Bóg potrafi poczekać…

B

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny obchodzi nasz
Wujek, Mirosław Oleszczuk, a także Siostra Iwona Jagiełka,
posługująca w swoim czasie w Surgucie, w Parafii Świętego Józefa
Robotnika, obecnie zaś p
osługująca w Polsce, na
urlopie zdrowotnym.
Imieniny
natomiast obchodzi nasza Ciocia, Władysława Kłucińska, a także
Ksiądz Władysław Trojanowski, mój były Proboszcz w Parafii w
Tłuszczu, oraz Pan Władysław Nowak, Człowiek niezwykle życzliwy
i mocno zaangażowany w pomnażanie duchowego dobra Parafii w
Celestynowie.
Wszystkim
świętującym życzę, aby ich życie – jak mówi o tym dzisiaj
Jezus – przynosiło błogosławione i dobre owoce wiary, dobra,
miłości, troski o ludzi… I aby po tych dobrych owocach zawsze
byli rozpoznawani. Zapewniam o modlitwie!
Przepraszam
za późne zamieszczenie słówka, ale od rana telefony, różne
działania, spotkania i rozmowy.
Tymczasem,
życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Środa
12 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 2 Krl 22,8–13;23,1–3; Mt 7,15–20

CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Arcykapłan
Chilkiasz powiedział do pisarza Szafana: „Znalazłem księgę
Prawa w świątyni Pana”. I dał Chilkiasz księgę Szafanowi,
który ją czytał. Następnie pisarz Szafan poszedł do króla i
zdał mu sprawę z tego zdarzenia w słowach: „Słudzy twoi wybrali
pieniądze znajdujące się w świątyni i wręczyli je kierownikom
robót nadzorującym w świątyni Pana”. I pisarz Szafan oznajmił
królowi: „Kapłan Chilkiasz dał mi księgę” – i Szafan
odczytał ją wobec króla. Kiedy król usłyszał słowa księgi
Prawa, rozdarł szaty.
Następnie
król rozkazał kapłanowi Chilkiaszowi, Achikamowi, synowi Szafana,
Akborowi, synowi Micheasza, pisarzowi Szafanowi i urzędnikowi
królewskiemu Asajaszowi: „Idźcie poradzić się Pana co do mnie,
co do ludu i całego pokolenia Judy w związku ze słowami tejże
znalezionej księgi. Bo wielki gniew Pana zapłonął przeciwko nam z
tego powodu, że przodkowie nasi nie słuchali słów tejże księgi,
by spełniać wszystko, co jest w niej napisane”.

Wtedy
król polecił przez posłów, by zebrała się koło niego cała
starszyzna Judy i Jerozolimy. I wszedł król do świątyni Pana, a
wraz z nim wszyscy ludzie z Judy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy,
kapłani i prorocy oraz cały lud od najmniejszych aż do
największych. Odczytał dla ich uszu całą treść księgi
przymierza, znalezionej w świątyni Pana.

Następnie
król stanął przy kolumnie i zawarł przymierze przed obliczem
Pana, że pójdą za Panem, że będą przestrzegali Jego poleceń,
przykazań i praw całym sercem i całą duszą, że w czyn zamienią
słowa tego przymierza, spisane w tejże księdze. I cały lud
przystąpił do przymierza.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Strzeżcie się fałszywych
proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz
są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się
winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje
dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo
wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców.
Każde
drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień
wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach”.

Wydarzenie,
opisane w dzisiejszym pierwszym czytaniu, jest kolejnym dowodem na
miłość Boga do człowieka i na cierpliwość Boga do niego.

Oto
słyszymy, że w trakcie prac przy świątyni Pana nagle – zupełnie
niespodziewanie – znaleziono księgę Prawa Bożego. Jak
wynika z kontekstu i rozmów, prowadzonych przez króla, kapłana i
dworzan, księga ta nie była czymś nowym – czymś, co by
nagle spadło z nieba, ale to była czcigodna księga Prawa Bożego,
z której już ludzie niegdyś czytali i którą powinni się
przejąć. Ale się niestety nie przejęli, o Bożych
przestrogach zapomnieli, a samą Księgę zgubili.
I
to już właściwie mogłoby wystarczyć Bogu, żeby sobie –
mówiąc kolokwialnie – dać spokój z człowiekiem. W końcu, raz
konkretnie powiedział, wskazał drogę, przestrzegł przed złem –
czego więc jeszcze potrzeba? Co jeszcze mógł zrobić? Teraz
już tylko mógł rozliczać człowieka z tego, co ten zrobił,
a czego nie zrobił; z tego, że postąpił właściwie, lub że
niewłaściwie…
Bóg
jednak zawsze szukał człowieka, zawsze dawał mu szansę –
i to na różne sposoby. A to mówił do niego przez Proroków, a to
zsyłał na nich różne, także trudne doświadczenia, a to kierował
do nich – o czym dziś mowa – słowo pisane, natomiast
dzisiaj mamy do czynienia ze sposobem dość oryginalnym i rzadko
stosowanym: odnalezieniem księgi.
Zauważmy
– i jeszcze raz to podkreślmy – że sama ta Księga nie jest
niczym nowym, ona już była kiedyś w ludzkich
rękach,
już była czytana, ale została zagubiona, a jej treść
zapomniana. I oto została odnaleziona – niby przypadkiem,
ale trudno nie dopatrzeć się tu oryginalnego działania Pana Boga,
który właśnie w tym momencie i w tych okolicznościach sprawił,
że znalazła się ona ponownie
w rękach ludzi.
A
kiedy się już znalazła, to słyszymy, co się stało: jej treść
ponownie poruszyła serca ludzi! Wywołała głęboką i
bolesną refleksję nad tym, że przez tyle czasu Boże nakazy były
zapomniane i nikt ich nie wypełniał! Zatem, stara i czcigodna
Księga – kiedy została ponownie znaleziona – zaczęła
oddziaływać z nową siłą.
Zresztą, to bardzo „oszczędne”
stwierdzenie. Powiedzmy to jasno i wprost: treść tej Księgi
dosłownie poraziła ludzi!
I zmobilizowała do dobrego
działania. Ale trzeba było Bogu dokonać tego swoistego fortelu:
trzeba było spowodować, że Księga się nagle i niespodziewanie
znajdzie.
I może właśnie ten efekt zaskoczenia także tu swoje
zrobił.
Bóg
bardzo ciekawie to rozegrał. Ale nade wszystko – Bóg
poczekał… Bóg poczekał, aż człowiek dojrzeje do tego,
by wziąć księgę Jego Prawa ponownie w swoje ręce i zacznie ją
ponownie czytać,
i ponownie zacznie myśleć nad tym, co
przeczytał. Bóg potrafił poczekać. I tego nas uczy, tego
się od nas domaga. Mówi o tym Jezus w Ewangelii, dwukrotnie
wypowiadając w dość krótkim dzisiejszym fragmencie zdanie:
Poznacie ich po ich owocach.
Jeżeli
mamy poznać po owocach, to oznacza, że po prostu… trzeba
poczekać.
Bo owoce nie pojawiają się z dnia na dzień. Dobrze
o tym wiemy. Na owoce zawsze trzeba poczekać. A temu czekaniu
nierzadko towarzyszy niepokój, czy pogoda dopisze, czy innych złych
okoliczności nie będzie, które by spowodowały, że owoce się nie
pojawią, albo będą mniejsze… Tak, czy owak, trzeba poczekać
I Bóg czeka na człowieka – zawsze czeka, daje szansę…
A
człowiek – czy potrafi poczekać?…
Czy może chciałby
wszystko od razu? Czy potrafi poczekać, aż Bóg wybierze
najlepszy czas i sposób,
żeby zadziałać? Czy człowiek
potrafi poczekać na działanie Boga?… A czy potrafi
poczekać na drugiego człowieka – na jego zrozumienie
pewnych kwestii, na to, że dojrzeje on do pewnych spraw?… Czy
człowiek potrafi poczekać na drugiego człowieka?… I wreszcie –
czy człowiek potrafi poczekać na… samego siebie?… Czy ma
po prostu cierpliwość do samego siebie, iż skoro nie wszystko
wychodzi od razu, to nie znaczy, że nie wyjdzie potem?
Oczywiście,
nie można tego zrozumieć opacznie i wprowadzić w swoje życie
jak
iejś rażącej „rozlazłości”,
której dziś niestety nie brakuje w naszych chrześcijańskich
postawach, a która polega na tym, że wszystko odkładamy na
później, na „kiedyś tam”, a tak naprawdę bardzo często –
na „nigdy”… Nie o tym mówimy.
Mówimy
o tym, że pewnych procesów i pewnych działań po prostu
przyspieszyć się nie da! I na pojawienie się dobrych
efektów naszych działań – także naszej modlitwy – trzeba po
prostu poczekać… I o to teraz pytam samego siebie: Czy umiem
poczekać, czy chc
ę wszystko od razu, natychmiast,
na zawołanie, wręcz na rozkaz?!
Czy
mam w sobie tę świadomość i to przekonanie, że dobrymi
owocami cieszą się tylko ci, którzy potrafią poczekać?…

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.