Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pozdrawiam Was serdecznie ze Szklarskiej Poręby! Dotarłem wczoraj wieczorem po bardzo sprawnym przejeździe z Siedlec. Zakwaterowałem się w Willi MARANT, prowadzonej przez Pana Tomasza Drzyzgę, u którego – z różnymi Grupami – już kilkakroć przebywałem, po wyprowadzeniu się ze Szklarskiej poprzednich moich Gospodarzy, Państwa Haliny i Karola Orłowskich.
Wtedy to właśnie Proboszcz tutejszej Parafii, Ksiądz Kanonik Bogusław Sawaryn, pomógł mi dotrzeć właśnie do nowych Gospodarzy. I od tego czasu kilka razy już tu byliśmy.
Ale ostatnio była przerwa, ponieważ w wakacje, w sierpniu, wyjeżdżamy do Rzymu, a rok temu, kiedy też byłem zimą, mieszkałem u Sióstr Boromeuszek. Była to sugestia Księdza Proboszcza, aby tam właśnie zamieszkać i odprawiać w Ich Kaplicy Mszę Świętą – dla samych Sióstr i dla Osób tam przybywających. Tym razem, wróciłem tutaj. Miało nas być kilku, ale ostatecznie przyjechałem sam.
Dzisiaj, w oficjalnych planach, jest uroczysty obiad u Księdza Proboszcza z okazji obrony doktoratu przez Księdza Przemysława Głuszka – Kapłana pochodzącego z tej Parafii. Miałem okazję poznać Go jakiś czas temu. Serdecznie gratuluję uzyskania tytułu doktora. A o 18:00 będę sprawował Mszę Świętą w kościele parafialnym.
A teraz już zapraszam do pochylenia się nas słowem Bożym dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem się zwraca? Niech Duch Święty rozjaśni nasze umysły i serca!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
6 Niedziela zwykła, C,
16 lutego 2025.,
do czytań: Jr 17,5–8; 1 Kor 15,12.16–20; Łk 6,7.20–26
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
To mówi Pan: „Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie. Nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną.
Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją. Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców”.
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia: Jeżeli głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania?
Skoro umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach. Tak więc i ci, co pomarli w Chrystusie, poszli na zatracenie. Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania.
Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus zeszedł z dwunastoma Apostołami na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu.
A On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
„Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem ojcowie ich czynili fałszywym prorokom”.
Słowa Jezusowego przesłania, zawartego w Ewangelii, są nam od dawna dobrze znane. O tym, że błogosławieni są smutni, opuszczeni, głodni, pogardzani, że wszyscy oni posiądą inne bogactwo i inne dobra, które zastąpią im brak ziemskiej pociechy. Znamy te słowa! Znamy również i te pouczenia, że bogaci, syci oraz ci, którzy we wszystko opływają, zaznają jeszcze smutku i goryczy. Pouczenie Jezusa nie jest nam obce. I może już na początku dobrze byłoby uświadomić sobie właściwe rozumienie tego pouczenia.
Na pewno wykluczamy rozumienie dosłowne – jak zawsze zresztą w Biblii – czyli takie, że każdy biedny i głodny będzie szczególnie przez Boga nagradzany i pocieszany, bo możemy sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś cały swój majątek przegrał w karty albo roztrwonił żyjąc lekkomyślnie i trudno się teraz spodziewać, aby go Pan Bóg bardzo pocieszał i ratował, a jeśli już miałby go ratować, to chyba tylko z jego własnej głupoty!
Z drugiej strony – możemy uświadomić sobie sytuację, w której ktoś cieszy się bogactwem, do którego doszedł uczciwą pracą. Zaczynał od zera, ciężko pracował, poświęcił wiele wysiłku i potu, aby coś osiągnąć, ale czynił to zawsze uczciwie, szanował ludzi, dzisiaj daje zatrudnienie innym, jest dobrym pracodawcą i szefem, sprawiedliwie wynagradza swoich pracowników. Oczywistą jest rzeczą, że to nie o nim Jezus mówi, iż będzie doświadczony cierpieniem; nie do niego kieruje swoje: Biada! Jeszcze raz musimy to sobie bardzo konkretnie uświadomić, że nie wolno nam pojmować pouczeń biblijnych dosłownie, ale trzeba wchodzić głębiej, biorąc pod uwagę cały kontekst.
A tym kontekstem dzisiaj jest pierwsze czytanie, w którym Prorok Jeremiasz przytacza słowa Boże, mówiąc: To mówi Pan: Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce.
Właśnie, to nie w tym rzecz, czy ja mam na koncie lub w portfelu dużo czy mało, ale czy na tym koncie lub w tym portfelu przypadkiem nie zostało moje serce, zagubione między szeleszczącymi banknotami! Bo jeśli tak jest – przed czym niech nas Bóg broni – to może się okazać, że w tym portfelu jest całkiem niewiele, a moje serce i tak jest do tego przywiązane, a więc będę w sumie nie aż tak bardzo nominalnie bogaty, a jednak będę miał zaplątane i zniewolone serce.
Jezusowe: Błogosławieni!, jak również Jezusowe: Biada! odnosi się do intencji serca. Jeżeli bowiem doznaję smutku i bólu, który ode mnie nie zależy i nie jest przeze mnie zawiniony, albo nawet jest w jakimś stopniu przeze mnie zawiniony, ale ja żałuję swoich błędów i chcę zacząć inaczej, zacząć od nowa; jeżeli w tych swoich zamiarach zwracam się do Jezusa, u Niego tylko szukając pomocy i pocieszenia, to z pewnością owo dzisiejsze: Błogosławieni! – odnosi się do mnie!
Ale jeżeli liczę tylko na siebie i naiwnie ufam, że swoimi pieniędzmi, swoim bogactwem, jestem w stanie zawojować świat; że wszystkie sprawy załatwię i wszystkie drzwi otworzę, o ile tylko tu i tam złożę odpowiednią kopertę, jeżeli tylko w tym swoim doczesnym bogactwie pokładam nadzieję, to mogę usłyszeć: «Biada Ci!»
Jeszcze raz przyjrzyjmy się pięknemu i jakże trafnemu porównaniu z dzisiejszego pierwszego czytania: Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie. Nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną. Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją. Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców. To takie poetyckie obrazy, ale trzeba przyznać, że bardzo trafnie oddające istotę rzeczy. Na to nam właśnie zwraca uwagę Jezus – na dyspozycję naszego serca!
Dlatego trzeba nam się zmierzyć z takimi oto pytaniami: Czy należę do tych ubogich, którzy potrafią uznać swoją słabość i niewystarczalność, którzy potrafią zwrócić się o pomoc do Boga, którzy potrafią wzruszyć się i zapłakać, którzy potrafią dać serce i okazać serce, którzy potrafią współczuć i dzielić radości – czy też należę do tych pewnych siebie, którzy zawsze i wszystko wiedzą najlepiej, którzy na innych zawsze patrzą z góry, którzy zawsze wszystko wykalkulują i przeliczą na zyski, którzy po prostu są zwykłymi cwaniakami?…
Warto zapytać dzisiaj o moją filozofię życia, o moje spojrzenie na innych i na problemy, które życie niesie z sobą. Wielu dzisiaj cwaniaków, którym się wydaje, że z każdej sytuacji wyjdą sprytem i drobnymi bądź większymi oszustwami. Nie zawsze jednak im się to udaje – trzeba uczciwie przyznać, że niejednokrotnie ich kalkulacje prowadzą do opłakanych skutków.
Stąd zapewne wzięła się potoczna definicja cwaniactwa. Usłyszałem ją kiedyś w Seminarium, na rekolekcjach, a brzmi ona bardzo prosto: cwaniactwo to jest to, co głupiemu zastępuje rozum. Może to trochę dosadne, ale prawdziwe. Wszelkie ludzkie kalkulacje, jeżeli pomijają Boga i nie liczą się z Jego wymaganiami, muszą wcześniej czy później okazać się płytkie i puste.
Nieraz już tak było i zapewne sami tego doświadczyliśmy, że liczyliśmy na kogoś, ktoś nam miał coś załatwić, nawet otrzymał jakąś kopertę z odpowiednią „zachętą” (nie pochwalamy tego, ale mogło się tak zdarzyć…), którą to kopertę – rzecz jasna – przyjął, a sprawy nie załatwił. To tylko przykład, można je mnożyć, ale na pewno wszyscy się zgodzą, że liczyć bez zastrzeżeń na ludzkie obietnice i zapewnienia jest czymś wielce ryzykownym, bo nigdy nie wiadomo, komu tak naprawdę na czym zależy i czy rzeczywiście ten drugi chce nam pomóc, czy wyłącznie myśli o sobie. Dlatego warto w nasze sprawy i nasze zamiary bardziej od ludzi – wtajemniczać jednak Boga.
Zobaczmy, jak wiele może zdziałać człowiek, nawet prosty i słaby – tak po ludzku sądząc – jeżeli oprze się totalnie na Bogu. Nieraz – w tym kontekście – myślę sobie o Matce Teresie z Kalkuty, o Ojcu Pio, o Carlo Acutisie, o Męczennikach Unitach Podlaskich… Jestem przekonany, że Jezusowe błogosławieństwo z dzisiejszej Ewangelii w pierwszym rzędzie odnosiło się do takich ludzi!
Myśląc o nich zawsze z podziwem, zastanawiam się, jak wiele może zdziałać pojedynczy człowiek, o ile tak heroicznie, jak oni, zaufa Bogu. Pojedynczy człowiek, nie zajmujący żadnego wysokiego stanowiska i nie brylujący w mediach; człowiek, o którym świat nie miał prawa wręcz słyszeć – a teraz cały świat tych ludzi podziwia! Bo tak naprawdę liczy się intencja dobrego serca i zapał w czynieniu dobra. Nie ma natomiast znaczenia pozycja, ani stan czyjegoś posiadania.
I właśnie patrząc na takich prostych, a tak przecież niezwykłych ludzi, sam sobie nieraz stawiam pytanie: Skoro oni, prości ludzie, mogli zawojować świat swoją miłością i świętością – to dlaczego ja nie mogę? Skoro pojedynczy człowiek tak dużo może – w imię Boże i z pomocą Bożą – to dlaczego ja tak często zniechęcam się i narzekam, że nie mogę dotrzeć do Studentów (jako Duszpasterz Akademicki); że nie mogę dotrzeć do Młodzieży, że nie mogę tego… nie mogę tamtego… I że ludzie od Kościoła odchodzą, wiary się wyrzekają, a ja patrzę na to jako ksiądz – jak mi się Kościół, jako wspólnota wierzących, na moich oczach rozchodzi, a ja nic nie mogę! Tylko patrzeć i narzekać…
I wtedy właśnie stają mi przed oczyma ci właśnie, wspomniani święci ludzie – i to, że oni jakoś mogli! Byli w stanie świadectwem własnego życia, swoim poświęceniem – nierzadko cierpieniem – i swoją konsekwencją i uporem zawojować świat! Zadziwić świat! Cały świat! Oni mogli, to dlaczego ja nie mogę? – żeby powtórzyć to pytanie…
To ci i tacy właśnie, których Jezus nazywa błogosławionymi, a więc ludzie, którzy w każdej sytuacji i w każdych okolicznościach nastawieni są na Boga i na dobro drugiego człowieka. Bez względu na to, co i ile mają, jaką pozycję zajmują i czym w życiu się zajmują – zawsze starają się pomóc i usłużyć innym. W przeciwieństwie do tych, którzy są wewnętrznie zniewoleni, czyli tacy, którzy choćby posiadali jakąś jedną tylko rzecz, nawet niewielką, ale taką, która będzie miała dla nich jakąś wielką wartość – i będą do niej na tyle przywiązani, że świata poza nią nie będą widzieli. To właśnie do takich Jezus kieruje swoje upomnienie, swoje: Biada!
Jezus Chrystus zachęca dzisiaj nas wszystkich – bez wyjątku – abyśmy Jemu szczerze zaufali. Podstawą wiary w Niego jest fakt Jego Zmartwychwstania. O tym pisze do wiernych Kościoła w Koryncie Święty Paweł, a myśmy usłyszeli to w drugim czytaniu. Apostoł Narodów chce swoich podopiecznych, swoje duchowe dzieci – wiernych z Koryntu, ale i nas wszystkich – przekonać, że Chrystus naprawdę zmartwychwstał, a skoro dokonał takiego znaku, to wart jest tego, aby Mu wierzono. Wiara w Zmartwychwstanie jest podstawą wiary w Jezusa w ogóle.
Jest to najważniejszy motyw naszej wiary. Jeżeli Chrystus zmartwychwstał, jeżeli dla zbawienia człowieka dokonał tak wielkiego znaku, pokonał śmierć, poniósł tak wielką ofiarę, to naprawdę człowiek ma w Nim swego przyjaciela i może Mu ufać bez końca. Trudno wręcz oczekiwać od Jezusa większego dowodu miłości, niż ten, jakim było właśnie Zmartwychwstanie.
I dlatego my dzisiaj, zgromadzeni wokół Jezusa – my, którzy przecież wierzymy w Niego i fakt Jego Zmartwychwstania – możemy zapytać samych siebie: Czy naprawdę w życiu liczymy na Niego i tylko na Niego, dlatego zapraszamy Go do serca w Komunii Świętej i w Jego Słowie, zwracamy się do Niego w modlitwie – czy liczymy tylko na samych siebie, a Jezusowi rezerwujemy godzinę w niedzielę i pięć minut każdego dnia na pacierz, a z codziennymi sprawami to już sobie sami jakoś poradzimy?…
Niech nam mocno wybrzmią w sercu – i będą przestrogą – słowa Proroka z pierwszego czytania, mówiące o tych, którzy swą ufność pokładają w człowieku. W człowieku – a więc także w sobie samym. Dzisiaj mówi się, że czasy, w których żyjemy, to czasy dla zaradnych, dla kreatywnych, dla przedsiębiorczych! Kto jest słaby, kto jest niezaradny, będzie tylko przedmiotem drwin i wykorzystywania przez innych. Na pewno takie rozumienie sprawy nie mieści się w Ewangelii!
Dzisiejsze czasy, jak każde inne, są czasami Boga i człowieka. Ten czas, jak każdy inny, Bóg dał człowiekowi i w tym czasie, jak w każdym innym, Bóg człowieka zaprasza i na niego czeka. Nie ma lepszego czasu na to, aby Bogu zaufać, jak ten czas, w którym przyszło nam żyć. O tyle człowiek jest mocny i silny, o ile buduje na Bogu! Im bardziej ufa tylko sobie, im bardziej ufa swoim pieniądzom i znajomościom, tym bardziej może się rozczarować.
Boże rozumienie sprawy nie pokrywa się z ludzkim. Boże spojrzenie na rzeczywistość może wydawać się naiwne, nienowoczesne. W ostatecznym jednak rozrachunku tylko ono się liczy!
Dlatego dziś prosimy: Panie daj nam serce czyste, daj nam szczere i dobre intencje, naucz nas polegać tylko na Tobie – nigdy na sobie! Bo błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu i Pan jest jego nadzieją!
Słowo z Jr 17, 7–8 prowadzi moją Wspólnotę przez cały 2025r.. Wypisałam Je sobie na ekranie komputera, bym pamiętała o Nim codziennie, gdy otwieram komputer.
Ps.W miniony wtorek mieliśmy pogrzeb brata męża a że było bardzo zimno, to chwyciłam infekcję gardła i się lekko przeziębiłam. Proszę o modlitwę za zmarłego Zbigniewa a za mnie z wdzięcznością przyjmuję.
W moich modlitwach nasza Droga Anna jest obecna na stałe – zawsze, kiedy zaczynam modlić się za naszą blogową Rodzinę, to zaczynam od Osób, które są w niej najaktywniejsze!
xJ