Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:
►Ksiądz Profesor Roman Krawczyk, przez cztery pierwsze lata mojej seminaryjnej formacji: Rektor naszego siedleckiego Seminarium, a do końca pobytu w Seminarium: Wykładowca Starego Testamentu; obecnie zaś – emerytowany Wykładowca Uniwersytetu w Siedlcach, przy którym przyszło mi pełnić posługę Duszpasterza Akademickiego. Dziękując Księdzu Rektorowi za wiele dobra, jakie od Niego otrzymałem, a szczególnie za dwa piękne gesty, które wobec mnie uczynił, a które pokazały mi Go jako Człowieka o naprawdę wielkiej klasie i wielkim formacie ludzkim i kapłańskim, życzę Bożego błogosławieństwa w posłudze kapłańskiej i pracy naukowej!
►Ksiądz Roman Wojtczuk.
Urodziny natomiast przeżywa Magda Martyniuk, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Oboje świętujących zapewniam o modlitwie!
Drodzy moi, pozdrawiam Was z Siedlec, gdzie dzisiaj najpierw rozwiozę Ogłoszenia Duszpasterstwa Akademickiego po Wydziałach i Akademikach, potem dyżur duszpasterski na Wydziałach przy ulicy Prusa, a o 18:00 – w naszym Duszpasterstwie – Msza Świętą, zamówiona przez Pracowników administracji Wydziału Nauk Społecznych, w intencji zmarłej niedawno Pani Małgorzaty Zemło. Po Mszy Świętej – spotkanie przy herbacie i ciastku…
Przed wakacjami spotykaliśmy się na Mszach Świętych o zdrowie dla Pani Małgorzaty, ale Pan jednak chciał Ją mieć u siebie. Dlatego teraz modlimy się, aby ten zamiar w całej pełni zrealizował.
Pozwólcie jeszcze, że podziękuję Panu naszemu za wczorajszą fantastyczną, długą rozmowę wieczorną – w salce parafialnej przy moim rodzinnym Sanktuarium – z Maksymilianem Lipką, Lektorem przy tymże Sanktuarium, Liderem FORMACJI «SPE SALVI». Świetna, szczera, długa, ale bez pośpiechu, w pełnym komforcie i otwartości rozmowa! Bardzo dużo wyjaśniająca! Serdecznie za nią Maksymilianowi dziękuję, a Panu naszemu – za Maksymiliana!
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Poniżej zaś – słówko Szymona. W wiadomości do mnie – w odniesieniu do swojego dzisiejszego rozważania – Szymon stwierdził: „Ale mi się dzisiaj napisało! Nie wiem, czy trochę nie za ostro, ale w pełni się pod tym podpisuję”.
Nie, Szymonie, nie za ostro! Bardzo jestem Ci wdzięczny za to, że tak Ci się napisało. Tak szeroko i tak głęboko, tak szczerze i odważnie! Wielkie dzięki! Niech Pan będzie uwielbiony w Twoim oddaniu Jego sprawom! I w Twoim – niedoścignionym dla mnie – przykładzie wychodzenia ze strefy swego komfortu. O czym też sam piszesz dzisiaj w słówku.
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym wezwaniem, pouczeniem lub zachętą zwraca się do mnie? Duchu Święty, tchnij”!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 33 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie Bł. Karoliny Kózkówny, Dziewicy i Męczennicy,
18 listopada 2025.,
do czytań: 2 Mch 6,18–31; Łk 19,1–10
CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI MACHABEJSKIEJ:
W czasie prześladowań Izraela przez króla Antiocha Eleazar, jeden z pierwszych uczonych w Piśmie, mąż już w podeszłym wieku, szlachetnego oblicza, był zmuszony do otwarcia ust i jedzenia wieprzowiny. On jednak wybierając raczej chwalebną śmierć aniżeli godne pogardy życie, dobrowolnie szedł na miejsce kaźni, a wypluł mięso, jak powinni postąpić ci, którzy mają odwagę odrzucić to, czego nie wolno jeść nawet przez miłość do życia.
Ci, którzy byli wyznaczeni do tej bezbożnej ofiarnej uczty, ze względu na bardzo dawną znajomość z tym mężem wzięli go na osobne miejsce i prosili, aby zjadł przyniesione przez nich i przygotowane mięso, które wolno mu jeść. Niech udaje tylko, że je to, co jest nakazane przez króla, mianowicie mięso z ofiar. Tak postępując uniknie śmierci, a ze względu na dawną z nimi przyjaźń skorzysta z miłosierdzia. On jednak powziął szlachetne postanowienie, godne jego wieku, powagi jego starości, okrytych zasługą siwych włosów i postępowania doskonałego od dzieciństwa, przede wszystkim zaś świętego i od Boga pochodzącego prawodawstwa. Dał im jasną odpowiedź mówiąc, aby go zaraz posłali do Hadesu.
„Udawanie bowiem nie przystoi naszemu wiekowi. Wielu młodych byłoby przekonanych, że Eleazar, który ma już dziewięćdziesiąt lat, przyjął pogańskie obyczaje. Oni to przez moje udawanie, i to dla ocalenia maleńkiej resztki życia, przeze mnie byliby wprowadzeni w błąd, ja zaś hańbą i wstydem okryłbym swoją starość. Jeżeli bowiem teraz uniknę ludzkiej kary, to z rąk Wszechmocnego ani żywy, ani umarły nie ucieknę. Dlatego jeżeli mężnie teraz zakończę życie, okażę się godny swojej starości, młodym zaś pozostawię piękny przykład ochotnej i wspaniałomyślnej śmierci za godne czci i święte prawa”.
To powiedziawszy, natychmiast wszedł na miejsce kaźni. Ci, którzy go przyprowadzili, na skutek wypowiedzianych przez niego słów zamienili miłosierdzie na surowość. Sądzili bowiem, że one były szaleństwem.
Mając już pod ciosami umrzeć, westchnął i powiedział: „Bogu, który ma świętą wiedzę, jest jawne to, że mogłem uniknąć śmierci. Jako biczowany ponoszę wprawdzie boleści na ciele, dusza jednak cierpi to z radością, gdy Jego się boję”.
W ten sposób więc zakończył życie, a swoją śmiercią pozostawił nie tylko dla młodzieży, lecz także dla większości narodu przykład szlachetnego usposobienia i pomnik cnoty.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.
Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”.
Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”.
Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.
A OTO SŁÓWKO SZYMONA:
Dzisiejsze słowo Boże jest niesamowite, daje bowiem bardzo jasny przekaz, jak powinien postępować chrześcijanin. Przekaz ten jest jednak bardzo trudny, bo mówi o śmierci w imię wiary. Mam jednak nadzieję, że nikt z nas nie będzie musiał płacić życiem za wyznawane wartości, zawsze jednak warto zdawać sobie sprawę z tego, że to życie na ziemi wcale nie jest najważniejsze, a wartości, za które jesteśmy w stanie przelać własną krew, nie mogą tak po prostu pozostać bez echa.
Pierwsze czytanie opowiada o Eleazarze: W czasie prześladowań Izraela przez króla Antiocha Eleazar, jeden z pierwszych uczonych w Piśmie, mąż już w podeszłym wieku, o bardzo szlachetnej powierzchowności, był przymuszany do otwarcia ust i jedzenia wieprzowiny. On jednak, wybierając raczej chwalebną śmierć aniżeli godne pogardy życie, dobrowolnie szedł na miejsce kaźni, a wypluł mięso, jak powinni postąpić ci, którzy mają odwagę odrzucić to, czego nie wolno jeść nawet przez miłość do życia.
Przyjrzyjmy się tej postawie. W czasie prześladowania człowiek czuje się osamotniony, a wyznawane przez niego wartości – odmienne od aktualnie modnych – budzą dodatkowo pogardliwe nastawienie wobec niego. Mimo to, Eleazar nie ulega presji otoczenia, ma mocno ugruntowane wartości, wypracowywane od dzieciństwa, za które jest w stanie oddać własne życie. Można powiedzieć, że kierując się własnym rozumem, wypracował wartości, które były jego wartościami.
Jest to bardzo piękny przykład dla nas, szczególnie dzisiaj – powinniśmy mieć swoje zdanie: takie, które jest nasze, które jest przez nas przemyślane, które na ten moment w pełni nas przekonuje i pod którym moglibyśmy się podpisać, a przez pracę i rozwój to zdanie utrwalać, a z czasem – może i zmieniać.
Dzisiejsze otoczenie temu jednak nie sprzyja, jesteśmy bowiem zewsząd bombardowani wszelakimi gotowymi „przemyśleniami” tego świata: wspólne mieszkanie z partnerem bez żadnej odpowiedzialności, eutanazja jako „prawo do śmierci”, ideologia gender, wedle której zamiast zgłębiać własną naturę, próbujemy ją zmieniać.
Wiele rzeczy można byłoby wymieniać – często są to tematy budzące emocje, ale nie należy ich unikać. My, chrześcijanie, powinniśmy dawać właściwe świadectwo – i nie chodzi o to, żeby kogoś na siłę przekonywać do zmiany poglądów, a nie daj Boże się z kimś kłócić! Chodzi o zwykłą rozmowę, ale przede wszystkim – o sposób postępowania, zgodny z sumieniem.
Ma być to postawa stanowcza i zawsze szczera, bo jak czytamy dalej: Ci, którzy byli wyznaczeni do tej bezbożnej ofiarnej uczty, ze względu na bardzo dawną znajomość z tym mężem, wzięli go na stronę i prosili, aby zjadł przyniesione przez nich i przygotowane mięso, które wolno mu jeść. Niech udaje tylko, że je to, co jest nakazane przez króla, mianowicie mięso z ofiary pogańskiej. Tak postępując, uniknie śmierci, a ze względu na dawną z nimi przyjaźń skorzysta z miłosierdzia. On jednak powziął szlachetne postanowienie, godne jego wieku, powagi jego starości, okrytych zasługą siwych włosów i postępowania doskonałego od dzieciństwa, przede wszystkim zaś świętego i od Boga pochodzącego prawodawstwa. Dał im jasną odpowiedź, mówiąc, aby go zaraz posłali do Hadesu.
To, że na zewnątrz postępujemy zgodnie z zasadami, jest bardzo ważne, ale te nasze zasady muszą być zgodne z tym, co widzą inni. Co z tego, że Eleazar jadłby inne mięso, skoro każdy myślałby inaczej? Co z tego, że nie mieszkamy razem, skoro i tak za każdym razem prowokujemy bliskie spotkania? Co z tego, że kategorycznie sprzeciwiamy się eutanazji, skoro tak naprawdę ten temat nas w ogólnie nie interesuje? Co z tego, że jesteśmy zapalonymi przeciwnikami ideologii gender, kiedy sami nie kontrolujemy, co oglądają nasze dzieci?
Eleazar nie dał się zwieść – nawet nie tyle światu, co przede wszystkim własnemu tłumaczeniu, a umówmy się: bardzo łatwo jest nam znaleźć jakieś uzasadnienie każdego naszego postępowania. Eleazar kalkulował wszystko po ludzku, ale w tym wszystkim liczył się również z Bogiem i głównie to go uchroniło. Przed czym?
On sam wyraźnie stwierdził: Udawanie bowiem nie przystoi naszemu wiekowi. Wielu młodych byłoby przekonanych, że Eleazar, który już ma dziewięćdziesiąt lat, przyjął pogańskie obyczaje. Oni to przez moje udawanie, i to dla ocalenia maleńkiej resztki życia, przeze mnie byliby wprowadzeni w błąd, ja zaś hańbą i wstydem okryłbym swoją starość. Jeżeli bowiem teraz uniknę ludzkiej kary, to z rąk Wszechmocnego ani żywy, ani umarły nie umknę. Dlatego jeżeli mężnie teraz zakończę życie, okażę się godny swojej starości, młodym zaś pozostawię rzetelny przykład ochotnej i wspaniałomyślnej śmierci za godne czci i święte prawa.
Zatem, przed czym się uchronił? Paradoksalnie – przed śmiercią. Jako uczony w Piśmie wiedział, że teraźniejszy ból ciała nie może się równać cierpieniu duszy po śmierci. Dlatego tak ochoczo był w stanie oddać życie: Panu, który ma świętą wiedzę, jest jawne to, że mogłem uniknąć śmierci. Jako biczowany ponoszę wprawdzie boleść na ciele, dusza jednak cierpi to z radością, gdyż Jego się boję.
Postępując tak, żywił również pełną nadzieję, że jego wartości nie przeminą, a on sam będzie cieszył się sławą w niebie, ale również i na ziemi, bowiem: W ten sposób więc zakończył życie, a swoją śmiercią zostawił nie tylko dla młodzieży, lecz także dla większości narodu przykład szlachetnej odwagi i pomnik cnoty.
Piękny obraz bohatera, który potrafi sprzeciwić się swoim silniejszym przeciwnikom i wyjść z tego godnie, będąc zbawionym, a jednocześnie stać się przykładem dla ludzi na wieki. Podobnym przykładem jest wspominana dzisiaj w liturgii bł. Karolina Kózkówna, która broniąc swojej cnoty oraz honoru – zapłaciła najwyższą cenę! Jest teraz patronką młodzieży. A czy ja też mogę zostać takim bohaterem?
Oczywiście, że tak! Ewangelia opisuje dzisiaj znaną historię Zacheusza, która może być dla nas przykładem. Zacheusz był zwierzchnikiem celników, czyli uzgadniał z okupantem wysokość podatków i musiał zadbać, aby dana kwota została przekazana, a jeśli dochód z cła przekraczał wyznaczoną kwotę, przechodził na własność celnika. To oznacza, że miał bardzo duże pole do nieuczciwości, jednocześnie mając bardzo wygodną pozycję – zawsze mógł zrzucić odpowiedzialność za wysokość pobieranych podatków na okupanta. Ale nawet będąc bardzo uczciwym i nie biorąc żadnych „prowizji” – i tak nie byłby szanowany przez ludzi. Właśnie – przez ludzi! Ale nigdy nie przez Boga! Podobnie zresztą było z Eleazarem, za którym nikt z ludzi się nie wstawił.
Wniosek: aby zostać prawdziwym bohaterem tu, na ziemi, oraz zbawionym w Niebie – potrzebujemy Boga. Tylko to jeszcze nie wystarczy, bo nawet Bóg, bez woli człowieka, nie może tego uczynić. Oczywiście, Bóg będzie szukał drogi dotarcia do człowieka na wszelakie sposoby, ale bez ludzkiej odpowiedzi nic nie zrobi.
My – na wzór Zacheusza – powinniśmy pójść dalej i nie pozwalać na to, by to Bóg musiał nas ciągle szukać, ale żebyśmy to właśnie my, sami z siebie, chcieli wejść na to drzewo. Będzie wymagało to jakiegoś poświęcenia, wyjścia ze strefy własnego komfortu, może czasem trochę się „wygłupimy” w oczach ludzi, ale Bóg na pewno nie przejdzie obok tego obojętnie.
Trwajmy zatem w swoich postanowieniach, chcąc je ciągle udoskonalać, by móc cieszyć się prawym życiem na ziemi i wiecznym w niebie. Tego sobie i Wam życzę!
