Święta Monika dwa razy zrodziła Augustyna…

Ś
Szczęść Boże! Pozdrawiam z Celestynowa! Nie mam jeszcze swojego internetu, korzystam z uprzejmości Księdza Proboszcza, dlatego dokonuję tylko wpisu, a na komentarze będę odpisywał już w najbliższych dniach. Dzisiaj też odprawię ostatnią Mszę Świętą jako wikariusz w Parafii Ojca Pio w Warszawie. W niedzielę, na Mszy Świętej wieczorowej, skierowałem do zebranych słowa podziękowania. Dzisiaj w tym miejscu – tymi samymi słowami – z całego serca dziękuję: 
·        Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu – za ten dobry czas i wszystko, co się w nim dokonało.
·        Matce Najświętszej i Świętemu Ojcu Pio, Patronowi naszej Parafii – za opiekę nade mną w tym czasie i wstawiennictwo przed Bogiem.
·        Proboszczowi Parafii, Księdzu Kanonikowi Andrzejowi Kuflikowskiemu – za życzliwe przyjęcie, za dobrą współpracę; za rzeczowe, nieraz twarde rozmowy; za pielgrzymkę do Ziemi Świętej i na Beatyfikację Jana Pawła II, za modlitwę i przykład szczerej kapłańskiej troski o Parafię w trudnym czasie budowy nowej świątyni.
·        Księdzu Maciejowi Miętkowi, Księdzu Tomaszowi Wielebskiemu, Księdzu Zbigniewowi Zembrzuskiemu i Księdzu Łukaszowi Burchardowi, a także: Księdzu Kamilowi Prusowi i Diakonowi Rafałowi Jabłkowskiemu – za kapłańską wspólnotę i współpracę.
·        Państwu Stefanii i Tadeuszowi Kuflikowskim, Rodzicom Księdza Proboszcza oraz Paniom Henryce Szabelskiej i Halinie Feliksiak – za dobrą atmosferę na plebanii oraz opiekę kulinarną” nad księżmi.
·        Panom Kościelnym: Mirosławowi Winiarczykowi, Marcinowi Sabakowi i Pawłowi Jęda oraz Panom Organistom: Jakubowi Zaczkowskiemu i Maciejowi Gniademu – za troskę o świątynię i o liturgię oraz za dobrą, rzeczową współpracę z duszpasterzami.
·        Osobom Chorych z Parafii, wobec których mogłem spełniać posługą sakramentalną tak w domach, jak i w świątyni – za budujące świadectwo wiary i bohaterskiego znoszenia cierpienia, w żywej łączności z Krzyżem Chrystusa.
Serdecznie dziękuję Wspólnotom i Grupom, które prowadziłem:
·        Wspólnocie Odnowy w Duchu Świętej – za spotkania pełne modlitwy, szczerych rozmów i wzajemne – nie zawsze łatwe – docieranie się przez ten rok, ku duchowemu pożytkowi nas wszystkich.
·        Liderce Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętej, Pani Elżbiecie Zawadzkiej – za tworzenie dobrej atmosfery w tej wspólnocie i za posługę w kancelarii parafialnej. Modlę się o powrót do zdrowia po operacji.
·        Rodzinom z Domowego Kościoła – za fascynujące świadectwo życia wiarą, dawane zarówno w codzienności domowej i rodzinnej, jak i w pracy zawodowej. Ich postawa odnawia w sercu radość i nadzieję, że są piękne i święte rodziny i że także dzisiaj można i warto żyć w konkrecie codzienności wartościami chrześcijańskimi.
·        Chórowi HEJNAŁ na czele z Panem Profesorem Tomaszem Dąbrowskim – za chwalenie Boga śpiewem, za ubogacanie liturgii, ale również za postawę wiary i głęboką religijną formację.
·        Osobom, które wraz ze mną prowadziły Kurs przedmałżeński, a więc Pani Profesor Irenie Jankowskiej, Pani Grażynie Zaczkowskiej, Panu Doktorowi Andrzejowi Kulickiemu, Państwu Magdzie i Markowi Domagałom, Państwu Magdalenie i Arturowi Jaroszewiczom oraz wszystkim Uczestnikom tego Kursu – za zgłębianie tematyki małżeńskiej i rodzinnej w duchu wiary.
·        Grupie Studenckiej: Urszuli i Grzegorzowi Wrzoskom, Monice Pacana, Magdzie Lubańskiej, Aldonie Wasilewskiej, Katarzynie Przybysz, Pawłowi Skowrońskiemu, Arturowi Wasilewskiemu, Grzegorzowi Klimaszewskiemu – za dociekliwe pytania i burzliwe dyskusje na tematy wiary i różne inne ludzkie tematy.
·        Dyrekcji, Gronu Pedagogicznemu, Pracownikom i Uczniom Szkoły Podstawowej nr 185 im. NICEF – za cały ten rok wspólnej pracy, nauki i spotkań.
·        Wszystkim innym Wspólnotom i Grupom modlitewnym i formacyjnym – za codzienne budowanie duchowego bogactwa naszej Parafialnej rodziny.
Każdej i każdemu indywidualnie, wszystkim moim Rozmówcom, Czytelnikom mojego bloga, Uczestnikom pielgrzymek do Ziemi Świętej, do Rzymu, do Częstochowy i do Kodnia – za dobre i otwarte serca, za uśmiech i życzliwość, także za wyrozumiałość i cierpliwość: za wspólną modlitwę i za świadectwo chrześcijańskiej postawy, dawane w sposób piękny i odważny, wbrew modom i konwenansom, z radością i bez kompleksów!
Całe to ogromne dobro – zarówno to piękne, jak i to trudne – zabieram głęboko w sercu, bardzo za nie dziękuję, zamieniam je na modlitwę, przepraszam za błędy i niedociągnięcia, a życzę tego, co zapisałem w swoim prymicyjnym haśle i czemu staram się być wierny przez całe kapłaństwo, a więc: radości i nadziei! I zapraszam do Celestynowa! Szczęść Boże!
    Gaudium et spes! Ks. Jacek

 Wspomnienie Św. Moniki,

do czytań z t. VI Lekcjonarza:  Syr 26,1–4.13–16;  Łk 7,11–17

Patronka dnia dzisiejszego, Monika, urodziła się około 332 roku w Tagaście, w północnej Afryce, w głęboko chrześcijańskiej rodzinie rzymskiej. Jako młodą dziewczynę wydano ją za pogańskiego urzędnika, członka rady miejskiej w tym mieście. Małżeństwo to jednak nie było dobrane. Mąż miał charakter niezrównoważony i popędliwy. Monika jednak swoją dobrocią, łagodnością i troską umiała pozyskać jego serce, a nawet doprowadziła go do przyjęcia Chrztu.
Gdy urodził się ich syn Augustyn, Monika miała dwadzieścia dwa lata. Po nim miała jeszcze syna i córkę. W 371 roku zmarł mąż Moniki, gdy miała ona trzydzieści dziewięć lat. I wtedy to zaczął się dla niej – trwający szesnaście lat – czas niepokoju i cierpień. A ich przyczyną był Augustyn. Zaczął on bowiem naśladować ojca i żyć bardzo swobodnie. Poznał jakąś dziewczynę i miał z nią dziecko – pomimo, że żyli bez ślubu. Nadto uwikłał się w błędy manicheizmu.
Zbolała matka nie opuszczała syna, ale szła za nim wszędzie, modlitwą i płaczem błagając Boga o jego nawrócenie. Kiedy Augustyn udał się do Kartaginy dla objęcia w tym mieście katedry wymowy, matka poszła za nim. Kiedy potajemnie udał się do Rzymu, a potem do Mediolanu, by się zetknąć z najwybitniejszymi mówcami swojej epoki, Monika też była przy nim.
I oto w 387 roku, Augustyn – pod wpływem kazań Świętego Ambrożego, głoszonych w Mediolanie – przyjął Chrzest i rozpoczął zupełnie nowe życie. Szczęśliwa matka spełniła misję swojego życia. Mogła już odejść po nagrodę do Pana. Kiedy wybierała się do rodzinnej Tagasty, zachorowała na febrę i po kilku dniach zmarła w Ostii w 387 roku. Dokładnej daty jej śmierci Augustyn nam nie przekazał w swoich „Wyznaniach”.
Zapisał tam jednak słowa bezgranicznej wdzięczności dla swojej matki, wspominając ją w najtkliwszych i najserdeczniejszych słowach. A pisał tam – między innymi – tak: „Gdy zbliżał się dzień, w którym miała odejść z tego świata, dzień, który Ty znałeś, my zaś nie znaliśmy, zdarzyło się – jak sądzę – dzięki niezbadanym Twym wyrokom, że znajdowaliśmy się razem, wsparci o okno wychodzące na ogród domu, w którym zamieszkaliśmy. Było to blisko Ostii, gdzie z dala od zgiełku, po trudach długiej drogi, nabieraliśmy sił do podróży morskiej. Rozmawialiśmy ze sobą z ogromną serdecznością i zapominając o tym, co przeszłe, i kierując się ku przyszłości, zastanawialiśmy się w świetle Prawdy, którą Ty jesteś, na czym polega życie świętych – to życie, którego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło. Chłonęliśmy sercem niebiańskie strumienie wypływające z Twojego źródła, ze źródła życia, które jest w Tobie.
Mówiłem o tych sprawach, chociaż nie w ten sposób i nie tymi dokładnie słowami, ale, o Panie, Ty wiesz, że w owym dniu, gdy tak rozmawialiśmy, a w miarę wypowiadanych słów świat wraz ze wszystkimi przyjemnościami tracił dla nas znaczenie, powiedziała: „Mój synu, co do mnie, to żadna rzecz nie cieszy mnie na tym świecie. Co tu jeszcze czynię i po co jestem, nie wiem. Niczego już nie spodziewam się na tym świecie. To jedno zatrzymywało mnie dotąd, że chciałam, zanim umrę, widzieć cię chrześcijaninem katolikiem. Bóg szczodrzej mnie obdarował, bo zobaczyłam, że wzgardziwszy powabami świata, stałeś się Jego sługą. Na cóż więc jestem jeszcze tutaj?”
Nie przypominam sobie dokładnie, co jej odpowiedziałem. Tymczasem po pięciu dniach, albo może trochę więcej, leżała w gorączce. Kiedy chorowała, zdarzyło się któregoś dnia, że straciła przytomność i nie rozpoznawała obecnych. Przybiegliśmy, ale szybko odzyskała świadomość, popatrzyła na stojącego obok brata i mnie i powiedziała do nas, jakby zapytując: „Gdzie byłam?”
Potem spoglądając na nas zasmuconych, powiedziała: „Tutaj pochowacie swoją matkę”. W milczeniu powstrzymywałem łzy. Mój brat powiedział parę słów wyrażając pragnienie, aby nie umarła na obczyźnie, ale wśród swoich. Usłyszawszy to, zaniepokoiła się, i karcąc wzrokiem za takie myśli powiedziała patrząc na mnie: „Posłuchaj, co mówi”. A potem do nas obydwóch: „Ciało złóżcie gdziekolwiek – tym się nie kłopoczcie! O jedno tylko proszę, abyście wszędzie, gdzie będziecie, pamiętali o mnie przy ołtarzu Pańskim”. Wymówiwszy z trudem te słowa, zamilkła. Choroba zaś postępowała wzmagając cierpienia.” Tyle z księgi „Wyznań” Świętego Augustyna.
A my, słuchając z uwagą czytań mszalnych, przeznaczonych dokładnie na dzisiejsze wspomnienie, odnajdujemy w pierwszym z nich, z Księgi Syracydesa, pochwałę dobrej żony. Słyszymy – między innymi – znamienne słowa: Jak słońce wschodzące na wysokościach Pana, tak piękność dobrej kobiety między ozdobami jej domu. Jakże te i inne stwierdzenia, zapisane w mądrości Syracydesa, dobrze oddają bogactwo ducha i chrześcijańskiej postawy dzisiejszej Patronki.
A w Ewangelii odnajdujemy jeszcze mocniejsze, bardzo poruszające odniesienie. Słyszymy bowiem o wskrzeszeniu przez Jezusa syna wdowy z Nain. Czyż tego samego Jezus nie dokonał w życiu Moniki i jej syna? Jakkolwiek fizycznie żywy, a nawet bardzo sprawny, duchowo był jednak Augustyn umarły – żył w grzechu, z dala od Boga. Wskutek jednak wytrwałych, okupionych łzami i cierpieniem próśb swej matki został wskrzeszony do życia – do życia w Bogu. I dzisiaj jest jednym z największych Świętych Kościoła.
Niech przykład Świętej Moniki stanie się dla nas wszystkich, a szczególnie dla matek, zatroskanych, a nieraz wręcz zbolałych postawą swoich dzieci – zachętą i przykładem do nieustannej modlitwy, która jakkolwiek nie od razu i nie z dnia na dzień, ale wreszcie z pewnością przyniesie błogosławione owoce nawrócenia najbliższych. Potrzeba jednak modlitwy wytrwałej, połączonej nieraz z ofiarowaniem osobistych cierpień i wyrzeczeń w danej intencji, a Pan sam da wielkie owoce takiej ofiary.
W tym duchu pomyślmy:
·        Czy stale modlę się za ludzi błądzących z dala od Boga?
·        Czy czynię to wytrwale, nie spodziewając się łatwych efektów z dnia na dzień?
·        Czy potrafię ofiarować w tej intencji także swoje cierpienia, wyrzeczenia, posty?
Pan użalił się nad nią i rzekł: „Nie płacz!”

3 komentarze

  • "Dzisiaj w tym miejscu – tymi samymi słowami – z całego serca dziękuję:…." – i ja raz jeszcze dziękuję Księdzu za ten rok spędzony w naszej parafii. Za wspaniałe homilie, piękne interpretacje Słowa Bożego – zwłaszcza w odniesieniu do teraźniejszosci. Za stawiane, refleksyjne pytania często drążące sumienie i zmuszające do szukania własciwej życiowej scieżki do Chrystusa. Serdeczne BÓG ZAPŁAĆ!
    Robert
    PS. Bardzo proszę w naszej modlitwie o 20.00 pamiętać o ks. Jacku, aby w nowej parafii Jego duszpasterstwo przynosiło owoc obfity :).

  • Ja również Księdzu dziękuję za wszystkie spotkania. Był to czas, w którym moja wiara "wskoczyła" na wyższy poziom. Będzie nam Księdza brakować! Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy! Może na jakiejś pielgrzymce, kto to wie 🙂

    Drodzy czytelnicy, co myślicie o wypowiedzi zamieszczonej na tej stronie:
    http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/r-problemy-i-pytania-mainmenu-69/okultyzm-mainmenu-72/108-mam-odtwarzacz-o-nazwie-qzenq-co-robi

    Mnie osobiście rozbawiło podejście pytającego do zabobonów. Troszkę chyba przesada. Natomiast odpowiedź również dość zabawna: "wiele komputerów stacjonarnych w Polsce ma włożony modem firmy Pentagram. Nie zdziwiłbym się np. gdyby w komputerze w kancelarii w Twojej parafii był właśnie taki modem." 😛

    Zakończę radiowo – "minęła dwudziesta" 😉

  • Dziękuję za te piękne i serdeczne głosy. Niech Bóg będzie we wszystkim, co wspólnie tworzyliśmy, na wieki uwielbiony! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.