Jak budować na skale, a nie na piasku?…

J

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Witam w kolejnym Dniu Pańskim! Kolejnym – a jednak wyjątkowym, bo przecież każda niedziela jest wielkim świętem, pierwszym dniem tygodnia, pamiątką Zmartwychwstania Pańskiego. Starajmy się – nawet pomimo swego zabiegania, a może właśnie ze względu na nie – odpocząć w tym dniu, przeżywać go inaczej, aniżeli wszystkie inne dni tygodnia. 
    Nie zapominajmy, że kulminacyjnym punktem tego dnia jest Msza Święta, którą powinniśmy przeżywać od początku do końca, to znaczy: powinniśmy przybyć przed rozpoczęciem śpiewu na wejście, aby się wyciszyć, pomyśleć nad intencją, w jakiej będziemy tę Mszę przeżywali. Wychodzimy po błogosławieństwie końcowym, a najlepiej – po zakończeniu śpiewu. I zawsze przed wyjściem powinniśmy chociaż chwilę poświęcić na dziękczynienie Bogu za dar Mszy Świętej i – ewentualnie – dar Komunii Świętej. Tymczasem co niedzielę widzę bardzo, ale to naprawdę bardzo wiele osób, które spóźniają się na Mszę Świętą, przychodząc nawet po Ewangelii. I sporo takich, które przed czasem wychodzą. Kochani, takie uczestnictwo we Mszy Świętej nie ma sensu, bo jest to tylko zaliczenie formalności – i to też byle jakie! 
    Przypominam przy okazji, że uczestnictwo we Mszy Świętej niedzielnej jest naszym moralnym poważnym obowiązkiem. Przeto opuszczenie Mszy Świętej bez bardzo ważnego powodu, czyli z lenistwa, niedbalstwa, źle zorganizowanego czasu – jest grzechem ciężkim, zrywającym naszą przyjaźń z Bogiem. Co innego, gdy mamy do czynienia z chorobą, albo z przyczyną obiektywną. Wtedy nie mamy do czynienia z grzechem, ale powinniśmy – pozostając w domu – uczcić Dzień Pański jakąś własną, może trochę większą, niż na co dzień, modlitwą.
      Proszę, Kochani, abyście raz jeszcze przemyśleli swój udział w tym ogromnie ważnym wydarzeniu, jakiem jest Najświętsza Ofiara. Niech to nie będzie tylko zaliczenie obowiązku, „odstanie” godziny gdzieś pod chórem, ale pełne miłości i zaangażowania zasłuchanie w Boże Słowo, udział we wspólnych modlitwach i śpiewach mszalnych, uwieńczone – oby zawsze! – przyjęciem Komunii Świętej. To ostatnie jednak domaga się stanu łaski uświęcającej, o który zawsze warto się starać. Niech takie podejście do tych najważniejszych spraw stanie się, Kochani, budowaniem na mocnym fundamencie, do którego Jezus zachęca dzisiaj w Ewangelii.
                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek

9 Niedziela Zwykła, rok A,
do czytań:  Pwt 11,18.26–28;  Rz 3,21–25a.28;  Mt 7,21–27
Ci, którzy wierzą w Jezusa i uznają w Nim Boga, nazywają Go swoim Panem. Wielu także obdarzonych zostało szczególnymi darami duchowymi, tak zwanymi charyzmatami, jak chociażby – wyliczone przez Jezusa dzisiaj – dar proroctwa, czyli nauczania o Bogu i przekazywania prawd wiary; dar egzorcyzmowania, czyli wyrzucania złych duchów; dar czynienia cudów, spośród których najczęstszym jest dar uzdrawiania… I to wszystko, razem wzięte, na nic się może nie przydać i zupełnie nic może nie znaczyć, jeżeli nie wiąże się z pełnieniem woli Bożej. 
Posiadanie bowiem największych darów duchowych, najwspanialszych talentów, najznakomitszych uzdolnień, czy też deklarowanie wiary najpiękniejszymi nawet słowami – samo z siebie nie otworzy przed człowiekiem Nieba. To wszystko, jeżeli nie wiąże się z osobistą świętością życia, jest budowaniem na piasku. Wichry życiowych przeciwności i grad różnych doświadczeń – niczym zachodnie wiatry w porze zimowej w Palestynie, do których w swej przypowieści odniósł się Jezus – zweryfikują, jak człowiek buduje gmach swego życia i czy na trwałym, czy na byle jakim fundamencie go wznosi.
Dlatego nie ilość „zaliczonych” paciorków, koronek, mszy i litanii; nie ilość odbytych pielgrzymek; nie przynależność do „iluś tam” wspólnot; nie cała gama znajomych czy zaprzyjaźnionych księży, lub tych, których ma się w rodzinie; nie cała wystawa zdjęć ze spotkania z Ojcem Świętym; nie pokaźna suma pieniędzy, przeznaczona na cele kościelne, czy charytatywne; nie układy i znajomości z wielkimi i jeszcze większymi; nie prestiż, nazwisko i stanowisko, przed którym na oścież otwierają się drzwi salonów i gabinetów – ale cierpliwe, codzienne, wytrwałe wypełnianie woli i nauki Jezusa w swoim życiu, pomimo przeszkód i trudności, pomimo niepowodzeń, ale zawsze z nowym zapałem: to jest właśnie budowanie na skale!
W przeciwnym razie, jeżeli pominie się to,co najważniejsze, a zaufa się owym zewnętrznym znakom swojej religijnej czy wszelako pojmowanej „poprawności”, można usłyszeć najbardziej dramatyczne z dramatycznych słów: Nigdy cię nie znałem! Nigdy – nie znałem… Czy można usłyszeć w życiu coś gorszego?
To znaczy dosłownie: Zupełnie się pomyliłeś, nie tą drogą poszedłeś, wszystko zrobiłeś źle, całkowicie pobłądziłeś! Nie zbudowałeś solidnego domu na mocnym fundamencie, ale lichą „szopkę” na piasku… Niech nas Bóg broni przed taką oceną naszego budowania!
Oto w pierwszym czytaniu, z Księgi Powtórzonego Prawa, Mojżesz zwraca się do ludu ze słowami: Weźcie sobie te moje słowa do serca i do duszy, a następnie daje możliwość wyboru pomiędzy błogosławieństwem, a przekleństwem. Błogosławieństwo wiąże się z tym, co u Jezusa określone zostało jako budowanie na skale, a więc – ze słuchaniem poleceń Boga, tutaj akurat przekazywanych przez Mojżesza. Przekleństwo – a więc to, co Jezus określił mianem budowania na piasku, a co wiąże się z nieprzestrzeganiem Bożych poleceń. 
Wybór wydaje się oczywisty i jasny, prosty i nie budzący wątpliwości. A jednak, gdy przyjdzie co do czego, okazuje się, że ludziewcale nie wybierają błogosławieństwa, wcale nie wybierają dobra, wcale nie budują na mocnym fundamencie.
Stąd też zapewne Święty Paweł Apostoł, w swoim Liście do Rzymian, którego fragmentu wysłuchaliśmy w drugim dzisiejszym czytaniu, przekonuje, że tylko wybór Boga, tylko wybór Jego błogosławieństwa, tylko głęboka wiara w Boga może prowadzić do usprawiedliwienia, odpuszczenia grzechów. Człowiek sam z siebie nie jest w stanie tego wysłużyć. Człowiek sam z siebie jest w stanie co najwyżej zgrzeszyć! W budowaniu dobra – w odbudowywaniu dobra – nie poradzi sobie sam, bez pomocy Bożej.
I tę pomoc Bóg oferuje, podaje swoją pomocną dłoń. Nie zawsze jednak spotyka się to z właściwą reakcją ze strony człowieka. Nie zawsze człowiek w swoim życiu spełnia wolę Bożą, co oznacza – niestety – że buduje na piasku!
Jakże zatem ważne jest poznawanie i wypełnianie woli Bożej w konkrecie naszej codzienności. Jakże ważne jest, aby solidnie i uczciwie żyć według Bożych wskazań. To bardzo często nie będzie wiązało się z jakimś zewnętrznym splendorem – jak wspomnieliśmy – to będzie bardzo często oznaczało taką codzienną, cierpliwą pracę, zmaganie się ze swoimi słabościami, pokonywanie pokus do złego, ciągłe spokojne dokładanie cegiełki do cegiełki na tej naszej budowie…
A niekiedy będzie się wydawało, że całe dzieło stoi w miejscu i w ogóle nie wznosi się do góry. A czasami będzie się nawet wydawało, że pomimo naszych wysiłków budowla jest coraz mniejsza, coraz słabsza.Nie wolno nam jednak poddać się rezygnacji, nie wolno nam stracić nadziei i sensu budowania. Jeżeli oprzemy się na Jezusie, na Jego Słowie, na Jego mocy i łasce, to szybko się przekonamy, że tak naprawdę – to On sam buduje w nas, że to On najbardziej pomaga w tym budowaniu i może nawet to On sam wkłada największy wysiłek w całe to dzieło. Do nas należy jakiś niewielki procent trudu. Niewielki – ale konieczny!
Jezus za nas nie może zbudować owego życiowego domu – to my musimy włożyć w to swoje serce i swoje zaangażowanie. Jezus zawsze pomoże, jeżeli spotka się z sercem otwartym na współpracę, jeżeli spotka się z człowiekiem, który chce zasłuchać się w Jego słowo i Jego wolę wypełnić. Gorzej, jeżeli ma do czynienia z przysłowiowym „cwaniakiem” – człowiekiem przyjmującym postawę, o jakiej już sobie dziś wspominaliśmy, a polegającej na bezgranicznym przekonaniu o swoich talentach, pozycji, uzdolnieniach, darach duchowych czy osobistym prestiżu. Te wszystkie zalety dobrze, jeśli się ma, ale wszystkieone nie zastąpią pokornego, serdecznego zasłuchania się w Boże Słowo i codziennego, rzetelnego wprowadzania go w swoje życie. 
Niejednokrotnie w tym budowaniu zniechęca nas to, że wszystko tak po cichu się odbywa. Owi – wspomniani przed chwilą – przysłowiowi „cwaniacy” bardzo często są powszechnie chwaleni, doceniani, mają swoją znaczącą pozycję w społeczeństwie, wśród swego otoczenia, dużo się o nich mówi i pisze. A ci, którzy tak po cichu nad sobą pracują i po cichu, cierpliwie, rzetelnie wypełniają wolę Bożą, często nie mogą liczyć na pochwały ze strony ludzi, a jeszcze spotykają ich za to szyderstwa czy oskarżenia o nienowoczesność, o ile nie o naiwność, czy głupotę.
Z drugiej jeszcze strony – ci, którzy łatwo zdobywają tani i płytki poklask oraz powszechne uznanie, zdają się jakoś tak szybko dochodzić do tej swojej pozycji, jakoś tak błyskawicznie wchodzą na swoje piedestały i bez większego wysiłku osiągają kolejne szczyty kariery. A ci, którzy po cichu wypełniają wolę Bożą i starają się tak dokładnie, rzetelnie dom swój budować, nie widzą od razu efektów swojej pracy – ciągle muszą pokonywać takie, czy inne słabości, ciągle wręcz od nowa muszą zaczynać. Efekty ich postawy widać powoli, nie od razu, co też wydaje się zniechęcać do pracy…
A jednak w chwilach życiowej zawieruchy i wichrów doświadczeńokazuje się, czyja budowla jest trwała i ostoi się, a nawet się wzmocni,a czyja okaże się budowanym na piasku  „domkiem z kart” – pomnikiem własnej pychy i próżności – i rozpadnie się, a upadek jego będzie wielki.
Dlatego bierzmy się do codziennej pracy – do budowania ściśle według wskazań Jezusa! Nie przejmujmy się opinią otoczenia, nie oczekujmy łatwych efektów! Cierpliwie budujmy według wskazań Jezusa! A wtedy przekonamy się, jak wielką radością jest widzieć dom wzniesiony na mocnym fundamencie – dom solidny, którego nic nie jest w stanie poruszyć! Jakaż to przeogromna radość! Jest ona w zasięgu naszych możliwości! Zatem – z Bożą pomocą – do dzieła! Niech ta wielka i trwała radość stanie się naszym udziałem!
            W tym kontekście zastanówmy się:
  • Czy swoją wiarę kształtuję poprzez codzienny kontakt z Bogiem i cierpliwą pracę nad sobą, czy przez zewnętrzne znaki i płytkie praktyki?
  • Czy nie zniechęcam się zbyt łatwo, gdy nie od razu widzę efekty swej duchowej pracy?
  • Czy i jak pomagam innym w tej pracy?
Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale!

1 komentarz

  • Nic dodać, nic ująć. Obyśmy ZAWSZE byli gotowi, chętni i otwarci na współdziałanie z Bogiem, na budowanie na skale: w domu, w rodzinie, w pracy. W życiu prywatnym i zawodowym. Wówczas świat, Europa, Polska (jej regiony) wyglądały by zupełnie inaczej. Oby nigdy nie zabrakło nam odwagi i sił do budowania swojego życia na skale. Pozdrawiam!

    ~Dawid, 2011-03-06 20:28

    Oby nigdy nie zabrakło nam odwagi! – to prawda. Ale też i światła do tego, aby umieć w konkretnej sytuacji życiowej budować na skale – aby znaleźć sposób przełożenia tego pouczenia Jezusa na konkrety życia. Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-03-12 14:01

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.