Szczęść Boże! Drodzy moi, w dniu wczorajszym urodziny przeżywała Faustyna Sulowska, Córka bliskich mi ludzi z Lublina.
Dzisiaj natomiast imieniny przeżywa Ksiądz Waldemar Mróz – Wikariusz mojej rodzinnej Parafii.
Niech Pan Obojgu błogosławi i udziela swoich darów. Zapewniam o modlitwie!
Drodzy moi, wyrażam wdzięczność Panu naszemu za zakończone w czwartek ogólnopolskie Rekolekcje dla Kapłanów – Diecezjalnych Duszpasterzy Niewidomych i Niedowidzących. Dziękuję Braciom Kapłanom z wielu Diecezji za to doroczne spotkanie. Dziękuję Księdzu Doktorowi Pawłowi Hoppe, Dyrektorowi Centrum Edukacyjno – Formacyjnego Diecezji bydgoskiej, za bardzo gościnne przyjęcie nas tymże ośrodku, a szczególnie: za przeprowadzenie Rekolekcji i ukazanie w ich trakcie pięknej kapłańskiej postawy – aż po ofiarę ze swego życia w obozie koncentracyjnym – Błogosławionego Biskupa Michała Kozala.
Dziękuję także Panu naszemu za zakończone wczoraj ogólnopolskie Rekolekcje dla Niewidomych i Niedowidzących, jakie miałem zaszczyt przeprowadzić w podwarszawskich Laskach. Ich tematem było siedem Sakramentów Świętych. Omawialiśmy po kolei każdy z nich, przy czym prosiłem Uczestników, aby włączali się w wymianę poglądów i dzielili się swoimi doświadczeniami. I naprawdę – świetnie to wyszło, za co każdej i każdemu z Nich serdecznie dziękuję! A także – za całą piękną atmosferę, którą wspólnie tworzyliśmy, w tym szczególnie: za wiele osobistych, bardzo szczerych rozmów, połączonych niejednokrotnie ze Spowiedzią.
Dziękuję Siostrze Radosławie Podgórskiej, ze Zgromadzenia Franciszkanek Służebnic Krzyża, byłej Przełożonej generalnej tegoż Zgromadzenia, za pokierowanie organizacją całego wydarzenia. Naprawdę, już od lat znam Siostrę Radosławę i widzę, jak świetnym jest Organizatorem i Szefem! Dziękuję także innym Siostrom, z którymi współpracowałem w tych dniach: Marii Magdalenie, Bogumile, Siostrze Przełożonej Domu Rekolekcyjnego, Siostrze Dobrosławie, Siostrze Monice.
Bardzo dziękuję Księdzu Sławomirowi Opalińskiemu, nowemu Rektorowi Kościoła Świętego Marcina w Warszawie, gdzie także posługują Siostry z Lasek, a gdzie zasadniczo mieści się Centrum Duszpasterstwa Niewidomych: zarówno Archidiecezji warszawskiej, jak i Duszpasterstwa krajowego. Dziękuję Księdzu Sławkowi za wspólne przeżywanie Rekolekcji w Bydgoszczy, a potem – za kilka spotkań w Laskach, w tym: za dwie, wspólnie celebrowane Msze Święte! Ksiądz Sławek powitał nas na tych Rekolekcjach – w imieniu Krajowego Duszpasterza.
A właśnie Krajowemu Duszpasterzowi Niewidomych i Niedowidzących, Księdzu Profesorowi Andrzejowi Gałce, dziękuję za wielkie zaufanie, jakie wyraziło się w zaproszeniu mnie do poprowadzenia tychże Rekolekcji!
Niech chwała Pana zajaśnieje w całym tym dziele – w licznych owocach duchowych tego czasu!
A oto dzisiaj, Drodzy moi, MATURA! Wspierajmy modlitwą tych, którzy do niej przystąpią, aby okazali się dojrzali (bo tyle oznacza słowo: maturus) intelektualnie, ale nade wszystko duchowo, osobowościowo, także dojrzali w wierze. Bo prawdziwą maturą tak naprawdę jest całe życie każdej i każdego z nas!
I jeszcze jedno: Drodzy moi, mocno mobilizujmy się w modlitwie o wybór nowego Papieża – prawdziwie wierzącego i katolickiego Przewodnika Świętego Kościoła Katolickiego!
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. A oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Niech zatem Duch Święty pomoże nam odkryć tę jedyną i konkretną myśl, z jaką Pan dziś do mnie się zwraca. Poszukujmy jej w skupieniu…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 3 Tygodnia Wielkanocy,
5 maja 2025.,
do czytań: Dz 6,8–15; J 6,22–29
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu.
Niektórzy zaś z synagogi, zwanej synagogą Libertynów i Cyrenejczyków, i Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji, wystąpili do rozprawy ze Szczepanem. Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał.
Podstawili więc ludzi, którzy zeznali: „Słyszeliśmy, jak on mówił bluźnierstwa przeciwko Mojżeszowi i Bogu”. W ten sposób podburzyli lud, starszych i uczonych w Piśmie. Przybiegli, porwali go i zaprowadzili przed Sanhedryn.
Tam postawili fałszywych świadków, którzy zeznali: „Ten człowiek nie przestaje mówić przeciwko temu świętemu miejscu i przeciwko Prawu. Bo słyszeliśmy, jak mówił, że Jezus Nazarejczyk zburzy to miejsce i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał”.
A wszyscy, którzy zasiadali w Sanhedrynie, przyglądali się mu uważnie i widzieli twarz jego, podobną do oblicza anioła.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Nazajutrz po rozmnożeniu chlebów lud, stojąc po drugiej stronie jeziora, spostrzegł, że poza jedną łodzią nie było tam żadnej innej oraz że Jezus nie wsiadł do łodzi razem ze swymi uczniami, lecz że Jego uczniowie odpłynęli sami. Tymczasem w pobliże tego miejsca, gdzie spożyto chleb po modlitwie dziękczynnej Pana, przypłynęły od Tyberiady inne łodzie.
A kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że nie ma tam Jezusa, a także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy Go zaś odnaleźli na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: „Rabbi, kiedy tu przybyłeś?”
W odpowiedzi rzekł im Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”.
Oni zaś rzekli do Niego: „Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?”
Jezus odpowiadając, rzekł do nich: „Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”.
I cóż z tego – można zapytać – że Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu? Cóż z tego, że przeciwnicy nie mogli […] sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał? Cóż z tego, że wszyscy, którzy zasiadali w Sanhedrynie, przyglądali się mu uważnie i widzieli twarz jego, podobną do oblicza anioła?
Jakie jeszcze znaki powinny pojawić się, aby poruszyć zatwardziałe serca i nie dopuścić do tego, by Szczepan stanął przed sądem żydowskiej starszyzny? Co jeszcze musiałoby się wydarzyć, co jeszcze musieliby wszyscy zobaczyć lub co usłyszeć, aby uwierzyć, że ten człowiek naprawdę jest uczciwy i nikogo nie chce okłamać, potępić czy skrzywdzić?
Wydaje się, że choćby nawet jakieś grzmoty z nieba się rozległy, połączone z blaskiem piorunów, to oni odczekaliby tylko, aż się wszystko uciszy, po czym przystąpiliby do zaplanowanej rozprawy. Bo – chyba można pozwolić sobie na takie stwierdzenie – wyrok na Szczepana był już tak naprawdę wydany. I rozstrzygnięcie w jego sprawie już zapadło – zanim rozpoczęła się ta cała sfingowana rozprawa, o jakiej dzisiaj słyszymy.
Właściwie, to dzisiaj słyszymy jedynie jej początek – znamy niestety jej koniec – stąd też dzisiaj zwracamy uwagę na okoliczności, towarzyszące w ogóle doprowadzeniu Szczepana przed sąd Sanhedrynu. A warto właśnie na nie zwrócić uwagę, bo z tego dzisiejszego przekazu płynie do nas potężne ostrzeżenie – właśnie przed takim zacietrzewieniem i zawzięciem, jakim wykazali się przeciwnicy Diakona.
Oni w ogóle nie brali pod uwagę zmiany swego nastawienia! Oni w ogóle nie przewidywali możliwości przemyślenia i korekty swego stanowiska, swoich przekonań, swoich poglądów! Oni po prostu wiedzieli swoje – bez względu na to, czy była to prawda, czy nie była, bo właśnie nie była – i tylko to się dla nich liczyło! A że skrzywdzili – tak po ludzku – niewinnego człowieka, że krzywdzili go już w tym momencie, kiedy zaciągnęli go przed żydowski sąd, to nie miało dla nich szczególnego znaczenia. Właściwie – żadnego znaczenia nie miało.
Przed takim właśnie jednostronnym i ciasnym myśleniem przestrzega dziś także Jezus w Ewangelii, gdy mówi: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec.
Właśnie! Skoro ci wszyscy ludzie zostali nakarmieni do syta, skoro zostali wyratowani z sytuacji, która wydawała się im bez wyjścia, to znaczy, że ten Nauczyciel jest kimś atrakcyjnym, na kogo warto postawić, kogo nawet warto ogłosić królem, bo wtedy chociażby problem z wyżywieniem narodu będzie rozwiązany. A może i inne problemy?
Tymczasem, Jezus zdecydowanie stwierdza, że nie o to tu chodzi. I że muszą oni wznieść się w swoim myśleniu ponad doraźne potrzeby i chwilowe, jednorazowe doznania, ale zobaczyć w tym działaniu Jezusa dążenie do czegoś znacznie bardziej trwałego i znaczącego: do życia wiecznego! Czy ci, którzy dzisiaj tak intensywnie szukali Jezusa, byli w stanie przyjąć do wiadomości to, co mówił? Możemy się spodziewać, że raczej tak… Przynajmniej niektórzy, a może nawet wielu z nich, bo to byli ludzie zasadniczo dobrze do Jezusa nastawieni. Zwłaszcza, jeżeli dopiero co zostali tak obficie – a do tego: w sposób cudowny – nakarmieni!
Natomiast trudno się było tego spodziewać w przypadku przeciwników Szczepana, bo ich nie interesowała żadna prawda, a wręcz: żadne ich stanowisko, poza ich własnym, a polegającym tak naprawdę na bezwzględnym dążeniu do zabicia Diakona. I tutaj już żadne argumenty się nie liczyły – tu była dzika zemsta, wściekła nienawiść i żądza krwi.
Drodzy moi, jak bronimy się przed takim – może nie aż takim, ale jednak – zacietrzewieniem w swoim myśleniu i w swoim spojrzeniu na drugiego człowieka, na aktualną sytuację wokół nas, i w ogóle na wszystko, co dzieje się w świecie: tym bliższym nas i tym dalszym?
I na ile jesteśmy w swoim podejściu do ludzi i do różnych spraw elastyczni, aby na przykład zmienić podjętą wcześniej decyzję i wyjść naprzeciw oczekiwaniom kogoś, kto chce się z nami spotkać, albo liczy na naszą pomoc?… Nie chodzi tu – rzecz jasna – o zmianę swoich zasadniczych poglądów na życie, na Boga, na świat, na ludzi, czy chwianie się, jak chorągiewka na wietrze, pod wpływem różnych opinii.
Chodzi o to, czy jesteśmy w stanie uznać, że może w tym momencie nie do końca mamy rację; albo niepotrzebnie upieramy się przy jakimś rozwiązaniu czy jakiejś decyzji; albo chociaż może nasze rozwiązanie jest dobre dla nas samych, to jednak my z niego zrezygnujemy – w ramach dawania z siebie więcej – aby posłużyć komuś, pomóc komuś, wyjść komuś naprzeciw jego pragnieniom lub prośbom?…
Ile jest w nas takiej dobrej elastyczności?…