Walczyć z Bogiem – czy nie walczyć?…

W

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Paweł
Kaczorowski, włączający się w swoim czasie w działalność
jednej z młodzieżowych Wspólnot. Życzę Jubilatowi Bożego
prowadzenia przez życie! Zapewniam o modlitwie.
A
Wam, moi Drodzy, życzę błogosławionego – wakacyjnego,
urlopowego, albo pracowitego – dnia! Niech to będzie czas
promieniowania Bożej łaski w Waszym życiu!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wtorek
14 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Rdz 32,23–33; Mt 9,32–37

CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:

Jakub
wstał w nocy i zabrawszy obie swe żony, dwie ich niewolnice i
jedenaścioro dzieci, przeprawił się przez bród potoku Jabbok. A
gdy ich przeprawił przez ten potok, przeniósł również na drugi
brzeg to, co posiadał.

Gdy
zaś wrócił i został sam jeden, ktoś zmagał się z nim aż do
wschodu jutrzenki, a widząc, że nie może go pokonać, dotknął
jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas
zmagania się z nim. A wreszcie rzekł: „Puść mnie, bo już
wschodzi zorza!” Jakub odpowiedział: „Nie puszczę cię, dopóki
mi nie pobłogosławisz!” Wtedy tamten go zapytał: „Jakie masz
imię?” On zaś rzekł: „Jakub”. Powiedział: „Odtąd nie
będziesz się zwał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z
ludźmi, i zwyciężyłeś”. Potem Jakub rzekł: „Powiedz mi,
proszę, jakie jest twe imię?” Ale on odpowiedział: „Czemu
pytasz mnie o imię?” I pobłogosławił go na owym miejscu.

Jakub
dał temu miejscu nazwę Penuel, mówiąc: „Mimo że widziałem
Boga twarzą w twarz, jednak ocaliłem me życie”. Słońce już
wschodziło, gdy Jakub przechodził przez Penuel, utykając na nogę,
został bowiem porażony w staw biodrowy, w to właśnie ścięgno.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚW
IĘTEGO
MATEUSZA:

Przyprowadzono
do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy
odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: „Jeszcze się
nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu”.

Lecz
faryzeusze mówili: „Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy”.

Tak
Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych
synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie
choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się
nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające
pasterza.

Wtedy
rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników
mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na
swoje żniwo”.

Trudno
nawet jakoś skomentować to wydarzenie, które zostało opisane w
pierwszym czytaniu. Jeszcze trudniej je zrozumieć. Lapidarna
informacja: Gdy zaś [Jakub] wrócił i
został sam jeden, ktoś zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki,
a widząc, że nie może go pokonać, dotknął jego stawu biodrowego
i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim

naprawdę nie za wiele nam mówi.

O
co tu chodzi? Jak to wyglądało? Kto się z Jakubem zmagał?
Czy mamy rozumieć, że Jakub widział kogoś przed sobą – z kimś
się przecież mocował – ale nie mógł go rozpoznać, nie
widział jego twarzy?
A może widział, ale jej nie rozpoznał?…
Jak to wszystko przebiegało?

I
jak zrozumieć to, że po całonocnym zmaganiu Jakub poprosił
tego kogoś o błogosławieństwo?…
Domyślił się, kto to
był? Potem, po rozmowie, już nie miał wątpliwości, dlatego
stwierdził: Mimo że widziałem Boga twarzą w twarz, jednak
ocaliłem me życie.
Ale czy wiedział to od razu?

Zauważmy,
że całe to wydarzenie, chociaż może wydaje się nie aż tak
bardzo istotne, bo jest jednym z wielu oryginalnych, a wręcz
dziwnych zdarzeń, dziejących się w życiu Jakuba, jednak zaciążyło
na osobistej historii jego samego,
ale i historii jego narodu – aż po dziś dzień.
Wszak imię Izrael, jakie wówczas otrzymał, po tejże tajemniczej
walce z Bogiem, nosił najpierw on sam, a dzisiaj tym imieniem
określa się jego naród.

Mamy
zatem do czynienia z wydarzeniem naprawdę istotnym, którego
sens i znaczenie trzeba nam zgłębiać, widząc w nim – między
innymi – zachętę do budowania jak najbardziej intensywnych i
serdecznych relacji z Bogiem.
Wszak wielu z nas mogłoby zapewne
dzisiaj stwierdzić, że ich życie to właśnie taka nieustanna
walka
– nierzadko z samym Bogiem! Nie w sensie jakiegoś
wrogiego nastawienia do Boga z naszej strony – jak tego
przykład mamy chociażby w dzisiejszej Ewangelii, gdzie Jezus jest
oskarżany o konszachty ze złym duchem – nie!

Nasze
zmaganie z Bogiem to zmaganie wewnętrzne z naszymi własnymi
słabościami,
w które to zmaganie staramy się włączać Boga,
prosząc, by nam pomógł, by nami pokierował… Także – by nam
pozwolił zrozumieć, co i dlaczego w naszym życiu się
dzieje, dlaczego nie wszystko ogarniamy umysłem i sercem, a niektóre
sytuacje zdają się nas przerastać… I to właśnie tego
typu nasze rozmowy z Bogiem przypominają owo zmaganie się.

Bo
dobijamy się wręcz do Jego łaskawości i dobroci, aby nam
dał światło i siły do ogarnięcia tego wszystkiego, co dzieje się
w naszym życiu. I wtedy także stawiamy twarde pytania,
niekiedy nawet zgłaszamy pretensje do Boga. I możemy tak czynić!
Powinniśmy nawet! On się o to na pewno nie obrazi, jeżeli
widzi, że wszystko to wypływa z naszych szczerych, często
zbolałych serc…
Ewangelia
dzisiejsza ukazuje nam wielu takich właśnie doświadczonych
życiem ludzi,
którzy przychodzili do Jezusa i doznawali Jego
pomocy. Nie znamy historii ich życia i nie wiemy, co wewnętrznie
myśleli, co przeżywali… Zapewne w niejednym sercu nieraz rodziło
się to pytanie: „Dlaczego? Dlaczego to mnie spotkało?
Dlaczego jest mi tak ciężko w życiu?”… I może ci, o których
mowa w dzisiejszej Ewangelii, już niejedną duchową walkę mieli
za sobą.

A
jednak – a może właśnie dlatego – przyszli do Jezusa,
nie próbowali już o własnych siłach ratować swojej sytuacji, nie
obrażali się też na Boga za to, co ich spotkało. Z całym bagażem
swoich doświadczeń – przybywali do Jezusa! I – jak
słyszymy – nie zawiedli się.

A
ci, którzy mówili o Jezusie: Wyrzuca złe duchy mocą ich
przywódcy
cóż oni? Czy uważali się za
zwycięzców?
Co tak naprawdę wyrazili tymi słowami – jakie
nastawienie? Czy nie potwierdzili w ten sposób swojej totalnej,
duchowej przegranej?
A
co my możemy powiedzieć o naszych duchowych zmaganiach? Z jakimi
wadami, słabościami, grzechami walczymy? Jak pokonujemy w sobie
pokusy do złego? I jak rozmawiamy z Bogiem o sprawach dla nas
życiowo najważniejszych i najtrudniejszych? Czy mamy odwagę
zwracać się do Niego szczerze ze wszystkim, co przeżywamy?…

6 komentarzy

  • Zastanawiam się dlaczego " ktoś" napisany jest małą literą jeśli oznacza Boga i dlaczego ten fragment w Biblii Rdz32,23 ma tytuł " Walka Jakuba z aniołem".

    W objaśnieniu w Biblii wersetu 25, czytam Tajemniczy ten opis walki z Bogiem, zresztą wyraźnie tu nie nazwanym, wiąże się z " wyjaśnieniem" ludowym nazwy miejscowości Penuel ( "oblicze Boga")i imienia Izrael ( "Bóg walczy"). Patriarcha (Jakub)tutaj swą wytrwałością niejako zmusza Boga do błogosławieństwa. w ujęciu Ojców Kościoła jest to typ walki duchowej uwieńczonej zwycięstwem.

    Skądinąd czytałam, czy słyszałam ( nie pamiętam) ,że Jakub utykał na nogę, co by miało świadczyć, że to nie była walka duchowa tylko rzeczywista… a jednak we śnie, czyli nie rzeczywista…i bądź tu mądry i pisz wiersze…

    • "Skądinąd czytałam, czy słyszałam ( nie pamiętam)" To w nawiasie jest najważniejsze i prawdziwe niestety, bo jednorazowe przeczytanie jakiegokolwiek słowa pisanego, u mnie w pamięci nie pozostawia wszystkich szczegółów i stąd takie powyższe stwierdzenie. Teraz przeczytałam drugi raz Czytanie i Ewangelię i tak przygotowana mogę uczestniczyć w Eucharystii i cokolwiek zapamiętać i zrozumieć. Samo życie…staruszki…
      Nie wiem ilu nas będzie dzisiaj na spotkaniu modlitewnym, bo 18 osób uczestniczy w tygodniowych letnich rekolekcjach w Czarnej Górze.
      Ja zaś od poniedziałku wybieram się sama na 4 dniowe rekolekcje bliżej , bo do Lichenia. Proszę o modlitwę i obiecuje ją Was za Was.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.