedy szukamy pomocy u Maryi, nawet ogrom grzechów naszych nie powinien nam odbierać ufności. Ona jest Matką miłosierdzia, a miłosierdzie można tylko wtedy okazywać, gdy się nadarza sposobność pocieszania nieszczęśliwych. Maryja bowiem nie wzdryga się wobec grzesznika, jak dobra matka wobec swojego syna, dotkniętego trądem. Ze względu na to, że jest miłosierna dla grzeszników, jeszcze bardziej ma możność ujawnić się jako Źródło miłosierdzia; bo gdzie nie ma nędzy, nie ma i miłosierdzia.

Tak wielka jest litość dla nas tej Matki i tak wielka miłość względem nas, że nawet nie czeka na nasze prośby, aby przyjść nam z pomocą. […] Tak jest zatroskana o nasze dobro, że Jej czułość wyprzedza nasze prośby i zapobiega przyczynom nieszczęść. Wypływa to stąd […] że serce Maryi jest tak wezbrane litością, iż skoro tylko się dowie o naszej potrzebie, już rozlewa łaski swego miłosierdzia. Niemożliwym jest dla Niej słyszeć o czyjej nędzy, a nie pospieszyć z pomocą.

A jeśliby ktoś wątpił, czy go Maryja wesprze, niech posłucha zachęty Innocentego III: „Któż kiedy, o Przenajświętsza Panno, wezwał z wiarą Twej potężnej opieki, a został opuszczony? Zaiste nikt, nigdy!” […]

Każdy zatem, wzywając tej Matki miłosierdzia, może mówić z wielką ufnością za świętym Augustynem: „Pomnij, o najlitościwsza Panno Maryjo, iż od wieków nie słyszano, aby został opuszczony, kto się pod Twoją ucieka opiekę”. Wybacz mi zatem, jeśli powiem, że nie chcę być owym pierwszym nieszczęsnym, który uciekając się pod Twoją obronę – zostałby przez Ciebie opuszczony.”

Tyle z pism Świętego Alfonsa Marii Liguoriego, a my dzisiaj, pomni na te słowa – i na Boże słowo dzisiejszej liturgii – wpatrzeni w Obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, prosimy: O Maryjo, Matko Nieustającej Pomocy, która z taką czułością z tego cudownego Obrazu na nas spoglądasz, z dziecięcą ufnością spieszymy do Twych stóp z naszymi wspólnymi prośbami. Racz spojrzeć na nas łaskawie i wysłuchać naszych błagań. Przyjdź nam z pomocą w wielorakich potrzebach naszych. Błagamy Cię o to najusilniej i najgoręcej: POMAGAJ NAM NIEUSTANNIE!”

5 komentarzy

  • Oprócz rzeźb «Rupintojelis» i Zmartwychwstałego Chrystusa, które znajdują się na ulicy (pisała o nich 28 i 31 marca), w katedrze znajduje się trzecia – drewniana rzeźba Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Znajduje się w budynku katedry. Została podarowana przez katolików z Południowego Tyrolu (Włochy). Konsekrowana i zainstalowana w katedrze 8 grudnia 2010 roku, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP.
    Znajduje się naprzeciwko lewego wejścia do katedry. Pierwszą rzeczą, jaką robię przychodząc na mszę, jest zapalanie świecy przed tą rzeźbą Maryi i zwracanie się do niej z podziękowaniami, prośbami i obawami.
    Zdjęcia rzeźby z daleka i z bliska przesłała do księdza Jacka na e-mail.

    Mam w domu ikonę Matki Bożej Nieustającej Pomocy
    Dzisiaj będę modlić się do Nowenny przed tą ikoną. Zapraszam księdza Jacka, Anne i innych czytelników bloga do pisania w komentarzach intencji. Będę głosił je Dziewicy podczas nowenny.

    • Z Nowenną ( i obrazkiem) do Matki Bożej Nieustającej Pomocy pierwszy raz spotkałam się , przeglądając biblioteczkę u Teściowej. Potrzebowałam jakiejś książeczki do modlitw, bo byłam na zwolnieniu lekarskim w drugiej ciąży bo jej stan był zagrożony. Książeczka była stara, zniszczona, pożółkła, z 1957 roku, ale mnie zainteresowała, bo nie znałam Takiej Matki Bożej. Na początku zawierała; historię obrazu, rozważania wstępne, cztery przykłady konkretnej pomocy Maryi. Uradowana, tym moim ” odkryciem ” rozpoczęłam moją pierwszą Nowennę w życiu.Powiem tylko, że wierzę że Matka Boża Nieustającej Pomocy pomogła mi doczekać terminu rozwiązania i urodzić zdrową córeczkę. Książeczkę z tą Nowenną mam po dziś dzień i korzystam właśnie z niej przynajmniej raz w roku. Wczoraj właśnie zakończyłam dziewiąty dzień Nowenny a dziś nie miałam szans z powodu ulewy aby dotrzeć na Eucharystię i przyjąć Komunię Świętą. Jednak ku mojej radości, mąż sam widząc jak mocno pada zaproponował, że może mnie zawieść do kościoła.
      Ps.Muszę przyznać, że bardzo lubię modlić się Nowennami do różnych Świętych.

      • Mam tę ikonę od dawna. Kupiłam ją w sklepie przy kościele prawosławnym. Nazywa się „Strastnaja”. O czym świadczy napis w języku cerkiewno-słowiańskim.
        O nowennie dowiedziałam się w 2020 roku, w czasie pandemii, kiedy obejmowała ona transmisję mszy z Surgut. W parafii księdza Marka nowennę tę czyta się w środę wieczorem na zakończenie Mszy św. Zacząłem wysyłać intencje.Teksty modlitw nowennowych znalazłem w Internecie. Następnie poprosiłam s. Joannę, aby przesłała mi nuty pieśni, abym mogła śpiewać razem ze wszystkimi.
        W domu odmawiam tę nowennę co roku 27 czerwca. Jako śpiew posługuję się hymnem św. Kazimierza „Omni die dic Mariae”,dzieląc go na kilka części.
        Udostępniam link do tekstu powieści w języku rosyjskim: https://catholickemerovo.ru/novenna-k-materi-bozhiej-neustannoj-pomoshhi/

        • Dziękuję Eleno, za podzielenie się swoim spotkaniem z Nowenną i obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Dodam, że odkąd nasze spotkania wspólnotowe mamy w środy, to też podobnie jak w Surgucie odmawiamy w kościele przed Mszą Świętą modlitwy nowennowe i wierni mogą składać pisemnie na karteczkach swoje intencje , które są wyczytywane przez prowadzącego Księdza i są również włączane do Mszy Świętej.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.