Po co Bogu dom?…

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w liturgii dzisiaj mamy dzień powszedni, jednak Diecezja siedlecka wspomina Matkę Bożą, królującą w Sanktuarium w Leśnej Podlaskiej. Jeszcze w zeszłym roku, w tym dniu, wspominaliśmy Papieża Pawła VI, bo po Beatyfikacji ten właśnie dzień był dniem Jego wspomnienia liturgicznego w Diecezji rzymskiej. Jednak po Kanonizacji, która dokonała się 14 października 2018 roku, Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przeniosła to wspomnienie na dzień 29 maja – jako wspomnienie dowolne w całym Kościele.

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi i Siostrze Teresie za wczorajsze słówko z Syberii. Nie zapowiedziałem go wczoraj, w słowie wstępnym, bo sprawa rozstrzygnęła się w trakcie wczorajszego dnia. Jak wspomniał sam Ksiądz Marek, zapytałem, czy ktoś z Ekipy syberyjskiej mógłby napisać. I ktoś mógł – właśnie Siostra Teresa. Podobnie, jak Ksiądz Marek, ja także dziękuję Jej za rozważanie i osobiste świadectwo.

Oczywiście, wspieramy Parafię w Surgucie serdeczną modlitwą w intencji całego tego dobra, jakie się tam dokonuje. A tak szczególnie – modlimy się za Księdza Marka, przygotowującego się do poprowadzenia rekolekcji kapłańskich dla ojców franciszkanów.

Ja sam raz w życiu prowadziłem rekolekcje dla Księży – w Diecezji toruńskiej – więc wiem, jaka to odpowiedzialność. I jakie osobiste przejęcie. Nie ukrywam, że sam ponownie stoję przed tego typu wyzwaniem, chociaż na mniejszą skalę, bowiem wśród tych propozycji, o jakich wspomniałem przedwczoraj, a które ostatnio do mnie napłynęły, jest też prośba Ojca Sebastiana Wiśniewskiego, Superiora, czyli Przełożonego Wspólnoty oblatów w Kodniu, do przeprowadzenia właśnie dla tej Wspólnoty oblackiej miesięcznego dnia skupienia.

Ponieważ wśród tych Ojców są ci, u których się niekiedy spowiadam, albo z którymi rozmawiam, prosząc o rady i sugestie, więc nikogo pewnie nie zdziwię, jeśli powiem, że dużym osobistym wyzwaniem będzie dla mnie odwrócenie ról i stanięcie w roli mówiącego, a nie tylko słuchającego… Dlatego ja także – wraz z Księdzem Markiem – powierzam się Waszym modlitwom i sugestiom. O innych propozycjach, jakie otrzymałem, będę informował na bieżąco.

Tymczasem pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby. Chcę podkreślić wielką – jak zawsze – życzliwość Gospodarzy, Państwa Anny i Tomasza Marczewskich. Ogromną radością Ich – i moją także – jest Ich maleńki Synek, Karol. Jest to nadzwyczaj spokojne Dziecko, prawie w ogóle nie słyszę Jego płaczu! Za to często się śmieje!

Ze szczerą wdzięcznością za wieloletnią znajomość i życzliwość myślę także o miejscowym Proboszczu, Księdzu Kanoniku Bogusławie Sawarynie, Dziekanie tutejszego Dekanatu. Ile razy jestem w Szklarskiej Porębie, doświadczam serdecznego przyjęcia ze strony Księdza Dziekana. Cieszę się zatem, że będę mógł pomóc duszpastersko w najbliższą niedzielę, skoro tak wypadło, że Ksiądz Dziekan został sam na „posterunku”.

A i dzisiaj wieczorem – w Jego zastępstwie – odprawię Mszę Świętą w kościele parafialnym. Ksiądz Dziekan bowiem udaje się na pogrzeb znajomej Osoby. Na takich dobrych relacjach i współpracy, moi Drodzy, buduje się właśnie kapłańska wspólnota i solidarność. Także w wymiarze międzydiecezjalnym. Cieszę się, że mogę w takowej uczestniczyć.

Pamiętam o Was codziennie w modlitwie!

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 25 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Leśniańskiej,

do czytań: Ag 1,1–8; Łk 9,7–9

POCZĄTEK KSIĘGI PROROKA AGGEUSZA:

W drugim roku rządów króla Dariusza, w pierwszym dniu szóstego miesiąca Pan przemówił przez usta proroka Aggeusza do Zorobabela, syna Szealtiela, namiestnika Judy, i do arcykapłana Jozuego, syna Josadaka, tymi słowami:

Tak mówi Pan Zastępów: Ten lud powiada: «Jeszcze nie nadszedł czas, aby odbudować dom Pana»”.

Wówczas Pan skierował te słowa przez proroka Aggeusza: „Czy to jest czas stosowny dla was, by spoczywać w domach wyłożonych płytami, podczas gdy ten dom leży w gruzach? Teraz więc tak mówi Pan Zastępów: «Rozważcie tylko, jak się wam wiedzie. Siejecie wiele, lecz plon macie lichy; przyjmujecie pokarm, lecz nie ma go do sytości; pijecie, lecz nie gasicie pragnienia; okrywacie się, lecz się nie rozgrzewacie; ten, kto pracuje, aby zarobić, pracuje odkładając do dziurawego mieszka».

Tak mówi Pan Zastępów: «Wyjdźcie w góry i sprowadźcie drewno, a budujcie ten dom, bym sobie w nim upodobał i doznał czci», mówi Pan”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Tetrarcha Herod usłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Jezusa i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że Eliasz się zjawił; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał.

Lecz Herod mówił: „Ja kazałem ściąć Jana. Któż więc jest Ten, o którym takie rzeczy słyszę?” I chciał Go zobaczyć.

Tetrarcha Herod chciał zobaczyć Jezusa. Bo usłyszał rzeczy niezwykłe o Jego działalności, a jednocześnie coś mu tu nie pasowało w całej układance: Jana on sam kazał ściąć, Eliasz to już w ogóle od bardzo dawna nie żyje, a tu tymczasem ktoś czyni rzeczy, które sobie w ogóle trudno wyobrazić! Któż to taki? I w dodatku – nie spytał Heroda o pozwolenie? Nie zameldował się u niego?

Ale przecież Jezus przed nikim się nigdy nie ukrywał i swojej działalności nie prowadził w konspiracji. Sam o tym powiedział wyraźnie – w trakcie tak zwanego procesu – że zawsze przemawiał jawnie przed światem.

Natomiast problem Heroda z zobaczeniem Jezusa nie polegał na tym, że w jakikolwiek sposób utrudnione było jego fizyczne spotkanie ze Zbawicielem. Mógł przecież wysłać swoich ludzi, żeby dowiedzieli się, kto zacz, a potem albo sam udałby się w jakiejś lektyce, żeby zobaczyć Go w akcji, albo ostatecznie wezwałby Go do siebie i z Nim porozmawiał. Naprawdę, to żaden problem – wszak wszystko działo się w zasięgu… rozkazu Heroda. Jeżeli nie w zasięgu wzroku, to w zasięgu rozkazu.

A jednak, dzisiaj Ewangelia informuje nas o tym, że Herod nie wiedział, o kim to takie dziwne rzeczy słyszy. I może nawet zastanawia nas, dlaczego akurat taki fragment Ewangelii Łukasza otrzymaliśmy dzisiaj do rozważenia – cóż on właściwie wnosi? Czy rozterki, albo nawet zwykła ludzka ciekawość Heroda godna jest tego, byśmy się nad nią zastanawiali i ją jakoś specjalnie rozważali? A może właśnie w tym cała sprawa, że skoro tylko o tym jest dzisiejsza Ewangelia i owe trudności Heroda, związane z zobaczeniem i rozpoznaniem Jezusa, stają w jej centrum, to może faktycznie na tym powinniśmy naszą uwagę skoncentrować i spojrzeć głębiej, aby dostrzec prawdziwą przyczynę owych trudności.

A tą prawdziwą przyczyną z całą pewnością nie były jakieś bariery logistyczne czy informacyjne. Prawdziwą przyczyną była tu blokada w sercu Heroda! On nie chciał tak naprawdę ujrzeć Zbawiciela – on chciał jedynie zaspokoić swoją ciekawość. Tylko. Albo jeszcze próżność. Zresztą, wyszło to bardzo mocno w trakcie wspomnianego już, tak zwanego procesu, kiedy to domagał się znaku ze strony Jezusa.

Herod po prostu był małym i ciasnym człowieczkiem, próżnym i rozkapryszonym, któremu nagle „pod nosem” ktoś ośmielił się czynić jakąś konkurencję – oczywiście, według jego mniemania. I dlatego zaistniały trudności ze spotkaniem z Jezusem, Bożym Synem, iż Herod nie był na nie w żaden sposób przygotowany, ani nawet otwarty.

Spotkanie bowiem człowieka z Bogiem nie może się odbyć – jeżeli ma być prawdziwym spotkaniem – tylko na płaszczyźnie zewnętrznej. To jest zawsze spotkanie dwóch serc! Czy mógł w ten sposób spotkać się z Synem Bożym człowiek, który serce miał pyszne, zimne i zablokowane? Gdyby tylko zmienił nastawienie, zaraz poznałby – i w jakimś sensie zrozumiał – z kim ma do czynienia i co tak naprawdę dzieje się w jego pobliżu. To w nim była przeszkoda. Bo Jezus na pewno chciał się z nim spotkać.

Podobnie, jak w pierwszym czytaniu Bóg chciał się spotkać – stale spotykać – ze swoim ludem. Dlatego stwierdza dziś: Ten lud powiada: «Jeszcze nie nadszedł czas, aby odbudować dom Pana»”. Po czym ze swoistym wyrzutem pyta retorycznie: Czy to jest czas stosowny dla was, by spoczywać w domach wyłożonych płytami, podczas gdy ten dom leży w gruzach?

Następnie wyliczone konsekwencje zewnętrzne takiego stanu rzeczy. Bóg mówi: Rozważcie tylko, jak się wam wiedzie. Siejecie wiele, lecz plon macie lichy; przyjmujecie pokarm, lecz nie ma go do sytości; pijecie, lecz nie gasicie pragnienia; okrywacie się, lecz się nie rozgrzewacie; ten, kto pracuje, aby zarobić, pracuje odkładając do dziurawego mieszka.

A to wszystko dlatego, że ludzie – by tak rzec – nie „wkalkulowali” Boga w swoje plany. Postanowili się obyć bez Niego. Uznali, że nie muszą się z Nim spotykać, nie muszą Go widzieć. Jednak Bóg, który najlepiej wie, co jest dla człowieka dobre, sam domaga się dla siebie miejsca w ludzkiej rzeczywistości i codzienności. Nie po to, by mieć gdzie mieszkać. Bogu nie potrzeba własnego M4 i dachu nad głową. On nie odnosi żadnej wymiernej korzyści z tego, że ten dom stanie.

Ten dom jest potrzebny nam, ludziom, by mieć się gdzie do Boga zwracać i otrzymywać Jego łaskę. On sam mówi dziś: Wyjdźcie w góry i sprowadźcie drewno, a budujcie ten dom, bym sobie w nim upodobał i doznał czci. tutaj kolejne pytanie: po co Bogu nasza cześć? Wszak w jednej z Prefacji mszalnych zamieszczone są jakże prawdziwe słowa, za pomocą których Kościół zwraca się do Boga: Chociaż nie potrzebujesz naszego uwielbienia, pobudzasz nas jednak swoją łaską, abyśmy Tobie składali dziękczynienie. Nasze hymny pochwalne niczego Tobie nie dodają, ale się przyczyniają do naszego zbawienia”…

Tak, to nie Bogu potrzebne jest miejsce na ziemi, to nie Bogu potrzebne jest spotykanie się z namito nam jest potrzebne każde spotkanie z Bogiem, to nam także potrzebne są miejsca, w których możemy do Niego mówić i Go słuchać. Ale najważniejszym w tym wszystkim jest, aby takim miejscem – za każdym razem – było nasze serce. Aby ono było otwarte i gotowe na przyjęcie Boga, aby w nim właśnie mógł On znaleźć mieszkanie.

W sercu Heroda go nie znalazł. W sercach Izraelitów też różnie z tym bywało. A w moim sercu – czy zawsze jest miejsce dla Pana, czy może jest ono „zagracone” grzechami i innymi ziemskimi upodobaniami i przywiązaniami?

Z pewnością, miejscem, w którym ludzkie serca szeroko otwierają się na działanie łaski Bożej, jest Sanktuarium Matki Najświętszej w miejscowości Leśna Podlaska, w Diecezji siedleckiej. Dzisiaj ta właśnie Diecezja przeżywa liturgiczne wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Leśniańskiej. Warto zatem przypomnieć, jak w ogóle doszło do powstania tegoż szczególnego miejsca kultu?

Otóż, w dniu 26 września 1683 roku, dwaj chłopcy, pasący bydło w pobliżu tej miejscowości – dziewięcioletni Aleksander Stelmaszczuk i dziesięcioletni Miron Makaruk – znaleźli na drzewie dzikiej gruszy jaśniejący obraz. Wizerunek został umieszczony w zbudowanym wkrótce kościele i tam zaczął gromadzić rzesze ludzi, a w miejscu, gdzie – według tradycji – ów Wizerunek się ukazał, została zbudowana kaplica. Komisja biskupia dwukrotnie – w roku 1684 i 1700 – wydała dekrety o niezwykłości łask.

Doświadczyli ich już w czasie wyprawy pod Wiedniem Jan Michałowski i Grzegorz Kulczycki, wysłani przez króla Jana III Sobieskiego do księcia Lotaryngii. Musieli się oni w przebraniu przedzierać przez obóz turecki. Uratowali się, bo polecili się opiece Matki Bożej Leśniańskiej i kiedy wrócili szczęśliwie z wojny do kraju, złożyli Jej swoje wota oraz zabrane Turkom pałasze.

Samą zaś Parafię w Leśnej Podlaskiej erygowano w 1695 roku. Na miejscu dawnego kościoła z XVIII wieku, stoi obecnie barokowy, murowany, piękny kościół. W jego ołtarzu głównym znajduje się wyryta na kamieniu płaskorzeźba, pochodząca z XVII wieku. Przedstawia Matkę Bożę w półpostaci z Dzieciątkiem na prawym ręku, w lewej ręce trzymającą otwartą książkę, na której wspiera się skrzydłami gołębica. Pan Jezus natomiast w prawej rączce trzyma książkę, a lewą unosi do góry.

Obraz wykuty jest w kamieniu drobnoziarnistym o czerwonawym odcieniu. Ma kształt owalny o wymiarach zaledwie: 29 cm x 31,7 cm i około 5 cm grubości.

Opiekę nad Wizerunkiem i Parafią powierzono zakonowi paulinów. W okresie zaborów klasztor zamknięto jednak za sprzyjanie Powstaniu Styczniowemu, ale gorący kult Maryi Leśniańskiej trwał nieprzerwanie, mimo ukrycia Obrazu – w niewiadomym miejscu – w obawie przed zabraniem.

Obraz odnaleziono i w 1927 roku uroczyście wprowadzono do Leśnej. Wizerunek koronował – w dniu 18 sierpnia 1963 roku – Kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Polski. Natomiast Święty Jan Paweł II, w roku 1984, podniósł kościół leśniański do godności bazyliki mniejszej.

Wpatrzeni w Oblicze Matki Bożej na Jej leśniańskim Wizerunku, oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, raz jeszcze zapytajmy, czy mieszkaniem Boga – miejscem świętym – miejscem spotkania – sanktuarium – jest nasze serce?…

2 komentarze

  • Księże Jacku, tak pięknie skomentowałeś Słowo i rozwinąłeś powody zainteresowania się Heroda, Jezusem, że będzie to dla mnie temat rachunku sumienia późno-wieczornego, bo wybieram się dopiero na wieczorną Eucharystię i zostanę na adoracji Młodych , Najświętszego Sakramentu, by wesprzeć ich modlitwą. Na pewno włączę w swoją modlitwę Was Księży i Waszą posługę ( Sióstr również), co zresztą czynię codziennie w różnej formie.
    Zainteresowałeś mnie Księże również Matką Bożą Leśniańską , poczytałam więcej z internetu i zobaczyłam Jej oblicze. Myślałam , że mam Jej obrazek, ale okazało się że to wizerunek Matki Bożej Leśniowskiej, ( z nazwy trochę podobna) . Nasza Mama jest piękna i czuła w każdym wizerunku, w każdym spojrzeniu, nie ważne z jakiego materiału i czyją ręką ” stworzona”, bo tak naprawdę jest stworzona przez Boga dla nas, więc Jej serce wypełnia Miłość Boża i tą miłością nas obdarza i to wystarcza że czujemy się u Niej jak w domu. A tam gdzie Ona, tam Jezus, gdzie Jezus , tam i Ona Matka. Idźmy wytrwale do Domu Ojca tam się Wszyscy spotkamy.

    • Rzeczywiście, Wizerunek (Obraz) Matki Bożej Leśniańskiej jest bardzo wyjątkowy, bo jest i płaskorzeźbą, i do tego wykonaną w kamieniu. Ale – zgadzam się z tym – to nie jakość i rozmiar Obrazu ma znaczenie, ale łaska Boża, działająca przez Maryję!
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.