Gdy ziarno pada na żyzną glebę…

G

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 
      Dzisiaj Dzień Pański – niedziela. Wakacyjna niedziela. Nie zapominajmy, Kochani, ale też i innym przypominajmy, że wakacje to nie jest czas „odpoczynku” od Boga, ale odpoczynku razem z Bogiem, a wręcz: czas pogłębiania więzi z Bogiem. Przypominam zatem o godnym i pobożnym przeżyciu dzisiejszej Mszy Świętej: od początku do końca, z przyjęciem Komunii Świętej, z dziękczynieniem po Mszy Świętej, a do tego – w odpowiednim stroju (bo znowu gorąco!).
      Dziękuję za wczorajsze wpisy: Urszuli i Robertowi za głosy pełne troski o Ojczyznę (polecam Waszej uwadze linki, zamieszczone przez Roberta), Domownikowi za głębię myśli, zawartej – jak zawsze – w formie poetyckiej, Sceptykowi dziękuję za refleksję. Zapraszam także innych do wypowiadania się!      A na głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – jak co tydzień – posyłam z serca płynące kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

15 Niedziela Zwykła, A,
do czytań:  Iz 55,10–11;  Rz 8,18–23;  Mt 13,1–23
W przedstawionej dzisiaj przez Jezusa przypowieści istotne są dwa obrazy: obraz ziarna i obraz gleby.Odpowiadają one realiom życia i warunkom pracy w Palestynie. Na tamtejszych górzystych terenach ziemia rzeczywiście pokrywa skałę jedynie cienką warstwą. Do tego zbocza skalistych pagórków porośnięte są ciernistymi krzewami oraz poprzecinane wąskimi ścieżkami. Kiedy bowiem po zakończeniu żniw pole leży odłogiem, przechodnie wędrując po nim, wydeptują tymczasowe ścieżki.
Ziarno, jeżeli padnie na taką ścieżkę, zostanieprawdopodobnie przydeptane, albo wydziobane przez ptaki. Tak samo może mu zagrozić bądź to palące słońce,bądź też ciernie i chwasty, wyrastające szybciej, niż ziarno – i zagłuszające je.
Metafora zastosowana przez Jezusa jest więc – jak widzimy – bardzo realistyczna i wiernie odzwierciedla sytuację i warunki pracy statystycznego palestyńskiego siewcy. Jednak przedstawiona dzisiaj przypowieść nie traktuje w pierwszym rzędzie o siewcy. Wiemy bowiem, że chodzi o samego Jezusa, który sieje obficie ziarno swego Słowa – i czyni to zawsze! Nie chodzi tu także o samo ziarno, bowiem wiemy, że jest nim Słowo Boże, w istocie swej jednakowe i niezmienne.
Natomiast zasadnicze rozróżnienie dotyczy gleby, na którą pada owo wartościowe ziarno. I to jest właśnie główną myślą całej przypowieści: wskazanie na ludzkie serce, jako na przestrzeń padania ziarna, jego wzrostu i owocowania.Jakie są zatem te ludzkie serca?
Jeżeli takie, jak owa, wspomniana przed chwilą droga, wydeptana przez pole ścieżka, to oczywistym jest, że mówimy o sercu zamkniętym – takim, które nie chce przyjąć tajemnicy Jezusa, nie chce przyjąć treści, zawartej w Słowie. Jest to serce zimne, leniwe i powierzchowne. Nic z usłyszanego Słowa nie rozumie – bo nie chce zrozumieć! I niby słucha Słowa – ale Go nie słyszy! Albo odwrotnie: słyszy Słowo – ale Go nie słucha! Tak, czy owak – klęska! I brak plonów.
Nie lepiej jest, niestety, w przypadku serca oznaczonego przez ziemię skalistą. A mówimy tu o sercach niestałych i zmiennych. Ludzie tacy, słysząc Słowo, bardzo się do Niego zapalają, zdają się niezwykle intensywnie przejmować tym, co usłyszeli; reagują z radością. Jednak jest to zapał – mówiąc kolokwialnie – „słomiany”, zatem szybko się wypala.
Są to zatem serca niestałe i zmienne – w ich przypadkudużo zależy od chwilowego nastroju, humoru, lub zauważenia i docenienia ze strony ludzi. Jeśli tego zabraknie, to bardzo często od razu mija zapał do życia według Słowa –nie mówiąc już nawet o jakimś ucisku, czy prześladowaniu, o których wspomina Jezus. Tego typu serca doskonale wyobraża owa płytka warstewka ziemi, pokrywającej zbocza górskie. Na takiej cienkiej warstewce trudno zapuścić większy korzeń, dlatego też mówimy o sercach niestałych, zmiennych, kapryśnych.
Z kolei, gleba rodząca ciernie oznacza sera ludzi, którzy Królestwo Boże i Słowo Boże traktują na równi ze sprawami doczesnymi. I jakkolwiek z jednej strony chcą oni zbawienia, to jednak – z drugiej strony – tak samo chcą doczesnego powodzenia, sukcesu, władzy, pieniędzy, znaczenia, i tym podobnych, ziemskich „atrakcji”. Mówimy zatem o ludziach, którzy nie ustawili w swoim życiu właściwej hierarchii wartości, dla których Słowo Boże jest jednym z wielu artykułów, leżących na półce życiowego supermarketu – i to artykułem, po który niekoniecznie trzeba od razu wyciągać rękę. Trudno się dziwić, że i w tym przypadku Słowo jest nieskuteczne.
I wreszcie gleba urodzajna, symbolizująca ludzi o sercach otwartych na Boże Słowo i gotowych natychmiast, naprawdę, rzetelnie, na poważnie – wprowadzać je w życie.Mówimy tu o sercach skupionych, o sercach dobrych, o sercach gorących, o sercach zasłuchanych w Boże Słowo, rozważających je głęboko, strzegących Go z pieczołowitością i wreszcie – przynoszących plon: stokrotny, sześćdziesięciokrotny, trzydziestokrotny…
To ilościowe rozróżnienie nie dotyczy bynajmniej jakiejś połowiczności, czy minimalizmu wspomnianych serc. Nie! Mówiąc o glebie urodzajnej, mamy za każdym razem na myśliserca całkowicie otwarte na Boże Słowo. Natomiast chodzi tuo możliwości ludzkie danej osoby; o funkcję, przez nią spełnianą; o zadania, jakie Bóg przed nią stawia. Dlatego chociaż plon ten ilościowo – gdy popatrzymy z zewnątrz – może być różny, to jednak dla tej osoby, która go uzyskała, będzie on całościowy, kompletny, najwyższy i z pewnością – wystarczający! Bo gleba żyzna, to serce w stu procentach – wedle swych możliwości – owocujące. W stu procentach! To serce całkowicie oddane, zaangażowane w sprawy Królestwa Bożego.
Kochani, gdy tak sobie rozważamy dzisiejsze pouczenie Jezusa i odnajdujemy pewne podobieństwa do sytuacji agrarnej w Palestynie; do sytuacji życiowej ludzi,pracujących na roli, to obok wielu wyraźnych podobieństw, trzeba nam także dostrzec jedną zasadniczą różnicę. Otóż, ziarno, padając na glebę, zasadniczo podlega prawom przyrody i w zależności od warunków atmosferycznych, przynosi takie, lub inne owoce.
Doskonale obrazuje to pierwsze czytanie, z Księgi Proroka Izajasza, gdzie Słowo Boże porównane zostało dla odmiany do deszczu, spadającego na ziemię. I właśnie tenże deszcz, a więc potoki wody, spadające na ziemię, mają – jeśli tak można powiedzieć – do wykonania określone zadanie: nawodnić ziemię, przynieść urodzaj. I dopiero niejako potem, w postaci pary, znowu unoszą się do góry. Podobnie ziarno, spadające na ziemię, jest – używając dzisiejszego języka – „zaprogramowane” na wzrost. Prawa przyrody wręczdomagają się tego, aby ziarno, gdy wpadnie w ziemię, plon wydało obfity. To jest naturalna kolej rzeczy.
Jednak ziarno Słowa Bożego nie podlega prawom przyrody. Ziarno Słowa Bożego, aby mogło przynieść plon obfity, musi zostać należycie przyjęte. Musi zatem człowiek, w swoim sercu, uczynić odpowiednie warunki do wzrostu tegoż Ziarna! Tutaj zatem nie rządzi tak zwany ślepy los – tutaj ogromne znaczenie ma wolny wybór człowieka, jego nastawienie, chęć współpracy z Bogiem.
Dzisiaj zatem, kiedy rozważamy tę piękną przypowieść Jezusa, trzeba, abyśmy odnaleźli siebie samych w którymś z przedstawionych obrazów, a swoje serce porównali do któregoś ze wskazanych tu rodzajów gleby. Bo przecież my wszyscy – a przynajmniej większość z nas – jesteśmy ludźmi od dziecka wierzącymi. Jesteśmy ochrzczeni, wychowani w duchu wiary, często nasze kroki kierujemy do kościoła, poszczególne etapy swego życia związujemy z religijnymi obrzędami. I za każdym razem słuchamy Bożego Słowa. I mamy także w domu egzemplarz Pisma Świętego.
To czemu w takim razie tak mało w naszym życiu świadczy o tym, że Słowo to znamy i że Nim żyjemy? A myślę, że o to stwierdzenie, o to pytanie, nikt z nas raczej się nie obrazi, bo szczerze musimy zdać sobie sprawę z tego, że tak właśnie jest: że ciągle za mało i za mało żyjemy Słowem, za mało jesteśmy z Nim zżyci, związani… Tymczasem bardzo chętnie słuchamy tylu różnych słów – całego natłoku słów banalnych, słów pustych, słów nic nie znaczących. A Boże Słowo – to jakoś tak… na końcu.
Bo zarówno jeśli idzie o słuchanie go w kościele, czy też czytanie w domu, to dużo jeszcze do poprawienia, dużo do zmiany… A kiedy już go słuchamy, lub czytamy, to gdzieś tam, głęboko w sercu odzywa się takie przeświadczenie, że to nie do nas – tylko „do nich”, a więc do jakichś nieokreślonych „onych”, czyli każdego innego poza nami samymi.
A jeżeli uznamy, że to jednak do nas – przynajmniej w jakimś stopniu – to też zaraz pojawia się takie „dopowiedzenie”, że to taki język symboliczny, baśniowy, metaforyczny, więc – owszem – trzeba to słowo z szacunkiem traktować, ale żeby zaraz uważać je za jedyną zasadę w życiu, to bez przesady! Teraz inne czasy, a to taki język jakby z innej epoki… Kochani, nawet jeżeli nie wprost,togdzieś tam w głębi serca odzywa się takie nasze przekonanie, a ono skutecznie osłabia moc oddziaływania Słowa!
I potem dziwimy się, moi Drodzy, że z tyloma problemami sobie nie radzimy, że na tyle pytań brak nam odpowiedzi, a życie nasze takie jakieś miałkie – i ni to czarne, ni to białe… Jakieś takie szare… Ale jakie ma być, kiedy ta ziemia płytka, i tych krzaków ciernistych tyle, a w ogóle to i ten zasiew odbywa się tak rzadko
A przecież nasze życie – to niełatwa nieraz pielgrzymka przez ziemię do pełnej chwały dzieci Bożych.Tak to przedstawia Paweł Apostoł w drugim czytaniu. Pielgrzymka to niełatwa i jakkolwiek owa wspomniana chwała będzie wielka i niezmierzona, to jednak na drodze do niej nie unikniemy cierpień, przeciwności… To prawda, że one wszystkie w przyszłości okażą się drobnostką, wobec tego, co tam na nas czeka, ale teraz, na ziemi, wcale drobnostką nie są! Jednak łatwiej będzie je znieść i wielu błędów po drodze uniknąć, kiedy będzie nam przyświecał blask Bożego Słowa.
Dlatego zechciejmy, Kochani, coś konkretnego na tym odcinku zrobić, coś tutaj zmienić! Bo to, że mamy tak niewielki kontakt z Bożym Słowem, z owym dobrym Ziarnem, to nie wina Siewcy. On sieje obficie! Codziennie! W każdej chwili!W każdej chwili, kiedy uważnie słuchamy Słowa w czasie liturgii; w każdej chwili, kiedy bierzemy do ręki Pismo Święte – może dotąd zakurzone na półce – i czytamy; w każdej takiej chwili dokonuje się to, co Jezus określił słowami: Oto siewca wyszedł siać. Natomiast – gdzie to Ziarno padnie i jaki plon w związku z tym wyda, to już zależy od nas.
I nawet nie od tego, czy jesteśmy w stanie wszystko dogłębnie zrozumieć z tego, co przeczytamy, lub usłyszymy – czy niewiele z tego zrozumiemy. To akurat nie jest przeszkodą. My nie musimy mieć przygotowania teologicznego, biblijnego, możemy mieć trudności z odczytaniem pewnej symboliki, czy historycznych kontekstów. Dlatego, naturalnie, warto sięgać do różnych komentarzy, rozważań, rozmawiać o tych sprawach.
Natomiast już przez sam fakt czytania, przez sam fakt kontaktu z tym Słowem – o ile szczerze i chętnie je przyjmujemy – Słowo to oddziałuje na nas swoją wewnętrzną mocą: mocą życia! Tak, jak ziarno, które wpadając w żyzną glebę, niezależnie od wysiłku siewcy, samo wydaje plon – swoją wewnętrzną mocą! Tak samo ziarno Słowa Bożego – o ile padnie na żyzną glebę naszego serca – przemieni nasze życie. Nawet będziemy zaskoczeni,jak szybko się to stanie i jak dogłębna będzie to zmiana! Dajmy tylko szansę Siewcy – dajmy szansę Ziarnu!
W tym duchu pomyślmy:
  • Czy wychodząc ze Mszy Świętej, zabieram w sercu przynajmniej jedno zdanie z usłyszanego Bożego Słowa, aby kierować się nim w życiu?
  • Jak często i jak uważnie – tak sam dla siebie – czytam Pismo Święte?
  • Czy poszukiwanie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania zaczynam od Pisma Świętego, czy od artykułów z gazet, lub Internetu?
Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą.

1 komentarz

  • Bóg jest Siewcą. Daje nam wszystko, wszystko…. w zalążku.
    Powinniśmy to w sobie rozwinąć,powinniśmy się wzbogacić , napełnić się i wypełnić. Każdemu z nas Bóg powierza coś, co posiada życie, co powinno rosnąć, coś co nie jest martwe. Czy jesteśmy dobrą rolą ? czy jesteśmy drogą? , cierniami ? czy jesteśmy dobrą ziemią ?
    Dobra ziemia przyjmuje zasiew. Dba, pielgnuje go jako coś wspaniałego.
    Przynosi owoc trzydziesto- sześćdziesięcio- stokrotny
    Siew żyje z roli, z siły,z bogactwa roli…
    Każdy z nas jest rolą, a Bóg siewcą….
    Gdy przyjmujemy Jego słowo, powinniśmy przy nim trwać.
    Nie wolno nam dać się odwieść od niego.
    Ciężko jest żyć dla Jego słowa, dla wymagań Jego słowa….
    Bardzo trudno jest dać się ogarnąć Jego słowu….
    Ciężko, bo słowo musi znaleźć się w roli, musi żć w roli, i z roli, i musi czerpać siłę z roli…
    Jego słowo jest bardzo zobowiązujące. By przyniosło owoc powinniśmy je przyjmować bez zastrzeżeń….
    Jego słowo jest słowem które daje każdemu z nas życie

    Pozdrawiam
    Domownik – A

    ~Domownik – A, 2011-07-10 07:48

    Porównam swoje serce do drzewa. Jeżeli na tym drzewie pojawią się takie owoce jak: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wspaniałomyślność, łaskawość, wierność, skromność, wstrzemięźliwość, czystość, to myślę, że Siewca zbierze obfity plon. Trudno to pielęgnować, ale pracować trzeba, żeby Boży trud nie poszedł na marne…

    Pozdrawiam.

    ~Urszula, 2011-07-10 20:44

    Ja ostatnio usłyszałam, że Pismo Święte to tak jak instrukcja obsługi do naszego życia. Czasami może być trudno napisane, ale wszystko jest czarno na białym i po kolei. Trza tylko czytać i próbować zrozumieć, a obsługa może stać się dużo łatwiejsza.

    ~Karolina (KB), 2011-07-11 21:06

    Przebaczając, torujemy sobie drogę do nieba. Należy być otwartym na pojednanie. Nieprzyjaciel może nie być gotowy, aby przyjąć moją wyciągniętą dłoń, dlatego nie wyciągam jej na siłę, ale jestem gotowa, gdy tylko on zmieni zdanie i sposób zachowania.

    ~Urszula, 2011-07-12 16:25

    Jak zwał – tak zwał! I czy porównać do ziarna, czy do drzewa, czy do innych rzeczywistości – grunt, żeby czytać Pismo Święte i żyć według jego wskazań! Pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-07-14 22:31

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.