O Pawłowej dynamice…

O

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę Święceń
kapłańskich przeżywa Ojciec Mateusz Fleiszerowicz, franciszkanin,
mój Kolega ze studiów prawa kanonicznego na KUL, a obecnie
Proboszcz Parafii pw. Św. Elżbiety Węgierskiej w Nysie.

Rocznicę
Święceń przeżywa także Ks. Łukasz Tarasiuk, pochodzący z mojej
rodzinnej Parafii, a posługujący w Diecezji warszawsko –
praskiej.
Imieniny
natomiast przeżywa Siostra Joanna Andruszczyszyna, posługująca –
wraz z Księdzem Markiem – w Parafii w Surgucie.
Wszystkim
świętującym życzę nieustannego zapału apostolskiego i
niezwykłej dynamiki w działaniu – jak to widzimy dzisiaj u
Świętego Pawła. Ze swej strony zapewniam o modlitwie!
I
zapowiadam na jutro – słówko z Syberii!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Czwartek
6 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 18,1–8; J 16,16–20

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Paweł
opuścił Ateny i przybył do Koryntu. Znalazł tam pewnego Żyda,
imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył
niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich
Żydów. Przyszedł do nich, a ponieważ znał to samo rzemiosło,
zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów. A
co szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał tak Żydów, jak i
Greków.

Kiedy
Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii, Paweł oddał się wyłącznie
nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. A kiedy się
sprzeciwiali i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do
nich: „Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili
pójdę do pogan”.

Odszedł
stamtąd i poszedł do domu pewnego „czciciela Boga”, imieniem
Tycjusz Justus. Dom ten przylegał do synagogi. Przełożony
synagogi, Kryspus, uwierzył w Pana z całym swym domem, wielu też
słuchaczy korynckich uwierzyło i przyjmowało wiarę i chrzest.


SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jeszcze chwila, a nie będziecie
Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”.

Wówczas
niektórzy z Jego uczniów mówili miedzy sobą: „Co to znaczy, co
nam mówi: «Chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila,
a ujrzycie Mnie»; oraz: «Idę do Ojca»?” Powiedzieli więc: „Co
znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co mówi”.

Jezus
poznał, że chcieli Go pytać, i rzekł do nich: „Pytacie się
jeden drugiego o to, że powiedziałem: «Chwila, a nie będziecie
Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie»? Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat
się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz
zamieni się w radość”.

O
dużej dynamice możemy różnych działań możemy
mówić, po wysłuchaniu pierwszego czytania. Najpierw Paweł, po
opuszczeniu Aten i przybyciu do Koryntu, wraz z Akwilą i Pryscyllą,
bierze się za wyrób namiotów. Bo to w końcu rzemiosło, na
którym się znał. Ale to tylko – jeśli tak można powiedzieć –
w dni powszednie, bo co szabat rozprawiał w synagodze i
przekonywał tak Żydów, jak i Greków.
Do czego
przekonywał? Wiemy – do Jezusa i do Dobrej Nowiny.

Ale
chyba nie za długo wytrzymał przy tych namiotach, bo kiedy
Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii,
[…]
oddał się wyłącznie nauczaniu i udowadniał Żydom, że
Jezus jest Mesjaszem.
Ale i to nie potrwało zbyt długo,
gdyż stwierdziwszy, że Żydzi się sprzeciwiali i bluźnili,
otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: „Krew wasza na waszą
głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan”.

A
wówczas odszedł stamtąd i poszedł do domu
pewnego „czciciela Boga”, imieniem Tycjusz Justus. Dom ten
przylegał do synagogi. Przełożony synagogi, Kryspus, uwierzył w
Pana z całym swym domem, wielu też słuchaczy korynckich uwierzyło
i przyjmowało wiarę i chrzest.

Zobaczmy,
w tak krótkim stosunkowo opisie – tyle zmian, tyle zwrotów
akcji!
I – bynajmniej – nie tym spowodowanych, że Paweł był
człowiekiem kapryśnym, o zmiennych nastrojach, ale tym, że szukał
naprawdę dobrego rozwiązania
poszczególnych spraw i problemów
apostolskich. Kiedy mógł – pracował przy namiotach. Być może,
miał trochę więcej czasu, a być może chciał być wiernym
temu, co napisał w jednym ze swych Listów, że dla nikogo nie
chce być ciężarem,
dlatego chociaż należy się mu utrzymanie
ze strony uczniów, to on jednak sam sobie zarobi na swoje potrzeby.

Tak
też przez pewien czas czynił. Kiedy jednak stwierdził, że
potrzeby apostolskie są inne, oddał się wyłącznie tejże
posłudze.

Natomiast
to wszystko, co stało się potem, było uzależnione już od
reakcji słuchaczy.
Skoro Żydzi tak źle się z nim obeszli, po
prostu ich zostawił, jasno podkreślając, że to oni sami
ponoszą odpowiedzialność za całą sytuację. I
poszedł do tych, którzy z radością i wdzięcznością przyjęli
to, co głosił.

Dużo
się zatem działo w całej tej historii, która dzisiaj została nam
opowiedziana. Ale to tylko pokazuje, że Paweł cały czas szukał
sposobów
jak najlepszego wypełnienia swojej misji. Nie trwał w
stagnacji, nie upierał się przy jednym i niezmiennym sposobie
działania, ale próbował różnych działań. Można nawet
powiedzieć, że w jakiś sensie spełniło się w jego działaniu
to, co Jezus powiedział w dzisiejszej Ewangelii o swoim działaniu:
Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu
chwila, a ujrzycie Mnie.

Oczywiście,
my wiemy, że akurat w przypadku Jezusa chodzi o generalną różnicę
w rozumieniu ziemskiego bytowania, określonego upływającym czasem.
i tej formy bytowania Boga, która w Niebie nie kieruje się
żadnym czasem.
Dlatego „chwila” – w Bożym rozumieniu –
to może być nawet wiele lat i może oznaczać chociażby ten
czas, który dzieli nas od powtórnego przyjścia Pana na świat, na
Sąd Ostateczny.

Dlatego
też Jezus zapowiada: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy
będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy
będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość.

Tak, bo z ludzkiej perspektywy wszystko inaczej wygląda, aniżeli z
tej Boskiej. I Paweł właśnie tę ziemską chciał owej Boskiej
podporządkować,
dlatego dokonywał tyle dynamicznych zmian w
sposobie swego działania, aby wszystko, co robił, służyło
owej najważniejszej sprawie
– sprawie Bożego królestwa i
rozszerzaniu się Dobrej Nowiny.
Czy
mogę powiedzieć, że w moim myśleniu, mówieniu i działaniu
wszystko podporządkowane jest wierze w Jezusa, z niej wynika
i do niej prowadzi? Czy nie ma przypadkiem takiego rozdźwięku, że
sprawy Boże sobie – a sprawy ludzkie sobie?… Czy mam odwagę
dokonywać dynamicznym i odważnych zmian,
jeśli jest taka
wyższa potrzeba?… Jak bronię się przed stagnacją i schematyzmem
w swoim myśleniu?…

6 komentarzy

  • Wybieram się na adorację Najświętszego Sakramentu, majowe i Mszę Świętą a potem zdaję się na podpowiedź Ducha Świętego czy zostanę by wspierać młodych w uwielbieniu Jezusa Eucharystycznego czy wrócę do domu. Przeczytałam powyższe rozważanie Księdza i rozważanie ks. Krzysztofa Wonsa SDS/Salwator z Niezbędnika katolika, które posłużą mi w mojej osobistej modlitwie.

    "O co proszę? O dogłębne przeświadczenie o obecności Jezusa w stanie strapienia
    Dołączę do uczniów zasłuchanych w słowa Jezusa. Usiądę blisko Niego. Przygotowuje mnie na chwile, w których doświadczać będę duchowych strapień z powodu Jego nieobecności (w. 16). Już teraz zostawia mi swoje słowo na trudne momenty.

    „Znowu chwila, a ujrzycie Mnie” (w. 16). W czasie trwających strapień wydaje się, że nigdy się nie skończą. Jezus mówi, że są jak chwila. Strapienia nie są wieczne. Wieczny jest tylko Bóg i Jego wierna miłość.

    Zwrócę uwagę na niepokój uczniów. Nie rozumieją słów Jezusa. Swoimi wątpliwościami nie dzielą się z Jezusem, lecz próbują je rozwiązać między sobą (ww. 17-18).

    Czy dopuszczam Jezusa do moich pytań, duchowych napięć? Jak wygląda moja modlitwa, gdy znajduję się w stanie duchowego niepokoju?

    Jezus wie, co kryje się w sercu uczniów (w. 19). Zna wszystkie ich niepokoje i pytania. On jeden może dać na nie odpowiedź.

    Do kogo przychodzę z najważniejszymi pytaniami mojego życia? Z kim rozeznaję moje duchowe poszukiwania? Czy praktykuję duchowe kierownictwo?

    Jezus zapewnia mnie, że mój płacz i smutek zamienią się w radość (w. 20). W Nim każde cierpienie prowadzi do życia. Ostatecznym znakiem życia będzie radość, którą On sam rozpali w moim sercu. Jezus każdego dnia, niezależnie od mojego stanu ducha, zostawia mi słowo Ewangelii, aby moja radość była pełna.

    Wejdę w serdeczną rozmowę z Jezusem. Powiem Mu o największym smutku, który gości w moim sercu. Czego dotyczy? Oddam go Jezusowi, powtarzając słowa modlitwy serca: „Zabierz mój smutek i wypełnij Twoją radością”. "

  • „Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”.
    Moje rozważanie poszło w innym kierunku. Rozmyślając o słowach Jezusa skierowanych dziś do mnie podczas Eucharystii uznałam że Jezus stwierdza moją rzeczywistość, bo akurat siedziałam tuż przed Jego Obliczem ( w Najświętszym Sakramencie ) czyli w Jego obecności a za " chwilę" wyjdę z kościoła i " świat" mnie pochłonie i odwrócę się plecami i nie będę patrzyć i widzieć Jezusa, bo sprawy doczesne mi przysłonią Jezusa. Ale jutro znowu przyjdę do Niego, ponownie ujrzę, dotknę, posmakuję Jego obecności, mimo iż Jezus jest u Ojca.
    Duch Święty mi Ciebie Jezu objawia, wiara moja w Twoje Słowo czyni Cię obecnym pod postacią Chleba i Wina. Ufam Tobie Jezu, że Twoje słowa " Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata." są prawdziwe. Więc nie przeraża mnie ani smutek, ani płacz, ani śmierć, bo Ty Jezu zapewniasz mnie, nas "Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość" w Twoim czasie. Amen.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.