Trzeba się nam powtórnie narodzić!

T

Szczęść Boże! Moi Drodzy, we wczorajszym rozważaniu znalazło się drobne kłamstewko historyczne. Zwróciła mi to uwagę moja Mama. Dzięki! Otóż, napisałem (samo mi się jakoś napisało…), że Siostra Faustyna zmarła w 1935 roku, podczas kiedy zmarła w 1938 roku. Już to poprawiłem, ale jeżeli ktoś się jakoś tym wczoraj zasugerował, czy gdzieś skorzystał z tej błędnej informacji, to przepraszam i proszę o dokonanie poprawki.
      Wczoraj też późnym wieczorem przejrzałem ostatnie wpisy i coś tu i ówdzie dopisałem. Jednak chciałbym ponowić prośbę, aby jeżeli ktoś zapisze coś pod rozważaniem sprzed kilku dni – to niech to jakoś zasygnalizuje nam wszystkim pod bieżącym wpisem. Bo obawiam się, że w przeciwnym razie nie zauważymy pięknych i ciekawych wypowiedzi… Albo od razu piszmy pod bieżącym wpisem, ale zaznaczając, że dotyczy to tematu tego, czy innego. Mam to na myśli, że nie możemy nic utracić z tego, co piszecie i co wyrażacie. Nie możemy czegoś nie zauważyć!
     Chcę się też z Wami podzielić radością, Kochani, z wczorajszej Godziny Miłosierdzia w Celestynowie. Dosłownie, ponad godzinę modliliśmy się: był dialog duszy z Jezusem Miłosiernym, Koronka do Bożego Miłosierdzia oraz Droga Światła. To ostatnie – to nabożeństwo na wzór i szlakiem Drogi Krzyżowej, ale kolejne stacje dotyczą Zmartwychwstania. Kościół celestynowski wypełnił się po brzegi. Modliliśmy się o Boże miłosierdzie dla nas – i dla całego świata.
        Zachęcam Was, Kochani, aby taka modlitwa jak najczęściej się wznosiła z Waszych serc do Tronu Bożego Miłosierdzia.
        A na dzisiaj proponuję kilka zdań refleksji o ponownym narodzeniu, jakie dokonało się (o ile się dokonało) w naszych sercach – po Świętach. 
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
2 tygodnia wielkanocnego,
do
czytań:  Dz 4,23–31;  J 3,1–8
Słowa, które Jezus dzisiaj
skierował do Nikodema, z pewnością są także dla nas konkretnym zadaniem: Zaprawdę,
powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć Królestwa
Bożego
. Nikodem dopytuje, o co dokładnie chodzi i jak to rozumieć. Jego
myślenie wydaje się logiczne, bo jak człowiek stary może się narodzić
powtórnie? Czyżby miał wejść do łona swej matki? Jezus wyjaśnia, że chodzi o
coś innego: o narodzenie z wody i Ducha.
A więc – o taką przemianę wewnętrzną, która swoją intensywnością i skutecznością będzie się równała narodzinom.
Wiemy, że narodziny – to
początek istnienia, początek życia na ziemi. Dziecko, które przez dziewięć
miesięcy rozwija się pod sercem matki, w
chwili narodzin widzi po raz pierwszy światło dnia
i zaczyna istnieć na tym
Bożym świecie. A więc – jest to wydarzenie
ogromnie znaczące. Całkowita przemiana. Początek – i jednocześnie punkt
zwrotny.
To nie jest jakaś delikatna, kosmetyczna dekoracja, zewnętrzny makijaż…
To zupełna i radykalna przemiana!
Tym jest narodzenie. I tym
jest także nowe narodzenie. Jako pierwsi
doświadczyli tego Apostołowie,
najbliżsi współpracownicy Jezusa z czasu
Jego ziemskiej działalności, pierwszy Episkopat nowego Kościoła. Oni pierwsi
doświadczyli tej wewnętrznej przemiany, tego nowego narodzenia. W sposób najpełniejszy dokonało się to w chwili
Zesłania Ducha Świętego. Ale zapowiedzią tego wielkiego Zesłania było małe, pierwsze Zesłanie, o którym mówi dzisiejsze
czytanie z Dziejów Apostolskich.
Oto na zakończenie wspólnej
modlitwy, jaką Apostołowie zanosili do Pana, zadrżało miejsce, na którym byli
zebrani, wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i głosili odważnie Słowo
Boże
. To właśnie dzięki tej nadzwyczajnej interwencji Ducha Świętego
Apostołowie wyszli z ukrycia i stali się odważnymi świadkami Zmartwychwstania.
Ale przecież nie mamy wątpliwości, że nic
nie znaczyłoby ich świadectwo wyrażane na zewnątrz,
jeżeli nie opierałoby
się na głębi ich serc. Oni dlatego mogli na zewnątrz świadczyć o Chrystusie i
Jego Zmartwychwstaniu, że uwierzyli w to
wewnętrznie i głęboko w sercach przeżyli. Oni się – dosłownie – powtórnie
narodzili! To byli już zupełnie inni ludzie! Zupełnie nowi!
Odnowieni!
Gdyby bowiem nie dokonała
się w nich ta radykalna przemiana, wówczas świadectwo, jakie odważyliby się
dawać na zewnątrz, byłoby tylko pozą,
aktorstwem, jakimś strasznym fałszem, udawaniem
. Jeżeli jednak wyrażali na
zewnątrz to, co przeżyli w sercach,
wówczas stali się autentycznymi świadkami Jezusa.
I my, Kochani, takimi
świadkami będziemy, jeżeli przeżycia Świętego Triduum Paschalnego, zakończonej
wczoraj Oktawy Wielkanocnej czy też Święta Bożego Miłosierdzia zapadną nam głęboko do serca, a nie
pozostaną tylko zewnętrznym przeżyciem, czy też – owszem – piękną, wzruszającą,
ale jedynie zewnętrzną uroczystością.
W zeszłym tygodniu
docierały do mnie z naszej Parafii takie oto głosy, że pięknie wypadło nam całe
Triduum: że piękne asysty, wspaniałe
uroczystości, wielki splendor, wyjątkowa atmosfera wszystkich nabożeństw

To bardzo podnosiło na duchu i osobiście niezmiernie cieszę się z każdego
takiego głosu. Bo i sam podobnie całe Triduum przeżywałem.
Jednak gdzieś w głębi serca
cały czas niepokojąco nurtuje mnie takie oto pytanie: Co z tych podniosłych i wspaniałych przeżyć pozostało we mnie? We
mnie – a więc w moim wnętrzu, w moim sercu, w moim umyśle? Czy chociaż na jednym
małym odcinku
dokonała się zmiana o sto osiemdziesiąt stopni? Czy chociaż w
jednym obszarze dokonała się jakaś wyraźna zmiana? Drobna – ale konkretna!
Jeżeli nic takiego się nie
dokonało, a tym, co pozostało z owych dni są tylko tanie wzruszenia i płytkie
zachwyty, to znaczy, że chociaż był czas wolny od pracy i spotkanie rodzinne
przy stole też się dokonało, to jednak nie
było żadnych Świąt
Nie byłoI Jezus nie zmartwychwstał

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.