Nie bójcie się! Uwierzcie Bogu!

N

Szczęść Boże! Kochani, temat wyborów jest wciąż aktualny, chociaż codziennie podejmujemy refleksję nad nowymi, bieżącymi sprawami. Dziękuję jednak Robertowi za „trzymanie ręki na pulsie” i celne komentarze, dotyczące naszej polskiej sytuacji. Dramatycznej sytuacji! Dlatego w modlitwie i w Bożym Słowie szukamy światła i odpowiedzi na pytanie: co dalej? I staramy się nie tracić nadziei!
         A ja dzisiaj ogarniam modlitwą i wdzięcznością moich Rodziców, Państwa DANUTĘ I JANA JAŚKOWSKICH, którzy przeżywają trzydziestą dziewiątą rocznicę zawarcia małżeństwa. Życzę moim Rodzicom, aby zawsze stanowili taki wzór małżeńskiej miłości i wierności, jaki stanowią, oraz aby nie tracili nigdy tej pogody ducha, którą zarażają nas wszystkich! I aby dzięki Nim nasz Dom dalej był taką oazą pokoju i spokoju, jaką jest, co sprawia, że do naszego Domu zawsze chętnie się wraca i znajduje się tam chwile odpoczynku. Kochani Rodzice, Szanowni Jubilaci – plurimos annos!
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Piątek 28 tygodnia zwykłego, rok I,

do czytań:  Rz 4,1–8;  Łk 12,1–7

W sumie to łatwo tak powiedzieć: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. To tak, jakby zabicie ciała nic nie znaczyło! Przecież to koniec życia człowieka, śmierć, dramat! No właśnie, czy dramat?
Oczywiście, nikt raczej nie dąży do tego, aby zostać zabitym – poza sytuacją depresji, czy choroby psychicznej, popychającej człowieka do samobójstwa – i to, że żyjemy, że nikt nam nie zagraża słusznie uważamy za normalny stan rzeczy. Mogą się jednak wytworzyć takie sytuacje, w których to ziemskie życie będzie zagrożone, a nawet trzeba je będzie złożyć w ofierze. Przecież historia Kościoła i historia Polski obfituje wręcz w takie fakty.
I tutaj pouczenie Jezusa stanowi ogromne pocieszenie i źródło nadziei, że po tym ziemskim życiu jest jeszcze inne życie, przeto kiedy wszyscy niewierzący będą panicznie bać się śmierci jako zupełnego końca wszystkiego i jakiejś rozpaczliwej przegranej, to prawdziwie wierzący będą oczekiwali nagrody, nieporównywalnej do niczego na ziemi.
No tak, ale jeżeli pozostać tylko przy takiej interpretacji dzisiejszego fragmentu Ewangelii, to możemy poczuć się zwolnieni z przestrzegania zawartych tam słów, bo powiemy, że skoro nic nam nie zagraża i nikt nie chce nas zabijać, to powyższe słowa po prostu nas nie dotyczą. Nie możemy jednak tak podchodzić do sprawy, bo całość pouczenia Jezusa, zawartego w dzisiejszym fragmencie wyraźnie na to nie pozwala.
Oto bowiem w pierwszej jego części usłyszeliśmy ostrzeżenie przed dwulicowością, przed „podwójnym” życiem, jakie prowadzić mogą uczniowie Jezusa. A przecież, jeżeli uczniowie Jezusa chcą być prawdziwymi świadkami, to takiego „podwójnego” życia prowadzić nie mogą, ale muszą być jednoznaczni. Osobiste, prywatne życie ucznia musi być w pełni zgodne z tym, co otwarcie wyznaje. Każde kłamstwo, nieuczciwość i przewrotność prędzej czy później wyjdą na jaw i wtedy zgorszenie stanie się ewidentne.
Tak zatem, całe dzisiejsze pouczenie Jezusa staje się mocnym wezwaniem do kształtowania prawdziwej postawy wiary – wiary mającej mocny wpływ na życie, wiary przenikającej wszystkie, naprawdę wszystkie sfery życia! I wiary, która oznacza głębokie, wewnętrzne zjednoczenie z Bogiem, a nie tylko zewnętrzną pozę czy udawanie.
Przykład właściwie rozumianej wiary daje Abraham, o którym mówi dziś Apostoł Paweł w pierwszym czytaniu z Listu do Rzymian. Apostoł cytuje słowa zapisane w Księdze Rodzaju: Uwierzył Abraham Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość. I później słyszymy to rozróżnienie między wiarą a uczynkami, z jasnym wskazaniem, że u Abrahama takie rozróżnienie nie zachodzi, bo u niego wiara bezpośrednio wpływała na uczynki, a uczynki bezpośrednio wynikały z wiary.
I teraz chodzi o to, abyśmy także my starali się jak najmocniej związać swoją wiarę ze swoim całym życiem. Jeżeli to się rzeczywiście dokona, to nasze życie będzie pięknym świadectwem, dawanym Chrystusowi. Zobaczmy, że przecież tak właśnie działo się w przypadku Jana Pawła II.
Nawet zewnętrzne znaki jego ludzkiej niemocy: trzęsąca się ręka, czy też przykry objaw ślinienia się w czasie dłuższej zwłaszcza przemowy; czy to, że już coraz ciężej mówił i pod koniec życia tylko na wózku się poruszał – to wszystko nie odepchnęło od niego ludzi, także młodych; ani nikogo do niego nie zraziło! I zobaczmy, że dzisiaj, kiedy go wspominamy, mówimy o jego pięknym życiu, o jego cierpieniu, także o jego nauczaniu – chociaż o tym ostatnim moglibyśmy znacznie więcej myśleć i mówić! Nikt jednak nie wspomina zewnętrznych znaków jego niemocy!
Bo nawet wtedy, kiedy już był bardzo słaby i zdany na pomoc innych – pozostawał najwyższym autorytetem dla świata, raz jeszcze podkreślmy: także dla młodzieży! Można by zapytać: dlaczego? Czy jednak naprawdę trzeba o to pytać? Dlaczego Jan Paweł II, pomimo tylu objawów fizycznej niemocy, pozostał autorytetem i punktem odniesienia dla świata?
Zapewne z tego samego powodu, dla którego wielu udających autorytety i samych siebie forsujących na pozycję autorytetu, w rzeczywistości takim autorytetem nie jest! I pomimo zewnętrznego blichtru, fizycznej tężyzny i intelektualnej błyskotliwości – jeżeli nawet nie od razu, to jednak z czasem odpychają ludzi od siebie. I nawet pozory pobożności i wiary też nic tu nie pomogą, bo wszystko z czasem wychodzi na jaw i ludzie jakoś tak intuicyjnie odbierają, że z tym człowiekiem to lepiej nie mieć do czynienia, gdyż to jeden z tych, co modlą się pod figurą, a za skórą… No, właśnie…
A zatem, Kochani, pielęgnujmy nasze wnętrze, rozwijajmy życie duchowe, kształtujmy swoją wiarę, a zaraz przekonamy się, jak szybko przełoży się to na sferę zewnętrzną i staniemy się w ten sposób czytelnym, wyraźnym i jasnym – znakiem Chrystusa!
W tym duchu pomyślmy:
·        Czy żadnego mojego słowa lub czynu, dokonanego prywatnie, w skrytości – nie musiałbym się wstydzić?
·        Jak często myślę o tym drugim życiu, czyli o wieczności?
·        Czy chcąc dobrze wypaść w oczach ludzi, nie rezygnuję z modlitwy, znaku krzyża przed kościołem, czy innych osobistych praktyk religijnych?
Dlatego wszystko, co powiedzielibyście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali, głosić będą na dachach!

7 komentarzy

  • Ja również przyłączam się do tych gratulacji Roberta i obiecuję modlitwę w intencji tego związku Księdza rodziców. Taka rodzina może i powinna być przykładem dla wszystkich młodych ludzi niepotrafiących udźwignąć ciężaru odpowiedzialności za siebie nawzajem.
    Szczęść Boże.

    Mirka

  • Dziękuję Mirce za piękne słowa. Właśnie tak widzę małżeństwo moich Rodziców. A oto kolejny wpis Domownika – Anny, borykającej się nadal ze znikającymi wpisami przy próbie ich wysłania na blog. Na szczęście – udaje się przesyłać na pocztę prywatną. Dziękuję za wytrwałość, a Robertowi i Mirce raz jeszcze dziękuję za życzliwe słowa o Jubilatach. Ks. Jacek

    A oto treść wpisu Domownika:

    Drodzy Jubilaci

    W tak pięknym dniu, jakim jest Trzydziesta Dziewiąta rocznica Waszego Ślubu, życzę Państwu wszelkiej pomyślności, błogosławieńswta Bożego.
    Życzę Państwu , abyście dalej szli przez życie trzymając się mocno za ręce, zawsze uśmiechnięci, zawsze razem, zawsze pewni swoich uczuć.

    Uświadomiłam sobie, ze chyba jestem jedyną tutaj na blogu, która nie pozostawia komentarzy w sprawie polityki.
    Mam nadzieję, ze Wam Kochani, to nie przeszkadza.
    Nie piszę dlatego, że nie mam nic do powiedzenia w tych klimatach. Czytam z wielką uwagą wpisy ks Jacka, i Wasze komentarze. Ale póki co, zabieram głos tylko w sprawach '' duchowych''

    Obłuda – dzieło złego ducha.
    Toczy każdego z nas od wewnątrz wszystko niszcząc, co napotka na drodze. Wpadamy w sidła udawania, obłudy wtedy, gdy nie doceniamy siebie, gdy szukamy dowartościowania, i szukamy go u ludzi. Dowartościować może naprawdę ten, kto kocha. To miłość bliźniego jest takim motorem takiego miłowania. Ona sprawia, że człowiek przestaje się jej bać, i stara się nią żyć w wolności. Dla ludzi wierzących świadomość, ze żaden z ludzi nie jest zapomniany w Bożych oczach przynosi radość i moc zycia. Tak, u Boga nawet włosy na głowie wszystkie są policzone

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Szanowni Jubilaci- Rodzice ks.Jacka

    życzę szczęśliwej, wspólnej drogi
    do kolejnych Jubileuszy

    Dobrze jest zawsze pokazywać się takim jakim się jest, szczerze, uczciwie, bo na tym wychodzi się najlepiej,a już najlepiej w oczach Boga. Obłuda niszczy sumienie.Wielu ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z tego czym jest obłuda i tkwi w niej. To chyba zostało jeszcze z czasów komuny.

    Pozdrawiam
    Urszula

  • "Uświadomiłam sobie, ze chyba jestem jedyną tutaj na blogu, która nie pozostawia komentarzy w sprawie polityki.
    Mam nadzieję, ze Wam Kochani, to nie przeszkadza." – Anno, ależ skąd, wręcz przeciwnie: z ogromną ochotą czytam Twoje komentarze do wpisów ks. Jacka, a że poszedłem ostatnio w kierunku empirii (byc może za bardzo), to mea culpa 🙂 – ale się usprawiedliwiam "wymogiem czasów" :). Mam nadzieję, że z kolei wypowiedzi "polityczne" nie są zbyt irytujące :)(dla mnie w zasadzie nie są one polityczne, ale konstatujące jakiś fragment – dośc ważny – rzeczywistości, jakby nie patrzec z pozycji naszych światopoglądów i doświadczeń :). A polityką …. niech nadal zajmują się ludzie utytłani z musu w blagę i intrygi).
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert
    PS. Na czym polega Twój problem z zamieszczaniem wpisów na blogu?

  • Kochani, raz jeszcze dziękuję za wszystkie życzliwe słowa pod adresem moich Rodziców.
    A co do tego, o czym piszecie na blogu, to nie miejcie żadnych wyrzutów czy oporów z powodu tego, co piszecie, lub czego nie piszecie. Niech każdy pisze to, co uważa za ważne i czym chce się podzielić. Dla mnie każdy Wasz głos ma ogromną wartość i jest nie do przecenienia. Bardzo Wam, moi Drodzy, dziękuję za tę stałą obecność na blogu i za to, że go ubogacanie swoimi wspaniałymi przemyśleniami. A to, że są one różnorodne, uważam za wielką wartość tego forum. Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.