Winnicą Pana jest Jego Kościół!

W

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Bardzo serdecznie pozdrawiam w Dniu Pańskim! Dzisiaj rozważamy przypowieść Jezusa o winnicy, pytając samych siebie o owoce naszego chrześcijańskiego życia.
      I w tym kontekście chciałbym zachęcić wszystkich do udziału w wyborach, które odbędą się za tydzień. To będzie taki swoisty sprawdzian z owocowania naszej wiary. Zachęcam także do wielkiej modlitwy w intencji Ojczyzny – szczególnie do włączenia się do wielkiej Krucjaty Różańcowej. Niech zachętą dla nas wszystkich będzie wspaniały film, emitowany przez telewizję TRWAM pt. „Kolumbia – świadectwo dla świata”. Obejrzyjcie go, Kochani! I podzielcie się refleksjami.
     A na przeżywanie Dnia Pańskiego posyłam moje kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek
27 Niedziela Zwykła, A,
do czytań: Iz 5,1–7; Flp 4,6–9;  Mt 21,33–43
Bardzo podobne w swej wymowie dwa obrazy przedstawia nam dzisiejsza Liturgia Słowa: zarówno pierwsze czytanie, z Księgi Proroka Izajasza, jak i fragment Ewangelii według świętego Mateusza. Oto w pierwszym czytaniu widzimy obraz winnicy, o którą gospodarz – właściciel miał wielkie staranie i troskę. A cóż takiego w niej czynił?
Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni, i zasadził w niej szlachetną winorośl. W pośrodku niej zbudował wieżę, także i kadź w niej wykuł. I spodziewał się, że wyda winogrona – jak słyszeliśmy w oczytanym dzisiaj tekście. Ale tam również usłyszeliśmy, jaki był tego rezultat: winnica zamiast winogron, wydała cierpkie jagody. Trudno się więc dziwić rozgoryczeniu gospodarza, który – w poczuciu bezsensowności i bezowocności tylu swoich wysiłków – postanowił podjąć radykalne kroki w kierunku zniszczenia owej posiadłości.
I podobny wydźwięk ma sytuacja, zarysowana w Ewangelii, tyle, że tutaj nie winnica jako taka, ale pracujący w niej rolnicy okazali się niegodni złożonego w nich zaufania i posunęli się nawet do podniesienia ręki na syna właściciela. Rzecz jasna, ostateczne rozstrzygnięcie miało być takie samo, jak to, o którym słyszeliśmy wcześniej: tam – winnicę, a tu – zbuntowanych rolników spotkała zasłużona kara.
Kiedy, moi Drodzy, przyglądamy się tym obu obrazom, tak do siebie podobnym, a różniącym się pewnymi tylko szczegółami, to zastanawiamy się nie tyle może nad tym, w czym są one do siebie podobne, a czym się różnią, ile bardziej nad tym, jakie przesłanie zawarte jest w tym przekazie. Co Jezus chce nam dzisiaj powiedzieć? Jaką generalną myśl zawarł w tychże obrazach?
Myślę, ze kluczem do znalezienia odpowiedzi na tak postawione pytania są słowa, także zawarte w dzisiejszych czytaniach, w których jedna i druga winnica porównana jest do Narodu Wybranego. To lud Izraela jest tą winnicą. To Naród Wybrany jest tą winnicą. A my dzisiaj dopowiadamy, iż tą Winnicą Pana jest Kościół – Wspólnota wierzących na całym świecie. Kościół – Lud święty, Naród wybrany. I oto Bóg okazuje o tę swoją Winnicę wielką troskę.
Tak było w czasach Starego Testamentu, tak też jest i obecnie. Bóg roztacza nad swoją Winnicą nieustanną opiekę. W Starym Testamencie dawał wielorakie dowody tejże opieki: pouczał, upominał, ale też i karmił chlebem z nieba, poił wodą ze skały, wyprowadził z niewoli, dał swoje Prawo… Jakże wiele tych znaków Bożej troski i Bożej opieki było. Największym znakiem miłości Boga do swojej Winnicy było posłanie Umiłowanego Syna, który w taki właśnie sposób, jak o tym mowa była w Ewangelii, został potraktowany. I tenże Syn kontynuuje owo wielkie dobro, które jest wyrazem Bożej troski o Winnicę, teraz już będącą Kościołem.
A Winnica jak się odpłaca? Niestety, wystarczy się tylko rozejrzeć dookoła, a bez trudu dostrzeżemy wiele zła, jakie czynią sobie nawzajem – nie kto inny – jak właśnie ludzie Kościoła. Wierzący! Ci, którzy chodzą do kościółka, modlą się i przystępują do Komunii Świętej. Ci właśnie!
Ja wiem, że po takim stwierdzeniu w niejednym zapewne sercu zrodzi się opór i bunt: skąd takie stwierdzenie? Czy tylko wierzący i chodzący do kościoła czynią zło? Czy nie dostrzega Ksiądz tych, którzy nie chodzą, a czynią jeszcze więcej złego?
Tak, dostrzegam – dostrzegam z całą wyrazistością, ale to my jesteśmy ludźmi, po których Chrystus Pan, a więc Ten, który uprawia Winnicę, może spodziewać się szczególnie dużo i szczególnie dobrych owoców. Jeżeli zaś tego nie dostrzega – czyż nie może się czuć zawiedziony?
W taki razie – pomyśli ktoś inny – czy nie lepiej nie chodzić do kościoła, nie przystępować do Komunii Świętej, nie modlić się, a wówczas nie będą na nas spoczywały żadne obowiązki i żadne utrudnienia?
W sumie, można i tak, ale sądzę, iż po niedługim czasie takiego życia okaże się, że jednak bliżej Boga jest lepiej i być w Winnicy Pana to znacznie bezpieczniej, niż być poza nią.
Pozostaje zatem zapewne przemyśleć dokładnie swoje życie i może trzeba będzie podjąć jakieś konkretne postanowienia w tym kierunku, aby to nasze życie jednak przynosiło więcej dobrych owoców. To my bowiem jesteśmy owym Kościołem, ową Winnicą Pana. Tak, to my właśnie!
Nie rozglądajmy się dookoła, kiedy mowa będzie o Kościele, myśląc, że to Ojciec Święty, garstka biskupów i jakaś bliżej nie określona grupa ludzi. Tak, oni wszyscy też są Kościołem, Winnicą Pana. Jednakże jesteśmy nią nade wszystko my, tutaj dzisiaj zjednoczeni na modlitwie, na przeżywaniu tej Mszy Świętej, w tej świątyni.
Dlaczego powiedziałem, że my „nade wszystko” jesteśmy owym Kościołem? Czy dlatego, że jesteśmy ważniejsi od innych? Nie, bo wszyscy w Kościele jesteśmy tak samo ważni i wszyscy w oczach Bożych jesteśmy równi. Powiedziałem tak natomiast dlatego, że my jesteśmy tym Kościołem najbliższym – tym, który żyje i funkcjonuje na tej ziemi, w tej Parafii, w tej miejscowości, w naszych domach wreszcie. I to jest ten właśnie Kościół, w którym dokonuje się nasze zbawienie, ale to jest również ten Kościół, który najłatwiej jest nam reformować, zmieniać na lepsze.
Bo każda reforma świata i Kościoła wówczas jest skuteczna i dobra, jeżeli człowiek zaczyna ją od samego siebie. Niestety, wielu widzimy w telewizji i słyszymy w radiu „reformatorów Kościoła”, którzy mają „jedynie słuszne” recepty na poprawę jego funkcjonowania – tyle, że ich własne życie wiele może pozostawiać do życzenia. Najlepszą i najskuteczniejszą reformą jest ta, którą człowiek zaczyna od samego siebie!
Kochana Siostro, Kochany Bracie, jeżeli w Twoim i moim życiu Boża łaska, Boże działanie, Boża troska o Winnicę przyniesie dobre owoce, to już możemy mówić, że w całym Kościele dokonała się prawdziwa rewolucja. Tak, naprawdę! Jeżeli w Twoim i moim życiu dokona się coś dobrego i wyraźnie będzie widać dobre owoce mojego chrześcijaństwa, to znak, że Kościół naprawdę się reformuje, zmienia na lepsze. To znak, że Winnica Pana przynosi dobre winogrona, a nie cierpkie jagody.
Bo Pan swoją Winnicę rzetelnie uprawia. Opiekuje się nią, dogląda… Chociażby w czasie tej Mszy Świętej: ofiaruje tu swoją obecność, swoje Słowo, swoje Ciało w Eucharystii. Ofiaruje swoje dobre natchnienia, siły do pracy, dobre pomysły na rozwiązanie różnych problemów… Naprawdę, Kochani, każda Msza Święta to taki prawdziwy znak Bożej troski o Winnicę.
Jakże ważne jest zatem, abyśmy po wyjściu z tej świątyni, doświadczywszy owej Bożej troski i opieki – wydawali dobre owoce! Bo naprawdę niezrozumiałe jest to, o czym już wspomnieliśmy sobie wcześniej, iż ktoś drepcze do Komunii Świętej na każdej Mszy Świętej, ale sąsiadowi wydrapałby oczy, gdyby mógł. Albo utopiłby w przysłowiowej łyżce wody. I niezrozumiałe jest także to, że ktoś uczestniczy we Mszy Świętej w każdą niedzielę, a nie potrafi po Bożemu uporządkować spraw w swojej rodzinie, małżeństwie, czy też szkodzi małżeństwu swoich dzieci.
Niezrozumiałym jest fakt, iż ktoś wznosi ręce do Boga i pokazuje, że się modli, a byle jak wykonuje swoje codzienne obowiązki: w domu, w pracy, czy w szkole, a do tego jeszcze okrada swoją firmę, swój zakład pracy, wynosząc z niej cichaczem, co popadnie… Niezrozumiałym jest fakt, że ktoś przyznaje się do wiary i do Pana Boga, a bez ograniczeń nadużywa alkoholu i nic nie stara się z tym zrobić.
Kochani, naszą odpowiedzią na Bożą troskę i opiekę musi być konkretne nasze owocowanie. Pan Bóg – jako rzekliśmy – troszczy się o swoją Winnicę, okazuje swoją pomoc. Ale z naszej strony musi być na to odpowiedź, musi być więcej naszego zaangażowania. Chrystus poucza nas swoim Słowem – ale my musimy je najpierw usłyszeć, a potem wprowadzać w życie. Chrystus karmi nas swoim Ciałem – ale my musimy chcieć je przyjmować, następnie dziękować za Nie, a potem starać się, z Jego pomocą, żyć godnie. Chrystus chce nam przebaczać grzechy – ale my musimy w regularnych odstępach czasu przystępować do Sakramentu Pokuty, solidnie do niego przygotowani, a potem starać się poprawiać swoje postępowanie.
Mówiąc krótko – sama troska Gospodarza Winnicy nie wystarczy! Musi być współpraca z naszej strony! A chyba też łatwo dostrzeżemy – co jakoś już przed chwilą pojawiło się w tym rozważaniu – że ową współpracę należy rozpocząć od solidnego i właściwego przeżycia Mszy Świętej. Tak, bo to właśnie w czasie Mszy Świętej Niebieski Ogrodnik najwięcej swej troski o Winnicę okazuje i najskuteczniejszą nad nią rozpościera opiekę. Musimy się zatem postarać o właściwe i pełne przeżywanie Mszy Świętej.
Aby to było możliwe, nade wszystko powinniśmy przyjść na Mszę Świętą na czas, nie spóźniać się. A przyjść na czas – to przyjść jeszcze przed rozpoczęciem śpiewu na wejście. Należy też zawsze mieć intencję, w jakiej będziemy tę Mszę Świętą przeżywali. Potem należy całym sercem zaangażować się we wspólne śpiewy i odpowiedzi, nie powtarzając ich mechanicznie za innymi, ale myśląc nad tym, co się mówi lub śpiewa.
Jeżeli zatem ktoś – przepraszam za wyrażenie – wpada „z językiem na brodzie” w okolicach czytań, albo i kazania, to niech nie mówi o żadnym przeżywaniu Mszy Świętej!
Następnie, bardzo ważne jest – wspomniane przed chwilą – słuchanie Bożego Słowa, zawartego w czytaniach, a następnie wyjaśnianego w homilii. I znowu, może się zdarzyć, że ktoś będzie w kościele na dwóch, a nawet i na czterech Mszach Świętych, ale na każdej swobodnie i beztrosko „przegada” z drugim całe kazanie, a może i czytaniaTaki niech nie myśli, że był w niedzielę w kościele na Mszy Świętej! Taki ktoś powinien spowiadać się z zawinionego opuszczenia Mszy Świętej niedzielnej! Bo to żadne uczestnictwo, kiedy się jest nawet na kilku Mszach Świętych, a w żadnej się tak solidnie od początku do końca nie uczestniczy. Jest to zwykła nieobecność na Mszy niedzielnej – nawet pomimo fizycznej obecności w kościele!
W dodatku, trzeba mieć na uwadze i to, że zagadując drugiego, także i jemu nie pozwala się w pełni uczestniczyć, czym zaciąga się dodatkowy grzech – grzech cudzy, albowiem bierze się na siebie odpowiedzialność za to, że ktoś drugi przez moje gadulstwo wychodzi uboższy z tej Mszy Świętej.
Następnie – wspomniana już dzisiaj Komunia Święta, a więc przyjęcie Ciała Pańskiego. Jakże ważne jest to, abyśmy zawsze czynili to świadomie, pamiętając, jaki Pokarm w tym momencie spożywamy. Nie może to być mechaniczne – znowu przepraszam za wyrażenie – „przełknięcie” opłatka, ale prawdziwe spotkanie z żywym Chrystusem. Do tego zawsze potrzebny jest stan łaski uświęcającej, a więc sumienie wolne od grzechu ciężkiego. A ten stan łaski odzyskujemy w konfesjonale.
Kochani, tak przy okazji: jakże bardzo niezrozumiała jest postawa takich osób, które do Stołu Pańskiego przystępują tylko od przysłowiowego wielkiego dzwonu, od wielkiego święta. Jest to jakieś wyraźne zubożenie serca, jakieś świadome zamykanie serca przed Bogiem. Przecież po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej możemy do Stołu Pańskiego przystępować nawet codziennie – pod warunkiem stanu łaski, a więc także: regularnej Spowiedzi. Czemu tak wiele osób nie korzysta z tej możliwości?
I wreszcie – bardzo ważne! – dziękczynienie za Mszę Świętą i Komunię Świętą. Kochani, w czasie Mszy Świętej, po przyjęciu Ciała Pańskiego, powinniśmy nie tyle modlić się w ciszy, co od razu włączyć się we wspólny śpiew. To, co śpiewamy w czasie Komunii, jest naszą wspólną modlitwą właśnie. Natomiast po Mszy Świętej, po zakończeniu pieśni kończącej, należy zostać na chwilę podziękowania, na chwilę cichej modlitwy. Nie wybiegać od razu, tylko zostać i chwilę podziękować.
Tak zatem, Kochani, przeżycie Mszy Świętej pobożnie, dokładnie, od początku do końca, w skupieniu, z zaangażowaniem – to właśnie sposób na to, aby Pan Winnicy mógł niejako przelać na nas swoją troską i swoją miłość. Po takim przeżyciu Mszy Świętej łatwiej jest nawet potem coś dobrego czynić na co dzień. Jeżeli natomiast jest to takie „zaliczanie”, „odstanie” tylko tej wymuszonej godziny – i to często jeszcze gdzieś pod płotem, albo i za płotem – to trudno się spodziewać, aby taka nie zauważona, przegapiona Msza Święta mogła potem przynosić jakieś owoce.
Uczyńmy zatem wszystko, Kochani, aby tak nie było! Uczyńmy wszystko, aby Pan Winnicy był zadowolony z dobrych owoców naszego chrześcijańskiego życia! A konkretnym znakiem tegoż owocowania niech będzie przyjęcie tej postawy, do jakiej zachęca dzisiaj wiernych Filipian, ale i nas wszystkich, Święty Paweł w drugim czytaniu: O nic się zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli. Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami.
W tym duchu zastanówmy się:
·        Jakie owoce w codzienności przynosi moja wiara?
·        Czy Mszę Świętą przeżywam pobożnie, w skupieniu, bez spóźniania i wychodzenia przed czasem?
·        Czy na każdej Mszy Świętej przystępuję do Komunii Świętej?
Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce.

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.