Szczęść Boże! Drodzy moi, pozdrawiam Was z Lublina, gdzie dzisiaj zajmę się jeszcze różnymi sprawami, ale po południu udam się do Domu rodzinnego, gdzie odbędzie się spotkanie rodzinne, po czym Ksiądz Marek przejedzie do Lublina, gdzie jutro, przez cały dzień, będzie głosił Boże słowo w „mojej” Parafii Świętego Jana Kantego, a ja przejadę do Siedlec. Takie to plany na dziś…
Tymczasem, zapraszam już do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii! Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co tak szczególnie i konkretnie mówi do mnie Pan? Z jakim przesłaniem – wezwaniem, zachętą – osobiście do mnie się zwraca? Niech Duch Święty poruszy serca i oświeci umysły!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 19 Tygodnia zwykłego, rok I,
16 sierpnia 2025.,
do czytań: Joz 24,14–29; Mt 19,13–15
CZYTANIE Z KSIĘGI JOZUEGO:
Jozue zgromadził wszystkie pokolenia Izraela w Sychem. Wtedy przemówił do całego narodu:
„Bójcie się więc Pana i służcie Mu w szczerości i prawdzie. Usuńcie bóstwa, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki i w Egipcie, a służcie Panu. Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu”.
Naród wówczas odrzekł tymi słowami: „Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć bóstwom obcym. Czyż to nie Pan, Bóg nasz, wyprowadził nas i przodków naszych z ziemi egipskiej, z domu niewolników? Czyż nie On przed oczyma naszymi uczynił wielkie znaki i ochraniał nas przez całą drogę, którą szliśmy, i wśród wszystkich ludów, pomiędzy którymi przechodziliśmy? Pan ponadto wypędził przed nami wszystkie te ludy wraz z Amorytami, którzy mieszkali w tym kraju. My chcemy również służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem”.
I rzekł Jozue do ludu: „Wy nie możecie służyć Panu, bo jest On Bogiem świętym i jest Bogiem zazdrosnym i nie przebaczy wam występków i grzechów. Jeśli opuścicie Pana, aby służyć bogom obcym, ześle na was znów nieszczęścia, a choć przedtem dobrze wam czynił, wtedy sprowadzi zagładę”.
Lecz lud odrzekł Jozuemu: „Nie! My chcemy służyć Panu”. Jozue odpowiedział ludowi: „Wy jesteście świadkami przeciw samym sobie, że wybraliście Pana, aby Mu służyć”. I odpowiedzieli : „Jesteśmy świadkami”. „Usuńcie więc bogów obcych spośród was i zwróćcie serca wasze ku Panu, Bogu Izraela”. I odrzekł lud Jozuemu: „Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć i głosu Jego chcemy słuchać”.
Zawarł więc Jozue w tym dniu przymierze z ludem i nadał mu ustawę i nakaz w Sychem. Jozue zapisał te słowa w księdze Prawa Bożego. Wziął następnie wielki kamień i wzniósł go tam pod terebintem, który jest w miejscu poświęconym Panu. Następnie Jozue rzekł do zgromadzonego ludu: „Patrzcie, oto ten kamień będzie dla was świadkiem, ponieważ on słyszał wszystkie słowa, które Pan mówił do nas. Będzie on świadkiem przeciw wam, abyście się nie wyparli waszego Boga”. Wtedy Jozue odprawił lud i każdy pospieszył do swojej posiadłości.
Potem umarł Jozue, syn Nuna, sługa Pana, mając sto dziesięć lat.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Przynoszono do Jezusa dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: „Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie”. Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd.
Dzisiejsze pierwsze czytanie to zapis ostatnich działań Jozuego, następcy Mojżesza. Usłyszany przez nas fragment kończy się stwierdzeniem, iż umarł Jozue, syn Nuna, sługa Pana, mając sto dziesięć lat. Wcześniej jednak byliśmy świadkami dość niezwykłej i dającej do myślenia rozmowy pomiędzy nim a ludem izraelskim.
Rozmowy, która zaczęła się od tych oto słów Jozuego: Bójcie się więc Pana i służcie Mu w szczerości i prawdzie. Usuńcie bóstwa, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki i w Egipcie, a służcie Panu. Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu.
Reakcją ludu na te słowa było takie oto jednoznaczne stwierdzenie: Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć bóstwom obcym. Po czym sam lud wymienił wiele znaków Bożej opieki i troski o swój naród, aby zakończyć to kolejnym jednoznacznym zapewnieniem: My chcemy również służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem.
Ale tu nastąpiła dająca do myślenia reakcja Jozuego, bo on jakby nie bardzo uwierzył w to, co usłyszał. I zaczęło się swoiste przekomarzanie z ludem: on twierdził, że ludzie nie dotrzymają danego słowa, bo już tyle razy łamali swoje przymierza z Bogiem, tyle razy buntowali się przeciwko Bogu, oni natomiast przekonywali, że na pewno będą Mu posłuszni i będą żyć już całkowitej z Nim jedności.
Zresztą, przypomnijmy sobie chociaż fragment tej dyskusji: Lud odrzekł Jozuemu: „Nie! My chcemy służyć Panu”. Jozue odpowiedział ludowi: „Wy jesteście świadkami przeciw samym sobie, że wybraliście Pana, aby Mu służyć”. I odpowiedzieli : „Jesteśmy świadkami”. „Usuńcie więc bogów obcych spośród was i zwróćcie serca wasze ku Panu, Bogu Izraela”. I odrzekł lud Jozuemu: „Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć i głosu Jego chcemy słuchać”.
Może zastanawiamy się, dlaczego Jozue tak twardo stawiał sprawę i przekomarzał się ze swoim ludem – a może wręcz: spierał się z nim – zaprzeczając jego zapewnieniom? Czemu – chociażby dla tak zwanego „świętego spokoju” – nie przyjął po prostu tych zapewnień i nie zamknął całej sprawy? Dlaczego nie przyjął za „dobrą monetę” wypowiadanych z takim przekonaniem obietnic?
Zapewne dlatego, że za długo towarzyszył Mojżeszowi, który tyle obietnic ludu usłyszał, a potem musiał patrzeć na kolejne bunty i wręcz ratować naród przed słuszną karą Bożą, wstawiając się za nim u Boga. Po czym on sam, Jozue, kontynuował misję Mojżesza, znosząc te same zachowania ludu, z którymi musiał radzić sobie jego poprzednik.
Dlatego dzisiaj – ja słyszymy – nie ustępuje, tylko twardo domaga się kolejnego potwierdzenia – jak najbardziej świadomego – woli ludu, iż będzie on naprawdę pełnił wolę Bożą i drogą Bożą kroczył.
Finałem całej tej dyskusji było to, iż zawarł […] Jozue w tym dniu przymierze z ludem i nadał mu ustawę i nakaz w Sychem. Jozue zapisał te słowa w księdze Prawa Bożego. Wziął następnie wielki kamień i wzniósł go tam pod terebintem, który jest w miejscu poświęconym Panu. Następnie Jozue rzekł do zgromadzonego ludu: „Patrzcie, oto ten kamień będzie dla was świadkiem, ponieważ on słyszał wszystkie słowa, które Pan mówił do nas. Będzie on świadkiem przeciw wam, abyście się nie wyparli waszego Boga”. Wtedy Jozue odprawił lud i każdy pospieszył do swojej posiadłości.
Co było potem? I czy sam Jozue był już przekonany, że teraz lud dotrzyma słowo i tego oto przymierza będzie przestrzegał?… Oj, chyba nie za bardzo… Te wszystkie wątpliwości, które tak mocno i wyraźnie wypowiedział, nie wzięły się przecież znikąd. Lud wielokrotnie – jak już sobie wspomnieliśmy – pokazał swoją niewierność Bogu i chwiejność w realizacji składanych obietnic i podejmowanych postanowień.
Przymierze jednak i tym razem został zawarte, Jozue dał kolejną szansę ludowi, bo widział wielokrotnie, że tę szansę ciągle ludowi dawał sam Bóg i sługa Boży, Mojżesz. Dlatego i Jozue – chociaż może bez pełnego przekonania – także i tym razem postanowił spróbować… Co było potem? Czytajmy Stary Testament, a przekonamy się…
Ale też czytajmy historię własnego życia, aby przypomnieć sobie tyle naszych dobrych postanowień, które też – przyznajmy to – nie doczekały się dotąd realizacji… I tyle naszych obietnic, które pozostały tylko w sferze słów lub na papierze… A jednak nam też Jezus ciągle daje szansę i liczy na to, że jednak tym razem może się uda! To naprawdę od nas samych zależy. Pomocy ze strony Jezusa na pewno nie zabraknie, natomiast potrzeba naszego samozaparcia, naszej konsekwencji i wytrwałości. A z tym – niestety – bywa różnie.
Może zatem potrzeba więcej takiego totalnego zaufania do Jezusa – takiego, jakiego przykład dają dzieci, garnące się dziś do Niego. Jak słyszymy w Ewangelii, uczniowie szorstko zabraniali im tego. Przyznaję, że ilekroć czytam ten fragment Ewangelii, zastanawiam się nad opisaną tu reakcją uczniów. Zastanawiam się – i nie znajduję odpowiedzi na pytanie, dlaczego w ogóle uczniowie, którzy doskonale znali nastawienie swego Mistrza to ludzi ubogich, prostych i szczerych – a więc, tym bardziej, do dzieci – zabraniali przynoszenia ich do Niego. I dlaczego zabraniali szorstko!
To bardzo trudne do racjonalnego wytłumaczenia, ale może działo się tak dlatego, że ludzie dorośli zbytnio jednak ufają sobie, swojemu życiowemu doświadczeniu, swoim poglądom na świat, swoim przekonaniom, ale i uprzedzeniom… A dzieci są proste, szczere, bezpretensjonalne. One garną się do tych, których kochają, aby się do nich przytulić, aby się do nich uśmiechnąć, aby otrzymać z ich strony jakiś prosty, ale pełen miłości gest, jak pogłaskanie czy inną pieszczotę.
Dzieci nie kombinują, nie rozkładają wszystkiego na czynniki pierwsze, nie stawiają całej masy niepotrzebnych pytań, nie mnożą wielorakich wątpliwości. I może właśnie trzeba, żebyśmy w naszych relacjach z Jezusem od dzieci uczyli się szczerości, zaufania, otwartości… Oczywiście, nie chodzi o to, byśmy cofnęli się w rozwoju, byśmy popadli w jakiś infantylizm, ale byśmy mniej polegali na sobie i na swoich przekonaniach, a bardziej zaufali Jezusowi: więcej Go słuchali i wypełniali Jego wolę, bardziej zdając się na Niego, na Jego decyzje, na Jego propozycje, na Jego rozwiązania…
I abyśmy w tym staraniu byli wytrwali – jak mocno przekonywał do tego swój lud Jozue – a nie chwiali się i przy pierwszej trudności czy zmianie nastroju po prostu odwracali się od Niego, znowu kombinując po swojemu…
Raz jeszcze z mocą podkreślmy: łaski i pomocy ze strony Jezusa na pewno nie zabraknie! On jest i będzie wierny przymierzu z nami – temu jednoznacznemu nastawieniu na nasze dobro. To nasze nastawienie bywa różne. A chodzi o to, aby było stałe. Stałe – w wierności Jezusowi. Konsekwentne – w posłuszeństwie Jego nauce. Wytrwałe – w podążaniu Jego drogą. To wszystko tak naprawdę zależy od nas. Tylko od nas samych!