Czy naprawdę mamy dużo czasu?…

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wszystkie dobre słowa, a szczególnie – za modlitwę. Będę Was wszystkich polecał we Mszy Świętej, którą w tych dniach odprawię za wszystkich mi bliskich.
A dzisiaj – w kontekście świętości Alojzego Gonzagi – kilka refleksji o tym, ile mamy czasu na czynienie dobra…
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Alojzego Gonzagi,
do
czytań:  Syr 48,1–14;  Mt 6,7–15
CZYTANIE Z KSIĘGI SYRACYDESA: 
Powstał
Eliasz, prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia.
On głód na nich sprowadził, a swoją gorliwością zmniejszył
ich liczbę. Słowem Pańskim zamknął niebo, z niego również trzy razy sprowadził
ogień. 
Jakże
wsławiony jesteś, Eliaszu, przez swoje cuda i któż się może pochwalić, że tobie
jest równy? Ty, który ze śmierci
wskrzesiłeś zmarłego i słowem Najwyższego wywiodłeś go z krainy umarłych. Ty,
który zaprowadziłeś królów na zgubę, zrzucając z łoża okrytych chwałą. 
Ty,
któryś na Synaju otrzymał rozkaz wykonania kary, i na Horebie wyroki pomsty,
Ty, który namaściłeś królów jako mścicieli i proroka, następcę po sobie. Ty, który zostałeś wzięty w skłębionym
płomieniu, na wozie o koniach ognistych. O tobie napisano, żeś zachowany na
czasy stosowne, by uśmierzyć gniew przed pomstą, by zwrócić serce ojca do syna
i pokolenia Jakuba odnowić. Szczęśliwi,
którzy cię widzieli, i ci, którzy w miłości posnęli, albowiem i my na pewno żyć
będziemy. 
Gdy
Eliasza zakrył wir powietrzny, Elizeusz został napełniony jego duchem. Za dni
swoich nie lękał się żadnego władcy i nikt nie osiągnął nad nim przewagi. Nic nie było zbyt wielkie dla niego i
w grobowym spoczynku ciało jego prorokowało. Za życia czynił cuda i przy
śmierci jego działy się rzeczy przedziwne.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie.
Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie
podobni do nich. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go
poprosicie. Wy zatem tak się módlcie:
Ojcze
nasz, któryś jest w niebie: święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź
wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam
dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i
nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw ode złego. 
Jeśli bowiem przebaczycie
ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie
przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień”.
Patron dnia dzisiejszego, Alojzy, urodził się 9 marca 1568 roku, koło Mantui, jako
najstarszy z ośmiu synów margrabiego Ferdynanda di Castiglione. Ojciec – co
prawda – pokładał w nim duże nadzieje, jednak Alojzy urodził się jako dziecko bardzo wątłe, a matce przy
porodzie groziła śmierć. Rodzice więc uczynili ślub, że odbędą pielgrzymkę do Loreto, jeśli tylko matka i syn wyzdrowieją.
Tak się też stało.
Ojciec zatem marzył o laurach rycerskich dla syna. W tym
właśnie czasie, w roku 1517, flota chrześcijańska odniosła świetne zwycięstwo nad Turkami pod Lepanto. Ojciec Alojzego brał
udział w tejże wyprawie. Dumny ze zwycięstwa, ubrał swojego trzyletniego syna w strój rycerza i paradował z nim w
fortecy
nad rzeką Padem, ku radości żołnierzy. Jednak kiedy ojciec podążył
na kolejną wyprawę wojenną, pięcioletni
Alojzy wrócił pod opiekę matki.
I kiedy miał siedem lat,
przeżył swoiste nawrócenie – jak je sam określił. Poczuł nicość ponęt tego świata i wielką tęsknotę za Bogiem. Odtąd duch
modlitwy, zaszczepiony przez matkę, rozwinął się w nim jeszcze silniej.
Codziennie – z budującą wręcz pobożnością – odmawiał na klęczkach, oprócz
normalnych pacierzy rannych i wieczornych, siedem
psalmów pokutnych i oficjum do Matki Bożej.
Jednakże ojciec nie był z tego zadowolony. Po
swoim powrocie z wyprawy wojennej, zabrał syna do Florencji, na dwór wielkiego
księcia Franciszka Medici, by tam nabył
manier dworskich.
Alojzy jednak najlepiej czuł się w słynnym florenckim sanktuarium,
obsługiwanym przez zakon serwitów. Tu też, przed ołtarzem Matki Bożej, złożył ślub dozgonnej czystości. Jak
zapisano w jego życiorysach, w nagrodę miał otrzymać taki przywilej, iż nie odczuwał
pokus przeciw cnocie czystości.
W 1579 roku, ojciec
Alojzego został mianowany gubernatorem
Monferrato w Piemoncie.
Przenosząc się na tamtejszy zamek, zabrał też ze
sobą Alojzego. W następnym roku, z polecenia Papieża Grzegorza XIII, w diecezji
Brescia odbyła się wizytacja kanoniczna, przeprowadzona przez Świętego Kardynała
Karola Boromeusza. Z tej okazji Alojzy, właśnie z ręki tegoż Świętego, przyjął Pierwszą Komunię Świętą. Jesienią
tegoż roku, kiedy Alojzy miał lat dwanaście, rodzice przenieśli się do Madrytu, gdzie na dworze królewskim spędzili wraz z
nim dwa lata.
Tam Alojzy nadal pogłębiał
w sobie życie wewnętrzne
przez odpowiednią lekturę. Rozczytywał się –
między innymi – w „Ćwiczeniach
duchowych” Świętego Ignacego. Modlitwę
swoją przedłużał do pięciu godzin dziennie.
Równocześnie kontynuował
studia.
I wtedy to właśnie zdecydował
się na wstąpienie do zakonu jezuitów. Kiedy wyjawił ojcu swoje postanowienie,
ten wpadł w gniew, ale stanowczy syn nie
ustąpił.
Na rzecz brata, Rudolfa, zrzekł się prawa do dziedzictwa i udał
się do Rzymu. 25 listopada 1585 roku wstąpił do nowicjatu jezuitów w Rzymie.
Jak sam wyznał, praktyki pokutne, które
zastał w zakonie, były znacznie lżejsze od tych, jakie sam sobie nakładał.
Cieszył
się jednak bardzo, że miał okazję do ćwiczenia się w wielu innych cnotach, do
czego mu zakon dawał okazję.
Jesienią 1585 roku, Alojzy
uczestniczył w publicznej dyspucie filozoficznej w słynnym Kolegium Rzymskim,
gdzie olśnił wszystkich subtelnością i
siłą argumentacji.
Zaraz potem otrzymał święcenia niższe i został skierowany przez przełożonych na
studia teologiczne.
 W roku 1590 miał
przyjąć święcenia kapłańskie. Wyroki Boże były jednak inne. Wtedy bowiem Rzym
nawiedziła epidemia dżumy. Alojzy prosił
przełożonych, by mu zezwolili posługiwać zarażonym.
Wraz z innymi klerykami
udał się na ochotnika do szpitala.
Wyczerpany studiami i
umartwieniami organizm kleryka uległ zarazie. Alojzy zmarł, nie przyjąwszy święceń kapłańskich, w dniu 21 czerwca
1591 roku,
w wieku zaledwie dwudziestu trzech lat. Jego sława była tak
wielka, że już w roku 1605 Papież Paweł V ogłosił go błogosławionym. Kanonizacja jednak odbyła się dopiero w
roku 1726. Dokonał jej Papież Benedykt XIII,
wraz z kanonizacją Świętego
Stanisława Kostki. Tenże Papież ogłosił Świętego Alojzegow roku 1729 – Patronem
młodzieży, zwłaszcza studiującej.
O duchowej postawie
dzisiejszego Patrona bardzo dobitnie świadczy list, jaki na krótko przed swą śmiercią napisał do matki, a w
którym – między innymi – czytamy: „Przyznam Ci się, Dostojna Pani, że ile razy
rozmyślam o Bożej dobroci, owym niezgłębionym i bezkresnym morzu, umysł mój gubi się zupełnie. Wobec
takiego ogromu traci on rozeznanie i nie rozumie wcale, dlaczego Pan po tak nieznacznej i krótkiej pracy
zaprasza mnie do wiecznego pokoju.
Z nieba wzywa mnie do nieskończonej
szczęśliwości, której tak opieszale szukałem, i obiecuje nagrodę za łzy, których tak niewiele wylałem.
Rozmyślaj o tym ustawicznie,
Dostojna Pani, i strzeż się obrazić
nieskończoną Bożą miłość.
Stałoby się to z pewnością wówczas, gdybyś opłakiwała śmierć tego, kto żyje w
obliczu Boga i swym wstawiennictwem będzie Ci pomagał bardziej, niż za życia.

Zresztą, nasza rozłąka nie będzie długa. W niebie zobaczymy się znowu. Złączeni
na wieki z naszym Zbawicielem, rozradowani szczęściem wiecznym, ze wszystkich sił będziemy Go chwalić i na
wieki sławić Jego miłosierdzie.
Bóg odbiera nam swój dar tylko po to, aby
umieścić go w pewniejszym i bezpieczniejszym miejscu, a ofiarować nam to, czego
sami zapragniemy.
Wszystko to piszę, ponieważ
gorąco pragnę, abyś Ty, Dostojna Pani, i cała w ogóle rodzina, uważała moją śmierć za radosne wydarzenie,
abyś towarzyszyła mi matczynym błogosławieństwem wtedy, gdy będę przemierzał
ową drogę, aż dojdę do brzegu, gdzie się mieszczą wszystkie moje nadzieje.
Piszę to tym chętniej, iż niczym innym nie zdołam okazać bardziej miłości, którą winienem Tobie jako syn
wobec matki.”
Tyle z listu Świętego Alojzego Gonzagi.
A my, słuchając Bożego
Słowa, przeznaczonego na dzisiejszy dzień w liturgii Kościoła, w czytaniu z
Księgi Syracydesa odnajdujemy całościowe
spojrzenie na życie i misję Eliasza – Proroka niezwykłego, Proroka odważnego,
Proroka jak ogień, którego słowo płonęło jak pochodnia.
Zaprawdę, dokonał
on – mocą Bożą oczywiście – wielkich rzeczy. Podobnie, jak nasz
dzisiejszy Patron. Święci bowiem mocą Bożą dokonują naprawdę wielkich rzeczy.
Tę zaś moc czerpią z modlitwy.
Ale nie takiej, która byłaby
długą i czczą gadaniną, lecz takiej, jakiej uczy dziś w Ewangelii sam Jezus, a
jaka w rzeczywistości jest prawdziwym i pełnym
zżyciem się z Bogiem.
Kiedy człowiek tak właśnie jest ze swoim Bogiem
zżyty, może dokonywać rzeczy
niezwykłych. I to natychmiast
– nie czekając na lepsze czasy, lepsze
okazje.
W życiu Eliasza dostrzegamy
ów wielki dynamizm, który kazał mu w
każdej dosłownie okoliczności
podejmować działania, nakazane mu przez Pana.
Jeszcze bardziej ten dynamizm widzimy u
Alojzego,
zważywszy, jak krótkie
było jego życie.
A przecież mógł poczekać, aż przyjmie święcenia, osiądzie
na jakiejś parafii, rozejrzy się spokojnie – i wtedy zabierze się do pracy.
Tymczasem Alojzy nie pozwolił sobie na
to, aby zmarnować choćby jeden dzień dla Królestwa Bożego.
I okazało się,
że dobrze zrobił, bo tych dni nie miał wiele. Nie doczekał nawet tak bardzo
upragnionych święceń.
Pomimo tego jednak – jest Świętym! I jest dla nas wzorem:
wzorem pokory, służby, odwagi, modlitwy i mądrego umartwienia. A wszystko to
podejmował tu i teraz, od razu i natychmiast – nie jutro, nie
pojutrze, nie kiedyś tam…
A ja – kiedy się zabieram za realizację dobra, które sobie
postanawiam: dzisiaj, czy jutro? A może pojutrze? Czy naprawdę jestem
przekonany, że mam jeszcze aż tak dużo czasu?

8 komentarzy

  • Staram się nie odkładać ważnych spraw na przysłowiowe jutro.
    Mam świadomość tego, że moje życie, czas który jest mi tutaj dany nie należy do mnie.
    Wiem, że owo '' jutro'' może już więcej nie nadejść.
    Wiem, że z każdą sekundą się zbliżam ku wieczności.
    Ale mimo tej wiedzy, nie popadam w jakąś panikę, czy paranoję.
    Nie wiem czy będę miała '' jutro'', ale wiem, że przed '' dziś'' zawsze jest '' wczoraj''.
    To czas objawień, osiągnięć, doświadczeń, często jedynych, niepowtarzalnych. Staram się ich nie roztrwaniać, by się nie rozmyły.
    Bo tak naprawdę najłatwiej jest utracić je, gdy się nam wydaje, że je mamy.
    Nasze dobro jest dynamiczne, nie statystyczne.
    Nasze dobro jest procesem, drogą nie rzeczą.

    Wiem, że powinnam w tym moim ''dziś '' dopuścić Boga do głosu.
    Bóg oczekuje ode mnie spotkania,nie wizyty na bazarze, czy w hipermarkecie.
    Modlitwa to nie jest robienie zakupów.
    Gdy chcemy potańczyć idziemy tam gdzie grają dobrą muzykę. Gdy jestesmy głodni udajemy się do kuchni by się posilić, Gdy chcemy się modlić to powinniśmy wejść do swojej izdebki i tam rozmawiać z Bogiem, który na nas czeka.

    Powinnam dopuścić Boga do głosu…
    Wiem, ale póki co nie potrafię….

    Jeśli zanudzam ….to przepraszam.

    • "Bóg oczekuje ode mnie spotkania,nie wizyty na bazarze, czy w hipermarkecie.
      Modlitwa to nie jest robienie zakupów.
      Gdy chcemy potańczyć idziemy tam gdzie grają dobrą muzykę. Gdy jestesmy głodni udajemy się do kuchni by się posilić, Gdy chcemy się modlić to powinniśmy wejść do swojej izdebki i tam rozmawiać z Bogiem, który na nas czeka" – same kapitalne stwierdzenia! Każde zdanie – to cenna myśl! Bardzo dziękuję! Nie mam nic do dodania – tu można się tylko zadumać… Ks. Jacek

  • Jeszcze coś ….
    Pytasz księże Jacku '' czy naprawdę mamy dużo czasu ? ''
    Myślę, że każdy z nas otrzymał odpowienią ilość czasu.
    To od nas zależy jak go wykorzystamy, czy zdążymy z tym co ważne
    To od nas zależy czy mądrze – dobrze go spotrzebujemy, czy będzie nam uciekać '' między palcami ''

    już milknę

    • Kochana Aniu )
      Dziękuję Ciebie za uprzejmość na tym przepięknym błogu )
      Czekam z radością Twój list 🙂
      Z Panem Bogiem!
      Też /przytul/ )
      Józefa

    • Bardzo podobne refleksje mi się nasunęły. "To od nas zależy jak go wykorzystamy" . Czy wykorzystamy go wogóle. Czy cały czas będziemy lenistwo usprawiedliwiać znanym nam dobrze /nie mam czasu/.

      Nasza modlitwa… Nasza modlitwa nie musi być zawsze /długa/, przez co czasem mówimy formułki. Panu Bogu zależy najbardziej, by te nasze modlitwy nie były tylko teoretyczne, ale i praktyczne. Jak mówimy " i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" , to nie możemy w rzeczywistości planować zemsty…

      Dobrego weekendu 🙂
      Pozdrawiam

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.