Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Łukasz Sulowski, bliski i życzliwy Człowiek, mieszkający w Lublinie,
►Pani Profesor Anna Kukawska – za moich lat licealnych: Profesor języka rosyjskiego w LO im. Kraszewskiego w Białej Podlaskiej, a obecnie: Osoba czynnie zaangażowana w życie naszej rodzinnej Parafii, i to na wielu odcinkach! Oraz we współpracę z Katolickim Radiem Podlasie. Oraz we współpracę ze mną!
Imieniny natomiast przeżywa Magdalena Fabisiak, Żona Moderatora naszego bloga.
Wszystkim świętującym życzę nieustannego i niezłomnego świadczenia o Jezusie Chrystusie swoim życiem. O to będę się dla Nich modlił.
A u mnie dzisiaj dzień w miarę spokojny, bo nie ma dyżuru na Uczelni. Z powodu Jackonaliów, czyli studenckiej imprezy kulturalnej, dzień jest wolny od zajęć dydaktycznych. Dlatego zajmę się bieżącymi sprawami, po czym przejadę do Lublina, gdzie o 18:00 odprawię Mszę Świętą w „mojej” Parafii Świętego Jana Kantego, gdzie posługiwałem przez całą ostatnią niedzielę, a będę posługiwał także – głosząc Boże słowo na wszystkich Mszach Świętych – w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, 8 czerwca.
Drodzy moi, zbliża się druga tura wyborów prezydenckich. To bardzo ważne wydarzenie, które wyznaczy kierunek życia Polaków na wiele lat! Brutalne metody, jaka stosuje obecna, bandycka władza, pokazuje, że mamy do czynienia z walką na trupy: bezwzględną, podłą, pełną nienawiści – aż do wyeliminowania przeciwnika, który uważany jest za śmiertelnego wroga i zagrożenie! Z taką sytuacją mamy do czynienia!
Dlatego uważam, że jako kapłan i duszpasterz – muszę zabrać głos! Nie pierwszy raz zresztą.
Pozwólcie, że raz jeszcze przypomnę homilię, którą wygłosiłem w Niedzielę Bożego Miłosierdzia – w ramach Uroczystości odpustowej, 27 kwietnia:
https://www.youtube.com/watch?v=zllvlqbqoOs&ab_channel=Rafa%C5%82Suchodolski
Po upublicznieniu tej homilii i jej streszczeniu w ECHU KATOLICKIM, wydawanym przez Diecezją Siedlecką, w kolejnym numerze tej gazety, datowanej na 11 maja, czyli na tydzień przed pierwszą turą wyborów prezydenckich, pojawił się wywiad ze mną, przeprowadzony po tamtej homilii i na jej kanwie – na temat moralnych aspektów wyborów politycznych.
Pod dzisiejszym rozważaniem zamieszczam całość tego wywiadu – w wersji autoryzowanej przeze mnie i w takim dokładnie kształcie zamieszczonym w ECHU KATOLICKIM z 11 maja. Zachęcam do przeczytania, przemyślenia, skomentowania.
A jutro tu, na blogu, pojawi się moje bardzo ważne oświadczenie, które wybrzmi także w jutrzejsze audycji wieczornej, którą jutro zapowiem.
Teraz zaś skupmy się na Bożym słowie dzisiejszej liturgii. A oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co Pan do mnie osobiście mówi? Duchu Święty, pomóż to odczytać!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 6 Tygodnia Wielkanocy,
Wspomnienie Św. Urszuli Ledóchowskiej, Dziewicy,
29 maja 2025.,
do czytań: Dz 18,1–8; J 16,16–20
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Paweł opuścił Ateny i przybył do Koryntu. Znalazł tam pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów. Przyszedł do nich, a ponieważ znał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów. A co szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał tak Żydów, jak i Greków.
Kiedy Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii, Paweł oddał się wyłącznie nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. A kiedy się sprzeciwiali i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: „Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan”.
Odszedł stamtąd i poszedł do domu pewnego „czciciela Boga”, imieniem Tycjusz Justus. Dom ten przylegał do synagogi. Przełożony synagogi, Kryspus, uwierzył w Pana z całym swym domem, wielu też słuchaczy korynckich uwierzyło i przyjmowało wiarę i chrzest.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”.
Wówczas niektórzy z Jego uczniów mówili miedzy sobą: „Co to znaczy, co nam mówi: «Chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie»; oraz: «Idę do Ojca»?” Powiedzieli więc: „Co znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co mówi”.
Jezus poznał, że chcieli Go pytać, i rzekł do nich: „Pytacie się jeden drugiego o to, że powiedziałem: «Chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie»? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość”.
Trudno nie zauważyć i nie podkreślić tego bardzo mocno, że Paweł był człowiekiem niezwykle aktywnym i energicznym. Bardzo pracowitym i zaangażowanym. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że był ideowcem! Dla idei, do której był przekonany, był w stanie poświęcić całe swoje życie, wszystkie siły i talenty, zapał i cały swój czas. Tak było, kiedy – niestety! – prześladował Kościół. Trzeba przyznać, że czynił to z niezwykłą pasją! Tak, powiedzmy to wprost: z niezwykłą pasją zabijania i niszczenia!
A oto dzisiaj widzimy go – już po raz kolejny w tych następujących po sobie dniach Okresu Wielkanocnego, w trakcie których czytamy, w ramach liturgii, następujące po sobie fragmenty Księgi Dziejów Apostolskich – jak aktywnie podejmuje kolejne wyzwania. Ale też – co warto zauważyć – jak stara się odnaleźć w tej sytuacji, jaką w danym miejscu, do którego dotarł, zastaje.
Już sam fakt, że dociera do coraz to nowych miejsc, zasługuje na podkreślenie i docenienie. Bo to też jeden z dowodów na jego niezwykłą aktywność i zaangażowanie. Ale kiedy już znajduje się w danym miejscu, zaraz stara się rozpatrzeć w sytuacji i ocenić, co jest możliwe do zrobienia – i co najbardziej potrzebne lub korzystne.
Dzisiaj usłyszeliśmy na przykład, że opuścił Ateny i przybył do Koryntu. Znalazł tam pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów. Przyszedł do nich, a ponieważ znał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów. A co szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał tak Żydów, jak i Greków.
Widzimy zatem, że opuszcza Ateny – po tym, jak ich mieszkańcy oświadczyli mu: Posłuchamy cię o tym innym razem!, przybywa do Koryntu, tutaj spotyka Akwilę i Pryscyllę – i zabiera się, wraz z nimi, za wyrób namiotów! A to ciekawostka, prawda? Wielki Apostoł Narodów – jak zwykliśmy o nim myśleć, zresztą bardzo słusznie – a tu „tylko” wyrób namiotów… A jednak…
Ale już – jak dalej słyszymy – kiedy Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii, Paweł oddał się wyłącznie nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. Zatem, zmiana strategii i powrót do aktywnej działalności misyjnej.
Tutaj natomiast – kolejna zmiana strategii! Kiedy bowiem Żydzi sprzeciwiali się i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: „Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan”. I akurat ta ostatnia zmiana nie pierwszy raz miała miejsce, bo Paweł dość konsekwentnie stał na stanowisku, że jeżeli gdzieś nie chcą go słuchać, albo wprost sprzeciwiają się temu, co mówi i co robi, to po prostu zostawia takich opornych i idzie do tych, którzy przyjmą go z otwartym sercem.
Bo na tych pierwszych – jakby to brutalnie nie zabrzmiało – po prostu szkoda czasu! Zanim oni oprzytomnieją i zaczną trzeźwo myśleć, można to Słowo ogłosić wielu, bardzo wielu innym ludziom, którzy jeszcze się ucieszą i podziękują za to! A tamci – niech dojrzewają do tego, by przyjąć. A to może potrwać długo. Ale niech trwa, ile musi – w tym czasie inni będą zyskiwali.
I to jest właśnie, Drodzy moi, ta bardzo mądra, bardzo aktywna i na swój sposób elastyczna strategia Pawła – również bardzo skuteczna, jak widzimy z perspektywy tego długiego czasu, jaki obejmuje wszystkie wieki istnienia Kościoła. Tak patrząc czysto po ludzku, to także dlatego Kościół wtedy z takim impetem „wystartował”, że Apostoł Paweł bardzo go – by się tak wyrazić – „rozruszał”, pobudził do działania: no, właśnie, tą swoją mądrą i aktywną strategią.
Obejmującą – podkreślmy to tutaj bardzo mocno – także pewne niepowodzenia w apostolskiej misji, bo do takich z pewnością należy zaliczyć te sytuacje, w których ludzie nie słuchali, buntowali się, odchodzili, bluźnili, a nawet rzucali kamieniami. Ale Paweł w którymś momencie zrozumiał – i obyśmy także my zrozumieli i wzięli to sobie do serca – że niepowodzenia także są wpisane w rytm posługi apostolskiej. Jaka by ona nie była – zawsze może natrafić na jakiś opór. A wręcz trzeba powiedzieć, że na pewno natrafi. I to nierzadko – na silny opór.
Ale tym na pewno nie można się zrażać! Tylko zachować tę Pawłową „elastyczność”, polegającą także na tym, że czasami trzeba ustąpić, wstrzymać się z jakimś działaniem, poczekać na lepszy czas… Owszem, modlić się za tych, do których serc aktualnie nie da się dotrzeć, ale nie napierać na siłę.
A pomocą w kształtowaniu takiej postawy z pewnością będą słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. A to znaczy, że nie można przejmować się tym, co o nas myśli i mówi świat, jak nas ocenia i że nas nie docenia. Z perspektywy Jezusa to wszystko wygląda zupełnie inaczej! I tego – by się tak wyrazić – trzymajmy się!
Trzymajmy się Jezusa – i strategii Jezusowej, którą tak świetnie realizował Święty Paweł. Wliczmy w tę strategię także niepowodzenia i opór ze strony ludzi – pamiętając, że to naprawdę nie koniec świata! I że to nie jest nasz problem, tylko problem tych, którzy się opierają i zamykają serce na nasze dobre słowa i gesty, na nasze otwarte serce i wyciągniętą rękę. To nie jest nasz problem – podkreślmy to raz jeszcze – chociaż serce trochę boli. Zostawmy takich ludzi – nie zapominając jednak o intensywnej modlitwie za nich! Ale nie narzucajmy się!
Spożytkujmy natomiast naszą życiową energię i zapał tam, gdzie przyniesie to już teraz dobre owoce – i w stosunku do ludzi, którzy może czekają na nasze zainteresowanie, na naszą uwagę i serce, ale nie mogą się doczekać, bo my upieramy się przy tych osobach i sprawach, które na razie trzeba zostawić. Kształtujmy mądrą strategię naszego apostolskiego zaangażowania! Bo życie jest zbyt krótkie, by je marnować na bezproduktywne czekanie na to, że komuś zmieni się humor czy ogólne nastawienie.
Módlmy się o światło Ducha Świętego, by nam wskazał, co – z kim, kiedy i gdzie – możemy skutecznie dla Królestwie niebieskiego zrobić TU I TERAZ?
A gdybyśmy szukali konkretnego przykładu, jak mądrze zagospodarować swoją apostolską aktywność, to spójrzmy na postawę i świadectwo świętości Patronki dnia dzisiejszego, Świętej Urszuli Ledóchowskiej.
Jako Julia Maria Ledóchowska urodziła się 17 kwietnia 1865 roku, w Loosdorf koło Wiednia, w gorliwej katolickiej rodzinie. Mając lat dwadzieścia jeden, wstąpiła do klasztoru urszulanek w Krakowie. Wyróżniała się gorliwością w modlitwie i umartwieniach. Najpierw pracowała w krakowskim internacie sióstr. W 1904 roku, jako przełożona domu, kierowała internatem. Dwa lata później założyła pierwszy na ziemiach polskich internat dla studentek szkół wyższych.
Swoje powołanie do wychowania młodzieży i opieki nad nią odkryła jeszcze w nowicjacie. W 1907 roku, w świeckim stroju, wyjechała do pracy dydaktycznej w Petersburgu. Objęła tam kierownictwo zaniedbanego internatu i liceum Świętej Katarzyny. Owocem jej ofiarnej pracy było powstanie – zaledwie po roku – samodzielnego klasztoru urszulanek w tym mieście.
Wtedy Urszula przeniosła się do Finlandii, gdzie otworzyła gimnazjum dla dziewcząt. Podczas pierwszej wojny światowej apostołowała w krajach skandynawskich, wygłaszając odczyty o Polsce i organizując pomoc dla osieroconych polskich dzieci.
Jednocześnie nie zaniedbywała swego Zgromadzenia, dzięki czemu rozrastał się nowicjat i dom zakonny w Szwecji. Pod koniec wojny Urszula Ledóchowska przeniosła go do Danii, gdzie założyła również szkołę i dom opieki dla dzieci polskich.
W roku 1920 wróciła do Polski. Osiedliła się w Pniewach koło Poznania, gdzie – z myślą o pracy apostolskiej w nowych warunkach – założyła zgromadzenie Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego, zwane urszulankami szarymi. Zgromadzenie to oddaje się głównie pracy wychowawczej.
W całym życiu Urszula Ledóchowska odznaczała się apostolską gorliwością i pogodą ducha. Zmarła w Rzymie 29 maja 1939 roku. Dnia 20 czerwca 1983 Święty Papież Jan Paweł II zaliczył ją w poczet Błogosławionych, a 18 maja 2003, w dniu swoich osiemdziesiątych trzecich urodzin – zaliczył ją w poczet Świętych.
I to właśnie Święta Urszula Ledóchowska uczy nas dzisiaj – w jednym ze swoich pism – jak ma wyglądać postawa człowieka, bezgranicznie ufającego Bogu. Ten tekst przywołujemy tu sobie co roku, ale jest on na tyle ważny, tak bardzo piękny i tak bardzo potrzebny nam, smutnym i zgaszonym chrześcijanom obecnego czasu, że koniecznie musimy go sobie jeszcze raz przypomnieć. To naprawdę skuteczny sposób na duchowe owocowanie. Dzisiejsza nasza Patronka proponuje nam taką receptę:
„Podaję wam tu rodzaj apostolstwa, które nie domaga się od was ciężkiej pracy, wielkich umartwień i trudów, ale które szczególnie dziś, w naszych czasach, bardzo jest pożądane, potrzebne i skuteczne, mianowicie apostolstwo uśmiechu.
Uśmiech rozprasza chmury nagromadzone w duszy. Uśmiech na twarzy pogodnej mówi o szczęściu wewnętrznym duszy złączonej z Bogiem, mówi o pokoju czystego sumienia, o beztroskim oddaniu się w ręce Ojca niebieskiego, który karmi ptaki niebieskie, przyodziewa lilie polne i nigdy nie zapomina o tych, co Jemu bez granic ufają. Uśmiech na twej twarzy pozwala zbliżyć się bez obawy do ciebie, by cię o coś poprosić, o coś zapytać – bo twój uśmiech już z góry obiecuje chętne spełnienie prośby. Nieraz uśmiech twój wlać może do duszy zniechęconej jakby nowe życie, nadzieję, że nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg czuwa. Uśmiech jest nieraz tą gwiazdą, co błyszczy wysoko i wskazuje, że tam na górze bije serce Ojcowskie, które zawsze gotowe jest zlitować się nad nędzą ludzką.
Ciężkie dziś życie, pełne goryczy, i Bóg sam zarezerwował sobie prawo uświęcania ludzi przez krzyż. Nam zostawił zadanie pomagać innym w bolesnej wędrówce po drodze krzyżowej przez rozsiewanie wokoło małych promyków szczęścia i radości. Możemy to czynić często, bardzo często, darząc ludzi uśmiechem miłości i dobroci, tym uśmiechem, który mówi o miłości i dobroci Bożej.
Mieć stały uśmiech na twarzy, zawsze – gdy słońce świeci albo deszcz pada, w zdrowiu lub w chorobie, w powodzeniu albo gdy wszystko idzie na opak – o to niełatwo! Uśmiech ten świadczy, że dusza twa czerpie w Sercu Bożym tę ciągłą pogodę duszy, że umiesz zapomnieć o sobie, pragnąc być dla innych promykiem szczęścia.” Tyle Święta Urszula.
A my, wpatrzeni w przykład jej pięknej, dynamicznej i świętej postawy – dodatkowo: promującej także zwykłe poczucie humoru jako sposób na apostolstwo – a także zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy raz jeszcze o naszą strategię apostolskiego działania, jakie na co dzień podejmujemy…
A OTO ZAPOWIEDZIANY WE WSTĘPIE WYWIAD:
MILCZENIE ROZZUCHWALA
Rozmowa z ks. Jackiem Jaśkowskim, duszpasterzem akademickim, autorem bloga „Gaudium et spes”.
►Moralność i polityka dziś chyba nie idą w parze? A może to zbyt pesymistyczne stwierdzenie?
Zastanawiam się, czy kiedykolwiek w Polsce szły w parze… Oczywiście nie wolno generalizować i trzeba uczciwie powiedzieć, że nie brakuje pięknych postaw konkretnych ludzi, którzy zdają sobie sprawę z tego, iż wybory polityczne to wybory na wskroś moralne. Natomiast jako naród mamy z tym problem. To jest – moim zdaniem – w ogóle problem z mądrym zagospodarowaniem wolności, o co Jan Paweł II apelował już w czasie pierwszej pielgrzymki do Polski w 1979 r. Proszę posłuchać jego homilii z tamtego czasu! Dla mnie to coś niezwykłego, że już wtedy, kiedy jeszcze zaledwie marzyliśmy o odzyskaniu wolności politycznej w Polsce, on już przestrzegał, że nie wystarczy ją odzyskać – trzeba jeszcze mądrze zagospodarować. Jakby przewidział to, co się dzisiaj u nas dzieje. Prawdziwy prorok! Niestety, i w czasie tamtej Pielgrzymki, i w trakcie wszystkich kolejnych entuzjastycznie go oklaskiwaliśmy, całymi tłumami przybywaliśmy na spotkania, po czym komuniści wygrywali wybory… Dziekan naszego roku święceń, ks. Jacek Sereda, wspomina to i dziwi się tym na każdym naszym spotkaniu kursowym. Ja też się dziwię. I uważam, że my – duchowieństwo ostatnich dziesięcioleci – nie nauczyliśmy Polaków korzystać z dziedzictwa Jana Pawła II, Prymasa Tysiąclecia, ks. Jerzego Popiełuszki czy wielu innych ojców i nauczycieli narodu. Nie nauczyliśmy mądrego korzystania z wolności…
►Na kim powinni wzorować się nasi politycy i czym dziś kierować?
Prof. Stanisław Socha z Uniwersytetu w Siedlcach nieraz „wpada” do mnie na dyżur, który jako duszpasterz akademicki mam we wtorek na wydziale przy ul. Prusa, by porozmawiać o bieżących sprawach Kościoła i Polski. I kiedyś postawił takie pytanie: „Jaki sens miało poświęcanie się mojego ojca w czasie II wojny światowej? Dla kogo on przeszedł cały bojowy szlak? Dla kogo się narażał? Dla takiej Polski, jaką teraz mamy? Dla tych, którzy tak „szastają” naszą polską wolnością?”. Przyznaję, że już wiele razy cytowałem te zdania pana profesora w różnych homiliach i wystąpieniach. Bo podpisuję się pod nimi z całym przekonaniem! Słowo „polityka” – w rozumieniu klasycznym – oznacza roztropną troskę o dobro wspólne. Tyle że w ostatnich czasach to słowo zostało totalnie znieprawione przez ludzi, którzy nigdy nie powinni być politykami! Jeżeli jednak ktoś chce być prawdziwym i uczciwym politykiem, łatwo znajdzie w naszej bogatej i pięknej polskiej historii wzorce do naśladowania.
►Wydarzenia ostatnich miesięcy przyniosły sporo zaskoczeń: odbieranie dotacji kościelnym szkołom, fundacjom, aresztowania kapłanów – czy mamy dziś znowu do czynienia z walką państwa z Kościołem?
Czy możemy mówić o zaskoczeniach? Zawsze, kiedy rozmawiam o tym, co się teraz dzieje w Polsce, powtarzam: Polacy wybrali – Polacy mają! A nawet jeżeli zostali oszukani, bo może nie głosowali na takiego premiera i na taką koalicję rządzącą, jaka została „sklecona”, to już od samego początku, kiedy ta władza zaczęła się dopuszczać działań na wskroś bandyckich, powinni protestować! I nie myślę o rozróbach na ulicach. Myślę o internecie, sondażach, manifestowaniu na co dzień – w ramach zwykłych międzyludzkich relacji – dezaprobaty dla tego, co się w Polsce dzieje. To można bardzo wyraźnie pokazać – i władza to zobaczy. Ale na razie widzi obojętność i brak reakcji, a zawsze milczenie ludzi prawych rozzuchwala ludzi nieprawych. Dlatego ta władza walczy z Kościołem, ale też chyba już i z całym narodem. A przynajmniej z tą jego prawdziwie polską częścią. Świadomie i celowo niszczy wszystko, co polskie, a do tego deprawuje młodzież.
►Krytyka Kościoła jest miarą roli, jaką pełni on w życiu społecznym?
Chciałbym, żeby Kościół w Polsce pełnił taką rolę, jak za czasów prymasa Wyszyńskiego. Obecnie jednak tak nie jest. Bo milczy, kiedy powinien grzmieć na nieprawość, która się w Polsce dzieje! I mowa tu zarówno o Kościele hierarchicznym, czyli o pasterzach, o wielu z nas, kapłanów, jak i wiernych świeckich.
►Jak zaufać politykowi, powierzyć mu swój los, wybierając go, kiedy widzimy ciągłe zmienianie zdania, kłamstwa, podwójną moralność?
Takiemu politykowi nie sposób zaufać, jeżeli wiemy, że tak postąpi. Zwykle wierzymy temu, co mówi w kampanii wyborczej, nieraz też wyrażamy poparcie dla partii, z której pochodzi. Natomiast cóż innego mamy do dyspozycji, jak nie jego słowa, które publicznie wypowiada? Czasami znamy też jego dotychczasowe dokonania. I jeżeli to wszystko nas nie przekonuje – nie powinniśmy go popierać. Jeżeli natomiast uwierzyliśmy jego słowom, a on potem zupełnie zmienił swoje poglądy i złamał obietnice, to on ponosi odpowiedzialność przed Bogiem i narodem, a nie my. Daje też nam znak, by już nigdy mu nie zaufać i na niego nie głosować. Bo oszukać innych można tylko raz, zwłaszcza w tak ważnej sprawie, jak służba narodowi. Obecnie naród dopuścił do władzy tych, którzy już tyle razy oszukali – wiedząc, że oszukali. I za swój wybór ponoszą odpowiedzialność.
►Rezygnacja z udziału w wyborach to rozwiązanie? Czy raczej odsunięcie od siebie odpowiedzialności za kraj?
Przyznaję, że nieraz myślałem o tym: może nie tyle o rezygnacji z wyborów, co oddaniu pustego głosu, żeby pokazać sobie, Bogu, narodowi, historii – i nie wiem, komu jeszcze – że jestem do dyspozycji, biorę udział w wyborach, ale nie mam na kogo głosować. A nie chcę wybierać „mniejszego zła”. Widząc jednak, do czego posuwa się obecna władza, wiem z całą pewnością – i innych do tego zachęcam! – że należy oddać głos na kogoś po „naszej” stronie, aby odsunąć od władzy tę zorganizowaną grupę przestępczą. I mówię to z całą świadomością – proszę tego nie poprawiać! Należy zagłosować na kandydata, do którego jest nam ideowo najbliżej. Ostatnio słyszałem ciekawe zdanie na temat wyborów prezydenckich: że w pierwszej turze głosuje się sercem, a w drugiej rozumem. Chyba coś jest na rzeczy. W każdym razie obecna sytuacja domaga się od nas udziału w wyborach i jednak zagłosowania. Bo nie głosując – też się głosuje. W tym kontekście za obecną sytuację w Polsce ponoszą odpowiedzialność ci, co dokonują owych nieprawości, jak i ci, którzy na nich zagłosowali, ale również ci po „naszej” stronie, jeśli z własnej winy nie wzięli udziału w wyborach. I tyle w temacie – tu nie ma nad czym dyskutować.
►Nie uciekniemy od tego pytania: czym powinien kierować się katolik, stawiając „x” na karcie do głosowania?
Wybory polityczne to wybory moralne. Dlatego należy głosować na człowieka, któremu – według naszej najlepszej wiedzy i tego, co słyszymy z jego ust i czytamy w jego programie – jest najbliżej do Ewangelii, do Dekalogu, słowem: do Boga i Jego zasad. Którego dotychczasowe działania przekonują nas, by dać ów „x” na niego. A o czym warto pamiętać w takiej chwili? O modlitwie do Ducha Świętego – o światło, o mądrość, o właściwe rozeznanie. O modlitwie, to my – ludzie wiary – zawsze powinniśmy pamiętać i od niej właściwie zaczynać wszelkie dywagacje na ten temat, wszelki namysł nad dokonaniem właściwego wyboru – i samą decyzję wyborczą.
►Temat, który znacząco wpłynął na wyniki ostatnich wyborów w Polsce to aborcja…
Katolik, popierając osobę chcącą zalegalizować aborcję na żądanie, łamie przykazanie „Nie zabijaj!”. Przecież mówimy o najbardziej bestialskim morderstwie, jakie można sobie wyobrazić, bo dokonanym na najbardziej bezbronnym człowieku, w sposób bardzo często wyjątkowo brutalny. Dlatego największą odpowiedzialność ponoszą ci, którzy tego dokonują, dalej: wszyscy ci, którzy takie działania finansują, osłaniają lub na wszelkie możliwe sposoby wspierają i promują, szczególnie politycy, którzy tworzą prawo pozwalające na taki proceder. Wreszcie – oczywiście, w mniejszym stopniu, ale jednak – ci, którzy owych polityków wybrali, umożliwiając im takie działania.
►Działania rodzimych polityków znacząco wpłynęły na polaryzację polskiego społeczeństwa. Jak nie dać się poróżnić z najbliższymi w imię ślepej wiary w to, co mówią obcy nam przecież ludzie?
Po prostu: „nie dać się poróżnić z najbliższymi w imię ślepej wiary w to, co mówią obcy nam przecież ludzie”. Nikt rozsądny nigdy ślepo nie wierzy w to, co mówią nie tylko politycy czy jacyś inni obcy ludzie – ale jacykolwiek ludzie! Jak można ślepo wierzyć drugiemu człowiekowi? Trzeba zachować zdrowy rozsądek! Człowiek jest tylko człowiekiem i może zawieść. Każdy! A już zepsuć relacje z najbliższymi, bo się ślepo uwierzyło jakiemuś politykowi, to wyjątkowy nonsens. I może właśnie dlatego mamy w Polsce ten morderczy podział, jaki mamy, że Polacy w kształtowaniu wzajemnych relacji – przede wszystkim – nie zachowują najbardziej podstawowych zasad zdrowego rozsądku i trzeźwego myślenia!
Dziękuję za rozmowę.