Domowa liturgia Słowa

D

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiaj w Miastkowie
odbędzie się doroczna, bardzo ciekawa impreza: „Miastkowskie
spotkania z muzyką”. Odbywa się to w szkole, w której uczę, a
polega na tym, że różne grupy i zespoły – od przedszkolaka do
emeryta – prezentują swoje śpiewy i tańce. Wspaniała impreza!
Wielu ludzi przychodzi, aby posłuchać i wspólnie pośpiewać.

Jedynym
mankamentem jest to, że zaproszeni politycy i inne ważne persony
akurat to spotkanie traktują jako okazję do wygłaszania swoich
nużących przemówień! Jakby nie było innych okazji! Może dzisiaj
będzie inaczej? Zobaczymy…

Moi
Drodzy, zachęcam Was do odprawienia dzisiaj, w Waszych domach,
domowej liturgii Słowa, o której piszę w rozważaniu i którą
zasygnalizowałem w tytule. Napiszcie, jak się Wam udało.
Na
radosne i głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

3
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Ne 8,1–4a.5–6.8–10; 1 Kor 12,12–30; Łk
1,1–4;4,14–21

CZYTANIE
Z KSIĘGI NEHEMIASZA:
Gdy
Izraelici mieszkali już w swoich miastach, wtedy zgromadził się
cały lud jak jeden mąż na placu przed Bramą Wodną. I domagali
się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł księgę Prawa Mojżeszowego,
które Pan nadał Izraelowi. Kapłan Ezdrasz przyniósł Prawo przed
zgromadzenie, w którym uczestniczyli nie tylko mężczyźni, lecz
także kobiety oraz wszyscy inni, którzy byli zdolni słuchać. I
czytał z tej księgi na placu przed Bramą Wodną od rana aż do
południa w obecności mężczyzn, kobiet i tych, którzy rozumieli;
a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa.
Pisarz
Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, które zrobiono w tym
celu. Ezdrasz otworzył księgę przed oczyma całego ludu, znajdował
się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud się
podniósł. I Ezdrasz błogosławił wielkiego Pana Boga; a cały lud
podnosząc ręce odpowiedział: „Amen! Amen!” Potem pokłonili
się i upadli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi.
Czytano
więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z dodaniem
objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie. Wtedy Nehemiasz, to
jest namiestnik, oraz kapłan – pisarz Ezdrasz, jak i lewici,
którzy pouczali lud, rzekli do całego ludu: „Ten dzień jest
poświęcony Bogu waszemu, Panu. Nie bądźcie smutni i nie
płaczcie!” Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa
Prawa. I rzekł im Nehemiasz: „Idźcie, spożywajcie potrawy
świąteczne i pijcie napoje słodkie, poślijcie też porcje temu,
który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień
Panu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu
jest ostoją waszą”.

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków,
a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno
ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym
Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało: czy to Żydzi,
czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali
napojeni jednym Duchem. Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz
liczne członki. Jeśliby noga powiedziała: „Ponieważ nie jestem
ręką, nie należę do ciała”, czy wskutek tego rzeczywiście nie
należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało: „Ponieważ nie
jestem okiem, nie należę do ciała”, czyż nie należałoby do
ciała? Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub
gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie?
Lecz
Bóg tak, jak chciał, stworzył różne członki umieszczając każdy
z nich w ciele. Gdyby całość była jednym członkiem, gdzież
byłoby ciało? Tymczasem zaś wprawdzie liczne są członki, ale
jedno ciało. Nie może więc oko powiedzieć ręce: „Nie jesteś
mi potrzebna”, albo głowa nogom: „Nie potrzebuję was”.

Raczej
nawet niezbędne są dla ciała te członki, które uchodzą za
słabsze; a te, które uważamy za mało godne szacunku, tym większym
obdarzamy poszanowaniem. Tak przeto szczególnie się troszczymy o
przyzwoitość wstydliwych członków ciała, a te, które nie należą
do wstydliwych, tego nie potrzebują. Lecz Bóg tak ukształtował
nasze ciało, że zyskały więcej szacunku członki z natury mało
godne czci, by nie było rozdwojenia w ciele, lecz żeby poszczególne
członki troszczyły się o siebie nawzajem. Tak więc gdy cierpi
jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy
jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się
wszystkie członki.
Wy
przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. I
tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre
proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar
czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania
rozmaitymi językami. Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy
prorokują? Czy wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają dar
czynienia cudów? Czy wszyscy posiadają łaskę uzdrawiania? Czy
wszyscy przemawiają językami? Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć?

POCZĄTEK
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Wielu
już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się
dokonały pośród nas, tak jak je przekazali ci, którzy od początku
byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja
zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po
kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej
pewności nauk, których ci udzielono.
W
owym czasie:
Jezus
powrócił w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po
całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez
wszystkich.
Przyszedł
również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał
się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu
księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę natrafił na
miejsce, gdzie było napisane:

Duch
Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie,
abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a
niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym
obwoływał rok łaski od Pana”.

Zwinąwszy
księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były
w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: „Dziś spełniły
się te słowa Pisma, któreście słyszeli”.

Pierwsze
dzisiejsze czytanie rozpoczyna się od zdania: Gdy Izraelici
mieszkali już w swoich miastach.
Mówimy bowiem o
okresie powrotu narodu wybranego z niewoli babilońskiej.
Powracający lud otwiera nowy rozdział swojej historii – i właśnie
w tym przełomowym momencie Nehemiasz i Ezdrasz, dwaj ludzie
owładnięci Bożym Duchem i zapaleni do przeprowadzenia reformy
religijnej w swoim narodzie, wychodzą do niego z Księgą Bożego
Prawa.

To
opisane dzisiaj uroczyste czytanie dało początek późniejszej
liturgii synagogalnej
– swoistej liturgii słowa – którą w
tak uroczysty sposób Jezus celebrował w synagodze, w swoim
rodzinnym mieście, Nazarecie. Komentatorzy biblijni zwracają uwagę,
że wykonywane przez Niego czynności i gesty, który może nam
umykają w tym dzisiejszym przekazie, jak chociażby te, że powstał,
aby czytać;
podano Mu księgę proroka
Izajasza;
rozwinąwszy księgę,
rozpoczął czytanie, a po jego zakończeniu zwinąwszy
księgę oddał słudze i usiadł
były elementami
właśnie synagogalnej liturgii słowa. Jezus wiernie je
zachował, chociaż przekaz, z jakim później zwrócił się do
słuchaczy, był iście przełomowy.

Ezdrasz
i Nehemiasz postąpili tak, jak im podpowiadało serce i wewnętrzne
natchnienie. Dość powiedzieć, że zorganizowane przez nich i
przeprowadzone uroczyste odczytanie Księgi Bożego Prawa było
niezwykle podniosłe i mocno poruszyło serca słuchających. Co dziś
dowiadujemy się o tej wyjątkowej liturgii? Jak przebiegała?
Słyszeliśmy:
Pisarz Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, które
zrobiono w tym celu. Ezdrasz otworzył księgę przed oczyma całego
ludu, znajdował się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją
otworzył, cały lud się podniósł. I Ezdrasz błogosławił
wielkiego Pana Boga; a cały lud podnosząc ręce odpowiedział:
„Amen! Amen!” Potem pokłonili się i upadli przed Panem na
kolana, twarzą dotykając ziemi.
Czytano więc z tej
księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z dodaniem objaśnienia,
tak że lud rozumiał czytanie.

I
może dziwi nas, że w dalszej części przekazu słyszymy Ezdrasza i
Nehemiasza, jak pocieszają lud, mówiąc: „Ten dzień jest
poświęcony Bogu waszemu, Panu. Nie bądźcie smutni i nie
płaczcie!” Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa
Prawa.
Dlaczego lud płakał? Czy tak wzruszył się,
słuchając Bożego słowa?

Czy
może dotarło do wielu serc, że właśnie nieposłuszeństwo
Bożemu Prawu doprowadziło do niewoli babilońskiej i do
wielu innych nieszczęść, które spadły na naród? Może to
właśnie spowodowało ów zaskakujący nas wybuch płaczu?…
Jeżeli tak, to bardzo dobrze! Jeżeli bowiem słowo Boże tak bardzo
poruszy człowieka, że wręcz zmusi go do refleksji, do
rachunku sumienia, do zmiany kierunku swego życia – to bardzo
dobrze! To znaczy, że słowa nie zostały rzucone na wiatr,
tylko padły na żyzną glebę otwartych serc. Tak było wtedy w
Jerozolimie.

Ale
tak nie było w Nazarecie. Trzeba powiedzieć, że Jezus zachował
się tu bardzo odważnie – żeby nie powiedzieć:
prowokacyjnie… A mamy tu na myśli sprowokowanie do
trzeźwego i właściwego myślenia.
Dlaczego natomiast mówimy o
odwadze Jezusa? Bo przyszedł do swoich – do tych, którzy Go
dobrze znali jako jednego spośród siebie – i powiedział im
wprost,
że to na Nim spełniły się zapowiedzi Proroka Izajasza
i innych Proroków. Tak po prostu to powiedział.

Dzisiaj
w Ewangelii słyszymy, że nauczał w ich synagogach,
wysławiany przez wszystkich,
oraz że oczy
wszystkich w synagodze były w Nim utkwione,
ale
jeżeli przeczytalibyśmy kilka następnych zdań Łukaszowej
Ewangelii, których nie objął dzisiejszy fragment, to byśmy się
dowiedzieli, że rodacy omal Go za to nie ukamienowali! A to
znaczy, że ich Boże słowo też poruszyło – tylko w zupełnie
inny sposób: nie ku nawróceniu, ale ku zaciśnięciu pięści
i totalnie wrogim nastawieniu. Okazuje się, że taki skutek też
może przynieść słuchanie Bożego słowa.

Czyżby
to jednak znaczyło, że nie należy go czytać, nie należy
go coraz bardziej rozumieć, wyjaśniać go, a ostatecznie także –
wprowadzać w życie? Bo kogoś urazi? Bo ktoś się obrazi?
Nic z tych rzeczy! Może właśnie dlatego trzeba je głosić:
dobitnie, jasno, odważnie, a jeśli jest to możliwe, to także z
dodaniem objaśnień. Bo jest to słowo Boga – nie człowieka.
Dlatego nie podlega zmianom, nie dopasowuje się do mód i trendów,
do ludzkich zachcianek i powszechnych opinii, nie obchodzą go żadne
sondażowe słupki poparcia
ani analizy różnych wątpliwych
„specjalistów od wszystkiego”, głoszących jego nieaktualność…

Słowo
Boże jest ponad tym wszystkim – ono wymyka się ludzkiemu
ciasnemu postrzeganiu i schematycznemu myśleniu. Ono jest w stanie
poruszyć każde ludzkie serce – poruszyć do przemiany
swego życia, a niekiedy również i do buntu wobec Boga. A
nierzadko ten początkowy bunt staje się początkiem prawdziwego
nawrócenia!

Najgorzej
natomiast, jeśli to słowo – Boże słowo – spotyka się z
obojętnością,
nie powodując żadnego poruszenia serca ani nie
wywołując żadnej reakcji. Taka sytuacja jest zdecydowanie
najgorsza, bo ona nie daje żadnej szansy na jakiekolwiek
owocowanie
Bożego słowa. Oczywiście, to Słowo każda i każdy
z nas może zrozumieć nieco inaczej. I nie mam tu na myśli
dowolnej, często ekstrawaganckiej wręcz jego interpretacji,
polegającej na dopasowaniu go do swoich zachcianek, albo
usprawiedliwiania nim swoich niewłaściwych zachowań. Nie o to
chodzi.

Słowo
Boże trzeba nam rozumieć w kontekście całości – i w duchu
Kościoła.
Przeto do Nauczycielskiego Urzędu Kościoła należy
ostateczna i autorytatywna interpretacja Bożego słowa. Ale każdy z
nas inaczej zaadoptuje je do swego życia. A będzie to
zależało od funkcji i zadania, jakie każdemu z nas przyszło
pełnić; od powołania życiowego, jakie każdy z nas
realizuje.

Posługując
się metaforą ludzkiego ciała, Apostoł Paweł poucza wiernych
Koryntu – ale i nas wszystkich – w drugim czytaniu, że w
Mistycznym Ciele Chrystusa,
czyli w Kościele, każdy spełnia
jakieś inne zadanie, ale wszyscy razem tworzymy nierozdzielną
jedność. Apostoł stwierdza: Podobnie jak jedno jest ciało,
choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała,
mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z
Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby
stanowić jedno Ciało…
I dalej: Ciało bowiem
to nie jeden członek, lecz liczne członki.

Po
czym pyta retorycznie: Jeśliby noga powiedziała: „Ponieważ
nie jestem ręką, nie należę do ciała”, czy wskutek tego
rzeczywiście nie należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało:
„Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała”, czyż nie
należałoby do ciała?

Otóż,
właśnie! Każdy spełnia inną rolę. Ale każdy jest potrzebny,
niezbędny, bo całe Ciało – Mistyczne Ciało Chrystusa – tworzy
jedność z tejże różnorodności. I dlatego każdy inaczej
będzie odnosił słowo Boże do swojej życiowej sytuacji i swojej
życiowej misji, do swojego powołania…

Podkreślmy
jeszcze raz: nie w tym rzecz, że każdy dopasuje to Słowo do swoich
potrzeb lub zachcianek, ale że każdy swoje życie zobaczy w
świetle tegoż Słowa
i życie dopasuje do niego. Tak, życie
dopasuje do Słowa, a nie odwrotnie! Ale żeby tak się stało,
to trzeba Słowo to przeczytać, trzeba je usłyszeć.
Inaczej się po prostu nie da – to chyba jest oczywiste.

Dzisiaj,
w pierwszych słowach czytania ewangelicznego – będących
jednocześnie pierwszymi słowami całej Ewangelii Świętego Łukasza
– usłyszeliśmy takie stwierdzenie: Wielu już starało się
ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród
nas, tak jak je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi
świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać
dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei,
dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności
nauk, których ci udzielono.

Owym
Teofilem – jak się przypuszcza – mógł być jakiś
chrześcijanin,
mogący pełnić wysoki urząd w administracji
rzymskiej, na co wskazywałby użyty przez Łukasza tytuł:
„dostojny”. Ale bierze się pod uwagę i taką możliwość, że
ponieważ imię „Teofil” znaczy dosłownie: „miły
Bogu”,
więc może tu chodzić o każdego umiłowanego przez
Boga – czyli dosłownie o każdego z nas. Łukasz mógł
zwrócić się do takiej symbolicznej postaci, mając na myśli
wszystkich,
którzy kiedykolwiek czytać będą napisaną przez
niego Ewangelię.

I
to właśnie tegoż Teofila stara się przekonać, że wszystko, o
czym słyszał on w ustnych przekazach na temat Jezusa, jest prawdą
– a Łukasz to wszystko uporządkował i spisał. Dzięki
temu i my – prawdziwie umiłowani przez Boga – możemy dowiedzieć
się o całkowitej pewności nauk, których nam Kościół
udziela od początku naszego życia. Ale żeby się o tym przekonać
musimy to Słowo czytać i go słuchać. Podkreślmy
jeszcze raz: nie da się inaczej! Trzeba się nad tym Słowem
pochylić, trzeba otworzyć Pismo Święte i zacząć je
czytać,
trzeba go też uważnie słuchać w czasie
liturgii.

Powiedzmy
sobie, moi Drodzy, bardzo szczerze, jak to jest z tym naszym
słuchaniem i czytaniem?
Czy kiedy wychodzimy ze Mszy Świętej,
to zabieramy ze sobą w sercu choćby jedno zdanie z
usłyszanych czytań? Czy pamiętamy choćby jedną myśl? A z
dzisiejszych czytań – co zapamiętaliśmy? Jaką naukę,
jakie zdanie, jakie konkretne stwierdzenie?

Zróbmy
może takie małe rozeznanie: ja za chwilę podejdę z mikrofonem do
wybranych osób (począwszy od tych, stojących pod chórem) i
poproszę o jedno zdanie z czytań, które dopiero co
usłyszeliśmy, dobrze?… Spróbujemy?… Poradzimy sobie?…

Może
innym razem… Ale nie dam tak zupełnie spokoju i zapytam, kto
ostatnio – powiedzmy: w ciągu ostatniego tygodnia, od poprzedniej
niedzieli – wziął do ręki Pismo Święte, otworzył je i
przeczytał chociaż kilka zdań?
Proszę o podniesienie ręki.
Moi
Drodzy, czy nie odnosimy wrażenia, że my naprawdę za mało mamy
kontaktu z Bożym słowem? My – wierzący przecież w Jezusa – w
ogóle Go nie słuchamy! A przez to – za mało Go znamy. To z kolei
ma bardzo konkretne przełożenie na nasze postawy, na nasze
życiowe decyzje i wybory moralne, także te wybory polityczne… Po
tych naszych postawach i wyborach często w ogóle nie widać, że
jesteśmy wierzącymi! Nasze chrześcijańskie świadectwo jest mdłe
i mało przekonujące. Wiara idzie swoim torem i jest
demonstrowana tu, w kościele, a życie idzie swoim torem i to
często torem bardzo odległym od wiary. Jak to możliwe? Bardzo
prosto: my mamy znikomy kontakt z Pismem Świętym.
Dlatego
trzeba, abyśmy uważnie, naprawdę uważnie słuchali Bożego
słowa w czasie Mszy Świętej i częściej sięgali po Pismo
Święte
w swoim domu. A żeby nie skończyć tylko na mówieniu
o tym i na samym biadoleniu, a odważyć się na jakiś konkret, to
proponuję – i jednocześnie bardzo proszę – abyśmy dzisiaj, w
naszych domach, wspólnie poczytali Pismo Święte.

Proponuję,
aby wszyscy, obecni dzisiaj w domu, zebrali się w jednym pokoju, aby
ktoś jeden zapalił świecę i powiedział: „Światło
Chrystusa!”,
na co wszyscy odpowiedzą: „Bogu niech będą
dzięki!’, po czym można odmówić jakąś modlitwę do Ducha
Świętego o światło (albo własnymi słowami, albo tę,
którą Młodzież odmawia przed katechezą), po czym wszyscy
wygodnie zasiądą,
a ktoś jeden na głos odczyta wybrany
fragment. Niech to czytanie potrwa chociaż z dziesięć, piętnaście
minut. Na zakończenie można odmówić także krótką modlitwę, na
przykład: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu…”.

Drodzy
moi, bardzo Was proszę, abyście zdobyli się na odwagę i dzisiaj –
właśnie dzisiaj – w taki sposób się pomodlili. Tak,
pomodlili Pismem Świętym, bo lektura Pisma Świętego to też
modlitwa. Dlatego to czytanie może być dzisiaj wspólną,
rodzinną modlitwą wieczorną
– zamiast pacierza. Zachęcam do
tego! Oczywiście, w żaden sposób tego nie sprawdzę, nawet nie mam
takiego zamiaru – chyba, że ktoś sam zechce mi przy okazji
powiedzieć,
jak mu to wyszło. Jeżeli ktoś mieszka sam i
akurat dzisiaj nie będzie miał gości, to niech sam sobie w taki
sposób odprawi
tę swoistą liturgię.
Bo
będzie to swoista liturgia. Oto dzisiaj usłyszeliśmy o liturgii
Słowa w synagodze żydowskiej, teraz uczestniczymy w mszalnej
liturgii Słowa,
a ja Was proszę o odprawienie domowej
liturgii Słowa.
Pokażcie, moi Drodzy, Panu Jezusowi – a
bardziej jeszcze: samym sobie i sobie nawzajem – że nie
jesteście takimi drzemiącymi katolikami,
którzy przyjdą raz
na tydzień do kościółka, jakoś przetrwają tę jedną godzinę,
ziewając z nudy, po czym wrócą do domu i jakby nigdy nic… Niech
dzisiaj przedłużeniem liturgii Mszy Świętej będzie owa
wspomniana domowa liturgia Słowa.
To
zadanie dla odważnych! Dla prawdziwych chrześcijan! Dla
autentycznych przyjaciół Jezusa! A Jezus na takich właśnie
przyjaciół bardzo liczy. Pokażmy Mu, że może na nas liczyć!

7 komentarzy

  • No to Ksiądz dziś pojechał po bandżi, bo to rzeczywiście jest zadanie "dla odważnych! Dla prawdziwych chrześcijan! Dla autentycznych przyjaciół Jezusa!".

  • Ja staram się przeważnie w niedzielę przed mszà św. czytania przeczytać sobie w domu aby lepiej mi się słuchało. Jest też możliwość na mszy korzystania z ulotek dostępnych na ławkach " Dzień Pański-Biuletyn liturgiczny" jeśli ktoś nie dosłyszy lub jakieś dzieci zagłuszà.
    W codziennych modlitwach korzystam z Oremusa lub z internetu z blogu bàdź Niezbędnika katolika wraz z rozważeniami.
    Dobrej niedzieli.
    Wiesia.

    • Ja podobnie jak Ty Wiesiu, czytam dzień wcześniej wieczorem wszystkie Czytania, by łatwiej przyswoić sobie Słowa Pana, a jak nie wieczorem to w ciągu dnia w dogodnej dla mnie chwili. Komentarze czytam z różnych stron, też korzystam z Niezbędnika katolika. Pozdrawiam.

  • My najczęściej uczestniczymy w mszy z udziałem dzieci z tej racji, że wnuczki śpiewajà w scholi. Brat Krzysztof prowadzàcy mszę w ramach kazania prowadzi z nimi rozmowy / przepytuje/ na temat przeczytanego słowa bàdź inscenizuje scenki i to też utrwala słowo.
    Wiesia.

  • Cieszę się, że Czcigodne Panie tak głęboko i systematycznie żyją Bożym słowem. Ciekaw jestem, jak inni Członkowie naszej blogowej Wspólnoty?…
    xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.