Wierzący – czy tylko ochrzczony?…

W

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiejszą Niedzielą
Chrztu Pańskiego kończymy w liturgii Kościoła Okres Bożego
Narodzenia. Mamy jednocześnie okazję do przemyślenia tematu
naszego Chrztu. Zachęcam do refleksji.
Na
głębokie i pobożne przeżywanie dzisiejszego dnia – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Niedziela
Chrztu Pańskiego, C,
do
czytań: Iz 40,1–5.9–11; Tt 2,11–14;3,4–7; Łk
3,15–16.21–22

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Pocieszcie,
pocieszcie mój lud!» –

mówi
wasz Bóg.

«Przemawiajcie
do serca Jeruzalem

i
wołajcie do niego,

że
czas jego służby się skończył,

że
nieprawość jego odpokutowana,

bo
odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób

za
wszystkie grzechy”.
Głos
się rozlega:

Przygotujcie
na pustyni drogę dla Pana,

wyrównajcie
na pustkowiu

gościniec
naszemu Bogu!

Niech
się podniosą wszystkie doliny,

a
wszystkie góry i wzgórza obniżą;

równiną
niechaj się staną urwiska,

a
strome zbocza niziną gładką.

Wtedy
się chwała Pana objawi,

zobaczy
ją wszelkie ciało,

bo
powiedziały to usta Pana”.
Wstąpże
na wysoką górę,

zwiastunko
dobrej nowiny na Syjonie!

Podnieś
mocno twój głos,

zwiastunko
dobrej nowiny w Jeruzalem!

Podnieś
głos, nie bój się!

Powiedz
miastom judzkim:

Oto
wasz Bóg!”
Oto
Pan, Bóg, przychodzi z mocą

i
ramię Jego dzierży władzę.

Oto
Jego nagroda z Nim idzie

i
przed Nim Jego zapłata.

Podobnie
pasterz pasie swą trzodę,

gromadzi
ją swoim ramieniem,

jagnięta
nosi na swej piersi,

owce
karmiące prowadzi łagodnie».

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYTUSA:
Ukazała
się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza
nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych,
rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie,
oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały
wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał
samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i
oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu
dobrych uczynków.
Gdy
ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi,
nie dla uczynków sprawiedliwych, jakie zdziałaliśmy, lecz z
miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i
odnawiające w Duchu Świętym.

Wylał
Go na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy
usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia
wiecznego.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚW
IĘTEGO
ŁUKASZA:
Gdy
lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do
Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich:
„Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu
nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was
będzie Duchem Świętym i ogniem”.

Kiedy
cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A
gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na
Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się
głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.


Tak,
to łaska
Boga

[…]
niesie
zbawienie wszystkim ludziom.

Człowiek
niczym nie zasłużył na ten dar – otrzymuje go dzięki łasce
Bożej. Tak mówi Paweł do Tytusa, ale i do nas wszystkich, w drugim
dzisiejszym czytaniu. I dopowiada – żeby już nie było żadnych
wątpliwości:
Gdy
ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi,
nie
dla
uczynków

sprawiedliw
ych,
jakie
zdziałaliśmy,
lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i
odnawiające w Duchu Świętym.


My
już dzisiaj wiemy, o jakie obmycie chodzi.
O
jakie? Oczywiście,

o to, którego każdy z nas doświadczył na początku swego życia,
a którego zapowiedzią było
z
kolei
to,
opisane
w dzisiejszej Ewangelii
.
Wydarzenie, które dziś zwykliśmy nazywać
Chrztem
Jezusa,

nie
było Sakramentem w tym znaczeniu, w jakim my
go
dziś rozumiemy i przyjmujemy, natomiast stało się okazją, by
Niebo
publicznie potwierdziło

misję Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, jaką
Ten
miał podjąć
w
świecie.

Dlatego
usłyszeliśmy w relacji Łukasza, iż
kiedy
cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A
gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na
Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się
głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.


Krótka
relacja, ale oddaje w pełni atmosferę tego naprawdę ważnego
wydarzenia:
Bóg
sam wyraźnie ogłosił światu,

kim jest
Człowiek,
na którego głowę Jan Chrzciciel wylewał właśnie wodę
z
Jordanu… I w tym
dostrzegamy
wyraźne podobieństwo

do
Sakrament
u
Chrztu Świętego, bo choć tego nie widzimy i nie słyszymy w sposób
fizyczny, to jednak dokładnie to samo dokonuje się w chwili naszego
Chrztu:
Niebo
się nad nami otwiera!
Tak,
całe Niebo – z całą swoją potęgą i z całym majestatem –
otwiera się nad nami! I wypowiadane jest nad nami
imię
Boże

i imię:
„chrześcijanin”,
którym właśnie w tym momencie każdy z nas się staj
e.

Ale
to wszystko – żeby to jeszcze ras mocno wyakcentować i podkreślić
– jest
owocem
łaski Bożej!

My sobie na nią niczym nie byliśmy, nie jesteśmy i nigdy nie
będziemy w stanie zasłużyć, gdyż to nie za powodu

uczynków
sprawiedliw
ych,
jakie
zdziałaliśmy,
lecz z miłosierdzia swego zbawił nas

[Bóg]
przez
obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym.


Czy
to jednak oznacza, że nic nie musimy robić, o nic się starać, nie
zdobywać się na żaden wysiłek, skoro
wszystko
otrzymujemy dzięki łasce Bożej? Czy to nas zwalnia z 
konieczności
jakiegokolwiek starania?
Nic
z tych rzeczy! Wprost przeciwnie, tenże sam Święty Paweł mówi
dziś do nas, w drugim czytaniu:
Ukazała
się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza
nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych,
rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie;

oraz
wskazuje na Jezusa, który

wydał
samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i
oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu
dobrych uczynków.


A
więc jednak – potrzeba dobrych uczynków! Potrzeba
odpowiedniej
postawy!
A
nade wszystko, moi Drodzy –
potrzeba
wiary!
Potrzeba
wiary, którą potwierdzą właśnie owe dobre uczynki, którą też
potwierdzi
życie
rozumne, pobożne i sprawiedliwe,

o jakim mówi dziś Święty Paweł. Bo tylko wówczas w świecie
człowieka zapanuje ta Boska harmonia, o której Prorok Izajasz mówi
w pierwszym czytaniu,
dodając,
że także
wtedy
się chwała Pa
na
objawi,
zobaczy
ją wszelkie ciało
,
bo
powiedziały
to
usta
Pa
na.

Potrzeba
zatem wiary, wyrażonej w konkrecie. Ale najpierw – trzeba wiary,
przeżytej głęboko w sercu. Jeżeli bowiem to obmycie, o jakim dziś
mówi Apostoł, ma być rzeczywiście
odradzające
i odnawiające w Duchu Świętym,

i
jeżeli ma nam otworzyć drogę do zbawienia, a nie stać się tylko
formalną czynnością, spełnioną ze względu na tradycję czy
ludzkie opinie, to musi się dokonać
w
atmosferze wiary.
Dlatego
tak mocno podkreślamy, że Chrzest Święty, jako pierwszy
Sakrament, otwierający nam drogę do innych Sakramentów, jest
udzielany dziecku –
ze
względu na wiarę jego rodziców!

Jest dokonany w wierze rodziców. Dziecko jeszcze niczego nie
rozumie, ale 
przecież
dziecko
dużo
więcej rzeczy dziecko
jeszcze
nie rozumie,

a

mu
one
dawane: dziecko jest karmione, pojone,
jest
m
yte
i
chronione przed zimnem, chociaż samo się o to nie upomni.

Bo
dziecko jeszcze nie wie, co jest dla niego naprawdę dobre i co jest
mu potrzebne,
wiedzą
to jednak jego rodzice.

I w tym duchu także rodzice

wiedząc, że 
wiara
jest im potrzebna

– chcą jak najszybciej zaszczepić ją w sercu dziecka.

Dlatego,
moi Drodzy, to bardzo ważne, aby jeżeli rodzice żyją w wierze i
zamierzają swoje dziecko w wierze wychować – zaplanowali Chrzest
już
w pierwszych tygodniach
jego
życia!
W pierwszych tygodniach, a nie dopiero wtedy, kiedy
znajdzie
się lokal na przyjęcie!
Bo
dzisiaj – powiedzmy to sobie szczerze – właśnie od tego
rozpoczyna się planowanie terminu tego tak bardzo ważnego
Sakramentu. A przecież tu nie przyjęcie jest najważniejsze, a
rozwój
łaski Bożej w życiu dziecka!
Chyba,
że to nie wiara jest tak naprawdę motywem przewodnim prośby o
Chrzest. Ale jeżeli
nie
wiara – to co?
Moi
Drodzy, Kościół w swoim prawie i w swojej liturgii bardzo wyraźnie
stawia
właśnie
wiarę na pierwszym miejscu,
gdy
idzie o Chrzest.

I jeżeli przyjrzymy się liturgicznemu obrzędowi
tego
Sakramentu
,
to od razu spostrzeżemy, że 
temat
wiary jest
jego
myślą
przewodnią.


Już
bowiem w jego części wstępnej, kiedy kapłan pyta rodziców o imię
dziecka oraz: o co proszą dla swego dziecka, a oni odpowi
adają,
iż proszą o Chrzest Święty, wówczas kapłan mówi:
Drodzy
rodzice, prosząc o Chrzest dla waszego dziecka, przyjmujecie na
siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże
przykazania, miłowało Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus
Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?”
I
rodzice bardzo wyraźnie i z przekonaniem odpowiadają, iż są tego
świadomi.

A
wtedy pada pytanie do chrzestnych:
A
wy, drodzy chrzestni, czy jesteście gotowi pomagać rodzicom tego
dziecka w wypełnianiu ich obowiązku?”

Sprecyzujmy:
jakiego obowiązku? Oczywiście –
wychowania
w wierze!

Chrzestni odpowiadają, iż są gotowi.

A
kiedy przychodzi już do samego momentu Chrztu, wówczas tuż przed
nim rodzice i chrzestni
wyznają
swoją wiarę.

Celebrans – szafarz Sakramentu – zwraca się do nich z wezwaniem:
„Drodzy
rodzice i chrzestni, przyniesione przez was dziecko przez Sakrament
Chrztu od miłującego Boga otrzyma nowe życie z wody i Ducha
Świętego. Starajcie się wychować je w wierze tak, aby zachować w
nim to Boże życie od skażenia grzechem i umożliwić jego
ustawiczny rozwój. Jeśli więc, kierując się wiarą, jesteście
gotowi podjąć się tego zadania, to wspominając swój własny
Chrzest, wyrzeknijcie się grzechu i wyznajcie wiarę w Jezusa
Chrystusa. Jest to wiara Kościoła, w której wasze dziecko
otrzymuje Chrzest.”
I
w
tym momencie następuje
trzykrotne
wyrzeczenie się

szatana i grzechu, oraz 
trzykrotne
wyznanie wiary

w Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Po trzykrotnym:
„Wyrzekamy
się”,

oraz trzykrotnym:
„Wierzymy”,
kapłan podsumowuje:
„Taka
jest nasza wiara, taka jest wiara Kościoła, której wyznawanie jest
naszą chlubą w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”,
na
co wszyscy zebrani w kościele odpowiadają:
„Amen”,
przypieczętowując w ten sposób wyznanie wiary rodziców i
chrzestny
ch.

I
to właśnie w tym momencie następuje Chrzest dziecka. Zauważmy:
bezpośrednio
po wyznaniu wiary!
A
wręcz niejako w łączności z nim!
W
ten sposób liturgia Kościoła raz jeszcze uświadamia nam, że to
wiara rodziców i chrzestnych jest zasadniczym motywem udzielenia
tego Sakramentu.

Kapłan
pyta ich raz jeszcze:
„Czy
chcecie, aby Wasze dziecko otrzymało Chrzest w wierze Kościoła,
którą przed chwilą wspólnie wyznaliśmy?”

A kiedy usłyszy, że chcą, wówczas – polewając główkę
dziecka wodą – mówi:
„Ja
ciebie chrzczę, w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.

Co ciekawe, w tym momencie formularz Chrztu Świętego nie przewiduje
słowa:
„Amen”.
Dlaczego?
Czyżby ktoś zapomniał je dopisać?

Nie.
Jest to zabieg celowy. W ten bowiem sposób Kościół chce nam jasno
uświadomić, że owym:
„Amen”,
a więc potwierdzeniem przyjęcia Chrztu, ma być
całe
życie ochrzczonego dziecka,

wsparte przykładem rodziców, chrzestnych i całej rodziny. Zamiast
zatem
słowa:
„Amen”
jest
całe
życie,

będące owym: „Amen”.

Dalsze
obrzędy Chrztu, a więc nałożenie białej szaty i przekazanie
światła od Paschału, czyli świecy symbolizującej Chrystusa
Zmartwychwstałego, także podkreślają motyw wiary.

Bo
wiara – jeszcze raz to podkreślmy – jest
fundamentem
i jedynym argumentem,

przemawiającym za udzieleniem Sakramentu Chrztu Świętego, nie zaś
poczucie przyzwoitości, czyjś nakaz, zachowanie tradycji, opinia
otoczenia, lub inne, niepoważne względy.
Tylko
wiara!
Stąd
też, moi Drodzy, zadaniem duszpasterza jest ocenić, czy 
w
konkretnym przypadku istnieje

nadzieja – choćby minimalna – że przyjęty Chrzest
będzie
w życiu dziecka rozwijany.

Musimy tu bowiem podkreślić bardzo mocno, że zarówno Chrzest, jak
i każdy inny Sakrament, jest
jednocześnie
darem
i zadaniem.

Przeto nie można go przyjąć tylko po to, żeby przyjąć – z
jakiegoś niepoważnego motywu,
choćby
spośród
wskazanych
tu
przed
chwilą. Jeżeli ktoś prosi o Sakrament, to jednocześnie
deklaruje,
że będzie go rozwijał.


Jeżeli
nie jest w stanie tego zadeklarować

nie powinien, a wręcz
nie
może przyjąć Sakramentu.

Bo byłoby to znieważeniem świętości! Używając ostrego
porównania, użytego przez Jezusa, byłoby to 
rzucaniem
pereł przed wieprze!
Dlatego
jeżeli duszpasterz nie ma – w konkretnym przypadku –
najmniejszej nawet nadziei, że dziecko będzie wychowane po
katolicku, wówczas
Chrzest
powinien
odłożyć!
Tak,
odłożyć na później – ewentualnie, na ten czas, kiedy
dziecko
już nieco dojrzeje i samo o niego poprosi.
Gdyż
n
ie
wolno go udzielać –

podkreślmy to jeszcze raz bardzo mocno –
w
przypadku, gdy 
nie
ma żadnej nadziei

na
katolickie
wychowanie
dziecka.

Po
czym zaś duszpasterz ma
rozpoznać,
czy ta nadzieja jest, czy jej nie ma? Rzecz jasna, po 
całej
religijnej postawie rodziców.

A
w
tym kontekście,
z
całą pewnością, sytuacją budzącą poważne wątpliwości jest
ta, kiedy to rodzice dziecka żyją
bez
ślubu kościelnego,
chociaż
nie mają do niego żadnych przeszkód. Jeżeli bowiem nie potrzebują
jednego
Sakramentu,

czyli Małżeństwa – to 
po
co im inny Sakrament,
czyli
Chrzest? Wszak wszystkie Sakramenty ustanowił ten sam Jezus
Chrystus! Czyżby zatem w jednym przypadku ustanowił dobry i
potrzebny Sakrament, a w drugim – jakiś
mało
ważny i niepotrzebny?

Jeżeli
ktoś odrzuca jeden Sakrament, to wyraźnie pokazuje, że mu
w
ogóle nie zależy na Jezusie

i
w
ten sposób wyraża

nieufność wobec Niego, pokazuj
ąc
jednocześnie
,
że
nie
będzie rozwijał w sercu dziecka wiary katolickiej.

Na pewno – nie swoim własnym przykładem! Bo jak wytłumacz
y
dziecku, że wysyłając
je
do Spowiedzi i Komunii Świętej,
sam
do nich nie przystępuj
e?
I to z własnej winy?

I
nie jest żadnym argumentem stwierdzenie, że w ten sposób
karze
się dziecko

za błędy rodziców. Albo 
pytanie:
Co
się stanie z dzieckiem, jeżeli umrze bez Chrztu?

Moi Drodzy, nie poprawiajmy Pana Boga! Bóg nie podlega Prawu, które
sam ustanowił! I jest
większy
od Sakramentów,
które
sam
wymyślił!
Jeżeli więc zechce dziecko zabrać do siebie, to na pewno sam zadba
o jego zbawienie.

Natomiast
z poważną odpowiedzialnością przed Bogiem muszą się liczyć ci,
którzy
znieważą
Sakrament poprzez
niegodne
jego przyjęcie lub udzielenie.

I tylko można dopowiedzieć, że jeżeli tacy rodzice, którzy mają
z
własnej winy

nieuregulowaną sytuację w Kościele, zgłaszają pretensje do
księdza, że ten robi jakieś problemy z udzieleniem Chrztu, to
najszybciej rozwiążą cał
ą
kwestię
,
jeśli tę swoją sytuację uregulują. Po prostu.
Moi
Drodzy, według tego samego klucza trzeba rozpatrywać pełnienie
funkcji
chrzestnego.

Otóż, może nim być ten, kto
jest
już bierzmowany

– i tu nie ma żadnych wyjątków, albo tłumaczenia, że
Bierzmowanie będzie,
na
przykład,

za tydzień. Jeżeli tak, to za tydzień można będzie zostać
chrzestnym, ale 
wcześniej
– absolutnie nie.

Poza
tym, trzeba być człowiekiem wierzącym i praktykującym, a mówiąc
właściwie:
wierzącym
– czyli praktykującym.

Bo takie zestawienie, jak wierzący, a niepraktykujący – po prostu
nie istnieje! Zatem, może to być
ktoś,
kt
o
może przyjmować Komunię Świętą, czyli ma

uregulowaną sytuację w Kościele.
Jeżeli
jej nie ma – nie może być chrzestnym, choćby był sam w sobie
bardzo dobrym człowiekiem.
Bo
tu akurat chodzi o 
pełne
i uczciwe świadectwo wiary.


Stąd
też, moi Drodzy, jeżeli ktoś ma świadomość, że 
jego
świadectwo jest bardzo słabe,

bo albo w ogóle nie chodzi do Spowiedzi, albo czyni to rzadko, a do
tego mało kiedy uczestniczy we Mszy Świętej i nie chce w tej
swojej postawie nic zmienić, to powinien
uczciwie
przedstawić sprawę

rodzicom dziecka i poprosić, żeby 
wybrali
kogoś innego!

Bo
nie ma takiej zasady, że jak rodzice proszą na chrzestnego, to „nie
wypada odmówić.”
Owszem,
wypada!
A
nawet trzeba, jeżeli wiemy, że w tym momencie nie jesteśmy
przekonującymi świadkami wiary i nic nie zamierzamy z tym zrobić.
W takiej sytuacji uczciwiej będzie
nie
podejmować się tego zadania.
Bo
bycie chrzestnym – to nie tylko ufundowanie drogiego prezentu na
Pierwszą Komunię lub ślub chrześniaka, chociaż to z pewnością
chrzestnych nie ominie. Nie jest to również funkcja, pełniona
dla
zwyczaju lub tradycji,
albo
na zasadzie
swoistego
„odrobku”,

że sko
ro
ty byłeś u mnie chrz
estnym,
to mi nie wypada odmówić i muszę być u Ciebie. Nic z tych rzeczy,
moi Drodzy!

Rodzice
chrzestni – podobnie zresztą, jak i rodzice naturalni – swoje
zadania, wynikające z Chrztu dziecka, realizują poprzez trzy
rzeczy. Jakie? To oczywiste: poprzez
własny
dobry przykład

życia wiarą, poprzez
rozmowę
z chrześniakiem

na tematy wiary i poprzez
codzienną
modlitwę

za
niego.
Warto to zapamiętać, moi Drodzy:
przykład,
rozmowa, modlitwa.

Trzy proste słowa – ale zadanie z pewnością wymagające.
Możliwe
jednak do zrealizowania dla kogoś, kto wierzy. Nie: kto mówi, że
wierzy,
ale
wierzy
naprawdę! Tak na sto procent!

Moi
Drodzy, ostatnio coraz częściej,
podejmując
chociażby w czasie wizyty duszpasterskiej temat chodzenia do
kościoła – a dokładniej: niechodzenia do kościoła –
niektórych naszych wiernych, to kiedy
zaczynam
przekonywa
ć
kogoś,

że warto, że to ma sens, że 
jest
potrzebne,
to
stawiam pytanie:
Czy
Pan w ogóle wierzy w Boga?

Czy Pani w ogóle wierzy w moc Bożą i w to, że Bóg może i chce
nam pomóc? Nie:
czy
Pan jest ochrzczony?

Albo czy ma księdza w rodzinie? Albo czy był na pielgrzymce do
Rzymu lub do Ziemi Świętej, tylko 

czy
naprawdę wierzy?
Tak
w głębi swego serca?
Moi
Drodzy! Myślę, że doszliśmy do t
akiego
poziomu
naszego katolicyzmu, że dzisiaj my wszyscy – począwszy ode mnie,
k
apłana
– musimy sobie
stale
zadawać
pytanie:
Czy
ja
naprawdę
wierzę w Jezusa?

Ale
tak naprawdę, z całym wewnętrznym przekonaniem? Tak, że życie
mógłbym za Niego oddać?
Czy
ja jestem wierzący –
czy
tylko ochrzczony?…

3 komentarze

  • Wspomnienie Chrztu Jezusa w wodach Jordanu,to rzeczywiście dobra okazja aby wspomnieć na swój własny chrzest. Nie mam widocznej pamiątki swojego chrztu; ani wyciągu z metryki, ani rzeczowej pamiątki od chrzestnej i chrzestnego, ani od rodziców, wydawało by się, że nie mam nic…a jednak mam za co dziękować Bogu i bliskim mi ludziom, że w pierwszy dzień Zesłania Ducha Świętego roku pańskiego 1949 zostałam ochrzczona w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego w kościele Świętej Trójcy. Nikt z żyjącej rodziny nie pamięta już daty mojego chrztu, ja sama kilka lat temu posługiwałam się "stuletnim kalendarzem" aby ustalić ten dzień, bo nie chciałam szukać "u źródła" czyli w parafii Parafia p.w. Świętej Trójcy w Połajewie. Ustaliłam wówczas, że było to 5 czerwca i od tej pory staram się pamiętać o pierwszym dotyku Bożej Łaski i dziękować Bogu za Rodziców i Chrzestnych ale również za wszystkich innym ludzi, którzy po drodze mojego życia prowadzili i wciąż prowadzą mnie do Chrystusa. Niech Bóg Wszechmogący będzie Ich mocą i zbawieniem. Amen.

    • Ps. Dzisiaj dzięki internetowi zwiedziła wirtualnie swoją parafię, wypiękniała wewnętrznie ale wciąż potrzebuje odnowienia zewnętrznego. Przyjeżdżam obok niej ilekroć jadę nawiedzić groby moich rodziców, dziadków i brata i ostatnio widziałam zarusztowaną wieżę kościoła.

    • Jeżeli nawet nie posiadamy żadnej pamiątki z Chrztu Świętego w swoim domu, to w Parafii jest księga Chrztów, w której nasz Chrzest jest odnotowany. Tam możemy zawsze szukać. Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.