Jak myśleć o tym, co Boskie, a nie o tym, co ludzkie…

J

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Pozdrawiam w Dniu Pańskim – w Niedzielę, pierwszą moją niedzielę w nowej Parafii, w Celestynowie. Powierzam Bogu w modlitwie tę Rodzinę Wierzących, na czele z jej Proboszczem, Księdzem Mirosławem Wasiakiem, Kapłanem wielkiego ducha i serca, a do tego – obdarzonego niemałym poczuciem humoru. Niech ten nowy czas Pan sam zagospodaruje według zamysłów swej woli!
     Moi Drodzy, dowiedziałem się, że wczoraj niektórzy mieli problemy z odczytaniem pierwszych zdań mojego wpisu. Nie wiem, co się stało. U mnie było dobrze, u niektórych osób też, a niektórzy skarżyli się, że zobaczyli litery alfabetu chyba greckiego. W południe starałem się coś poprawić, ale nie wiem, co wyszło. U mnie wszystko było czytelne. Cały czas jeszcze korzystam z uprzejmości Księdza Proboszcza, który udostępnił mi swój internet, dlatego wpisuję tylko to, co wpisać trzeba, a wszelkie uzupełnienia będę czynił później. Proszę o cierpliwość. Ale też – proszę o komentarze, dziękując serdecznie za to, co już – i ciągle – możemy wszyscy przeczytać w Waszych wypowiedziach.
     Życzę wszystkim błogosławionej Niedzieli, posyłając swoje kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek
22 Niedziela Zwykła, A,
do czytań:  Jr 20,7–9;  Rz 12,1–2;  Mt 16,21–27
Kiedy się słucha uważnie pierwszego dzisiejszego czytania, zawierającego dramatyczne wyznanie Jeremiasza, to nasuwa się tylko jedno, dość popularne stwierdzenie: tak źle i tak niedobrze. Z jednej strony świadomość jakiegoś uwiedzenia przez Boga, wobec którego Prorok postanawia, że nie będzie już mówił w Jego imię, z drugiej jednak strony – ów ogień trawiący wewnętrznie. Nie dało się zatem uciec od Boga – w swoim posługiwaniu Prorok na dobre i na złe zdany jest na Niego.
A tak swoją drogą – to bardzo szczerze i bardzo odważnie Jeremiasz do Boga się zwraca, niejako nawet z oskarżeniem o to, że Go oszukał, że go – mówiąc kolokwialnie – wywiódł w pole… A jednak ów ogień trawiący przekonał Proroka, że Bóg działa w nim i dalej chce działać i mówić przez niego. Nawet pomimo tych wszystkich trudności, które Jeremiasz wylicza.
A czyż podobne doświadczenie nie stało się udziałem Jezusa? Przecież On także, aby dokonać zbawienia świata i człowieka zniósł bardzo wiele przeciwności i trudności – aż do ofiary ze swojego życia. Za cenę swojej śmierci zyskał życie dla nas! I bardzo jednoznacznie wskazuje, że każdy, kto chce być Jego uczniem, kto chce pójść Jego drogą – musi doświadczyć tego samego: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie – straci je. A kto straci swe życie z mego powodu – znajdzie je.
Nie ma zatem możliwości pójścia za Jezusem taką drogą, która by nic nie kosztowała! To nie byłaby prawdziwa droga Jezusowa. Błogosławiony Ksiądz Jerzy Popiełuszko zawsze nam przypominał, że to, co ma wartość – kosztuje, że ziarno kosztuje. Tylko plewy nic nie kosztują – ale plewy wiatr rozmiata! A cóż może mieć w naszym życiu większą wartość od Jezusa i Jego drogi?
Trudno się zatem dziwić, że kosztuje ona tak wiele przeciwności i zapierania się siebie. Za to jednak czeka ludzi prawdziwa nagroda, o której Jezus dziś mówi: Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania.
Naturalnie, ta zapowiedź będzie miała różną treść i znaczenie, w zależności od tego, kogo dotyczy. Dla jednych będzie to zapowiedź czekającej ich nagrody. Jednak dla innych – no, niestety… Jeżeli bowiem ktoś jest tak bardzo przywiązany do tego życia i wszystkiego, co ono niesie, to niech się nie dziwi, że nie dostąpi daru tego drugiego życia! Nie ma bowiem chrześcijaństwa bez duchowej ofiary, nie ma przyjaźni z Jezusem bez wyrzeczenia, nie ma szczęścia wiecznego bez zapierania się siebie i wzięcia na ramiona swego krzyża. Nie ma takiej możliwości!
W tym właśnie duchu Apostoł Paweł prosi wiernych Rzymu w Liście, którego fragmentu wysłuchaliśmy w drugim czytaniu: Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, święta, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. I tu następuje zdanie, które jest niejako kluczem do zrozumienia całego dzisiejszego przesłania. Apostoł bowiem wzywa: Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, ale przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża. Nie bierzcie wzoru z tego świata!
Otóż właśnie! To wszystko, co dzisiaj Jezus wskazuje jako drogę za Nim i drogę do Niego – nie jest z tego świata! Bardzo mocno przekonał się o tym Piotr, kiedy próbował „dopasować” sposób myślenia Jezusa do standardów świata. Usłyszał: Zejdź Mi z oczu szatanie! Jesteś mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie. Bardzo ostre słowa. I nie oznaczające – bynajmniej – że Piotr jest szatanem! Absolutnie! Z pewnością jednak ten sposób myślenia, jaki Piotr zaprezentował, nie jest Bożym sposobem myślenia, ale ludzkim, bardzo ludzkim… A można powiedzieć, że za takim sposobem staje szatan i to on szepce do ucha podobne rozwiązania sprawy.
I tak już jest od czasów Jezusa do dzisiaj: ludzki sposób myślenia ściera się z tym Bożym sposobem. Ludzki sposób patrzenia na wiele spraw zupełnie odbiega od Jezusowego spojrzenia. I tak zwana „poprawność polityczna”, zgodność z przeróżnymi normami europejskimi, standardami światowymi, zgodność z tak zwaną nowoczesnością i postępem – nijak się ma do Ewangelii! Widzimy to na każdym kroku.
Prawdziwa pobożność – to dzisiaj znak zacofania. Jeżeli kogoś określamy mianem: „pobożny”, to od razu nasuwa się skojarzenie ze starszą osobą, słuchającą dniem i nocą Radia „Maryja”… Jeżeli mówimy o kimś, że chodzi do kościoła co niedzielę, to już wielu osobom nasuwa się skojarzenie z kimś, kto sobie w życiu nie za bardzo radzi i nie umie sobie zorganizować wolnego czasu i gdzieś wyjechać, dlatego drepce do kościółka… A jeżeli słyszymy, że ktoś obstaje za wartościami ewangelicznymi, wypowiada się za życiem, za moralnością w sferze seksualnej – nie, no taki to już w ogóle zacofany do szczętu, nic nie rozumie z tego, co się dzieje na świecie. Świat już poszedł daleko do przodu, a ten tkwi po uszy w jakimś staroświeckim systemie wartości! Nie ma w ogóle o czym z nim rozmawiać.
I teraz, Kochani, kiedy się wychodzi do takich ludzi i próbuje się powiedzieć, że jednak to nie o zacofanie chodzi, ale o drogę jedyną i prawdziwą – niezmienną od wieków i niezależną od mody czy swoiście rozumianego postępu; jeżeli próbuje się nazwać rzeczy po imieniu i czarne określić jako czarne, a białe jako białe, albo „tak” pozostawić jako „tak”, a „nie” jako „nie” – wówczas można doświadczyć właśnie tego, o czym dzisiaj pisze Jeremiasz: może pojawić się taka pokusa, aby już nie głosić prawdy, aby za nią już tak nie obstawać, aby trochę – mówiąc kolokwialnie – popuścić, poluzować te rygory… Aby nie stawać kantem do całego świata. Może pojawić się taka pokusa – a pewnie nieraz już się pojawiała.
A jednak Jezus daje nam swój przykład. Zresztą – i sam Jeremiasz, pomimo, że podzielił się z Bogiem i z nami dzisiaj takimi, a nie innymi przemyśleniami, jednak nie zszedł ze swej drogi i pozostał wierny powołaniu prorockiemu! Nie mówimy zatem dzisiaj o jakimś frustracie, który przytłoczony ciężarem wezwania szuka tylko okazji, aby umknąć, ale o człowieku doświadczonym trudami swojej posługi, trwającym jednak na swoim posterunku.
I to właśnie do takiej postawy zachęca nas dzisiaj Jezus. Poprzez swój własny przykład, ale także poprzez to swoje ostre upomnienie, jakie skierował do Piotra, poprzez nauczanie drugiego swego Apostoła – Pawła, Jezus mówi do nas wszystkich: Nie bójcie się! Nie wstydźcie się prawdy! Nie obawiajcie się oskarżeń o nienowoczesność i zacofanie! To nie wy jesteście zacofani! I to nie wy idziecie błędną drogą! To świat zwariował! To świat się pogubił! A wy, jeżeli tylko idziecie moją drogą – idziecie właściwą drogą! Kiedyś się o tym przekonacie! I świat się o tym przekona! A – jak mówi stare polskie przysłowie – ten się śmieje, kto się śmieje ostatni…
Dlatego, Kochani, nie rezygnujmy z tej prostej drogi, którą idziemy, nie dajmy sobie wmówić, że to zły czas na życie Ewangelią, czy że nie warto dzisiaj o te zasady się dopominać… Warto! Absolutnie warto! I ten właśnie czas, w którym żyjemy, jest jak najlepszym czasem na to, aby Ewangelią żyć, aby Ewangelię wprowadzać w codzienność i się jej nie wstydzić! Można nawet powiedzieć, że dzisiaj wręcz koniecznością staje się powrót do tych odwiecznych zasad, bo to, co świat proponuje – na naszych oczach przegrywa i okazuje się totalną porażką!
Usłyszmy zatem raz jeszcze słowa Apostoła: Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, ale przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża. Weźmy je głęboko do serca i potraktujmy jako wskazanie na życie – na nasze chrześcijańskie życie! I nawet, jeżeli to będzie trochę kosztowało, to jednak właśnie to jest ową rozumną służbą Bożą, o której mówi Paweł. To jest właśnie rozumny sposób na życie.
Dajmy się więc, Kochani – razem z Prorokiem – uwieść Bogu! Paradoksalnie – wbrew powszechnemu przekonaniu i popularnym opiniom – właśnie wtedy przekonamy się, żeśmy wygrali życie!
Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania.
W tym duchu pomyślmy:
·        Czy w miejscu swojej pracy, nauki lub innych spotkań z ludźmi – nie wstydzę się mówić jasno i otwarcie o chrześcijańskich zasadach?
·        Czy nie ulegam takiemu przeświadczeniu, że pozostając wiernym zasadom Jezusa – staję się w jakiś sposób gorszy od innych?
·        Czy nie zdarza mi się przyjmować innej postawy w domu, innej w kościele, jeszcze innej w pracy, a jeszcze innej w towarzystwie – po to, aby się przypodobać i nikomu nie narazić?
Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.