Kto może nauczać z mocą?

K

Szczęść Boże! Moi Drodzy, uzyskałem zapewnienie, że „słówko” z Syberii będziemy mieli w drugiej połowie tygodnia. Dzisiaj Marek wyrusza na kolejny objazd po swojej Parafii – jakieś 450 kilometrów w jedną stronę… Wspierajmy Go modlitwą.
     A oto kilka refleksji na temat dzisiejszego Słowa Bożego…
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
1 tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Hbr 2,5–12; Mk 1,21–28
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW: 
Nie
aniołom Bóg poddał przyszły świat, o którym mówimy. Ktoś to
gdzieś stwierdził uroczyście, mówiąc: „Czym jest człowiek, że
pamiętasz o nim, albo syn człowieczy, że się troszczysz o niego;
mało co mniejszym uczyniłeś go od aniołów, chwałą i czcią
uwieńczyłeś go. Wszystko poddałeś pod nogi jego”.
Ponieważ
zaś poddał Mu wszystko, nic nie zostawił nie poddanego Jemu. Teraz
wszakże nie widzimy jeszcze, aby wszystko było Mu poddane. Widzimy
natomiast Jezusa, który mało od aniołów był pomniejszony, chwałą
i czcią ukoronowanego za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za
wszystkich zaznał śmierci. 
Przystało
bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który
wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia
udoskonalił przez cierpienie. Tak bowiem Ten, który uświęca, jak
ci, którzy mają być uświęceni, z jednego są wszyscy. Z tej to
przyczyny nie wstydzi się nazwać ich braćmi swymi, mówiąc:
„Oznajmię imię Twoje braciom moim, w pośrodku zgromadzenia będę
Cię wychwalał”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA: 
W
mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał.
Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma
władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.
Był
właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego.
Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku?
Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży”. Lecz
Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego”. Wtedy
duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z
niego. 
A
wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: „Co to jest?
Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu
posłuszne”. I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej
okolicznej krainie galilejskiej.
Uczył
ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie
.
Uczył ich, jak ten, który ma władzę.
Czyli jak?… A nie mówił tak, jak to zwykli czynić uczeni
w Piśmie. Czyli jak?…. Właśnie – czym się różni mowa
jedna od drugiej? Czym się różni nauczanie tego, kto ma władzę,
od tego, kto jej nie ma,
chociaż wydaje mu się, że ma? Czym
się różni nauczanie człowieka Bożego, od tego, kto w
założeniach tylko jest człowiekiem Bożym, a w rzeczywistości
jest jedynie pozorantem i człowiekiem ziemskim?
Myślę,
że jasne wskazanie tego, na czym polega nauka, głoszona przez
kogoś mającego władzę,
odnajdujemy w ostatniej części
dzisiejszej perykopy ewangelicznej. Słyszymy tam słowa zachwytu nad
nauką Jezusa i nierozerwalnie z nią związanymi dziełami,
dokonanymi przez Pana: Co
to jest
?
Nowa
jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu
posłuszne
!
Otóż właśnie!
Nauka
z mocą sprawia to, co ogłasza. Nauka bez mocy – to jedynie
puste słowa.
Naukę z mocą może głosić ten, kto ma władzę.
Czyli Jezus. Bo tylko On ma pełną władzę nad światem i
wszechświatem, i nad każdym ludzkim sercem. My takiej władzy nie
mamy – i nie próbujemy jej sobie przypisywać, bo gdybyśmy
próbowali, to szybko byśmy dorównali owym uczonym w Piśmie i
faryzeuszom, którym się wydawało, że władzę mają – i
to władzę wręcz nieograniczoną nad ludzkimi sercami.
My
tego nie czynimy, natomiast jeżeli chcemy, aby nasza nauka była
nauką z mocą, musimy sprawić, aby tę władzę miał w naszym
życiu i nad naszym życiem Jezus Chrystus.
A wtedy nasze słowa
będą w zgodzie z Jego słowami, będziemy mówić w Jego
imieniu, Jego mocą, Jego władzą
Tak
często słyszy się słowa skargi, zwłaszcza ze strony starszych
rodziców, którzy biadolą nad swoimi dziećmi, że tyle ich
upominają, przypominają,
tyle ich zachęcają, tyle sposobów
próbują – i prośbą, i groźbą – a te jak na złość nie
chcą chodzić do kościoła, albo jeszcze coś innego robią nie
tak, jakby rodzice chcieli.
A czasami postępują w sposób wręcz
bardzo błędny i grzeszny… I cóż na to poradzić, kiedy rodzice
tyle mówią i mówią, a ich nauka nie przynosi żadnego skutku. Nie
jest nauką z mocą. Nie sprawia tego, co ogłasza. Dlaczego?
Oczywiście,
powodów może być tysiąc, także tych po stronie upartych dzieci,
ale może być i tak, że taka matka bardziej siebie samą
promuje,
bardziej chce na swoim postawić, bardziej chce
podporządkować sobie takie dorosłe dziecko, aniżeli
doprowadzić je do Jezusa.
Bo gdyby chciała naprawdę
doprowadzić je do Jezusa, to więcej by się za nie modliła i
zachęcała,
a na pewno by nie przeklinała, złorzeczyła,
pomstowała, wrzeszczała… – tak, jak uczeni w Piśmie i
faryzeusze.
Kochani,
w pierwszym czytaniu Jezus ukazany jest jako Zbawiciel świata i
każdego człowieka. Tylko On zbawia. Nikt inny. Nie zbawi
człowieka matka, nie zbawi ojciec, nie zbawi mąż, ani żona; nie
zbawi człowieka nawet Ojciec Święty! Człowieka nigdy nie zbawi
drugi człowiek.
Człowieka może zbawić tylko Jezus Chrystus,
jedyny Zbawiciel. Drugi człowiek natomiast może się do tego
zbawienia przyczynić,
mówiąc i działając w imieniu Jezusa.
Wtedy jego nauka będzie nauką z mocą i będzie sprawiała to, co
głosi.
Ale
warunek jedyny i najważniejszy jest taki: mówić w imię Jezusa,
mówić Jego słowami, mówić w Jego sposób, poddać się
całkowicie Jego władzy
. I szukać w tym wszystkim Jego – a
nie siebie… 

6 komentarzy

    • Odniosłam się do słów księdza: "Oczywiście, powodów może być tysiąc, także tych po stronie upartych dzieci, ale może być i tak, że taka matka bardziej siebie samą promuje, bardziej chce na swoim postawić, bardziej chce podporządkować sobie takie dorosłe dziecko, aniżeli doprowadzić je do Jezusa. Bo gdyby chciała naprawdę doprowadzić je do Jezusa, to więcej by się za nie modliła i zachęcała, a na pewno by nie przeklinała, złorzeczyła, pomstowała, wrzeszczała… – tak, jak uczeni w Piśmie i faryzeusze."
      Uświadomiłam sobie, że nic nie dadzą moje wykłady, nakazy, krzyki, złość i przykre słowa …w ten sposób nie doprowadzę syna do Jezusa. Więc nie wykład o Panu Bogu, o udziale we Mszy Św., ale mój dialog z Panem Bogiem o moim synu. I modlitwa… Dziękuję księdzu za te słowa. Pozdrawiam.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.