Dać się Panu mile zaskoczyć…

D
Szczęść Boże! Moi Drodzy, wspomniałem wczoraj o wyjeździe na Syberię. Otóż, dzisiaj o godzinie 20.00 – razem z naszym Tatą i Księdzem Leszkiem Mućką – wylatujemy z Warszawy do Moskwy, a stamtąd dalej, do Surgutu. W nieco innych godzinach, ale też jutro, będzie tam podążał Pan Sebastian Karczewski, wiozący ze sobą Figurę Matki Bożej Fatimskiej. Po kilkutygodniowej peregrynacji po różnych polskich Parafiach, Figura dotrze do miejsca swego przeznaczenia, gdzie będzie uroczyście wprowadzona do kościoła parafialnego w Surgucie. 
        W związku z naszym pobytem tam właśnie, od jutra do czwartku, 19 maja, na naszym forum będzie się pojawiało tylko i wyłącznie słówko z Syberii. Jednak jutro będzie to słówko w tej formie najbardziej oryginalnej, czyli przygotowane przez Księdza Marka. O tym, co się tam w tych dniach będzie działo, będę informował. 
       Dziękuję za przesłane już do tej pory na moje ręce zapewnienia o duchowej łączności i modlitwie; proszę o tę modlitwę i zapewniam całą naszą Rodzinkę blogową o swojej pamięci przed Panem i przed Jego Matką. Tymczasem jeszcze – całe mnóstwo przygotowań do wyjazdu…
              Dobrego i błogosławionego dnia!
                                          Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Czwartek
7 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 22,30;23,6–11; J 17,20–26

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
Jerozolimie trybun rzymski, chcąc się dowiedzieć dokładnie, o co
Żydzi oskarżali Pawła, zdjął z niego więzy, rozkazał zebrać
się arcykapłanom i całemu Sanhedrynowi i wyprowadziwszy Pawła
stawił go przed nimi.
Wiedząc
zaś, że jedna część składa się z saduceuszów, a druga z
faryzeuszów, wołał Paweł przed Sanhedrynem: „Jestem
faryzeuszem, bracia, i synem faryzeuszów, a stoję przed sądem za
to, że spodziewam się zmartwychwstania umarłych”.
Gdy
to powiedział, powstał spór między faryzeuszami i saduceuszami i
doszło do rozdwojenia wśród zebranych. Saduceusze bowiem mówią,
że nie ma zmartwychwstania ani anioła, ani ducha, a faryzeusze
uznają jedno i drugie. Zrobiła się wielka wrzawa, zerwali się
niektórzy z uczonych w Piśmie spośród faryzeuszów, wykrzykiwali
wojowniczo: „Nie znajdujemy nic złego w tym człowieku. A jeśli
naprawdę mówił do niego duch albo anioł?”
Kiedy
doszło do wielkiego wzburzenia, trybun obawiając się, żeby nie
rozszarpali Pawła, rozkazał żołnierzom zejść, zabrać go
spośród nich i zaprowadzić do twierdzy. Następnej nocy ukazał mu
się Pan i powiedział: „Odwagi! Trzeba bowiem, żebyś i w Rzymie
świadczył o Mnie tak, jak dawałeś o Mnie świadectwo w
Jerozolimie”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
W
czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, modlił
się tymi słowami:
Ojcze
Święty, nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki
ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak
Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas,
aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.
I
także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili
jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się
tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i
żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.
Ojcze,
chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja
jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo
umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.
Ojcze
sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i
oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i
nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś,
w nich była i Ja w nich”.

Czytając
dzisiejszy fragment Księgi Dziejów Apostolskich, wielu naprawdę
podziwia Pawła za bardzo oryginalne i przemyślne wyjście z
trudnej sytuacji, w jakiej się znalazł. Mówiąc bardziej
oficjalnie, możemy to skomentować tak, że należycie wykorzystał
do tego celu okoliczności czasu i miejsca.
Pomimo dość
trudnego swego położenia, nie stracił – mówiąc kolokwialnie –
głowy, ale rozpatrzył się, z kim ma do czynienia, kto i
jakie stanowisko prezentuje, aby ostatecznie wykorzystać tę zastaną
sytuację do realizacji swego zamiaru i wyjścia z kłopotu.
Próbuję
sobie nieraz wyobrazić tę scenę, która dzisiaj została opisana
przez Autora natchnionego. Oto nienawistny tłum wykrzykuje różne
rzeczy,
Paweł może trochę się temu przysłuchuje, ale też
przygląda się, kogo ma przed sobą. I oto przychodzi mu do głowy
całkiem dobra myśl, aby wbić klin pomiędzy przeciwników,
by wykorzystać różnice w poglądach, zachodzące między nimi.
Nie
wiemy, czy długo się nad tym zastanawiał i czy wcześniej
przewidywał jakieś inne sposoby wyjścia z opresji. Na pewno
obmyślał jakąś linię obrony
– wszak po to się zebrało
całe to zbiegowisko, aby posłuchać, co ma do powiedzenia. Ale
wtedy właśnie pojawiła się ta myśl, aby nie zaczynać obrony od
przedstawiania swojego stanowiska, ale skoncentrować uwagę na
stanowiskach oskarżycieli.
I
to było naprawdę dobry rozwiązaniem, bo okazało się, że już
potem właściwie nie musiał nic mówić:
jego przeciwnicy sami
wzięli się za rozwiązywanie problemu, który przecież sami
stworzyli. A jak go rozwiązali, to możemy się domyślać. Ale
można to skomentować jedynie w ten sposób, że jaki problem,
takie i jego rozwiązanie.
Przecież w całej sprawie nie
chodziło o jakieś konkretne dobro, ale właśnie o zło: o
zaszkodzenie Pawłowi, o sprzeciwienie się jego nauczaniu.
A
Paweł, który w tylu innych sytuacjach rzetelnie stawał w obronie
zasad i wartości, które wyznawał i których nauczał, od czasu do
czasu mógł sobie pozwolić na to, aby problem – o ile tak można
powiedzieć – sam się rozwiązał.
Owszem,
taką sytuację trudno jest zaakceptować komuś, kto jest
perfekcjonistą w każdym calu i sam chce wszystko rozwiązywać
– także może po to, aby sobie samemu udowodnić, że jest
na tyle zaradnym, że z każdym problemem da sobie radę. Jednak może
chociaż czasami warto „spuścić z tonu”, a bardziej zdać
się na Pana, który z kolei będzie chciał pomóc w taki sposób,
że rozwiąże sytuację niejako „od drugiej strony”,
czyli w sposób, którego się człowiek nawet nie spodziewa.
To
będzie na przykład taki splot okoliczności, czy takie następstwo
wydarzeń, które doprowadzi do tego, że problem sam się
rozwiąże,
albo okaże się, że go tak naprawdę w ogóle
nie było.
Oczywiście,
to wszystko, co tu sobie mówimy, nie może nas prowadzić do
wniosku, że zawsze i we wszystkim mamy tylko czekać,
nam się problemy same porozwiązują – nie! Mamy trzeźwo
myśleć i na wszystko, co w naszym życiu się dzieje,
realistycznie patrzeć – i w tym duchu rozwiązywać po
kolei pojawiające się problemy. Spokojnie, ale konkretnie.
Natomiast
zawsze powinniśmy prosić Pana o pomoc i światło w ich
rozwiązywaniu, i kiedy On zechce uczynić nam niespodziankę
w postaci rozwiązania jakiegoś problemu za nas, albo trochę
inaczej, niż my byśmy się spodziewali, wtedy warto dać się
Panu mile zaskoczyć.
Bo
my naprawdę nie musimy – chociaż tak czasami byśmy może chcieli
– jak te małe dzieci wszystko „sami i tylko sami”
rozwiązywać. Tak, jakby nikt poza nami nie był w stanie zaradzić
problemowi. A tymczasem Pan chce nam robić niespodzianki, chce nam
pomagać, może także w niektórych sytuacjach „odciążyć”…
Nawet – zrobić coś za nas… Przecież to wszystko tylko dla
naszego dobra!
A
takie sytuacje będą miały miejsce, jeżeli będziemy tak
zjednoczeni z Jezusem i pomiędzy sobą,
jak tego sam Jezus
pragnął i jak się o to modlił w dzisiejszej Ewangelii. Jeżeli
uda się nam nawiązać taką właśnie bardzo intensywną
współpracę
i taką właśnie pełną jedność, to na
pewno nie będzie żadnych problemów z ułożeniem naszej współpracy
z Jezusem – nawet w takich najbardziej prozaicznych okolicznościach
życia.
A
Jezus – w ramach tej współpracy – będzie nam czasami robił
taki
e niespodzianki, jak te, o jakich tu sobie
mówimy, a jaką dzisiaj sprawił Świętemu Pawłowi…
W
tym kontekście zastanówmy się:

Czy
nie ulegam złudnej pokusie samowystarczalności?

Jakie
miejsce przewiduję dla Pana w rozwiązywaniu moich trudnych spraw?

Czy
jestem w stanie zaakceptować – zaproponowane przez Pana – inne
rozwiązanie sprawy, niż te, które sam zaplanowałem?

Ojcze
sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i
oni poznali, żeś Ty Mnie posłał.

5 komentarzy

  • Cieszę się, że Matka Boża Fatimska będzie jednać ludzi z Bogiem, że będzie w Jubileuszowym Roku Łaski, Apostołką Bożego Miłosierdzia na dalekiej Syberii. Jutro 13tego, misyjną Mszę wieczorną jako parafia zakończymy procesją Fatimską z lampionami. Będziemy prosić, by królestwo Jej Syna zapanowało w naszych sercach, w każdym sercu człowieka aż po krańce ziemi.
    Dziś zaś w piąty dzień Misji parafialnych o 18:30 Mszę Świętą w 1050 rocznicę Chrztu Polski, pod przewodnictwem Ks. Biskupa W. Meringa będziemy nie tylko dziękować za Chrzest Polski ale błagać o wiarę i wytrwanie w wierze, o dochowanie wierności Bogu i Krzyżowi Świętemu, bo tego bardzo potrzebujemy wszyscy i moja parafia również. Piszę to z bólem serca, ponieważ lokalna społeczność przeciwstawiła się postawieniu i poświęceniu pamiątkowego Krzyża o symbolicznej wys. 1050cm na naszym osiedlu, w naszej parafii, który miał być widocznym Znakiem dla współczesnych i przyszłych pokoleń. Wierzę i modlę się o to, by przyszło opamiętanie narodu wybranego, Polski, by Jezus Chrystus zanim przyjdzie jako Władca Sprawiedliwy, przyszedł jako Bóg Miłosierny, by w zbliżającym się czasie Pięćdziesiątnicy zesłał na nowo Ducha Prawdy, Ducha Ognia, by w sercach naszych na nowo zapłonął żar wiary, nadziei i miłości, by serca Polaków dotknięte zostały działaniem Ducha Świętego. Amen.

  • Niech Bóg Wszechmogący błogosławi w czasie podróży, pobytu i powrotu. Poczujcie oddech Boga i tchnienie Ducha lecąc pod Jego niebem. Szczęść Boże.

    • Dziękuję za życzliwość i modlitwę! Ja także pamiętam codziennie o Was, moich Przyjaciołach, polecając Was Panu – również "lecąc pod Jego niebem". Szczęść Boże! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.