Gdzie jest Jezus?…

G

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, o godzinie, o której w naszych Parafiach rozpoczyna się uroczysta Pasterka, zamieszczam słowo rozważania, które wygłoszę na Pasterce w Samogoszczy, gdzie pomagam duszpastersko w każdą niedzielę. A życzenia moje, do Was skierowane, są bardzo proste: życzę, żebyście po przeżyciu tych Świąt odnaleźli jak najpełniejszą odpowiedź na pytanie, postawione w tytule.

A jutro – jak na to wskazują wszelkie znaki na niebie i na ziemi – słówko z Syberii!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Narodzenia Pańskiego – Msza w nocy,

do czytań: Iz 9,1–3.5–6; Tt 2,11–14; Łk 2,1–14

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Naród kroczący w ciemnościach

ujrzał światłość wielką;

nad mieszkańcami kraju mroków

zabłysło światło.

Pomnożyłeś radość,

zwiększyłeś wesele.

Rozradowali się przed Tobą,

jak się radują we żniwa,

jak się weselą

przy podziale łupu.

Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo

i drążek na jego ramieniu,

pręt jego ciemięzcy

jak w dniu porażki Madianitów.

Albowiem Dziecię nam się narodziło,

Syn został nam dany,

na Jego barkach spoczęła władza.

Nazwano Go imieniem:

Przedziwny Doradca, Bóg Mocny,

Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju.

Wielkie będzie Jego panowanie

w pokoju bez granic

na tronie Dawida

i nad Jego królestwem,

które On utwierdzi i umocni

prawem i sprawiedliwością,

odtąd i na wieki.

Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYTUSA:

Ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych uczynków.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta.

Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna.

Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.

W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoim stadem. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”.

I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami:

Chwała Bogu na wysokościach,

a na ziemi pokój ludziom,

w których ma upodobanie”.

DWUDZIESTEGO PIĄTEGO GRUDNIA, W DWUDZIESTYM DZIEWIĄTYM DNIU KSIĘŻYCOWYM, GDY MINĘŁO WIELE LAT OD STWORZENIA ŚWIATA, GDY BÓG STWORZYŁ NIEBO I ZIEMIĘ, I UCZYNIŁ CZŁOWIEKA NA SWÓJ OBRAZ, I WIELE WIEKÓW OD CZASU, GDY PO POTOPIE NAJWYŻSZY POZWOLIŁ ZABŁYSNĄĆ TĘCZY, BĘDĄCEJ ZNAKIEM PRZYMIERZA POKOJU; GDY UPŁYNĘŁY WIEKI OD WYJŚCIA NASZEGO OJCA W WIERZE, ABRAHAMA, Z UR CHALDEJSKIEGO, TRZYNAŚCIE WIEKÓW OD WYJŚCIA IZRAELITÓW Z EGIPTU POD PRZEWODEM MOJŻESZA, OKOŁO TYSIĄC LAT OD NAMASZCZENIA DAWIDA NA KRÓLA IZRAELA, W SZEŚĆDZIESIĄTYM PIĄTYM TYGODNIU WEDŁUG PROROCTWA DANIELA, W EPOCE STO DZIEWIĘĆDZIESIĄTEJ CZWARTEJ OLIMPIADY, W SIEDEMSET PIĘĆDZIESIĄTYM DRUGIM ROKU OD ZAŁOŻENIA RZYMU, W CZTERDZIESTYM DRUGIM ROKU RZĄDÓW CESARZA OKTAWIANA AUGUSTA, GDY W CAŁYM ŚWIECIE KRÓLOWAŁ POKÓJ – JEZUS CHRYSTUS, KRÓL ODWIECZNY, SYN PRZEDWIECZNEGO OJCA, PRAGNĄC UŚWIĘCIĆ ŚWIAT SWOIM PRZYJŚCIEM, BĘDĄC POCZĘTYM ZA SPRAWĄ DUCHA ŚWIĘTEGO, SPĘDZIWSZY W ŁONIE MATKI DZIEWIĘĆ MIESIĘCY, RODZI SIĘ W BETLEJEM JUDZKIM Z MARYI DZIEWICY, STAJĄC SIĘ CZŁOWIEKIEM. TAKIE JEST NARODZENIE NASZEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA WEDŁUG LUDZKIEJ NATURY.

Tymi oto słowami wielkiej Kalendy o Narodzeniu Jezusa rozpoczyna się zawsze Pasterkę, sprawowaną przez Ojca Świętego, na Watykanie. Słowa tej niezwykłej nowiny napełniają dzisiaj radością także nasze serca!

Najczcigodniejszy Księże Proboszczu,

Czcigodny Księże Kanoniku,

Czcigodne Siostry!

Drodzy Lektorzy i Ministranci,

oraz Członkowie wszystkich Wspólnot Parafialnych!

Drodzy Członkowie naszej Parafialnej Rodziny!

Wielce Szanowni Goście!

Bracia i Siostry!

Te wielkie słowa, które Kościół wyśpiewuje w sposób niezwykle uroczysty, brzmią tak samo podniośle, jak równie wielkie słowa Izajaszowego Proroctwa, odczytane przed chwilą: Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele. […] Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju. Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki.

Czytamy te słowa, słuchamy ich – i dreszcze przechodzą po całym ciele. Już od czasów swojej posługi lektorskiej, kiedy często miałem możliwość odczytywania tej niezwykłej nowiny w świętą Noc Narodzenia Pańskiego, noszę w sercu owo niesamowite poruszenie, jakie towarzyszy właśnie tym słowom – właśnie w tę noc. Przecież niekiedy jeszcze ten fragment Izajaszowego Proroctwa jest odczytywany w trakcie liturgii, ale nigdy nie brzmi tak mocno i tak bardzo nie porusza serca, jak właśnie na tej Mszy Świętej.

Bo oto wydarzyło się coś ze wszech miar niezwykłego, coś wyjątkowego i szczególnego, co nie miało precedensu nigdy wcześniej i co – w taki sposób – nie wydarzy się już nigdy w przyszłości. Boży Syn, w postaci człowieka, przyszedł na świat. A skoro tak, skoro mówimy o tak wielkim i jedynym w swoim rodzaju wydarzeniu, to pewnie spodziewalibyśmy się, że dokona się ono z wielkim hukiem i rozmachem, w sposób poruszający posadami świata.

A tymczasem słyszymy w odczytanym przed chwilą fragmencie Łukaszowej Ewangelii, że udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.

Moi Drodzy, dobrze znamy te słowa, bo już tyle razy je słyszeliśmy i czytaliśmy, a wierzę, że ostatni raz czytaliśmy je i słyszeliśmy kilka godzin temu, w czasie wigilijnej wieczerzy. Wierzę, że w żadnym naszym domu – w tę noc, kiedy Słowo stało się ciałem – nie zabrakło miejsca i czasu na Boże słowo. Ale trzeba też, moi Drodzy, aby dokonało się coś więcej: abyśmy nie tylko te słowa odczytali, nie tylko się nimi wzruszyli, aby nie tylko poruszyło się nasze serce na słowa Izajaszowego Proroctwa, ale żebyśmy chociaż trochę starali się zgłębić – w jakimś stopniu zrozumieć – co się tak naprawdę stało.

Bo może się okazać, że będziemy te czy inne święte i wielkie słowa słyszeli nawet po wielekroć w życiu, a nigdy się nad nimi nawet nie zastanowimy, nigdy nie zgłębimy ich treści! Nigdy nie dotrze do nas, o czym one tak naprawdę mówią! Pozostaniemy na płaszczyźnie płycizny i banału, tanich wzruszeń i tkliwych emocji. I stracimy coś niezwykłego, coś głębokiego, coś niesamowicie radosnego!

A mówię to właśnie o nas, tu obecnych, dla których wiara jest czymś ważnym, a Boże Narodzenie to nie świecidełka, błyszczące na sklepowych wystawach już od Uroczystości Wszystkich Świętych. Mówię to do nas, tu i teraz obecnych – także do siebie, jako kapłana – że my naprawdę musimy zgłębiać i pogłębiać swoją wiarę, odkrywając coraz bardziej sens i znaczenie słów, które odczytujemy na kartach Pisma Świętego, a tym samym – sens i znaczenie wydarzeń, które przeżywamy.

Chodzi tu o to, moi Drodzy, żebyśmy nie tyle przeżywali Święta, co Boże Narodzenie. Wiem, że niektórzy w tej chwili zdziwią się i zapytają, o co chodzi? Jak to: nie tyle Święta, co Boże Narodzenie? Czy to nie to samo?

Na pewno – to samo? Na pewno? Moi Drodzy, tak się składa, że akurat wracam niemalże prosto ze Szkocji. Prowadziłem tam Rekolekcje adwentowe dla szkockiej Polonii, w okolicach Glasgow. I w niedzielę wieczorem, wraz z naszym Kolegą kursowym, Księdzem Krzysztofem, który jest tam Proboszczem, jeździliśmy i chodziliśmy po Glasgow, największym mieście Szkocji, podziwiając rozświetlone tysiącami błyskotliwych lampek ulice i wystawy, wspaniałe i wymyślne, bardzo bogate iluminacje świąteczne, czym naprawdę nie sposób się było nie zachwycić.

Zresztą, nie trzeba lecieć do Szkocji, wystarczy udać się do Warszawy, czy innego polskiego miasta, czy nawet mniejszych miejscowości. I nie trzeba specjalnie szukać po kanałach telewizyjnych czy stronach internetowych, bo wystarczy włączyć cokolwiek, a wyleje się wręcz cały ten harmider tysiąca promocji i kuszących propozycji – ma się rozumieć: świątecznych! – przekonujących, że receptą na fantastyczne Święta będzie korzystny zakup smartfona, a najlepszej atmosfery przy świątecznym stole nic tak nie zapewni, jak świeża karkówka z tej koniecznie, a nie innej, sieci supermarketów.

Moi Drodzy, kiedy tak słucham całego tego wszystkiego i kiedy patrzę na ten cały zalew ulicznych iluminacji, to nieodparcie ciśnie się do głowy i do serca pytanie: GDZIE W TYM WSZYSTKIM JEST JEZUS? Czyż to nie na pamiątkę Jego Narodzenia to wszystko? To gdzie On w tym wszystkim jest? Co świętują ci ludzie, którzy biegają od sklepu do sklepu, wystają w długich kolejkach, fortuny wydają na zakupy i prezenty, stroją choinki – i czego tam jeszcze nie robią, żeby gorzej od innych nie wypaść? Co świętują? Kto z nich chociaż pomyślał przez moment, że to Boży Syn, w ludzkiej postaci, przyszedł na świat, aby dokonać zbawienia człowieka?…

Moi Drodzy, czy myśli o tym cywilizacja zachodnia, syta i bogata, wręcz przesycona i przejedzona, a żyjąca na co dzień tak, jakby Boga nie było i jakby Bóg nie był im w ogóle do czegokolwiek potrzebny – czy myśli o tym, że to wszystko właśnie ze względu na Jezusa i dla Jezusa? A jeżeli nie myśli, to co świętuje?

A o czym my, moi Drodzy, w tych dniach myślimy? O czym – a może: o kim? Ile razy, w tym przedświątecznym ferworze, pomyśleliśmy o Jezusie, że to On się narodził, że zstąpił z Nieba, że przyszedł na świat – NAPRAWDĘ! I że to nie mit, nie piękna historia z przeszłości, nie bajka dla grzecznych dzieci – ale to niezaprzeczalny fakt, który dwa tysiące dziewiętnaście lat temu miał miejsce, a który w sposób mistyczny i duchowy ciągle na nowo się dokonuje! Moi Drodzy, kto z nas, jak tu jesteśmy, o tym w ogóle pomyślał?

A jeżeli nie pomyślał, to co my świętujemy? Czy nie jest przypadkiem tak, że wystroiliśmy nasze miasta, rozświetliliśmy nasze ulice, wymościliśmy nasze domy, a dla Jezusa nadal pozostaje jedynie żłób w jakiejś nędznej szopie, gdzieś daleko na uboczu naszego życia, gdzieś na zupełnym marginesie naszych, rzekomo ważniejszych spraw? A jeżeli tak, to po co te wszystkie iluminacje, po co te wszystkie dekoracje, po co ten cały blichtr, po co ta cała maskarada? Jak świętować Boże Narodzenie – bez Bożego Narodzenie? Co w ogóle świętować, jeżeli nie ma się najmniejszej ochoty zaprosić Jezusa do swego serca – pozwolić się Mu w tym sercu narodzić?…

Święty Paweł Apostoł wybudza nas z tego swoistego letargu, z tego świętowania nie wiadomo czego – i mówi do nas bardzo jasno i konkretnie, w drugim czytaniu: Ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych uczynków.

Pewnie powiemy – słuchając tych słów – że to takie mało świąteczne… Nic tu nie ma z nastroju grającej świątecznej kartki, czy ze wzruszającego tonu pięknych kolęd. To jakaś instrukcja działania, jakiś plan pracy, a do tego jeszcze nic nie ma o tym, że się słodka Dziecina narodziła, tylko mowa o Chrystusie, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych uczynków.

Naprawdę, nie było lepszej okazji do mówienia o tym, że Jezus wydał się na śmierć i że mamy spełniać dobre uczynki? Czy my naprawdę nie możemy sobie beztrosko poświętować, tylko ciągle i ciągle słuchać o tym samym?

Tymczasem, moi Drodzy, to właśnie Paweł, w tym zacytowanym fragmencie Listu do swego ucznia Tytusa, daje nam najpiękniejszą i najmądrzejszą receptę na właściwe przeżycie tajemnicy Bożego Narodzenia. Owszem, nie tyle Świąt Bożego Narodzenia, co tajemnicy Bożego Narodzenia – tajemnicy Bożego Narodzenia w naszym życiu. Jeżeli bowiem uda się nam przeżyć tajemnicę Bożego Narodzenia, jeżeli będziemy się starali żyć tą tajemnicą na co dzień, to będzie miało sens także nasze świętowanie. J jeżeli my świętujemy, a Jezus nie tylko że się nie ma gdzie i kiedy narodzić w naszym sercu, ale my nawet o Nim ani razu nie pomyślimy – to co my świętujemy? I w ogóle – po co?…

Moi Drodzy, o czym myśleliśmy, kiedy podchodziliśmy do siebie z opłatkiem w czasie wigilijnej wieczerzy? Ile w naszych sercach, ale i w naszych myślach, i w naszych rozmowach, było miejsca dla Jezusa? Czyśmy o Nim chociaż raz dzisiaj wspomnieli? A o czym będziemy rozmawiali przy świątecznym stole jutro i pojutrze? I – najważniejsze – co zmieni się w naszym życiu po tych Świętach?

Czy więcej będzie – jak o tym pisał Święty Paweł – dobrych uczynków? Czy więcej będzie tego pokoju, który Boży Syn, Książę Pokoju, przyniósł na świat? Czy zaczniemy mówić do siebie ludzkich głosem? Kiedyś to się mówiło, że w wigilijną noc zwierzęta mówią ludzkim głosem. I że to prawdziwy cud. Moi Drodzy, czy nie większym cudem, w niektórych rodzinach, byłoby to, gdyby ludzie w tę noc przemówili do siebie ludzkim głosem, a przestali na siebie warczeć, czy skakać sobie do oczu? Czy to nie byłby większym cudem – i prawdziwym Bożym Narodzeniem w sercach tych ludzi, w ich domach i rodzinach?

Moi Drodzy, co zmieni się w naszych domach po tych Świętach? Czy będzie tak samo, jak było dotąd, czy jednak postaramy się o to – i pomodlimy się o to – by było inaczej: lepiej, jakoś tak cieplej, jakoś tak jaśniej? Czyżbyśmy także mieli żyć tak, jakby Boga nie było? Czyżby i nam Jezus nie był potrzebny?

Ja wiem, moi Drodzy, że to, co mówię, jest takie mało świąteczne… Żadnych wielkich i wzruszających słów, tylko takie czepianie się o wszystko i pytania na inną okazję. Musimy jednak sobie postawić pytanie, czy my się chcemy tylko wczorajszego wieczoru i dzisiejszej nocy powzruszać, a jutro dobrze najeść, spotkać się z rodziną i dwa dni pocieszyć się prezentami, i tyle w tym temacie – czy jednak chcemy czegoś więcej? Czy chcemy chwilowej, ulotnej namiastki, czy prawdziwego i trwałego szczęścia, które nie tylko przez te dwa dni, ale do końca życia będzie przepełniało nasze serca?

Jeżeli chcemy tego drugiego, to musimy pozwolić Jezusowi bardzo realnie narodzić się w naszych sercach. Czyli – mówiąc już tak bardzo konkretnie – zacząć na co dzień żyć wiarą na sto, a nawet dwieście procent, licząc się z Jezusem i Jego nauką przy podejmowaniu wszystkich decyzji i dokonywaniu wszystkich życiowych wyborów.

A konkretnie będzie to oznaczało, że od tych Świąt będziemy się już codziennie modlić, także w ciągu dnia, w drodze do pracy i z pracy – także swoimi słowami – a w Rodzinie postaramy się o wspólną modlitwę. I że będziemy w każdą niedzielę przeżywać Mszę Świętą, a nie zaliczać ją w co którąś. I że będziemy stale przyjmować Komunię Świętą, ale się też nie rzadziej, jak co miesiąc, spowiadać. I że częściej sięgniemy po Pismo Święte. I że będziemy się starali o swojej wierze więcej dowiedzieć, przeczytać, posłuchać, coś obejrzeć. I że będziemy o Jezusie i o Jego nauce z innymi rozmawiać.

A wreszcie – że stylem swojego życia będziemy świadczyć o wierze i swoją postawą przekonywać innych, że Jezus naprawdę w naszych sercach i w naszych domach się narodził.

I znowu, ktoś powie – przecież to są takie oczywiste sprawy: że trzeba się modlić, na Mszę Świętą przychodzić, spowiadać się… Pewnie, że oczywiste! Ale dlaczego, w takim razie, ciągle to jakoś tak słabo nam wychodzi?…

Może więc po tych Świętach będzie inaczej? Może te Święta przeżyjemy już naprawdę na sposób święty? Może przy świątecznym stole porozmawiamy o sprawach najważniejszych – i wcale nie chodzi o prawienie sobie kazań, tylko o podzielenie się choćby swoimi przeżyciami, związanymi z tajemnicą Bożego Narodzenia? Może zrodzą się w naszych sercach jakieś dobre postanowienia na przyszłość?…

Takiego świętowania Wam życzę, moi Drodzy! Świętego i radosnego! Abyśmy po przeżyciu tych Świąt nie mieli żadnych wątpliwości, gdzie w tym wszystkim był Jezus…

Oby był! I pozostał z Wami już na stałe!

On, Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju. Niech wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic!

2 komentarze

  • Boskie Dzieciątko, prawdziwy Synu Boga, bądź uwielbione!
    Boskie Dzieciątko, Synu Maryi, bądź uwielbione!
    Boskie Dzieciątko, mądrości Ojca przedwiecznego, bądź uwielbione!
    Boskie Dzieciątko, oczekiwanie sprawiedliwych, bądź uwielbione!
    Boskie Dzieciątko, upragnione przez wszystkie narody, bądź uwielbione!
    Boskie Dzieciątko, Królu aniołów, bądź uwielbione!
    Boskie Dzieciątko, Zbawicielu nasz, bądź uwielbione!

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.