Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności

B
Szczęść Boże! Moi Drodzy, witam Was bardzo rano, bo za chwilę wyjeżdżam do Miastkowa. Chociaż to dzień powszedni, ale jest konieczność podjęcia także dzisiaj posługi duszpasterskiej.
         W dniu dzisiejszym natomiast swoje imieniny obchodzi Ojciec Cezary Szcześniak, Kapucyn, niegdyś przynależący do jednej z moich Wspólnot młodzieżowych. Życzę Ojcu Czarkowi świętego i gorliwego kapłaństwa – i Bożego prowadzenia na każdy dzień! Wspieram modlitwą!
        Wczorajsze uroczystości ślubne przebiegły naprawdę radośnie i podniośle, chociaż bez zbędnego patosu. Co prawda, przy ołtarzu stanęło ośmiu Księży – w różny sposób związanych z którymś z Narzeczonych – ale to wszystko nie spowodowało jakiejś sztywnej atmosfery. Wprost przeciwnie! Słowo Boże wygłosił Ojciec Piotr Kieniewicz, niegdyś Wykładowca KUL, a obecnie Wykładowca na UMK w Toruniu i Rzecznik Sanktuarium Licheńskiego. Jego słowo było bardzo życzliwe – ale tak samo jasne i konkretne. Oby wskazywało nowym Małżonkom proste drogi do Boga!
       Kochani, ponieważ wczoraj zamieściłem swoje rozważanie na temat Świętej Rodziny, a po odczytaniu Listu Episkopatu uznałem, że jest on naprawdę bardzo ważny i zawiera konkretne stanowisko naszych Pasterzy w sprawach, o których tak wiele się ostatnio dyskutowało, przeto postanowiłem zamieścić tenże List na naszym forum – gdyby ktoś miał problemy z dotarciem do niego w inny sposób. Znajduje się on zaraz po dzisiejszym rozważaniu.
               Moi Drodzy, życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
                                      Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Świętych Młodzianków, Męczenników,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: 1 J 1,5–2,2; Mt 2,13–18

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Umiłowani:
Nowina, którą usłyszeliśmy od Jezusa Chrystusa i którą wam
głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej
ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a
chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą.
Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w
światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew
Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.
Jeśli
mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w
nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg będąc wiernym i
sprawiedliwym odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości.
Jeśli powiemy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma
w nas Jego nauki.
Dzieci
moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet
ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca, Jezusa Chrystusa
sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze
grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego
świata.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy
Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie
i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu;
pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia,
aby Je zgładzić”.
On
wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu;
tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić
słowo, które Pan powiedział przez Proroka: „Z Egiptu wezwałem
Syna mego”.
Wtedy
Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew.
Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać
wszystkich chłopców w wieku do dwóch lat, stosownie do czasu, o
którym się dowiedział od Mędrców.
Wtedy
spełniły się słowa proroka Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w
Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce
utulić się w żalu, bo ich już nie ma”.

Czemu
dzieło Boże domaga się aż takiej daniny krwi? Dlaczego
dzieło Boże nie może się spokojnie rozwijać? Komu przeszkadza –
i dlaczego aż tak bardzo przeszkadza? I jeżeli nawet „muszą”
– ujmując to słowo w cudzysłów – taką ofiarę składać
ludzie dorośli, którzy świadomie wybierają Chrystusa,
świadomie opowiadają się po Jego stronie, to dlaczego również
„muszą” tę ofiarę składać małe dzieci, niemowlęta,
nieświadome niczego? Czy Bóg nie mógł tego świata mądrzej
urządzić?
Mam
pełną świadomość, że te pytania trącą niemal herezją. Ale
mam też świadomość – a nawet pewność, płynącą z wielu
rozmów z ludźmi – że takie pytania naprawdę są stawiane!
Ludzie czasami wprost, a czasami z lękiem, z pewną obawą czy
nieśmiałością, ale jednak pytają: Dlaczego Bóg na to
pozwala?
Dlaczego na świecie jest tyle zła? Dlaczego
tylu niewinnych ludzi ginie w różnych konfliktach, dlaczego
odchodzą w młodym wieku porządni ludzie, zostawiając
osierocone dzieci, a pijacy, zbrodniarze, różne „odrzutki i męty
społeczne” (to dosłowne cytaty!) dalej żyją, mają się dobrze
– i jeszcze innym szkodzą? Dlaczego tak jest?! Czy nie może
to wszystko jakoś inaczej wyglądać? Czy nie da się inaczej?…
Do
kogo, Kochani, możemy iść z tymi pytaniami? My, wierzący, mamy
tylko jedną drogę: do samego Jezusa! Tylko do Niego! Nie ma
co szukać innych, rzekomo mądrzejszych i bardziej „nowoczesnych”
ekspertów. Chociaż, oczywiście, znajdziemy ich bardzo szybko – i
bardzo wielu. Ale to nie o nich tu chodzi – o tych, którzy nam
„zamydlą” oczy jakimś łatwo „przełykalnym” banałem.
Chodzi nam bowiem o znalezienie rzeczywistej odpowiedzi na
nurtujące nas pytania.
I
taka odpowiedź – chociaż nie wprost – pojawia się w pierwszym
dzisiejszym czytaniu: Bóg
jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli
mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności,
kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy
w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy
jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew

Jezusa,
Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.

Tak,
to nie Bóg domaga się daniny krwi, nie On ją przelewa, nie On
zabija tych, którzy dają o Nim świadectwo. I nie On także zabija
małe dzieci. On
jest światłością! On jest życiem!

To ci, którzy w Nim nie trwają, są tymi, którzy podnoszą na
innych swe ręce; ci, którzy nie
mogą pogodzić się z panowaniem Bożych zasad w świecie;
ci,
których tak bardzo
razi w oczy Boża światłość!
To
oni powodują całe
zło – nie Bóg.
Bóg
nie chce, żeby Jego dzieło tak wielu kosztowało konieczność
oddania
życia!
I nie chce, aby dla obrony Jego prawdy i Jego nauki ludzie musieli
umierać. Ale skoro się to dzieje, to On
sam wynagradza tych, którzy „
muszą”
taką ofiarę złożyć.

I z pewnością rozliczy
tych, którzy podnoszą na innych rękę!

Będą oni musieli zdać sprawę ze swoich uczynków, będą musieli
spojrzeć
prosto w oczy Bogu – i tym, których zamordowali, i których
prześladowali.

Będą musieli!
Owszem,
nie jest przed nimi zamknięta brama Bożego Miłosierdzia – wprost
przeciwnie: mogą
przez nią przejść.
Ale
to
oni
sami muszą tego chcieć!

A więc, muszą sami dla siebie i sami w sobie, w swoim sumieniu –
zmierzyć
się z krzywdą, którą innym uczynili.

Bo
na pewno
nie będzie tak, że fale Bożego miłosierdzia „zaleją” ich
podłości, a oni sami nie będą musieli w tej sprawie choćby
palcem ruszyć. Nie! Człowiek musi
sobie uświadomić swoje zło – i szczerze za nie żałować!
Szczerze
pragnąć zerwać z nim – i do tego konsekwentnie
dążyć!

Nie ma innego wyjścia!
Jasno
nam to uświadamia dzisiejsze
Święto i związane z nim Boże słowo, że w
całą sprawę składania świadectwa wierze – i wszystkiego, co
się z nim wiąże, a więc także: złożenia w ofierze swego życia
bardzo
intensywnie włącza się Bóg!

On, który jako pierwszy staje się Ofiarą tej wolności, którą z
miłości dał człowiekowi, a którą człowiek w tak zły sposób
wykorzystuje: On
sam staje po stronie prześladowanych, zabijanych, lekceważonych,
pomijanych, marginalizowanych,

i – chociaż pozornie milczy – jednak w rzeczywistości bierze w
swe ręce dalszy bieg tychże spraw.
Warto
o tym zawsze pamiętać, kiedy będziemy stawiali kolejne pytania o
przyczyny zła, dziejącego się w świecie. Ale też warto – a
wręcz trzeba – podejmować wszelkie
możliwe działania, aby to zło niweczyć, pokonywać, zwyciężać
dobrem.

My nie musimy – nie powinniśmy – na zło się godzić. My możemy
– powinniśmy – mu przeciwdziałać.
Ale,
co oczywiste, nie
kolejnym złem, a dobrem.
W
sytuacji jednak, w której będzie się wydawało, że zła nie da
się pokonać, że ono bezkarnie się rozpasało i nie ma na nie rady
– w każdej takiej sytuacji trzeba
sprawę oddać bezpośrednio Bogu

i do Niego kierować wszystkie swoje pytania – i wołanie o pomoc…

W
tym duchu zastanówmy się:

Czy
rzeczywiście ze wszystkimi moim pytaniami i wątpliwościami zwracam
się bezpośrednio do Jezusa?

Jak
próbuję przeciwdziałać złu, jakie się wokół mnie dokonuje?

Jak
pokonuję w sobie pragnienie odwetu, zemsty?

Dzieci
moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli…

A
oto odczytywany wczoraj List Episkopatu:

RODZINA
– SZKOŁĄ MIŁOSIERDZIA

List
Pasterski Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny
27
grudnia 2015 roku

Drodzy
Siostry i Bracia!
Trwając
w zadumie nad ubogim żłóbkiem, wpatrujemy się w pogodne twarze
Dzieciątka Jezus, Maryi i Józefa. W naszych domach przeżywamy
tajemnicę Bożego Narodzenia, która prowadzi każdego człowieka do
podstawowego pytania o miłość. Ojciec posyła do nas swojego Syna,
aby zaświadczył o miłości i głosił Ewangelię o Bogu bogatym w
miłosierdzie.

W
obecnym roku przeżywaliśmy jako Kościół XIV Zwyczajny Synod
Biskupów, którego temat brzmiał: „Powołanie i misja rodziny w
Kościele i świecie współczesnym”. Refleksja synodalna
prowadziła do zgłębienia tajemnicy ludzkiej miłości wyrażającej
się w małżeństwie i rodzinie. Wdzięczni za to wydarzenie, chcemy
iść razem jako wspólnota wierzących i realizować powołanie do
świętości, którym Bóg nas obdarzył.

Młodzi
ludzie pytani o ideał szczęścia, niezmiennie odpowiadają, że
chcieliby zawrzeć małżeństwo i założyć szczęśliwą rodzinę.
Niestety, jak możemy to zaobserwować, z różnych powodów część
z nich nie spełnia swoich marzeń, uciekając przed
odpowiedzialnością. Synod, odnosząc się do tej rzeczywistości,
wskazał, że źródłem takich decyzji jest często lęk przed
przyszłością, wyrażający się w niechęci do podejmowania
stałych zobowiązań. Potrzeba więc świadectwa radosnych i
świętych małżeństw, dzięki któremu ludzie młodzi, ale także
i małżonkowie przeżywający kryzysy uwierzą w miłość.
Liturgia
słowa prowadzi nas dzisiaj do odkrywania rodzinnego szczęścia.
Jego źródłem są wzajemne relacje otwarte na obecność Boga i
drugiego człowieka. Wspólna modlitwa, posiłek przy jednym stole,
rodzinne świętowanie sprawiają, że odkrywamy radość bycia ze
sobą i dla siebie. Niestety wielu rodziców ze smutkiem stwierdza,
że nie mają czasu ani dla współmałżonka, ani dla swoich dzieci.
Brak rozmowy, wspólnego spędzania wolnego czasu często skutkuje
nieufnością i załamaniem się relacji rodzinnych. Nie można
tworzyć trwałej wspólnoty, jeżeli brakuje zrozumienia i szacunku.
Wyrażają się one w uważnym słuchaniu drugiego, w chęci pomocy i
podjęciu odpowiedzialności każdego z członków rodziny za
powierzone mu obowiązki.
Wiemy
jednak dobrze, że wzajemny szacunek nie wystarczy do tworzenia
relacji rodzinnych. Każdy człowiek potrzebuje miłości i jest
zdolny do jej realizacji. Jak przypomniał Sobór Watykański II w
dokumencie Gaudium et spes, człowiek „[…] nie może
odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z
siebie samego” (Gaudium et spes, 24). Ten, kto kocha, nie
musi się niczego obawiać, bo rozumie, że tylko poprzez dar z
siebie może zapewnić drugiej osobie szczęście. Oddanie się sobie
wzajemnie i zdolność do bezinteresownej miłości biorą swój
początek w Bożym akcie stwórczym. Bóg bowiem nie chciał, aby
człowiek był sam, ale uzdolnił jego serce do miłości. Święty
Jan Paweł II w adhortacji Familiaris consortio, mówiąc o
zadaniach rodziny chrześcijańskiej, stwierdził, że pierwszym
wśród nich jest tworzenie wspólnoty osób (por. FC,18). To
doświadczenie jedności i bliskości staje się okazją do
przeżywania prawdziwej radości wiary. Małżeństwo nie jest
rzeczywistością smutku i niesienia ciężarów ponad siły, nie
jest problemem, ale jest szansą dla każdego z członków rodziny na
pełny rozwój. Ojciec Święty Franciszek wielokrotnie wzywał
małżonków chrześcijańskich do radości wiary, która promieniuje
i przemienia cały świat.
Do
tej rzeczywistości wracali ojcowie synodalni. Omawiając problemy
współczesnych małżeństw i rodzin, podkreślali, że w wielu
przypadkach to egoizm i skrajny subiektywizm stoi na przeszkodzie do
zawarcia sakramentalnego małżeństwa. Dlatego konieczna jest stała
i systematyczna formacja małżeństw i rodzin, które ożywione
duchem wiary poprowadzą swoje dzieci ku Chrystusowi. Wiara pozwala
człowiekowi otworzyć się na cud miłosierdzia Bożego i wprowadza
go na drogę przebaczenia. Dziś, gdy tak wiele jest zagubionych
małżeństw, gdy wiele z nich niemal zatraciło świadomość
ostatecznego znaczenia życia małżeńskiego i rodzinnego, trzeba
przypominać, że małżeństwo sakramentalne jest komunią pomiędzy
Bogiem i ludźmi. Osoby żyjące w małżeństwie nie zostają same i
nie są skazane wyłącznie na siebie, ale żyją w obecności Boga,
czerpiąc z łaski sakramentalnej.
Odkrywając
prawdę o człowieku stworzonym przez Boga, chcemy razem z
uczestnikami synodu zdecydowanie przypomnieć, że małżeństwo to –
zawsze i wyłącznie – relacja dwóch osób, mężczyzny i kobiety,
którzy łączą się ze sobą w jednym i nierozerwalnym przymierzu i
są otwarci na owoc swojej miłości, którym są dzieci.
Jakiekolwiek próby wprowadzania innych definicji małżeństwa i
rodziny spotykają się z naszym zdecydowanym sprzeciwem. Zachęcamy
rodziny, aby odważnie odrzucały zakusy zwolenników ideologii
gender, którzy próbują narzucić poglądy niezgodne z naturą
człowieka.
Podczas
synodu wielokrotnie podkreślano konieczność towarzyszenia na
drodze wiary dzieciom, młodzieży, małżeństwom i rodzinom. Musi
być ono oparte na wspólnym odkrywaniu obecności Jezusa Chrystusa w
życiu każdego człowieka. Pierwszymi świadkami wiary są rodzice,
którzy mają obowiązek przekazywania jej swoim dzieciom. Nikt i nic
nie może zastąpić rodziców w tym zadaniu. Święty Jan Paweł II
napisał w Familiaris consortio: „Rodzina chrześcijańska
jest pierwszą wspólnotą głoszenia Ewangelii osobie ludzkiej,
która jest w stałym rozwoju, i doprowadzenia jej, poprzez stopniowe
wychowanie i katechezę, do pełnej dojrzałości ludzkiej i
chrześcijańskiej” (FC, 2).
Żadna
rodzina, nawet najszczęśliwsza, nie powinna jednak zamykać się na
inne wspólnoty i zapominać o obowiązku dzielenia się Ewangelią.
Wychodząc temu naprzeciw, ojcowie synodalni proponowali, aby w
każdej parafii powstały wspólnoty małżeńskie i rodzinne, które
spotykałyby się systematycznie na modlitwie, pogłębiałyby swoją
formację i głosiły Dobrą Nowinę we własnym środowisku.
Obrady
synodu prowadziły także do podkreślenia uzdrawiającej siły
miłosierdzia. W Roku Miłosierdzia, który ustanowił Papież
Franciszek, jesteśmy zaproszeni do tego, aby nie tylko częściej
korzystać z daru przebaczenia w sakramencie pokuty i pojednania, ale
także okazać się miłosiernymi dla naszych braci i sióstr,
którzy zawinili wobec nas. Rodzina jest przecież pierwszą szkołą
miłosierdzia, w której uczymy się praktykować uczynki miłosierne
względem ciała i duszy na wzór naszego Mistrza Jezusa Chrystusa.
Zachęcamy
do modlitwy w intencji małżeństw i rodzin, zwłaszcza tych, które
przeżywają problemy, którym grozi rozpad, w których brakuje
jeszcze bezinteresownej miłości. Naszą modlitwą powinniśmy
ogarnąć te kobiety, które z różnych względów zdecydowały się
na zabicie swojego nienarodzonego dziecka. Prośmy także o
miłosierdzie dla mężczyzn, którzy nie potrafili wziąć
odpowiedzialności za nowe życie i zachęcali do aborcji dziecka lub
ją finansowali. Jesteśmy zaproszeni przez papieża Franciszka, aby
– nie wpadając w pokusę łatwego osądzania i potępiania –
nieść wszystkim posługę miłosierdzia.
Miłosierdzie
możemy czynić tylko w prawdzie. Dlatego przypominamy, że nauczanie
Kościoła oparte na Słowie Bożym i Tradycji odnośnie do osób
rozwiedzionych a żyjących w nowych związkach zostaje podtrzymane.
Osoby te nie mogą przyjmować Komunii św., ponieważ nie żyją w
związku sakramentalnym. Niemożność przyjmowania sakramentu
Eucharystii nie ma charakteru wykluczającego czy dyskryminującego,
ale odzwierciedla tylko obiektywną sytuację tych osób w Kościele.
Zachęcamy ich do uczestniczenia we Mszy Świętej, rozważania Słowa
Bożego, wytrwania na modlitwie, włączania się w dzieła
miłosierdzia i w pracę na rzecz wspólnot parafialnych. Nikogo nie
potępiamy, a jako ludzie wierzący chcemy prowadzić do spotkania z
przebaczającym Chrystusem. Dlatego zapraszamy do modlitwy w intencji
małżonków i dzieci, których dotknął dramat rozpadu małżeństwa,
a także do ofiarowania im naszego wsparcia. Przypominamy rozwiązania
zawarte w Familiaris consortio i prosimy, aby wierni stosowali
się do tych zaleceń, w myśl których do Komunii św. nie mogą
przystąpić osoby rozwiedzione, żyjące w nowym związku, jeżeli
nie otrzymały stwierdzenia nieważności małżeństwa i nie zawarły
sakramentalnego związku małżeńskiego.
W
przypadku braku stwierdzenia nieważności małżeństwa wierny
pragnący przystąpić do Komunii św., powinien zerwać grzeszną
relację. Owszem, istnieją sytuacje szczególne, kiedy po ludzku
rozstanie wydaje się niemożliwe, np. ze względu na konieczność
wychowania dzieci z nowego związku. W takich przypadkach osoby po
rozwodzie, żyjące w nowym związku, mogą przyjąć Komunię św.
pod warunkiem, że „postanawiają żyć w pełnej
wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które
przysługują wyłącznie małżonkom” (Familiaris consortio,
84).
W
dzisiejsze święto dziękujemy wszystkim małżeństwom i rodzinom,
które pomimo trudności trwają przy Chrystusie i z wiarą pokonują
piętrzące się przed nimi problemy. Chcemy zachęcić ich, aby –
jak Święta Rodzina z Nazaretu – budowali swoje życie w oparciu o
dar z siebie i codziennie okazywane miłosierdzie. Jak słyszeliśmy
we fragmencie Ewangelii według św. Łukasza, Jezus posłuszny swoim
rodzicom wzrastał w mądrości, w latach, w łasce u Boga i ludzi
(por. Łk 2,52).
Życząc
wszystkim rodzinom, aby ten zbliżający się Rok Pański 2016 stał
się okazją do autentycznego duchowego wzrostu, z serca
błogosławimy.

Podpisali:
Pasterze Kościoła katolickiego w Polsce

7 komentarzy

  • " Dlaczego Bóg na to pozwala? Dlaczego na świecie jest tyle zła?. "

    Czemu Boga oskarżamy o zło ? Przecież Pan Bóg dał człowiekowi wolną wole. To ludzie decydują jak postąpią i często wybierają zło.

    Dziękuję za przytoczenie listu. Miałam dziś szukać go w internecie 🙂
    Pozdrawiam
    Gosia

    • Rozpatrując kwestię "dobra i zła" tylko z perspektywy moralnego wyboru człowieka dysponującego wolną wolą (chociaż nie zawsze jest to takie proste i oczywiste) tracimy z oczu obraz tych, którzy nie mają wpływu na zło, które ich spotyka – i w ludzkich pytaniach do Boga "dlaczego?" bardziej chodzi o takie sytuacje.

  • Jestem człowiekiem, myślę po ludzku (a nie po Bożemu ), więc i mnie przychodziły do głowy pytania typu "dlaczego zamiast dopuszczenia do zabicia wszystkich dzieci do lat dwóch, Wszechmocny, Dobry i Sprawiedliwy Bóg nie sprawił by odmienić serce sprawcy Heroda, przecież za czasów starotestamentalnych Bóg reagował "szybko" na niewierność ludu… Myślę i obecnie, że Bóg mógł zapobiec rzezi niewiniątek na tysiąc sposobów, ale dał człowiekowi wolną wolę i będzie z niej, naszych czynów i wyborów każdego człowieka rozliczał. Dał nam również drogowskazy, pomocne przykazania, swoje Słowo, którym mamy się kierować w życiu. Bóg również wyposażył nas w rozum, mądrość serca byśmy sami poznawali co jest dobre, co złe i wybierali dobro.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.