Odszedł od nas – aby pozostać z nami…

O

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, dzisiaj Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Okres Wielkanocny powoli zmierza do zakończenia, ale przecież radość paschalna winna być udziałem chrześcijanina przez całe życie! A dzisiaj – ze szczególną uwagą wpatrujemy się w Niebo. Oczywiście – w sensie duchowym. Co wynika z tego patrzenia dla naszej codzienności?
    Na głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Uroczystość
Wniebowstąpienia Pańskiego, C,
do
czytań: Dz 1,1–11; Ef 1,17–23; Łk 24,46–53
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Pierwszą
książkę napisałem, Teofilu, o wszystkim, co Jezus czynił i
nauczał od początku aż do dnia, w którym udzielił przez Ducha
Świętego poleceń Apostołom, których sobie wybrał, a potem
został wzięty do nieba. Im też po swojej męce dał wiele dowodów,
że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o
królestwie Bożym.
A
podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy,
ale oczekiwać obietnicy Ojca. Mówił:
Słyszeliście
o niej ode Mnie: Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie
ochrzczeni Duchem Świętym”.
Zapytywali
Go zebrani: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo
Izraela?” Odpowiedział im: „Nie wasza to rzecz znać czas i
chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty
zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w
Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.
Po
tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał
Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak
wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych
szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i
wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba,
przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia:
Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha
mądrości i objawienia w głębszym poznawaniu Jego samego, to
znaczy światłe oczy dla waszego serca, tak byście wiedzieli, czym
jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego
dziedzictwa wśród świętych i czym przemożny ogrom Jego mocy
względem nas wierzących na podstawie działania Jego potęgi i
siły, z jaką dokona dzieła w Chrystusie, gdy wskrzesił Go z
martwych i posadził po swojej prawicy na wyżynach niebieskich,
ponad wszelką zwierzchnością i władzą, i mocą, i panowaniem, i
ponad wszelkim innym imieniem wzywanym nie tylko w tym wieku, ale i w
przyszłym.
I
wszystko poddał pod Jego stopy, a Jego samego ustanowił nade
wszystko Głową dla Kościoła, który jest Jego Ciałem, Pełnią
tego, który napełnia wszystko na wszelki sposób.
ZAKOŃCZENIE
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Tak jest napisane: «Mesjasz
będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego
głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim
narodom, począwszy od Jerozolimy». Wy jesteście świadkami tego.
Oto
Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w
mieście, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka”.
Potem
wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce pobłogosławił
ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został
uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością
wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc
i błogosławiąc Boga.
Towarzyszymy
dzisiaj Jezusowi w Jego ostatnich momentach przebywania na ziemi.
Razem z Apostołami odprowadzamy Go na miejsce, skąd odejdzie do
Nieba
. Z uwagą słuchamy Jego ostatnich słów, ostatnich
poleceń. A jednocześnie jasno uświadamiamy sobie, że odejście
Jezusa nie jest takie, jak ludzkie odejścia, kiedy to człowiek
opuszcza człowieka
i już ze sobą nie mają kontaktu,
przebywają w zupełnie innych miejscach, często bardzo odległych i
chociaż dzwonią do siebie, chociaż przesyłają sobie nawzajem
listy, czy smsy, to przecież nie ma wątpliwości, że jednak nie są
razem – są daleko od siebie, są oddzieleni.
I
Jezus przez czterdzieści dni po Zmartwychwstaniu jeszcze przebywał
ze swymi uczniami, udowadniał im, że żyje i głosił im
Królestwo Boże
. Jednak po tychże dniach został od nich
zabrany do Nieba. I w sensie fizycznym już Go z nimi nie było. Nie
chodził po ziemi
, nie jadł z nimi posiłków, nie dzielił z
nimi trudu długich wędrówek, także – trudu fizycznych cierpień,
których nie brakowało w posłudze Apostołów. Rzeczywiście, od
tego wszystkiego Jezus w chwili Wniebowstąpienia wyłączył
się.
Ale
czy to miałoby oznaczać, że całkowicie wyłączył się ze swego
Kościoła i że ludzie przestali Go interesować oraz że sprawy
swoich uczniów i wyznawców pozostawił swobodnemu biegowi?
Wiemy,
że nie!
W czasie Ostatniej Wieczerzy ustanowił Sakrament
Eucharystii, aby pozostać ze swoim Kościołem, aby być ciągle
blisko swoich uczniów, aby ich umacniać w świętym życiu. Zatem
każdy, kto będzie spożywał z tego Chleba i pił z tego Kielicha,
będzie przeżywał obecność Jezusa w swoim sercu. A w ciągu
ostatnich dni słuchaliśmy z uwagą kolejnych zapowiedzi Zesłania
Ducha Świętego
. Jezus mówi, że pożyteczne jest Jego
odejście, bo jeśli On, Jezus, nie odejdzie, nie przyjdzie
Pocieszyciel – Duch Święty.
Jezus
mówi dzisiaj: Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie
Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej
Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi.
A więc to Duch
Święty sprawi, że dzieło Jezusa będzie kontynuowane. To Duch
Święty przypomni wszystko, czego Jezus nauczał i w ten sposób
Jezus pozostanie w Kościele – w swoim Słowie i w świadectwie
Apostołów
. Nie jest zatem tak, że Jezus odchodzi i już go nie
ma między nami. Jezus żyje i jest z nami! Jest obecny i
aktywnie działa w swoim Kościele. I to właśnie tym różni się
Jego odejście od innych odejść, o których wspominaliśmy.
Jezus
odszedł, ale w inny sposób pozostał. Odszedł, aby przygotować
nam miejsce, a jednocześnie jest z nami, aby pomóc nam to
miejsce zdobyć.
Jest z nami, aby pokazać nam kierunek i cel
naszych ludzkich dążeń tutaj na ziemi. Tak o tym mówi Paweł do
Efezjan w drugim czytaniu: Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa,
Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości w głębszym poznawaniu
Jego samego, to znaczy światłe oczy dla waszego serca, tak byście
wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo
chwały Jego dziedzictwa wśród świętych
. […]
I wszystko poddał pod Jego stopy, a Jego samego ustanowił nade
wszystko Głową dla Kościoła, który jest Jego Ciałem, Pełnią
tego, który napełnia wszystko
na wszelki
sposób.
Tak,
rzeczywiście, otrzymaliśmy światłe oczy dla naszego serca, abyśmy
wiedzieli, że naszym powołaniem jest świętość, a więc
przebywanie w Niebie, razem z Jezusem, razem z innymi Świętymi –
a nie przywiązywanie się całkowite do spraw ziemskich. Jak
zauważyliśmy zapewne, zebrani w Wieczerniku Apostołowie i
uczniowie Jezusa, jeszcze przed samym Jego Wniebowstąpieniem pytali
Go, czy w tym właśnie czasie przywróci królestwo Izraela.
Wiemy
bowiem dobrze, że Mesjasz, który miał przyjść, był zapowiadany
jako ten, który wybawi Izraela z niewoli. A ponieważ
Naród Wybrany rzeczywiście był w niewoli rzymskiej, przeto wielu
uważało, że Mesjasz będzie przywódcą politycznym, a może
militarnym
, który na czele wojska wypędzi Rzymian i przywróci
to ziemskie królestwo Izraela. Aż dziwne, prawdę mówiąc, że
kiedy tyle razy Jezus bardzo mocno akcentował sprawy duchowe
i całym swoim życiem pokazał i potwierdził, co dla Niego było
najważniejsze – a najważniejsze były zawsze właśnie sprawy
duchowe i wyzwolenie od zła
– aż dziwne, że ktoś jeszcze
zapytał o to wyzwolenie rozumiane politycznie.
Widać,
że niektórym – nawet Apostołom – niełatwo było przyjąć i
uwierzyć, że Jezus po co innego przyszedł. Niełatwo było
przestawić się na inny sposób myślenia. I dlatego może –
niewiele z tego wszystkiego rozumiejąc – wpatrywali się jak
osłupiali
w Jezusa, wstępującego do Nieba. Nie
taką jednak postawę mieli przyjąć, o czym szybko przypomnieli im
tajemniczy mężowie w białych szatach. Bo tu nie chodzi o
wpatrywanie się w Niebo, nawet w największym zachwycie
, ale o
konkretne działanie, o konkretną postawę.
Tu
chodzi o to, aby nie tyle o Niebie marzyć, nie tyle o nim śnić, co
je konkretnie zdobywać i konkretnie już tu na ziemi
wprowadzać. Chodzi zatem o to, aby nie tyle postanawiać dobro –
co czynić dobro.
Nie tyle postanawiać rzucenie nałogu – co
go bardzo zdecydowanie rzucić. Nie tyle obiecywać sobie i innym
wokół zmianę nastawienia do ludzi – co konkretnie je zmienić,
poprawić.
Nie tyle obiecywać sobie i innym zrobić to czy tamto
– co konkretnie wziąć się do roboty. Nie tyle marzyć o
dobrych relacjach w rodzinie – co je konkretnie wprowadzać.

Nie tyle marzyć o zgodzie z sąsiadami – co konkretnie spróbować
nawiązać zerwane kontakty. Nie tyle śnić o wysokim
wykształceniu i o znajomości języków
– co się konkretnie i
rzetelnie uczyć!
Kochani!
Jezus odszedł, aby przygotować nam miejsce. To Jego wielki dar dla
nas i absolutnie niezwykła obietnica, bo niczym sobie na to
nie zasłużyliśmy. Ale wiemy też, że Jezus, chociaż to miejsce
nam przygotował – to jednak go za nas nie zajmie. Nie zmusi nas,
abyśmy to miejsce zajęli. Jest więc jakiś obszar, który tylko
od nas zależy
. I właśnie to, ile Nieba będzie tu na ziemi –
zależy tylko do nas.
Apostołowie
nie tym przybliżyli nam wszystkim a wcześniej
sobie – Niebo, że się w nie wpatrywali
. Oni musieli sporo
jeszcze uczynić i bardzo sporo przeżyć przeciwności i cierpień,
aby naprawdę to Niebo posiąść. I my też, chociaż mówimy o
Niebie, a więc o miejscu niezwykłym, o niezwykłym stanie
szczęścia,
w jakim znajdzie się wówczas człowiek; chociaż
mówimy o czymś nadzwyczajnym i nadnaturalnym, to droga do
tego będzie prowadziła właśnie przez te najbardziej zwykłe
okoliczności życia, przez te bardzo naturalne sprawy, które
codziennie nas dotykają, codziennie nas absorbują.
Nie
wolno wpatrywać się w Niebo z założonymi rękami! Nie wolno o
świętości, o dobru tylko marzyć i mówić! Trzeba się
brać do roboty! Trzeba się konkretnie poświęcać! Trzeba odważnie
pokonywać zło i pracowicie pomnażać dobro. A Niebo od razu stanie
się bliższe. I chociaż nie zapanuje ono tu na ziemi w całej
pełni, to jednak wielu przekona się, że w ogóle ono istnieje,
że na ziemi, w tym życiu, można się do niego zbliżyć, można w
nie uwierzyć.
Bo
chociaż na ziemi nie może
istniećcałej
swej
pełni Niebo, to jednak także nie musi istnieć
piekło!
Jeżeli dzisiaj niektóre zakątki ziemi, ale też i
bliżej: niektóre domy z naszego sąsiedztwa i z naszego
otoczenia przypominają przedsionek piekła
, bo złość,
przemoc i pragnienie zemsty zdają się tam przeważać, to nie ma
wątpliwości, że taka sytuacja nie wytworzyła się sama. To ktoś
konkretny do tego się przyczynił – albo ciągle się przyczynia.
A
przecież Jezus przyszedł na ziemię, aby pokonać piekło i zbliżyć
nas do Nieba. Więc to tylko od samego człowieka zależy, czy tego
chce, czy on jednak – pomimo wszystko – świadomie wybiera zło
i piekło!
Szkoda, jeśli tak miałoby być. Niestety, widzimy,
że tak jest – i to nierzadko. I dlatego tak bardzo ważną jest
sprawą, abyśmy byli ludźmi Nieba, ludźmi pragnącymi
Nieba, ludźmi skierowanymi na Niebo. Abyśmy udowadniali samym sobie
– i wszystkim wokół – że pragnąć Nieba to nie oznaka
naiwności i dziecinności,
ale to jedyny sposób na mądre
życie.
Abyśmy udowadniali samym sobie – i wszystkim wokół –
iż pomimo, że na ziemi wiele jest zła, to jednak wiele jest też
dobra, dlatego na tym dobru trzeba koncentrować siły i zapał.
Niebo
jest zawsze wtedy, kiedy Bóg chce być z człowiekiem. Ale Niebo
jest zawsze i wtedy, kiedy człowiek chce być ze swoim Bogiem.

Nic nie zrobi bezradny Bóg, jeżeli ze swoją propozycją Nieba
stanie przed zamkniętym sercem człowieka. Nic nie zrobi bezradny
Bóg, jeżeli człowiek Nieba nie chce.
Jezus dzisiaj wstępuje
do Nieba nie tylko po to, aby zakończyć pewien etap historii
zbawienia i pewien etap swego życia. Jezus tam wstąpił dla nas,
aby nam o Niebie przypomnieć, aby nas do Nieba zachęcić,
zaprosić! Uczyńmy wszystko, co możemy – już dzisiaj, lub też:
już od dzisiaj, aby z tego zaproszenia móc skorzystać.
Niebo
stoi przed nami otworem. Trzeba tylko otworzyć swe serce. W
Niebie jest miejsce dla każdego z nas
– oby tylko w naszych
sercach było miejsce na sprawy Nieba. Niebo jest łaską i nagrodą
– obyśmy starali się zasłużyć na nie przez święte życie.
Niebo jest pełnią miłości – obyśmy tu na ziemi mieli
odwagę kochać! Niebo jest wypełnieniem się czasu
obyśmy tu na ziemi ani minuty dla Nieba nie zmarnowali. Niebo jest
dla zwycięzców – obyśmy tu na ziemi nie bali się walczyć!
Niebo jest dla odważnych – obyśmy mieli odwagę je zdobywać i
pragnąć go! Z radością i nadzieją!

9 komentarzy

  • Amen. Bóg zapłać ks.Jacku, to już druga homilia na Dzień Wniebowstąpienia a czeka mnie jeszcze jedna :). Myślę, że coś z każdej zostanie w mym sercu.

  • Na wieki wieków! Amen.
    Bardzo dziękuję, Drogi Księże Jacku, za wspaniale słowo!
    Niebo… Niebo serca, w którym żyje Pan… Kiedy czynimy właśnie sprawy, które rzeczywiście mają kierowanie do Nieba, wtedy pragnemy z otwartym na Miłość Boga sercem wstąpić do Pana, z Panem na Niebo, gdzie "jest miejsce dla każdego z nas".
    Niebo… Niebo – to jest znakem Miłości Pana dla nas.

    -<< W górę serca!>>

    -<< Wznosimy je do Pana!>>

    Pozdrawiam gorąco
    Szczęść Boże!
    Z modlitwą
    Józefa

  • Dzisiaj do pierwszej komunii przystąpił jeden z moich chrzesniaków :). W zwiazku z tym chciałbym również tutaj, na blogu, dziękować Chrystusowi za cudowny dar Eucharystii i możliwosć korzystania z niego. Dzieki Ci Panie za ten bezmiar łaski!

  • Jezusowi Chrystusowi wszelka cześć i chwała i dziękczynienie za ustanowienie Eucharystii, za Jego miłość do nas, że to karmi nas swoim Ciałem a i czasami swoją Najdroższą Krwią. Cieszę się z Tobą, że Twój chrześniak dostąpił łaski pełnego uczestnictwa w Mszy Świętej. Niech mu Pan błogosławi!

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.