Wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym drugą rocznicę Chrztu Świętego przeżywa mój Siostrzeniec, Tomek Niedźwiedzki. Niech łaska Boża działa w Nim i prowadzi przez całe życie! A On – niech z nią owocnie współpracuje.

Imieniny przeżywa dziś natomiast Renata Gulewska, pracująca w obsłudze hotelu i restauracji „Jakubowa Izba”, przy trasie Warszawa – Lublin. Czasami, będąc w drodze, wpadam tam na obiad. Z Panią Renatą, przy okazji tych odwiedzin, odbywamy zwykle wiele rozmów o życiu i wierze – jako, że jest to Osoba, która te sprawy traktuje bardzo poważnie. Życzę zatem Solenizantce, aby Bóg sam czuwał nad Nią i nad Jej Rodziną, pomagając wprowadzać atmosferę Świętej Rodziny.

Urodziny zaś przeżywa dziś Ojciec Mateusz Fleiszerowicz, Franciszkanin, mój Kolega ze studiów prawa kanonicznego na KUL, a obecnie Proboszcz franciszkańskiej Parafii w Nysie. Niech Pan pomnaża owoce Jego duszpasterskiej posługi!

Wszystkich świętujących zapewniam o modlitwie.

Moi Drodzy, w dniu wczorajszym odeszła do Pana ś.p. Helena Wysocka, Mama Siostry Laury, Benedyktynki Misjonarki, posługującej niegdyś w Parafii w Trąbkach, gdzie razem prowadziliśmy Wspólnotę młodzieżową i współpracując na kilku innych odcinkach. Jesteśmy z Siostrą w stałym kontakcie. Dlatego tak ważną jest dla mnie wiadomość o odejściu Jej Mamy. Będę dziś sprawował Mszę Świętą o zbawienie wiecznej dla zmarłej Heleny. I Waszej modlitwie Ją polecam.

Moi Drodzy, wczoraj poczyniłem kilka zapisów w Wielkiej Księdze Intencji. Są to intencje, które sam noszę w sercu, oraz te, które zechcieliście do mnie przesłać. Oczekuję na następne. I zapraszam do zaglądania tam – i do wspólnej modlitwy.

Dobrego i błogosławionego dnia!

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 32 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Jozafata Kuncewicza,

Biskupa i Męczennika, Patrona Diecezji Siedleckiej,

do czytań: Mdr 2,23–3,9; Łk 17,7–10

CZYTANIE Z KSIĘGI MĄDROŚCI:

Dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka,

uczynił go obrazem swej własnej wieczności.

A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła

i doświadczają jej ci, którzy do niego należą.

A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga

i nie dosięgnie ich męka.

Zdało się oczom głupich, że pomarli,

zejście ich poczytano za nieszczęście

i odejście od nas za unicestwienie,

a oni trwają w pokoju.

Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni,

nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności.

Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich,

Bóg ich bowiem doświadczył

i uznał ich za godnych siebie.

Doświadczył ich jak złoto w tyglu

i przyjął ich jak całopalną ofiarę.

W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją

i rozbiegną się jak iskry po ściernisku.

Będą sądzić ludy, zapanują nad narodami,

a Pan królować będzie nad nimi na wieki.

Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę,

wierni w miłości będą przy Nim trwali:

łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do swoich Apostołów: „Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: «Pójdź i siądź do stołu»? Czy nie powie mu raczej: «Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił»? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać»”.

Można by właściwie nic nie dopowiadać do pierwszego dzisiejszego czytania i niczego nie komentować, tylko spokojnie raz jeszcze odczytać jego treść i wziąć ją głęboko do serca. Zapamiętać te słowa – na ile to tylko możliwe – i ciągle do nich wracać: zarówno dla samych siebie, jak i po to, by nimi pocieszać tych, którzy nie mogą pogodzić się ze śmiercią swoich najbliższych, albo którzy nie widzą sensu swego doczesnego życia.

W każdej z tych sytuacji – jak i w wielu innych, naszych życiowych sytuacjach – bardzo wyjątkowo i niezwykle czytelnie brzmią te słowa: Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i uznał ich za godnych siebie.

Zresztą, można by zacytować tu całość pierwszego czytania. Kluczowym zaś dla całości – i jednocześnie streszczeniem całości – jest pierwsze zdanie tegoż czytania, w którym słyszymy, iż dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka, uczynił go obrazem swej własnej wieczności. Zatem, to Bóg – już w akcie stwórczym – przeznaczył człowieka do wieczności. Dodajmy: szczęśliwej wieczności.

Autor natchniony używa ciekawego stwierdzenie, iż Bóg uczynił człowieka obrazem swej własnej wieczności. W innym tłumaczeniu całe to zdanie brzmi: Bóg uczynił człowieka nieśmiertelnym, stworzył go dokładnie na swój obraz. Tak, to bardzo jasne czytelne stwierdzenie: jeżeli w czymkolwiek człowiek miałby być odbiciem obrazu Boga, to chyba właśnie przede wszystkim w Jego nieśmiertelności. Tutaj możemy rzeczywiście mówić o byciu dokładnie na obraz Boga. W tym, że Bóg uczynił go obrazem swej własnej wieczności!

Wieczność bowiem przysługiwała na początku jedynie Bogu. Z niezbadanych wyroków Bożej miłości i dobroci, my też staliśmy się jej uczestnikami. Żeby jednak posiąść ją w całej pełni, potrzeba z naszej strony owej sprawiedliwości, o której dziś jest mowa. Bo to przecież dusze sprawiedliwych są w ręku Boga! Dusze sprawiedliwych – nie innych!

Oczywiście, w oczach wielu ludzie sprawiedliwi uchodzą często za naiwnych, a ich odejście wydaje się być klęską, przegraną… Tymczasem, Autor natchniony mówi dość mocno, iż są to tylko złudzenia ludzi – i to ludzi głupich! Bo chociaż wszystkim wokół wydaje się, że odeszli, przegrali, zostali unicestwieni i pokonani, to jednak oni trwają w pokoju.

Tak, moi Drodzy, aż nadto często ludzie wierzący w Boga i wierni ewangelicznym zasadom są uważani za naiwnych i niemądrych. Bo to takie nieopłacalne dzisiaj i nienowoczesne… A jednak – jak słyszymy w pierwszym czytaniu – to właśnie oni sądzić ludy, zapanują nad narodami, a Pan królować będzie nad nimi na wieki. Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.

Potrzeba tylko – a może: aż! – tego szczerego zaufania. Potrzeba takiej ufnej postawy, której Jezus uczy dzisiaj w Ewangelii – postawy, która będzie polegała na tym, że nie będziemy szukać dla siebie poklasku i pochwał, ale wykonując to, co jest naszym codziennym obowiązkiem, będziemy w sercu powtórzali: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać. I oddawali w ręce Boże owoce swojej służby i swojej pracy.

Oto właściwa postawa sług Bożych! Oto prawdziwe zaufanie do Boga! Tak, to On sam wynagrodzi i On sam dostrzeże wszystko, co człowiek dobrego czyni i jak się poświęca, dlatego nie trzeba się martwić, czy ktoś aby doceni nasz trud i nasze zaangażowanie. Z całą pewnością, Bóg doceni!

A my mamy po prostu robić swoje – i robić to jak najlepiej! Bogu na chwałę i ludziom na pożytek. I sobie samym na pożytek. Z takim właśnie szczerym nastawieniem: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać. A wówczas – niech On sam oceni naszą użyteczność…

Z takim zapewne przekonaniem swoją życiową misję realizował Patron dnia dzisiejszego, Święty Jozafat Kuncewicz, Biskup i Męczennik.

Jan Kuncewicz urodził się w 1580 roku, we Włodzimierzu Wołyńskim. Pochodził z rodziny mieszczańskiej. Wysłany do Wilna, aby przygotować się do zawodu kupieckiego, zetknął się tam ze sprawą Unii. Wiedziony głosem odkrytego powołania kapłańskiego, w roku 1604 przyjął habit bazyliański oraz imię zakonne: Jozafat. W pięć lat później, po odbyciu studiów teologicznych, przyjął święcenia kapłańskie. W wieku trzydziestu ośmiu lat został arcybiskupem unickim w Połocku, gdzie podjął pracę bardziej misjonarza, niż pasterza diecezji.

Będąc biskupem, nadal prowadził życie skromne i surowe. Swoje jednoizbowe mieszkanie dzielił z pewnym bezdomnym człowiekiem. Jego działalność budziła niezadowolenie przeciwników Unii z Kościołem Rzymskim, dlatego kiedy wrócił z sejmu w Warszawie, w 1621 roku, doszło do zamieszek i tumultów prawosławnej ludności. I oto, kiedy Jozafat wyszedł do tłumu demonstrującego przed jego mieszkaniem w Witebsku, aby podjąć próbę dialogu, został napadnięty i zabity. Stało się to w dniu 12 listopada 1623 roku. Sponiewierane ciało utopiono w Dźwinie.

Arcybiskup Męczennik został kanonizowany w 1867 roku. Jego natomiast relikwie odbyły tułaczą i długą drogę. W związku z rozszerzającym się wpływem prawosławia na terenach wschodnich Królestwa Polskiego, były one składane w miastach Białorusi, na Litwie i w Polsce. W 1667 roku, powróciły do Połocka. W 1706 roku, z obawy przed profanacją, umieszczono je w kaplicy zamku Radziwiłłów w moim rodzinnym mieście, Białej Podlaskiej. Po kanonizacji Świętego, carat zażądał, aby je ukryto w podziemiu tamtejszego kościoła bazylianów. W 1916 roku przewieziono je do Wiednia. Od 1949 roku spoczywają w Bazylice Świętego Piotra na Watykanie.

A oto jak świętość naszego dzisiejszego Patrona charakteryzował i opisywał Papież Pius XI, w encyklice „Ecclesiam Dei”:

Zgodnie z przedziwnym zamiarem Boga, Kościół tak został ustanowiony, aby w pełni czasów mógł się okazać jako wielka rodzina, obejmująca cały rodzaj ludzki. Wiemy, że z woli Bożej wyróżnia go, oprócz innych wspaniałych znamion, także ekumeniczna jedność. […]

Aby zaś owa jedność i zgoda trwała na zawsze, Bóg w swojej opatrzności poświęcił ją jakby pieczęcią świętości i męczeństwa zarazem. Tej właśnie chwały dostąpił arcybiskup Połocka, Jozafat, obrządku słowiańskiego wschodniego, w którym słusznie upatrujemy wspaniałą chlubę i ostoję Słowian wschodnich. Nikt chyba nie wsławił bardziej ich imienia, nikt bardziej nie przyczynił się do zbawienia tych ludów, jak właśnie ów Pasterz i Apostoł, zwłaszcza gdy swą krew przelał za jedność Świętego Kościoła.

Pod wpływem pochodzącego od Boga natchnienia zrozumiał, że najwięcej będzie się mógł przysłużyć przywróceniu jedności, skoro w Kościele Powszechnym zachowa wschodni obrządek słowiański oraz bazyliańską regułę życia monastycznego. Zatroskany przede wszystkim o jedność swoich współziomków z Katedrą Świętego Piotra, szukał wszędzie sposobów budowania tej jedności i jej umacniania. W szczególności badał księgi liturgiczne, które według zaleceń Ojców stosowane były na Wschodzie, także przez chrześcijan odłączonych. Po tym starannym przygotowaniu podjął się dzieła przywracania jedności. Czynił to z tak wielką mocą, a zarazem łagodnością, oraz tak bardzo owocnie, iż sami jego wrogowie nazwali go „duszochwatem”.

Tyle z papieskiej encykliki. Słuchając tychże słów i wpatrując się w przykład świętości dzisiejszego naszego Patrona, a jednocześnie wsłuchując się bardzo uważnie w Boże Słowo, zastanówmy się, czy i my staramy się jak najlepiej wykonywać swoje codzienne zadania i obowiązki, mając na względzie to, by Bogu się podobać, a nie zabiegać o ludzkie pochwały i ludzki splendor? Czy Boże uznanie i Boża nagroda nam „wystarczy”?…

5 komentarzy

  • Słowa dzisiejsze z Księgi Mądrości, są dla mnie potwierdzeniem, że śmierć nawet w młodym wieku jest w zamyśle Boga uzasadniona, choć nam a zwłaszcza najbliższym osobą może wydaje się okrutna i niezrozumiała. Właśnie dziś dowiedziałam się o pogrzebie Sylwii, jedynej córki, koleżanki z pracy ( o śmierci w wyniku poparzenia ciała spowodowanego wybuchem gazu z instalacji samochodowej ). Wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną, zmarła, a przedtem poinformowana o niej w nocy, zadzwoniła do swojej Mamy z pytaniem ” co będzie jak się nie wybudzi ze śpiączki ?”

    Panie, Ty dziś mówisz dobitnie „Dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka, uczynił go obrazem swej własnej wieczności. ” Amen.

      • Nie bardzo zrozumiałem, kto do kogo zadzwonił z tym pytaniem.
        A tak w ogóle – to bardzo trudna, po ludzku, sytuacja. Jednak Pan może wyprowadzić z niej wielkie dobro – dla Rodziny Sylwii. A ją samą może uczynić szczęśliwą na wieki!
        xJ

        • To Sylwia, osoba która najbardziej ucierpiała w wyniku wybuchu gazu, była przytomna gdy lekarze poinformowali że wprowadzą ją w śpiączkę farmakologiczną i ona osobiście zadzwoniła do swojej mamy ( mojej koleżanki) z tym pytaniem.
          Dziś o 13tej będę uczestniczyć w Mszy Świętej pogrzebowej śp. Sylwii w kościele p.w. bł. Jerzego Matulewicza.
          Ps. Przepraszam za zawiłe pisanie 🙂

          • W porządku. W sumie, to domyślałem się, że tak jest, ale wydało mi się to nieprawdopodobne, że to Ona sama – na chwilę przed własną śmiercią – zdążyła jeszcze zadzwonić do swej Matki z tak ważnym pytaniem… Oto tajemnica życia i śmierci…
            xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.