Chcę wypraszać Miłosierdzie Boże dla świata!

C

Szczęść Boże! Witam bardzo serdecznie i zapraszam do refleksji nad życiem i świętością Siostry Faustyny Kowalskiej. Wydaje się, że ta Święta jest – jeśli tak można powiedzieć – bardzo „popularna”, bardzo lubiana przez ludzi naszych czasów. Oby ta swoista „sympatia” przełożyła się na pogłębioną pobożność i cześć dla Jezusa Miłosiernego nas wszystkich i zaowocowała postawą miłosierdzia w naszym życiu.

      Pozdrawiam i zachęcam do modlitwy w intencji Ojczyzny – i za siebie nawzajem. Szczególnie – o godzinie 20.00 !
                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wspomnienie Św. Faustyny Kowalskiej,

do czytań:  Jon 4,1–11;  Łk 11,1–4

Patronka dnia dzisiejszego, późniejsza Siostra Faustyna, a wcześniej: Helena Kowalska, urodziła się 25 sierpnia 1905 roku, jako trzecie z dziesięciorga dzieci, w rolniczej rodzinie w Głogowcu koło Łodzi. Dwa dni później została ochrzczona w kościele parafialnym pod wezwaniem Świętego Kazimierza w Świnicach Warckich, w obecnej diecezji włocławskiej.
Kiedy miała siedem lat, po raz pierwszy usłyszała w duszy głos wzywający do doskonalszego życia. W 1914 roku, przyjęła Pierwszą Komunię Świętą, a dopiero trzy lata później rozpoczęła naukę w szkole podstawowej. Mimo dobrych wyników, uczyła się tylko przez trzy lata. Potem – niestety – musiała zrezygnować, trzeba było bowiem pomagać w domu matce. Jako czternastoletnia dziewczynka opuściła dom rodzinny, by na służbie u zamożnych rodzin w Aleksandrowie, Łodzi i Ostrówku zarobić na własne utrzymanie i pomoc rodzicom.
Przez cały czas bardzo pragnęła życia zakonnego, ale rodzicom powiedziała o swoich zamiarach dopiero w piętnastym roku życia. W lipcu 1924 roku przyjechała do Warszawy i zgłosiła się do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy ulicy Żytniej. Musiała jednak jeszcze rok przepracować w Warszawie, aby odłożyć pieniądze na skromną wyprawkę. 1 sierpnia 1925 roku – mimo sprzeciwu rodziców – została do Zgromadzenia przyjęta.
Postulat odbywała w Warszawie, a nowicjat w Krakowie, gdzie w czasie obłóczyn zakonnych otrzymała imię Maria Faustyna. Od marca 1926 roku, Bóg doświadczał Siostrę Faustynę ogromnymi trudnościami wewnętrznymi – wiele cierpiała aż do końca nowicjatu. W Wielki Piątek 1927 roku zbolałą duszę nowicjuszki ogarnął żar Bożej Miłości. Zapomniała o własnych cierpieniach, poznając jak bardzo cierpiał dla niej Jezus.
W dniu 30 kwietnia 1928 roku, złożyła pierwsze śluby zakonne, następnie z pokorą i radością pracowała w różnych domach zakonnych, między innymi – w Krakowie, Płocku i Wilnie, pełniąc rozmaite obowiązki. Zawsze pozostawała w pełnym zjednoczeniu z Bogiem. Jej bogate życie wewnętrzne wspierane było poprzez wizje i objawienia. W zakonie przeżyła trzynaście lat.
22 lutego 1931 roku, po raz pierwszy ujrzała Pana Jezusa Miłosiernego. Otrzymała wtedy polecenie namalowania takiego obrazu, jak ukazana jej w objawieniu postać Zbawiciela oraz polecenie publicznego wystawienia go w kościele. Mimo znacznego pogorszenia stanu zdrowia, pozwolono jej na złożenie ślubów wieczystych w dniu 30 kwietnia 1933 roku. Później została skierowana do domu zakonnego w Wilnie.
Na początku 1934 roku zwróciła się z prośbą do artysty malarza Eugeniusza Kazimirowskiego o wykonanie – według jej wskazówek – Obrazu Miłosierdzia Bożego. Gdy w czerwcu ujrzała ukończone dzieło, płakała, że Chrystus nie jest tak piękny, jak Go widziała. Dzięki usilnym staraniom Księdza Michała Sopoćko, kierownika duchowego Siostry Faustyny, obraz został wystawiony po raz pierwszy w  dniach 26 – 28 kwietnia 1935 roku. Umieszczono go wysoko w oknie Ostrej Bramy tak, że widać go było z daleka.
Uroczystość ta zbiegła się z Drugą Niedzielą Wielkanocy, tak zwaną Niedzielą Przewodnią, która – jak twierdziła Siostra Faustyna – miała być przeżywana na polecenie Chrystusa jako Święto Miłosierdzia Bożego. Ksiądz Michał Sopoćko wygłosił wówczas kazanie o Bożym Miłosierdziu.
W 1936 roku stan zdrowia Siostry Faustyny pogorszył się znacznie, stwierdzono u niej zaawansowaną gruźlicę. Od marca tego roku do grudnia 1937 roku, nasza Święta przebywała na leczeniu szpitalnym. Wiele modliła się w tym czasie, odwiedzała chorych, a umierających otaczała szczególną modlitewną pomocą. Po powrocie ze szpitala pełniła przez pewien czas obowiązki furtianki. Starała się bardzo, by żaden ubogi nie odszedł bez najmniejszego choćby wsparcia od furty klasztornej.
Wywierała pozytywny wpływ na wychowanki Zgromadzenia, dając im przykład pobożności i gorliwości, a zarazem wielkiej miłości. Chrystus uczynił Siostrę Faustynę odpowiedzialną za szerzenie kultu Jego Miłosierdzia. Polecił pisanie „Dzienniczka” poświęconego tej sprawie, odmawianie Nowenny, Koronki i innych modlitw do Bożego Miłosierdzia… Codziennie o godzinie piętnastej Faustyna czciła Jego konanie na krzyżu. Promowana przez nią forma kultu spotkała się początkowo z bardzo dużym dystansem władz kościelnych. Przez lata kult ten był nawet wprost zakazany. Stopniowo jednak znalazł swoje miejsce w Kościele. A jakie konkretnie formy obejmował?
Na ten pogłębiony kult Bożego Miłosierdzia składają się: obraz Jezusa Miłosiernego z podpisem: „Jezu, ufam Tobie”; Koronka do Miłosierdzia Bożego, Godzina Miłosierdzia – czyli piętnasta; Litania oraz Święto Miłosierdzia Bożego w Drugą Niedzielę Wielkanocną.
W kwietniu 1938 roku nastąpiło gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia Siostry Faustyny. Ksiądz Michał Sopoćko udzielił jej w szpitalu Sakramentu Chorych. Widział ją tam w ekstazie. Po długich cierpieniach, które znosiła bardzo cierpliwie, zmarła w wieku trzydziestu trzech lat, w dniu 5 października 1938 roku. Jej ciało pochowano na cmentarzu zakonnym w Krakowie – Łagiewnikach. W 1966 roku, w trakcie trwania procesu informacyjnego w sprawie beatyfikacji siostry Faustyny, przeniesiono jej doczesne szczątki do kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie – Łagiewnikach.
Siostra Faustyna została beatyfikowana 18 kwietnia 1993 roku, a ogłoszona świętą – w dniu 30 kwietnia 2000 roku. Uroczystość kanonizacji przypadła w Drugą Niedzielę Wielkanocną, którą Jan Paweł II ustanowił wtedy Świętem Miłosierdzia Bożego. Relikwie Świętej Siostry Faustyny znajdują się w Krakowie – Łagiewnikach, gdzie mieści się Sanktuarium Miłosierdzia Bożego odwiedzane przez setki tysięcy wiernych z kraju i z całego świata. Dwukrotnie nawiedził je również Jan Paweł II. I to właśnie polski Papież, w dniu 17 sierpnia 2002 roku, dokonał uroczystej konsekracji nowo wybudowanej świątyni w Krakowie – Łagiewnikach, zawierzając przy tej okazji cały świat Bożemu Miłosierdziu.
            A oto jak swoją niezwykłą misję – misję szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego – pojmowała sama Święta Siostra Faustyna Kowalska, o czym pisała w swoim „Dzienniczku”: „O Boże mój, jestem świadoma posłannictwa swego w Kościele Świętym. Ustawicznym wysiłkiem moim jest wypraszać Miłosierdzie Boże dla świata. Ściśle łączę się z Jezusem i staję jako ofiara błagalna za światem. Bóg mi nie odmówi niczego, kiedy Go błagam głosem Syna Jego. Moja ofiara jest niczym sama z siebie, ale kiedy ją łączę z ofiarą Chrystusa, to staje się wszechmocną i ma moc przebłagania gniewu Bożego. Bóg miłuje nas w Synu swoim – bolesna męka Syna Bożego jest ustawicznym łagodzeniem gniewu Boga.
O Boże, jak bardzo pragnę, aby Cię poznały dusze, żeś je stworzył z miłości niepojętej. O, Stwórco mój i Panie, czuję, że uchylę zasłony nieba, aby o dobroci Twojej nie wątpiła ziemia. Uczyń mnie, Jezu, miłą i czystą ofiarą przed obliczem Ojca swego. Jezu, mnie nędzną, grzeszną, przeistocz w siebie, bo Ty wszystko możesz – i oddaj mnie Ojcu swemu Przedwiecznemu.
Pragnę się stać hostią ofiarną przed Tobą, a przed ludźmi zwykłym opłatkiem. Pragnę, aby woń mojej ofiary była znana tylko Tobie. O Boże wiekuisty, pali się we mnie ogień nieugaszony błagania Ciebie o miłosierdzie. Wyczuwam i rozumiem, że jest to moje zadanie tu i w wieczności. Tyś sam kazał mi mówić o tym wielkim miłosierdziu i dobroci Twojej.” Tyle z „Dzienniczka” Świętej Siostry Faustyny Kowalskiej.
A my, słuchając uważnie Bożego Słowa, przeznaczonego w liturgii Kościoła na dzisiejszy dzień, razem z jednym z uczniów prosimy Jezusa, aby nauczył nas się modlić. I Jezus uczy nas: w Ewangelii uczy nas Modlitwy Pańskiej, a przez Świętą Siostrę Faustynę Kowalską uczy nas Koronki do Bożego Miłosierdzia i innych form tego niezwykłego kultu.
A w pierwszym czytaniu odnajdujemy jeszcze jeden, jakże ważny aspekt rozważanych dzisiaj przez nas tajemnic. Oto Bóg domaga się od Jonasza miłosierdzia wobec mieszkańców Niniwy. Dobrze pamiętamy, jak robił on wszystko, co mógł, aby nie pójść tam i nie musieć wzywać ich do nawrócenia. Z czasem jednak poszedł, wyraźnie skierowany tam przez Pana – i wzywał do pokuty. Ale jednak – ot, przewrotna ludzka natura! – liczył, że Bóg, pomimo tego, skarze i zniszczy miasto. A tu okazało się, że Niniwici się nawrócili! I to niewymownie zdenerwowało Jonasza!
Bóg niezwykle spokojnie przekonuje go do swojego zamysłu, dając przykład krzewu rycynusowego, który jednej nocy wyrósł, a drugiej – padł. Właśnie na przykładzie – między innymi – tego krzewu Bóg pokazuje sposób swego myślenia, zachęcając do takiego samego myślenia swojego Proroka. Zachęca go do przyjęcia postawy miłosierdzia! I otóż – postawa konkretnego miłosierdzia to jest ten aspekt, na który musimy koniecznie zwrócić tu sobie uwagę, kiedy mówimy o pięciu formach kultu Bożego Miłosierdzia.
Jeżeli bowiem praktykowanie, nawet najbardziej pobożne, wszystkich tych form nie przełoży się na konkretne miłosierdzie wobec drugiego człowieka – jak tego przykład daje swoją miłosierną i pełną dobroci postawą Święta Siostra Faustyna – to wszystko to na nic! Można sobie już wtedy właściwie podarować „klepanie” Koronek i wpatrywanie się w Obraz Jezusa Miłosiernego, czy obwieszanie nim ścian domu, jeżeli z konkretnym miłosierdziem nie wyjdziemy do ludzi, a jedynie tak, jak Jonasz będziemy rozliczali Boga z Jego miłosierdzia dla ludzi – bo my byśmy ich bardziej surowo potraktowali. Tylko, że siebie samych jak najszybciej chcielibyśmy ze wszystkiego rozgrzeszać!
Niech Święta Siostra Faustyna Kowalska, która obdarzona tak niezwykłym i zaszczytnym zadaniem przez samego Chrystusa, jednocześnie pokornie spełniała wszystkie swoje najzwyklejsze obowiązki, a do tego: pokornie słuchała Spowiednika i swoich przełożonych – niech nas nauczy praktycznej postawy miłosierdzia wobec naszych bliźnich: wobec naszych domowników, wobec naszych sąsiadów, współpracowników, znajomych… Tak, właśnie tych, których na co dzień spotykamy, wśród których żyjemy – tych zwyczajnych, tak znanych nam ludzi, którzy może nas nieraz męczą, nieraz nudzą, a nieraz denerwują… Ale to właśnie odniesienie do nich jest sprawdzianem z miłości, z miłosierdzia!
Niech piękne – choć trudne; krótkie – choć intensywne życie tej wyjątkowej, choć prostej Zakonnicy, będzie dla nas ową wysoko umieszczoną poprzeczką, do której będziemy się starali dosięgnąć swoją postawą; swoim niełatwym, często również bardzo intensywnym, zabieganym i przemęczonym życiem… Niech jej „Dzienniczek”, pisany z błędami ortograficznymi, chropowatą i „obolałą” polszczyzną, a jednak przekazujący nadzwyczajne przesłanie Chrystusa Miłosiernego – stanie się naszą częstą lekturą!
Weźmy, Kochani, ile tylko możemy z tego ogromu duchowego bogactwa, jakie Jezus Chrystus dał nam – na nasze czasy, dla całego świata – przez tę prostą Córkę rolników, żyjących w cichej wsi, gdzieś w środkowej Polsce…
W tym kontekście pomyślmy:
·        Czy Koronka do Miłosierdzia Bożego jest moją codzienną ważną modlitwą?
·        Na ile znam przesłanie Siostry Faustyny, objawione jej przez Jezusa?
·        Czy jestem miłosierny dla drugiego?
Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, […] przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini

2 komentarze

  • A oto kolejny komentarz Domownika, przesłany – tak jak wczoraj – drogą okrężną, przez moją prywatną pocztę. Ks. Jacek

    '' Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, […] przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini ''

    Dopóki sami nie zrozumiemy, że modlitwa jest ważna w naszym życiu, nie będziemy mieć na nią czasu, albo będziemy ją traktować jak ''psi obowiązek ''. A przecież modlitwa jest osobistym, intymnym spotkaniem się z Bogiem. Jesli jest coś dla nas ważne, to szukamy tego, znajdujemy na to czas.

    Bóg , nasza wiara , nie jest tylko naszą prywatną sprawą. Nie chodzi o to , byśmy się obnosili z faktem, że ja jestem chrześcijaninem, ale byśmy dawali świadectwo wiary. Ogromna różnicą jest dawanie świadectwa, a obnoszeniem się wiarą. Przy obnoszeniu się, traktujemy Boga powierzchownie, instrumentalnie.To taka wiara na pokaz, aby ludzie widzieli. W dawaniu świadectwa wiary, działa Duch Święty, a my jesteśmy uważni na Jego natchnienia.
    Tylko Bóg może każdego z nas nauczyć modlitwy. Albo się modlimy przed Bogiem i z Bogiem, albo modlimy się do jakiegoś Boga. Musimy – powinniśmy mieć świadomość tego, z kim się spotykamy , i z kim pragniemy rozmawiać. Jeśli tego sobie nie uzmysłowimy, nie będziemy mieć o czym rozmawiać, chyba że powiemy kilka grzecznościowych zdań, albo porozmawiamy o pogodzie. Nie znamy Boga, to nie chcemy z Nim rozmawiać, czujemy się bardzo niepewni. I nasza modlitwa powinna być niepewnością, ale nie nasiąknięta strachem, ale smakiem niespodzianki, czym mnie dziś może zaskoczyć….

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Rzeczywiście, "ogromna różnicą jest dawanie świadectwa, a obnoszeniem się wiarą." A modlić się można – tak jak Jan Paweł II – przechodząc z pokoju do pokoju, czy spacerując w chwilach odpoczynku. On każdy moment wykorzystywał, żeby swemu Bogu powiedzieć chociaż jedno zdanie. Czasami to nawet na głos. My może tego nie próbujmy, zwłaszcza będąc wśród ludzi, bo sobie nie wiadomo co pomyślą, ale w sercu możemy z Bogiem naprawdę rozmawiać zawsze! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.