Ojczyznę wolną – naszą! – racz nam wrócić, Panie!

O

Szczęść Boże! Witam i pozdrawiam, dziękując Robertowi i Francesco za wczorajsze wpisy. Niestety, dzień wczorajszy przyniósł kolejne potwierdzenie, że prawdą jest to, co napisałem w słowie wstępnym, a Robert – w swojej wypowiedzi. W całości podpisuję się pod tą wypowiedzią, dziękując za trafność każdego sformułowania. Naprawdę, w całej rozciągłości odczytuję w tym swoje własne przekonania, a wręcz stwierdzam, że na pewno nie wyraziłbym tego jaśniej i lepiej! 
      Wczorajsze wybryki niejakiej Śledzińskiej – Katarasińskiej, łamiące wszelkie standardy demokratycznego państwa i epatujące skrajną pogardą, arogancją, bezczelnością i poczuciem absolutnej bezkarności, pokazują tylko, że żyjemy w świecie totalnego absurdu. Jednak, pomimo tego wszystkiego, moje serce dobija się o nadzieję i jakieś rozwiązanie tego problemu. A także, zaradzeniu tej – co jest niestety prawdą – totalnej bezmyślności wielu naszych Rodaków… I w tym sensie zgadzam się z Francesco, także zachęcając Was, abyście zajrzeli na jego bloga… Wystarczy kliknąć Jego imię na górze wpisu (to informacja dla tych, którzy tak samo znają się na komputerach i internecie, jak ja).
    Kochani, módlmy się za naszą Ojczyznę – i jednoczmy się w wyrażaniu swego zdania w obronie wartości! W obronie… normalności!
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek 6
tygodnia zwykłego, rok II,
do czytań:  Jk 2,14–24.26;  Mk 8,34–9,1
Zwróćmy uwagę na te oto
zdania, usłyszane przed chwilą w czytaniach: Jaki pożytek, bracia moi, skoro
ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków
? Czy sama wiara zdoła go zbawić? […] Tak też i wiara, jeżeli nie byłaby połączona
z uczynkami, martwa jest sama w sobie
.
To z Listu Świętego Jakuba w
pierwszym czytaniu. A w Ewangelii Marka usłyszeliśmy dzisiaj słowa Jezusa: Jeśli
kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój
i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je. A kto
straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je
.
Kochani, zaryzykowałbym
stwierdzenie, że oba dzisiejsze czytania, a tak precyzyjnie: te wyróżnione
zdania – wprost wyrażają istotę
chrześcijaństwa!
Chrześcijaństwa, które nie realizuje się w słowach, a w
czynach. Chrześcijaństwa, które niejednokrotnie kosztuje.
Jakoś to bardzo nie pasuje
do współczesnego sposobu życia ludzi, bo dzisiaj
ludzie nie bardzo lubią, jak coś kosztuje.
Zresztą, kiedy lubili?… Wydaje
się jednak, że kiedyś – chociaż jest to takie dość trudne do czasowego określenia
pojęcie – ale w owym „kiedyś”, czyli nawet nie tak dawno temu, ludzie więcej byli w stanie z siebie
ofiarować, więcej wyrzeczeń podjąć, więcej przeciwności pokonać na drodze do osiągania
jakichś większych wartości.
Dzisiaj ludzie są o wiele bardziej świadomi
swoich praw – poniekąd, to dobrze – ale też poszukują wszelkich sposobów, żeby sobie życie ułatwić, uprzyjemnić, uczynić
bardziej wygodnym, komfortowym
… I to też dobrze!
Tylko, że Jezus dzisiaj
mówi o zapieraniu się siebie, a
Jakub – o konkretnych uczynkach,
potwierdzających wiarę.
I teraz: jak
się ma jedno do drugiego?
Jak się ma to wymaganie, zapisane w dzisiejszym
Bożym Słowie, do nastawienia współczesnego
człowieka,
o którym to nastawieniu mówiliśmy sobie? Jak to się ma? Myślę,
że na tak postawione pytanie musi odpowiedzieć każdy i każda z nas indywidualnie. Tu naprawdę nie można
generalizować.
Bo niejednokrotnie możemy
się zadziwić, jak starsza osoba płacze
rzewnymi łzami, że nie może przyjść do kościoła
– i często traktuje to jako
ciężki grzech – chociaż ma osiemdziesiąt
cztery lata i nie da rady nawet po domu chodzić,
a gdzie tu jeszcze mówić o
pójściu do kościoła?… I – naprawdę – traktuje to jako poważne zaniedbanie, bo
ona, jak była młoda, to osiem kilometrów
chodziła w każdą niedzielę, bez względu na pogodę!
I w upale, i w deszczu,
i w dwudziestostopniowym mrozie – do kościoła po prostu trzeba było pójść! A
dzisiaj trochę się mocniej zachmurzy
– i już mamusia nie puści dziecka do kościółka, bo się jeszcze zaziębi. I jak
samochód się zepsuł, to też jest przeszkoda nie do przeskoczenia w dotarciu na
Mszę Świętą niedzielną całej rodziny!
Kochani, przykłady takich i
podobnych zestawień mógłbym mnożyć jeszcze długo, ale zapewne wiemy już, o co chodzi.
Chodzi mianowicie o odpowiedź na pytanie, ile
ja jestem w stanie dać z siebie – dla Jezusa? Ile jestem w stanie poświęcić –
dla rozwoju swojej wiary?
I w związku z tym: czy o mojej wierze świadczą konkretne czyny i postawy, czy niekończące
się obietnice, zapewnienia i „okrągłe” słówka?
I kancelaryjna metryka
Chrztu?…
Oczywiście, nie możemy
zapominać, że to poświęcenie, o którym tu sobie mówimy, to w rzeczywistości nasza osobista korzyść, nie Jezusa. To my
na tym zyskujemy, nie Jezus!
A jednak, pomimo nawet tej świadomości, tak
nam trudno dać z siebie coś więcej. I tak wyliczamy po milimetrze, bacznie
uważając, żeby nie dać za dużo. A Jezus dzisiaj pyta w Ewangelii: Cóż
bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić
?
Bo cóż może dać człowiek w zamian za
swoją duszę
?
Właśnie! Przeto, Kochani, mobilizujmy
wszystkie siły do tego, aby każdego dnia
podejmować uczynki, wynikające z wiary, świadczące o wierze.
Nie bójmy się
wyrzeczenia, jakiegoś trudu, poświęcenia… W końcu Jezus poświęcił się dla nas o
wiele bardziej! A my tak wyliczamy –
żeby nie za dużo, żeby się nie przemęczyć, żeby nie przesadzać
… Tylko,
kiedy przyjdzie jakaś trudność, albo jakaś potrzeba i zwracamy się do Boga o pomoc, to wtedy oczekujemy, żeby dał jak najwięcej,
żeby spełnił całe mnóstwo naszych oczekiwań. Sami jednak dajemy z siebie
minimalnie.
I jeszcze z innej strony
patrząc: gdy idzie o codzienny wysiłek,
związany z pracą i nauką, jesteśmy w stanie i wstać bardzo rano, i na
przystankach wystawać w deszczu i mrozie, oczekując na autobus – bo trzeba
dojechać do szkoły, do pracy, bo trzeba coś zarobić, bo trzeba się nauczyć,
zdobyć jakieś wykształcenie, coś w życiu osiągnąć… I pewnie, że trzeba! To jest poza wszelką dyskusją!
Tylko dlaczego w tych
sprawach doczesnych – podkreślmy jeszcze raz: sprawach oczywistych i słusznych
jesteśmy w stanie dać z siebie tak wiele i nawet nie ma żadnych wątpliwości, że trzeba wstać rano, że trzeba solidnie
pracować, trzeba się poświęcić, a w sprawach
wiary, w sprawach Bożych to zawsze albo jesteśmy zbyt zmęczeni,
albo jest
za rano, albo jest za późno, albo za zimno, albo za gorąco, albo za mokro, albo
za mroźno, albo… albo…
I znowu – bez końca można
mnożyć, aż dojdziemy do stwierdzenia, że jak komuś tak naprawdę nie zależy na wierze i na Bogu, to będzie owych „albo” wyszukiwał
jeszcze więcej, aby usprawiedliwić swoją postawę,
coraz mniej mającą wspólnego z wiarą!
Tak, Kochani, tak to trzeba wreszcie
nazwać!
Bo chrześcijaństwo – to konkretne postawy i uczynki, wynikające z wiary.
I naprawdę, widać gołym okiem, komu na tych sprawach zależy, a komu nie zależy.
Bo ten, komu zależy, zrobi wszystko, co
w jego mocy, aby dać świadectwo swojej wiary i żyć wiarą.
A jak komuś nie
zależy, to tylko szuka wykrętu, żeby się nie nadwyrężać, natomiast argumentów i
tłumaczeń zawsze będzie miał tysiące… Tymczasem
chrześcijaństwo – to konkret! Życiowy konkret! I umiejętność dawania „więcej”,
przekraczania samego siebie i swojego lenistwa, swojego minimalizmu, także –
swoich schematów myślenia, działania
Jezus bowiem powiedział
dzisiaj w Ewangelii – i tych słów również nie można zbyć milczeniem – że kto
się Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym,
tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem
z aniołami świętymi
. Oby do nikogo z nas te słowa nigdy nie musiały się
odnosić…

8 komentarzy

  • "Naprawdę, w całej rozciągłości odczytuję w tym swoje własne przekonania, a wręcz stwierdzam, że na pewno nie wyraziłbym tego jaśniej i lepiej!" – niezmiernie mi miło, że podobne jest Księdza zdanie – co do drugiej części, to jestem głęboko przekonany, że Ksiądz wyraziłby to znacznie lepiej :).
    "Wczorajsze wybryki niejakiej Śledzińskiej – Katarasińskiej, łamiące wszelkie standardy demokratycznego państwa i epatujące skrajną pogardą, arogancją, bezczelnością i poczuciem absolutnej bezkarności, pokazują tylko, że żyjemy w świecie totalnego absurdu." – to tym razem zacytuję RAZ'a, który w dzisiejszym felietonie nawiązuje właśnie do tego typu spraw. Oto fragment:
    "Kłamstwo odpowiednio wiele razy powtórzone stało się dla jego konsumentów oczywistą prawdą – to nie jest jakaś polska specyfika. Zachodnia lewica, kontrolująca tamtejsze media, tą właśnie metodą utrzymuje do dziś tamtejszą opinię publiczną w nieświadomości, czym był komunizm, i jakie zbrodnie ma na sumieniu. Niby nie są to tajne dane, istnieją historyczne książki, ale kto je czyta, oprócz zainteresowanych? A dla przeciętnego Francuza czy Amerykania Stalin to wciąż dobry wujek, który pomógł zwyciężyć największego potwora wszech czasów. Pozostaje to dla nich tak oczywiste, że informowani o zbrodniach tego dobrego wujka, przy których wszak holocaust to pikuś, do dziś oburzają się i pukają się w głowę.

    Kłamstwo szeroko rozpowszechnione ciągnie się za sprawą w nieskończoność, jak przysłowiowy smród za wojskiem. I tak samo jak to jest ze smrodem – choćbyś nie wiem ile razy go przygważdżał, nie przygwoździsz.

    Masowa komunikacja miała sprawić, że każdy będzie miał dostęp do prawdy – a okazała się sposobem jeszcze skuteczniejszym od dawniej stosowanych, żeby uczynić kłamstwo wszechpotężnym. Każdą prawdę można dziś zasypać takim stosem fałszów, że wydobycie jej na wierzch będzie wymagało wysiłku. Choćby był to wysiłek minimalny – cóż za problem wydobyć z netu odpowiednie dane? – i tak większości nie będzie się go chciało podejmować. A przecież to głosowanie większości jest w tym świecie legitymizacją dla władzy i bogactwa.

    Dlatego pan Graś może w TVN z największą bezczelnością zbywać pytanie o swoje przygwożdżone ekspertyzami biegłych i prokuratorskimi dokumentami kłamstwa bezczelnym twierdzeniem, że został oczyszczony z zarzutów. Dlatego pan Drzewiecki może z podobną bezczelnością mówić wprost do kamery, że nie podpisywał żadnych aneksów do kontraktu pana Kaplera i innych. Dlatego pan Kapler może się chwalić, że wybudował stadion o 300 milionów taniej niż zakładały pierwotne kosztorysy. Dlatego pan Rostowski może pajacując na sejmowej trybunie wycierać sobie gębę dobrem narodu…

    I dlatego właśnie już piąty rok panuje nam (bo przecież nie rządzi, rządzi to nie wiadomo już kto właściwie) niejaki Donald Tusk.

    Rafał A. Ziemkiewicz"

  • To tak samo, jak swojego czasu było głośno o nowych pomysłach: spowiedź przez internet, a ofiary (podczas kolędy) nie w kopertach tylko przelew na konto. Jeszcze trochę, a Sakramenty będą przez internet. W dzisiejszych czasach ludzie są w stanie wszystko sprowadzić do absurdu. To oczywiście wymyślają ludzie, którzy są przeciwko Kościołowi. Kpią z Kościoła, jednocześnie buntując chrześcijan.

    Zgadzam się, że za dużo jest w naszym życiu "albo". Również "później czy potem", a to wszystko jest jednoznaczne z "nigdy". Trzeba nad tym popracować. Jeśli chcemy "zmieniać świat" , to zacznijmy od siebie.

  • @ Robert. Widzisz, podatki zawsze łupiły i nie porównuj państwa (które sporo z tego prócz nieefektywnego zarządzania, redystrybuuje) do instytucji, która łupi w imię Boże i gromadzi bogactwa wbrew ewangelii.
    Szkoda ze ten "lepszi" to nihil novi sub sol.
    Josh.

    • A w którym miejscu jest to "porównanie" Joshu?
      "Szkoda ze ten "lepszi" to nihil novi sub sol" – a niby w tym filmiku jest jakiś niesamowity nius?

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.