Dziesięć tysięcy talentów – a sto denarów…

D

Szczęść Boże! Kochani, zaraz Msza Święta, a po niej wraz z Księdzem Proboszczem jedziemy na Spowiedź rekolekcyjną do Michalina i Józefowa. Dlatego szybciutko zamieszczam słówko – i jadę. 
      A przy okazji, przypominam Wam wszystkim o Spowiedzi i o przeżyciu całych Rekolekcji. Niekoniecznie nawet w swojej Parafii. Można w innej – tak, jak pozwoli praca lub studiowanie. Myślę, że przy odrobinie dobrej woli jest to w granicach naszych możliwości. A korzyść dla duszy – trudna do przeliczenia!
        A dzisiaj słówko o długu wielkim i długu… prawie żadnym…
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek 3
tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań:  Dn 3,25.34–43;  Mt 18,21–35
Denar to moneta, bita z
ponad trzech gram srebra, stanowiła
wartość jednej dniówki przeciętnego robotnika.
Z kolei talent to jednostka
monetarna o równowartości trzydziestu
czterech kilogramów złota lub srebra.
Zatem kiedy słuchamy dzisiejszej przypowieści
Jezusa, to dobrze, byśmy sobie uświadomili, że król podarował swemu słudze dług wysokości około trzystu czterdziestu
ton złota lub srebra,
podczas gdy ów sługa swemu dłużnikowi nie był w
stanie podarować długu wysokości stu
dziennych stawek przeciętnego, niewykwalifikowanego robotnika.
Tak szaloną i
niewyobrażalną dysproporcję Jezus celowo zarysował, aby jasno ukazać nam wszystkim
problem przebaczenia. A w swoim
nauczaniu na ten temat wychodzi od stwierdzenia o przebaczeniu siedemdziesiąt siedem razy. Jest to wyraźne nawiązanie
do czasów Starego Testamentu, kiedy to ludzie po grzechu pierworodnym zapałali do siebie nienawiścią i
pragnieniem zemsty.
W rozdziale czwartym Księgi Rodzaju przeczytamy, jak to
Lamek postanowił mścić się
siedemdziesiąt siedem razy.
I właśnie takiemu
nastawieniu człowieka – złemu nastawieniu – Jezus przeciwstawia nową rzeczywistość: rzeczywistość przebaczenia.
A może precyzyjniej: rzeczywistość przebaczania.
Bezgranicznego.
Jeżeli bowiem uświadomimy
sobie nasze winy i niedociągnięcia wobec Boga, w czym na pewno pomoże nam porządny
rachunek sumienia przed każdą Spowiedzią, to zdamy sobie sprawę, że Bóg ma nam dużo do wybaczenia. I wybacza
nam to.
Wybacza, chociaż my niczym nie jesteśmy w stanie na to wybaczenie
zasłużyć. Tylko miłosierdzie Boga nam to
gwarantuje!
Dlatego jedynym sposobem – jeśli tak to w ogóle można ująć – wypłacenia się Bogu za Jego miłosierdzie,
jest okazanie miłosierdzia tym, którzy
nam zawinili.
Owszem, niejednokrotnie są
to nawet dość znaczne krzywdy,
jakich od nich doznaliśmy. Ale nawet takie poczucie pokrzywdzenia i słusznego
żalu za doznaną od innych niesprawiedliwość nie może nam przysłonić prawdziwego obrazu całej sprawy: nasze winy
wobec Boga są naprawdę większe i jest ich więcej!
I nie chodzi tu wcale o
wyszukiwanie czegoś „na siłę”. Wystarczy – żeby to jeszcze raz powtórzyć –
zrobić dokładny rachunek sumienia za
pomocą pytań, zapisanych chociażby w książeczce do nabożeństwa. Wtedy zobaczymy,
ileż to niewierności Bogu ma miejsce w
ciągu jednego dnia! W ciągu jednego tylko dnia!
Cóż z tego jednak, kiedy
okazuje się, że przychodząc do Spowiedzi po trzech miesiącach z całym
przekonaniem mówimy: „Więcej grzechów
nie mam!”, po wyliczeniu jakichś dwóch mało znaczących przewinień.
Ale o
błędach innych moglibyśmy mówić bardzo dokładnie, szczegółowo, niczego nie
omijając, a jeszcze to i owo dopowiadając na podstawie własnych domysłów…
Oj, jak nam się dobrze spowiadać za innych! Oj, jak nam się
dobrze bić w czyjeś piersi!
I tak się zaabsorbować tymi stoma denarami, a może nawet wręcz
jednym denarem, który przesłoni nam
oczy,
że nie dostrzeżemy dziesięciu tysięcy talentów, jakie sami jesteśmy winni
Bogu.
Dlatego trzeba nam modlić
się dziś słowami Azariasza z pierwszego czytania: Panie, […] oto jesteśmy dziś poniżeni na całej ziemi z
powodu naszych grzechów
. […] Teraz
zaś postępujemy za Tobą z całego serca, odczuwamy lęk przed Tobą i szukamy
Twego oblicza
.
Obyśmy go, Kochani, naprawdę szukali! Oby nam Pan
otworzył oczy i pokazał całą prawdę o nas: o tym, ile sami miłosierdzia doznajemy, a ile go innym okazujemy… Oby nam
Pan pokazał tę prawdę o nas samych! I oby ta prawda poruszyła nasze serca – tak
często pewne siebie i przekonane o własnej doskonałości i świętości… Oby nam Pan pokazał prawdę o nas samych
W tym kontekście zastanówmy
się:
·       
Jak
dokładnie robię rachunek sumienia przed Spowiedzią?
·       
Czy
nie noszę w sercu zapiekłej, zadawnionej nienawiści do kogoś?
·       
Co
i kiedy ostatnio komuś konkretnie wybaczyłem?
Niech jednak dusza strapiona i duch uniżony znajdą
u Ciebie upodobanie
.

33 komentarze

    • Przyznam szczerze, że wiele razy zastanawiałam się czy rzeczywiście tak jest.
      "…pamięć o krzywdzie to nie to samo co brak przebaczenia" . Wydawało mi się, że rzeczywiście tak jest, dopóki Ks, na kazaniu zaprzeczył temu. Powiedział, że jak myślimy o osobie która nas skrzywdziła i ból powraca, to znaczy , że tak naprawdę w sercu nie wybaczyliśmy tej osobie. Wydało mi się to bez sensu, ale ten Ks. mówił bardzo mądrze i życiowo, dlatego wątpliwości wróciły.
      Dobrego dnia:)
      Pozdrawiam

    • '' Powiedział, że jak myślimy o osobie która nas skrzywdziła i ból powraca, to znaczy , że tak naprawdę w sercu nie wybaczyliśmy tej osobie. ''

      Nie jestem Teologiem, ale tak sobie myślę , że ….
      Pojawiający się ból na myśl wspomnienia, nie jest oznaką braku przebaczenia.
      Ból , ianczej emocje są nam wpisane w życie.
      Nie jesteśmy ludźmi z kamienia.

      Wspomnienie, ból, będzie się przewijał się przez całe życie, dopóki nie dopadnie nas skleroza.
      Wszystko jednak zależy od tego, co z tym bólem się uczyni.
      Czy pozwolimy mu odejść, mając świadomość, ze prędzej czy póżniej owe wspomnienie powróci, czy zamienimy je w gniew, złość, chęć zemsty.
      Wybaczyć, to nie znaczy zapomnieć.
      Wybaczyć to nie znaczy wyzbyć się uczuć
      Wybaczyć to znaczy umieć zapanować nad tym, i za każdym razem gdy owe wspomnienie powraca, mówić Boże oddaję to Tobie
      swój ból, swoje wspomnienia….

    • GoSzia22 – nie słyszałem tego kazania, nie wiem dokładnie jaki był kontekst wypowiedzi księdza i nie wiem czy zostało ono dobrze zrozumiane ;). Odpowiedź Anny pokrywa to, co chciałbym tutaj napisac :).
      W przypadku bolesnej krzywdy nie da się odłączyc "podmiotu od orzeczenia", a przebaczenie to jest wówczas darowanie winy (my darujemy – ludzki wymiar sprawiedliwości nie powinien, o ile jest to krzywda wykraczająca poza "normy prawne"), nie szukanie innych rodzajów pomsty, nie złorzeczenie tej osobie, nie przeklinanie jej. Nie jesteśmy buddystami, aby "uwalniac" się od cierpienia, od bólu poprzez – w gruncie rzeczy – próbę jego wymazania. My chrześcijanie powinniśmy cierpienie, krzywdy, ból, żal umiejętnie "zagospodarowac", poświęcic, zdac się na Łaskę, modlic się i prosic Boga o wsparcie (jak już ks. Jacek kilkukrotnie wspominał: nie bac się z Bogiem dyskutowac 🙂 ) ale i działac, my musimy wiedziec i pamiętac, że krzywdy są elementem życia doczesnego i mogą się pojawiac.
      Pozdrawiam
      R.

    • Dokładnie! Na uczucia nie mamy wielkiego wpływu. Mamy wpływ tylko na to, co z nimi zrobimy. Ewentualnie jak nimi pokierujemy (można w sobie ból i poczucie krzywdy rozjątrzać np., jakoś się nim karmić, podsycać go i dawać się mu niszczyć, przykład Roberta ze złorzeczeniem, chęcią zemsty itd. bardzo do mnie trafia). Przebaczenie to jest akt woli. Skoro jestem wierząca, to będę prosiła Boga, żeby mi w tym pomagał, to On robi w moim życiu to, co wydaje się "po ludzku" niemożliwe. A ja mam mówić "tak". Uważam więc, że można odczuwać ból i przebaczyć. Tak, jak można "nie czuć motylków w brzuchu" i kochać, czy "Bożej obecności" i mocno wierzyć.
      Pozdrawiam z Karaczi 🙂
      Asia

    • Robercie wydaje mi się, że dobrze zrozumiałam słowa księdza. Zwróciłam na, to szczególną uwagę ponieważ rzadko się nie zgadzam ze słowami usłyszanymi podczas kazania. Według Ciebie przesłanie było inne. Hm…? Może masz racje…może źle zrozumiałam…

      Nie popieracie teorii. Cieszę się.

      Dziękuję za pomocne wypowiedzi.

    • GoSzia22 – ja nie wiem jakie było przesłanie tamtego księdza, moja w tej kwestii uwaga była tylko przypuszczeniem :). Byc może dobrze zrozumiałaś to kazanie, nie wiem, nie słyszałem :), ale jeśli tak, to nasze zdanie znasz – czyli pewnie Anny, Asi i mnie też by do końca ten ksiądz nie przekonał :). Tak czy owak w tym przekazie nie ma nic co byłoby niezgodne z duchem ewangelii, a przecież księża mają różne zapatrywania na pewne kwestie :). To też jest piękno KK, że każdy może w nim znaleźc coś "swojego", każdy ma w nim "swoje miejsce" i jest jego częścią :). Co zwróciło moja uwagę i sprowokowało do chwili zadumy? To zdanie: "Wydawało mi się, że rzeczywiście tak jest, dopóki Ks, na kazaniu zaprzeczył temu" – nie wiem jak wyglądała forma tego zaprzeczenia, ale jeśli było to zanegowanie innej interpretacji niż księdza, to trochę nie fair, bo o przebaczaniu i jednoczesnej pamięci można sporo usłyszec z ust innych księży, książek i ciekawych artykułów :).
      Pozdrawiam
      R.

    • Jesli się z czymś nie zgadzasz,nie jesteś pewna przesłania które usłyszalaś… To szukaj dalej odpowiedzi.
      Jeden kapłan nie jest wyrocznią.

      Masz rację Robercie
      Mnie by ks nie przekonał w ten sposób.

    • Mnie też nie przekonał. Raczej "wpędził" w wątpliwości, a skoro ks. Jacek poruszył temat przebaczenia, to chciałam poznać również Wasze zdanie.

    • Nie chcę się czepiać szczegółów. Chyba myślenie mi się wyłączyło. Nie rozumiem Twojego toku myślenia Robercie.

      ""Co zwróciło moja uwagę i sprowokowało do chwili zadumy? To zdanie: "Wydawało mi się, że rzeczywiście tak jest, dopóki Ks, na kazaniu zaprzeczył temu" – nie wiem jak wyglądała forma tego zaprzeczenia, ale jeśli było to zanegowanie innej interpretacji niż księdza, to trochę nie fair, bo o przebaczaniu i jednoczesnej pamięci można sporo usłyszec z ust innych księży, książek i ciekawych artykułów :). ""

      Kto zanegował?? Jak jest ta "inna" interpretacja??

    • "Kto zanegował?? Jak jest ta "inna" interpretacja??" – to Ty powinnaś wiedziec, bo Ty słuchałaś tego kazania :).
      No ale od początku (krótko, bo zaraz muszę zmykac od komputera 😉 ): napisałem, mniej więcej to, że przebaczenie to nie to samo co zapomnienie. Na co GoSzia22 napisała, że ksiądz "na kazaniu zaprzeczył temu". Zaprzeczenie jest negacją – więc już masz odpowiedź na pierwsze pytanie. Odpowiedzią na drugie pytanie jest właśnie teza o rozróżnieniu pamięci i przebaczenia, od której się zaczęła dyskusja :).
      Pozdrawiam
      Robert

  • Czy jesteśmy w stanie wyznaczyć nieprzekraczalną granicę w darze przebaczenia ?

    Tylko jeśli sami sobie uświadomimy, ile nam zostało wybaczone, wtedy odnajdziemy odpowiedź, że tak naprawdę nie ma żadnej granicy przebaczenia.
    Sługa , ktoremu darowano ogromny dług, nie zrozumiał nic z tego, czym Pan go obdarował. Okazał się nikim innym, jak głupcem. Nie przebaczył, maleńkiej sumy wobec wielkości przebaczenia, które sam otrzymał.
    Świetnie tutaj pasuje stare jak świat powiedzonko '' nie pamiętał wół, jak cielęciem był''

    Każdy z nas pewnie zadaje to samo pytanie : Panie, ile razy mi przebaczysz, jesli ja Twoje dziecko, wykraczam przeciw Tobie, czy aż siedemdziesiąt siedem razy ?

    Każdy z nas, ma przebaczać z serca bratu.
    Mamy Ojca, a przecież wszyscy jesteśmy braćmi w Chrystusie Panu.
    Nie piszę o naiwnym przebaczeniu, ale o jasnym, określającym zadane nam rany i wypełniajacym je oliwą przebaczenia i pociechy.

    • Myślę, że wiele osób ustaliło sobie tą granicę, uważając, że ktoś robiąc, "to czy tamto" takową granicę przekroczył i tym samym nie potrafią przebaczyć. U nie których z czasem, ta granica zanika. Niestety nie u wszystkich. Tej granicy nie powinno być! Pan Jezus nikomu takiej granicy nie wyznaczył. Nikomu!

    • GoSziu22

      To samo napisałam, linijkę niżej od postawionego pytania 🙂

      '' Tylko jeśli sami sobie uświadomimy, ile nam zostało wybaczone, wtedy odnajdziemy odpowiedź, że tak naprawdę nie ma żadnej granicy przebaczenia ''

      Pozdrawiam 🙂

  • Idąc do spowiedzi, żałujemy i chcemy, prosimy o przebaczenie Boga. Jak sprawimy komuś przykrość, też pragniemy się pogodzić, prosimy o wybaczenie.

    Czy sami wybaczamy? Bywa różnie. Zapewne w zależności od spotkanej nas przykrości. Czasem potrzeba czasu. Wybaczamy na drugi dzień, po tygodniu, miesiącu… A co jeśli druga osoba nie chce tego przebaczenia? Wybaczamy mimo to? Wybaczamy dla "świętego spokoju" ? Dla siebie ?

    Pozdrawiam

    • '' A co jeśli druga osoba nie chce tego przebaczenia? Wybaczamy mimo to? Wybaczamy dla "świętego spokoju" ? Dla siebie ? ''

      '' I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom… ''

      Co człowiek zrobi z naszym przebaczeniem , to już sprawa jego sumienia…

    • Wybaczyć i grzecznie mówiąc mieć "gdzieś" co ten człowiek z tym zrobi. W pewnym sensie jest, to jakieś wyjście, ale też w jakiś sposób demotywuje.

    • Przebaczenie to nic innego, jak nasz wewnętrzny akt, do którego wcale nie potrzebujemy drugiej strony. Decydujemy się na odpuszczenie naszemu winowajcy jego przewinienia – przewinień wobec nas. A co on z tym zrobi, to już jego sprawa. Na to nie mamy wpływu, to nie zależy od nas. Ważne, że my przebaczamy. Teza, że przebaczenie ma tylko wtedy sens, gdy druga strona uzna swoją odpowiedzialność za uczynioną krzywdę, wyrządzone zło, jest całkowicie niesłuszna. Przebaczenie zawsze ma sens, niezależnie od postaw drugiej strony.

      Napiszę to jeszcze raz, że przebaczenie to nie to samo co pojednanie.
      Do pojednania, potrzebne jest także zaangazowanie drugiej strony.

      Mozemy powiedzieć, że przebaczamy, ale nie możemy zmusic nikogo do przyjęcia naszego przebaczenia.

    • " Teza , że przebaczenie ma tylko wtedy sens, gdy druga strona uzna swoją odpowiedzialność za uczynioną krzywdę, wyrządzone zło, jest całkowicie niesłuszna. " Nie mam takiej tezy. Nie uważam, że przebaczenie nie ma sensu, jak druga osoba tego przebaczenie nie chce. Wiem, że przebaczenie zawsze ma sens. Chciałam poznać Wasze zdanie na ten temat 🙂
      Pozdrawiam

    • Dziękuję za tę piękną dyskusję. Bardzo wiele cennych myśli zostało tu wyrażonych. Chciałbym tylko podpisać się pod stwierdzeniem, że przebaczenie to nie to samo, co zapomnienie. Jeśli dobrze pamiętam, to już pisaliśmy o tym niejednokrotnie, a ja sam powoływałem się na przykład Matki Księdza Jerzego Popiełuszki, co do której na pewno nie mamy wątpliwości, że przebaczyła mordercom swego syna, ale też nie mamy wątpliwości, że nie zapomniała tego, co się stało.
      W tym kontekście przebaczenie jawi się jako zaniechanie zemsty, chęci odwetu, powstrzymanie się od przekreślenia kogokolwiek… I oczywiście – to jest też modlitwa za krzywdziciela. Ale to w żaden sposób nie przekreśla trzeźwej, krytycznej oceny czyjegoś złego postępowania. Serdecznie pozdrawiam! Ks. Jacek

      • Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,
        Dziś mam spory problem osobisty z krzwdą jaką mnie dotyka. Należę do parafii Pallotyńskiej czyli powinienem apostołować (SAC). Wiele słyszałem o mądrym przebaczeniu. Zwykle pomaga zawierzenie Duchowi Świętemu. Trudne i niezbyt często przychodzi. Może tam gdzie nie przychodzi rozwiązanie trzeba posłuchać tej drugiej strony. Może to doświadczenie ma inny sens? Może jestem dla owej drugiej strony jakimś „wyrzutem sumienia”. Mamy współpracować do zbawienia nie tylko siebie (często spotykany egoizm). Dla dobrego zrozumienia „nie ogniem i mieczem”. Dowiemy się w Wieczności. Kiedyś usłyszałem całkiem sensowną myśl: pielęgnują nienawiść pijesz truciznę w nadziei, że zaszkodzi temu drugiemu.
        Szczęść Boże,
        Ziemowit

        • Temat ważny, a jednocześnie trudny. Żeby móc coś sensownego odpowiedzieć na ten komentarz, musiałbym więcej wiedzieć, o co chodzi.
          A w kwestii praktycznej: proszę komentarze do tak odległych wpisów zamieszczać jednak pod wpisami bieżącymi, zaznaczając ewentualnie, a jakie rozważanie chodzi. Bo kto z Czytelników znajdzie tę wypowiedź, skoro została zamieszczona pod rozważaniem sprzed dziewięciu lat!
          xJ

  • Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Chciłabym podziękować Księdza Jacka jeszcze raz za Poradnik Wielkopostny! Ważne uświadomić sobie, że trzeba odkrywać z otwagą prawdę o sobie. Jeżeli codziennie czynić rachunek sumienia, właśne- rachunek, to nie ukrywać się od siebie, nie myślić, że cała prawda o sobie nie jest dobrze dla mnie – to nie tak. Prawda o sobie otworzy nasze serce do Boga. To nie tak prosto- otworzyć się, otworzyć oczy na swoje grzechy…przed Bogiem…Codziennie mam refleksji za wszelka cenę.Wyniki mojej refleksji piszę na kartce, żeby skorystać z tej kartki na Spowiedzi. Dlatego trzeba mnie dołożyć wszelkich starań, żeby czynić rachunek sumienia pełnym. Z Bogiem…Pozdrawiam serdeczne. Józefa

  • Bardzo serdecznie dziękuję Pani Józefie, Parafiance mojego Brata. Ogromnie się cieszę w tych wpisów i stałej łączności. Serdecznie pozdrawiam Panią i wszystkich Pani Bliskich! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.