Jeszcze coś o Polskim Domu…

J

Witam Was, Kochani, i od razu przechodzę do trzech ważnych spraw, które chcę dzisiaj poruszyć:
1.       We wczorajszych komentarzach, za które bardzo serdecznie dziękuję, pojawiła się opinia Magdy, że moje stwierdzenie dotyczące „dwustuprocentowej pewności” o tym, iż Dramat Smoleński nie był przypadkowy, jest kontrowersyjne, podsyca nienawiść, a ponadto – że nie można wokół siebie szukać tylko wrogów i że każdy ma prawo mieć swoje zdanie na ten temat. Odpowiadając na te spostrzeżenia, chciałbym wspomnieć, że już wypowiadałem się na te tematy w dyskusji z opiniami Dawida, zamieszczającego kilka razy komentarze na blogu. Otóż co do prawa do własnego zdania – to ja właśnie z tego prawa korzystam. Proszę zauważyć, że swoich prywatnych opinii nie wtrącam do rozważań Słowa Bożego, które zamieszczam na blogu, ale jednocześnie wygłaszam z ambony. Rozważania te bowiem mają nieco inny charakter i jeżeli nawet zawierać będą jakieś odniesienia do sytuacji społecznej – a uważam, że mogą zawierać – to w formie bardzo ogólnej i bezpośrednio wynikającej z Bożego Słowa. Natomiast w tej części, w której teraz piszę, lub w odpowiedzi na komentarze, mam prawo – tak uważam – wypowiadać swoje szczegółowe opinie prywatne na tematy, które dla mnie też są ważne i też mnie bolą. Tego swego zdania nikomu nie narzucam, otwieram się także na opinie przeciwne, chętnie z nimi będę dyskutował. Ale moje zdanie na ten akurat temat jest takie, a nie inne – i wcale tego nie zamierzam ukrywać. Jeśli idzie o Dramat Smoleński, to swoje zdanie uzasadniam tym, że sposób prowadzenia śledztwa w tej sprawie i informowania o tym wyraźnie wskazuje na – przepraszam za kolokwializm – „kanty grubymi nićmi szyte”. W całej sprawie jest tyle pytań i wątpliwości, tyle niespójnych ze sobą okoliczności, tyle zastrzeżeń, które same aż cisną się na usta, że nie można udawać, że wszystko jest w porządku. Tymczasem program „Misja specjalna”, który te pytania po kolei stawiał i pokazywał rażące nieścisłości w całym śledztwie – po prostu został zdjęty z anteny. Jak i kilka innych niezależnych programów. Na stawiane w programie tym pytania ja przynajmniej nie usłyszałem żadnych wiarygodnych i sensownych odpowiedzi. Rodziny Zabitych w tym Dramacie traktowane są jak ludzie niespełna rozumu, wichrzyciele, „cywil – banda” (por. wypowiedź Wałęsy), którzy ośmieszają państwo polskie i obniżają jego prestiż – dlatego, że domagają się prawdy o losie swoich najbliższych! Prokuratura rosyjska odwołuje zeznania kontrolerów lotu i zabrania brać ich pod uwagę. No przecież to wszystko jest jakąś jawną kpiną! Ja osobiście – już nie tylko jako ksiądz, czy obywatel tego kraju, ale jako myślący człowiek – czuję się obrażony i zlekceważony takim sposobem informowania mnie o tej sprawie przez państwowe czynniki oficjalne. Uważam, że próby wmawiania ludziom inteligentnym tak oczywistych bzdur, z jednoczesnym oczekiwaniem, że w to uwierzą, urąga ich inteligencji! Zapewniam, że jeżeli tylko usłyszę przekonujące mnie i logicznie powiązane argumenty za tym, że był to jedynie wypadek, na pewno uznam te argumenty i będę je wszędzie powtarzał. Na ten moment uważam jednak inaczej, a wszystko, co się w tej sprawie dzieje i mówi, utwierdza mnie w tym przekonaniu. I naprawdę, nie zgadzam się z opinią, że jest to szukanie wrogów i szerzenie nienawiści. Ja po prostu stawiam pytania o prawdę i chcę poznać prawdę! Całą prawdę! Budowanie jakiejś taniej przyjaźni i płytkiej zgody na fundamencie fałszu, niedomówień i przemilczania rzeczy niewygodnych – jest budowaniem na piasku. Dodam – o czym już wspominałem – że zarówno w sprawach Dramatu Smoleńskiego, jak i w innych sprawach dotyczących naszego Polskiego Domu, inspiruję się i podpisuję pod opiniami O. Dariusza Kowalczyka SI, czy też p. Jacka Karnowskiego, a ostatnio także – p. Krzysztofa Ziemca, publikowanymi w tygodniku „Idziemy”, a także – opiniami p. Jana Marii Jackowskiego, p. Czesława Ryszki, p. Mariana Miszalskiego, publikowanymi w „Niedzieli”, jak również – opiniami p. Marka Jurka, p. Franciszka Kucharczaka, p. Barbary Fedyszak – Radziejowskiej, p. Wojciecha Wencla, publikowanymi w „Gościu Niedzielnym”, jak również publikacjami wielu innych Autorów, zamieszczanymi w tych czasopismach, na czele z opiami ich Redaktorów Naczelnych, zamieszczonymi zawsze na początku. Coraz częściej – zwłaszcza w czasie jazdy samochodem – słucham publicystyki w Radiu Maryja. Uważam to wszystko, co tu wymieniłem, za odtrutkę od tej „papki”, którą teraz serwują nam media publiczne, z definicji zobowiązane do obiektywizmu, a w rzeczywistości hołdujące jednej tylko opcji politycznej. Reasumując, Kochani, chcę to jasno wyrazić, że w dyskusji na tematy społeczne i tematy dotyczące naszego Polskiego Domu, ja swoje miejsce widzę po tej właśnie stronie dyskursu. Nie chcę oczywiście żadnej walki, żadnej brutalnej konfrontacji, opowiadam się natomiast za rzetelną dyskusją – nawet twardą! – opartą na konkretnych argumentach, z poszanowaniem racji rozmówcy i poważnym traktowaniem jego inteligencji. Jeżeli takie moje stanowisko kogoś do mnie zrazi i zniechęci do odwiedzania tej strony – no cóż, trudno… Uważam, że zwłaszcza księża – zwłaszcza dzisiaj! – powinni być jednoznaczni i odważni w stawaniu po stronie prawdy. I nie mogę zaakceptować postawy księży – także biskupów – którzy w imię świętego spokoju milczą, kiedy powinni wyraźnie i głośno mówić! Zapraszam do dyskusji na te i inne tematy!
2.        Przypominam, że jutro, w niedzielę, 12 grudnia, w Sanktuarium O. Pio na Gocławiu – kolejne spotkanie dla Studentów. Zapraszam na godz. 19.00!
3.        Zauważmy, że Adwent upływa bardzo szybko! Czy pamiętamy o postanowieniach? W Parafii O. Pio rekolekcje adwentowe będzie prowadził – przypominamy to – Ks. Płk. Sławomir Żarski, w dniach 19 – 21 grudnia. Serdecznie zapraszam na te, lub inne rekolekcje! I na roraty!
Dziękuję za odwiedziny na blogu, zapraszam do dyskusji. Wszystkich ogarniam modlitwą! Gaudium et spes! Ks. Jacek 


Sobota 2 tygodnia Adwentu,
do czytań:  Syr 48,1–4.9–11;  Mt 17,10–13
Już w czasie Adwentu spotkaliśmy się z podkreśleniem podobieństwa posłannictwa Jana Chrzciciela do wyjątkowej misji Proroka Eliasza. I to właśnie Eliasz staje dzisiaj w centrum Liturgii Słowa, ale również po to, aby ostatecznie skierować naszą uwagę na działalnośćJana Chrzciciela, a poprzez niego – na przyjście Mesjasza.
Oto w pierwszym czytaniu – tym razem nie z Proroctwa Izajasza, a z Księgi Syracydesa – słyszymy o niezwykłych dokonaniach Eliasza, tego nadzwyczajnego człowieka, który mocą Bożą zdziałał tak wiele. Oto on, Eliasz, prorok jak ogień, którego słowo płonęło jak pochodnia, sprowadził głód na ziemię, sprowadził także ogień z Nieba i wiele innych jeszcze znaków uczynił.
W pełnych uniesienia i zachwytu słowach Mędrzec Syracydes mówi: Jakże wsławiony jesteś, Eliaszu, przez swoje cuda i któż się może pochwalić, że tobie jest równy? Ty, który zostałeś wzięty w skłębionym płomieniu, na wozie o koniach ognistych. O tobie napisano, żeś zachowany na czasy stosowne. Tak, zapewne wszyscy dobrze pamiętamy, że Eliasz właśnie w taki sposób zakończył swój pobyt na ziemi – został wzięty do nieba na ognistym rydwanie, a tradycja prorocka głosiła, że ma się jeszcze pojawić na ziemi przed dniem ostatecznego sądu.
Jego powrotu oczekiwano jeszcze w Nowym Testamencie, za czasów Jezusa, o czym słyszymy dzisiaj w Ewangelii, w pytaniu, zadanym przez uczniów. Jezus sam prostuje to myślenie i te oczekiwania, wyjaśniając, że obietnica powrotu na ziemię Eliasza realizuje się w osobie i działalności Jana Chrzciciela. Jezus mówi: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Otóż właśnie!
Przywódcy narodu nie rozpoznali w Janie Chrzcicielu zapowiadanego Eliasza. I jakkolwiek wielu przychodziło do niego i nawracało się wskutek jego nawoływania, to jednak ostatecznie zostałodrzucony. Zabity. Zabity zaprawdę, za odwagę, za jednoznaczność i przejrzystość życia i nauczania. Stał się więc bardzo czytelnym Poprzednikiem Mesjasza, bowiem nie tylko słowami przepowiadał Jego przyjście, ale swoim życiem, tak bardzo podobnym do życia Jezusa, pokazał niejako sens i kształt posłannictwa Zbawiciela. Bo to nie tylko Jana nie poznali i postąpili z nim tak, jak chcieli, ale także i Mesjasza nie poznali – i również postąpili z Nim tak, jak chcieli.
I w jednym, i w drugim przypadku, na kogo innego czekali, kogo innego się spodziewali, innych słów pragnęli, innego sposobu życia, niż ten, który zobaczyli u Jezusa i u Jego Poprzednika. Ich wizja zbawienia nie pokryła się z Bożą wizją. I cóż w tej sytuacji należało zrobić?Najprościej – odrzucić! A może by tak dopasować swoje wyobrażenia do Bożych planów? Oj, to chyba za trudne! I wymaga pokory, jakiejś rezygnacji z siebie – przyznania, że się racji nie miało, że się popełniło błąd… Czy to aż tak trzeba się poświęcać? Czy aż tak trzeba się uniżać? I jak ma to zrobić ktoś, kto „ma zawsze rację”?
Kochani, my wszyscy mamy jakieś życiowe doświadczenia – i to tym więcej ich mamy, im dłużej żyjemy, im więcej w naszym życiu różnych wydarzeń miało miejsce… Mamy swoje różne poglądypolityczne, społeczne, poglądy na życie, na ludzkie postawy, na różne życiowe sytuacje, poglądy religijne, na temat Kościoła… I to jest rzecz normalna, bo jako osoby obdarzone darem ludzkiej godności, darem rozumu, jako osoby indywidualne i niepowtarzalne, mamy prawo do własnej refleksji, do własnych zapatrywań.
Co więcej – dziwimy się nawet, kiedy ktoś nie ma poglądu na tę, czy inną sprawę, albo kiedy ma raz takie poglądy, a raz inne, w zależności od sytuacji czy koniunktury politycznej… Trzeba nam zatem mieć swój pogląd na świat i ludzi, na życie i różne jego odsłony.
Ale trzeba nam również ten pogląd uzgadniać z poglądem Jezusa! Trzeba nam ciągle stawiać sobie pytanie: A co na to Jezus? Co On powiedziałby – a może już nawet rzeczywiście powiedział – na to, czy na tamto? Jak postąpiłby w tej, czy innej sytuacji? A nawet – choć to bardzo delikatne i drażliwe – jak zagłosowałby w tych, czy innych wyborach?
Takie i podobne pytania warto sobie stawiać w poszczególnych, konkretnych życiowych sytuacjach, prosząc Jezusa, aby oświecał nas swoim Słowem, aby napełniał nasze serca swoją mądrością i aby uczył nas dopasowywania naszej wizji spraw do Jego wizji, a nie odwrotnie!I aby wśród gąszczu tak wielu propozycji na życie, a nawet na zbawienie – zawsze wskazywał nam tę jedyną – swoją…
Może tegoroczny Adwent będzie dla nas okazją do tego, aby raz jeszcze uzgodnić swoje poglądy religijne, polityczne, społeczne i wszystkie inne – z Ewangelią?
A w tym niech pomoże nam refleksja nad takimi oto problemami:
  • Czy nie preferuję jakiejś prywatnej wizji Kościoła i zbawienia – niezgodnej z nauką Pisma Świętego?
  • Jak często zadaje sobie pytanie, co w danej, konkretnej sytuacji zrobiłby Jezus?
  • Na ile znam – na ile chcę poznawać – i traktuję na serio katolicką naukę społeczną?
Odnów nas, Boże, i daj nam zbawienie!

2 komentarze

  • Co do katastrofy Smoleńskiej stwierdzę tyle:
    1. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie.
    2. W obecnej sytuacji każde zdanie ma podstawy być prawdziwe.
    3. Ksiądz nie jest osobą II lub III kategorii.

    ~J24, 2010-12-11 18:04

    Zastanówcie się dlaczego Pan Bóg dopuszcza na Naszą Ojczyznę taką tragedię. Chyba nie wątpicie, że jest On panem życia i śmierci. Ze bez jego woli nic nie może się stać. Naród Izraelski też doświadczał wielu tragedii. I to z jakiego powodu? Z powodu utraty wiary i i miłości do grzechu. Miłość do Ojczyzny nie jest grzechem, ale miłość do niej bez miłości do Boga jest bałwochwalstwem. Nie tylko Polaków cechuje miłość i troska o swój kraj, ale wiele narodów tak czyni. W imię tego gotowi są poświęcić i zdeptać Boże Prawo. Zastanawiacie się czy Tych 96 było większymi grzesznikami niż ci co zasiadają jeszcze w sejmie? Odpowiem bynajmniej – jeśli się Ci nie nawrócą tak samo zginą.
    Proszę rządzących i decydujących o losach narodu, uczyńcie Chrystusa Królem Polski, to nic nie kosztuje oprócz odrzucenia grzechu. Niech nie zwlekają do momentu aż zaczną im palić się tyłki.

    ~Dasiek, 2010-12-13 00:37

    Wydaje się, że coraz bardziej zyskują na aktualności słowa Jana Pawła II ze Skoczowa, iż Polska potrzebuje dzisiaj ludzi sumienia. A tak konkretnie – to każdy z nas ma się stać człowiekiem sumienia. Zaczynajmy reformę społeczną, a nawet gospodarczą kraju – od solidnej osobistej reformy moralnej! Serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję za ten głos i za inne, częste, mądre komentarze!

    ~Ks. Jacek, 2010-12-14 16:26

    Dziękuję! Krótko, rzeczowo i na temat! Pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2010-12-14 16:20

  • Po analizie Ewangelii stanęły przede mną i sądzę, że również przed wieloma osobami pytania dotyczące ogólnie mówiąc sensu naszego życia. Czego tak naprawdę chcę od życia? Jaki jest jego sens? Kogo i czego oczekuję?
    Wile razy w moim życiu jest tak, że czegoś innego spodziewałam się od Boga. Inaczej wyobrażałam sobie swój dzień, swoja przeszłość, czasami całe życie. Mam świadomość, że z tego powodu mogłam być zaślepiona na Boże działanie. Gdyż miałam na uwadze to co ja chciałabym, a zabrakło tego otwarcia na to co Bóg chciałby dla mnie.
    Z biegiem czasu doświadczenie pokazuje, że to co ja chciałam, było błędne i zgubne. Czasem czułam tą satysfakcję, zadowolenia, ale to przemijało.
    Trzeba sobie uświadomić Kim dla mnie osobiście jest Jezus Chrystus, na którym miejscu stawiam Boga? Jaką rolę pełni On w moim życiu? Czego od Niego oczekuję jak i również czego względem mnie oczekuje Bóg? Co Bóg o mnie myśli?
    W każdym człowieku czasami jest coś takiego, zwłaszcza w trudnych chwilach, pomimo twierdzenia, że ufa Bogu, chce powierzyć się Mu, oddać wszystkie sprawy i tak dalej, to jednak w razie gdyby ta pomoc nie nadeszła w tej właśnie chwili szuka się jakiejś alternatywy, jakiegoś zabezpieczenia. Człowiek zdaję się ufać bardziej sobie niż Bogu.
    Wydaje się mi, że przyczyną togo może być za słaba wiara, czy świadomość tego, że nieodpowiednio pokierowano się wolą Bożą.
    Jedną poradą jaką można się pokierować to znacznie bardziej liczyć na wsparcie od Pana, niż na własne siły.

    Mam też takie małe pytanie do Księdza. Moim podstawowym problemem jest to, że nie jestem do końca pewna czy to co robię jest słuszne.
    Księdze jak można być świadomym tego, że postąpiło się odpowiednio? Czy to co uczyniliśmy podoba się Bogu? Czy można być całkiem pewnym, że kieruję się odpowiednia drogą?
    Jeżeli będzie miał Ksiądz chwilkę, to proszę małą wskazówkę, poradę.
    Z góry dziękuję.
    Pozdrawiam

    ~wb, 2010-12-31 21:55

    Dzisiaj dopiero odpisuję, bo dopiero teraz znalazłem ten wpis. Co do wątpliwości, czy postępujemy słusznie, czy kierujemy się Bożymi wskazaniami, czy własnym "widzimisię", to myślę, że wielkie znaczenie ma tu częsty, nawet codzienny, krótki rachunek sumienia i "przyłożenie" uczynków danego dnia do wzorca Dekalogu, lub innego wzorca. Taki częsty rachunek sumienia, wsparty intensywnym życiem sakramentalnym i systematyczną lekturą Pisma Świętego sprawia, że nabieramy wewnętrznej mądrości, opartej na Bogu. Co prawda, zapewne do końca życia nie uda nam się uniknąć wszystkich wątpliwych sytuacji i co raz każdemu z nas przytrafi się jakiś problem do rozstrzygnięcia – problem, nad którym długo się trzeba zastanawiać, a i tak nie wiadomo, co to przyniesie, to jednak człowiek zjednoczony mocno z Bogiem i kontrolujący swoje postępowanie w świetle Bożej Prawdy, nabiera owej wewnętrznej mądrości i coraz bardziej trafne decyzje podejmuje. W sytuacjach wątpliwych, co do których w danym momencie trudno znaleźć jakieś rozwiązanie, zawsze trzeba się kierować zasadą dobrej woli, szczerej intencji i na tej podstawie podejmować w najlepszej wierze decyzję, jaką w sumieniu na ten moment uważamy za najlepszą. Trzeba tu się kierować sumieniem i nawet po latach, gdy się uważa, że postąpiłoby się inaczej, nie należy sobie robić wyrzutów, bo przecież działaliśmy w najlepszej wierze, na podstawie stanu wiedzy, jaki wtedy posiadaliśmy. A przecież nikt z nas nie ma monopolu na wszelką wiedzę – przez całe życie nabieramy nowych doświadczeń i mamy prawo poszukiwać, stawiać pytania i szukać najlepszych rozwiązań.

    ~Ks. Jacek, 2011-02-06 23:21

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.