Wyłaniająca się obecność Boga…

W
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Siostra
Aneta Sroka – obchodząca nie tak dawno urodziny – za moich
czasów: Przełożona domu Sióstr od Aniołów w Tłuszczu, a
obecnie posługująca tu i ówdzie. To znaczy, w Jeżowem pod
Rzeszowem.
Imieniny
przeżywa także Aneta Gmitrzak, angażująca się w swoim czasie w
działalność Wspólnot młodzieżowych.
I
wreszcie, dzień dzisiejszy jest dniem imienin Anetty Dziak, mojej
Koleżanki, z którą razem pracowałem w Liceum im. Lelewela w
Żelechowie. Pani Anetta mieszka w Miastkowie, co sprawia, że możemy się
co jakiś czas spotkać i pogadać.
Wszystkim
Solenizantkom życzę zaufania do Boga wbrew wszystkiemu i pomimo
wszystko – czyli takiego, o jakim mowa w dzisiejszym Bożym słowie.
Oczywiście, zapewniam o modlitwie!
A
z innych spraw, to bardzo cieszę się wczorajszą, trwającą ponad
dwie i pół godziny, rozmową na skype z Księdzem Markiem. Dopytałem
o wiele szczegółów, związanych z ostatnimi wydarzeniami
duszpasterskimi na Syberii. Naprawdę, jest za co dziękować Bogu!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek
15 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Wj 1,8–14.22; Mt 10,34–11,1
CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Rządy
w Egipcie objął nowy król, który nie znał Józefa. I rzekł do
swego ludu: „Oto lud synów Izraela jest liczniejszy i potężniejszy
od nas. Roztropnie przeciw niemu wystąpmy; ażeby się przestał
rozmnażać. W wypadku bowiem wojny mógłby się połączyć z
naszymi wrogami w walce przeciw nam, aby wyjść z tego kraju”.
Ustanowiono
nad nim przełożonych robót publicznych, aby go uciskali ciężkimi
pracami. Budowano wówczas dla faraona miasta na składy: Pitom i
Ramses. Ale im więcej go uciskano, tym bardziej się rozmnażał i
rozrastał, co jeszcze potęgowało wstręt do synów Izraela.
Egipcjanie nielitościwie zmuszali synów Izraela do ciężkich prac
i uprzykrzali im życie przez uciążliwą pracę przy glinie i cegle
oraz przez różne prace na polu. Do tych wszystkich prac przymuszano
ich nielitościwie.
Faraon
wydał wtedy całemu narodowi rozkaz: „Wszystkich nowo narodzonych
chłopców Hebrajczyków należy wyrzucić do rzeki, a dziewczynki
pozostawić przy życiu”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich apostołów: „Nie sądźcie, że przyszedłem
pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju,
ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z
matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka
jego domownicy.
Kto
miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I
kto miłuje syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie
godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie
godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe
życie z mego powodu, znajdzie je.
Kto
was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego,
który Mnie posłał.
Kto
przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto
przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego
otrzyma.
Kto
poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych,
dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej
nagrody”.
Gdy
Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł
stamtąd, aby nauczać i głosić Ewangelię w ich miastach.
Kiedy
się wysłucha dzisiejszego pierwszego czytania, to można się
zastanawiać, jaki właściwie przekaz płynie z niego do nas?
Bo trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to przekaz dość
pesymistyczny: oto rządy w Egipcie objął nowy
król, który nie znał Józefa,
a zatem – można
rzec – sielanka się skończyła, wysokie notowania Izraelitów w
Egipcie to też już historia, gdyż teraz stali się oni balastem i
wręcz zagrożeniem.
Przeto
ustanowiono nad [nimi] przełożonych
robót publicznych, aby
[ich] uciskali
ciężkimi pracami,
z czego zresztą owi przełożeni
dość skrupulatnie się wywiązywali. A na domiar złego, faraon
wydał wtedy całemu narodowi rozkaz: „Wszystkich nowo narodzonych
chłopców Hebrajczyków należy wyrzucić do rzeki, a dziewczynki
pozostawić przy życiu”
. I to jest cały przekaz
dzisiejszego pierwszego czytania… Można by powiedzieć, że samo
zło i nieszczęście, żadnego pozytywnego przesłania…
Podobnie
rzecz się ma, jeśli idzie o Ewangelię, a przynajmniej jej pierwszą
część. Słyszymy tam bowiem Jezusa, który stwierdza: Nie
sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie
przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić
syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą
nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy.
Znowu
– cóż to za przekaz, cóż to za przesłanie?… Kolejna dawka
pesymizmu i kolejne problemy, jakie mają spaść na ludzi. Po czym
następuje wyliczenie iluś kategorii ludzi, o których Jezus mówi:
nie jest Mnie godzien, i dopiero od połowy czytania
ewangelicznego zaczynają padać słowa, które mogą tchnąć
nadzieją. Bo oto Jezus mówi: Kto was przyjmuje, Mnie
przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.

A nawet zapowiada nagrodę tym, którzy przyjmą Jego samego i
wszystkich, przychodzących w Jego imię…
Jak
zrozumieć taki przekaz dzisiejszego Bożego słowa? Oczywiście,
trzeba się otworzyć na natchnienia Ducha Świętego i
uważnie słuchać, co będzie On mówił do naszych serc, przeto
każdy może w jakiś inny sposób spojrzeć na to Słowo i nieco
inaczej je dla siebie odebrać. Ale chyba możemy wysnuć tutaj i
taki wniosek, że jest ono dość wiernym zapisem życia
tego właśnie, co niesie życie, a więc zmartwień, problemów i
trosk, zza których niejako „wyłania się” Bóg z całą
swoją wszechmocą.
To
„wyłanianie się” Boga bardzo wyraźnie widać w
Ewangelii, kiedy to Jezus w swoim przekazie zaczyna mówić o
nagrodzie, o swojej pomocy i życzliwości wobec tych, którzy zechcą
poświęcić się dla Niego, czyli – jak się dokładnie wyraził –
„stracić życie z Jego powodu”.
Naturalnie, wiemy, iż nie
chodzi tu tylko o całkowitą utratę życia, na zasadzie męczeństwa
– chociaż o to również – ale o wszelkie poświęcenie i
wyrzeczenie,
na jakie zdobędziemy się ze względu na Jezusa. To
jest wówczas takie cząstkowe, stopniowe tracenie życia. I
tym, którzy się na to zdobędą, Jezus obiecuje, że swoje życie
znajdą, odzyskają, można powiedzieć – posiądą je
„bardziej”,
zapewne też inaczej…
Tak
możemy pojmować przekaz, płynący do nas z dzisiejszej Ewangelii.
Jeśli natomiast idzie o pierwsze czytanie, to nie słyszymy w nim
faktycznie żadnych konkretnych słów, wskazujących na Bożą
interwencję w obliczu zaistniałych trudności. Ale – jeśli tak
można powiedzieć – przeczuwamy ją. Zresztą, znając
dalszy bieg wydarzeń, opisanych w Księdze Wyjścia, możemy
powiedzieć wprost, że taka interwencja nastąpiła i z
całego tego zła, o jakim dzisiaj słyszymy, Bóg wyprowadził
wielkie dobro.
Jeżeli
jednak chcieć zatrzymać się tylko na tym, co dzisiaj Kościół
daje nam do odczytania i rozważenia, to możemy powiedzieć, że
Boża interwencja jest tam wyraźnie odczuwalna, ona się
niejako „wyłania” zza tej całej nawały nieszczęść, jaka
spadła na naród wybrany. A wręcz – wszystkie te nieszczęścia
mają zmobilizować naród wybrany, aby jeszcze bardziej
zaufał Bogu i jeszcze intensywniej się do Boga zwracał.
Niestety,
my wiemy – także z lektury całego Pisma Świętego, a szczególnie
Starego Testamentu – że kiedy tylko Bóg okazywał swemu narodowi
łaskę i wsparcie, ten zaraz odwracał się od Niego i
schodził na manowce grzechu. Kiedy zaś Bóg dopuszczał nań takie
czy inne doświadczenia, zaraz powodowało to zwrócenie się ku
Bogu.
Ot, taka ludzka natura…
Przeto
dzisiejsze Boże słowo uczy nas tej trudnej, a wręcz bardzo trudnej
sztuki przenikania wzrokiem swego serca wszystkich
problemów i nieszczęść,
jakie przynosi nam życie, abyśmy za
nimi – albo nawet w nich – dostrzegli obecność Jezusa, który
jest i czuwa,
gotowy pomóc i wyprowadzić z nich naprawdę
wielkie dobro. Jeśli tylko nas stać na to, aby Jemu
bezgranicznie zaufać
– tak, bezgranicznie, nawet nieraz wbrew
swoim najbliższym,
a więc ojcu lub matce, synowi lub córce,
czy innym domownikom… I jeśli stać nas na to, aby ten cały swój
krzyż dzielnie wziąć na ramiona – i za Jezusem pójść…
W
tym kontekście zastanówmy się:
– Czy
w obliczu trudności i nieszczęść nie tracę wiary w Boga?
– Czy
w obliczu powodzenia i sukcesów Bóg nie przestaje mi być
potrzebny?
– Czy
swoje codzienne prace, trudności i zmęczenie – staram się
ofiarować Bogu?

Kto
chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego
powodu, znajdzie je.

5 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.