Odwagi, Ja naprawdę jestem!

O

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym przyjdzie mi uczestniczyć w smutnej, po ludzku uroczystości. Oto w Uroczystość Objawienia Pańskiego, po długiej i naprawdę bardzo ciężkiej chorobie nowotworowej, naznaczonej wieloma operacjami, w tym także usunięciem języka, żuchwy i podniebienia, odeszła do Pana Siostra Noela (Agnieszka) Zaniewicz, ze Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Bożej, rodzona Siostra Księdza Mariusza Zaniewicza, o rok młodszego ode mnie święceniami Kapłana naszej Diecezji, a tak prywatnie – bardzo mi życzliwego Człowieka.

Zwłaszcza teraz, kiedy pracuję w Siedlcach, nasze kontakty stały się częstsze i formy współpracy bardziej różnorodne. Jako Wicedyrektor Wydziału Duszpasterskiego Kurii siedleckiej, Ksiądz Mariusz wspiera nasze działania w Duszpasterstwie akademickim.

Wszyscy wiedzieliśmy o chorobie Jego Siostry. I wiedzieliśmy, że stan jest bardzo ciężki, po ludzku beznadziejny. Ale polecaliśmy Ją Bogu, tak samo jak i Księdza Mariusza, i Ich Rodziców, i całą Rodzinę. Dzisiaj tym bardziej łączymy się w tej modlitwie i dedykujemy Im słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się! Pomimo wszystko – nie traćcie wiary!

Zwłaszcza, że – jak się wydaje – piękne życie Siostry Noeli, a na ostatnim etapie ten krzyż, jaki dane Jej było ponieść, sprawiły, że mamy już Świętą w Niebie. Jako ludzie, mamy prawo w to wierzyć. I w tym właśnie duchu będziemy uczestniczyć w pogrzebie Siostry Noeli (Agnieszki) Zaniewicz dzisiaj, w Międzyrzecu Podlaskim, w Parafii Świętego Mikołaja, o godzinie 12:00.

Niech Pan da Zmarłej szczęście wieczne! Wierzymy, że już to się stało!

Gaudium et spes! Ks. Jacek

9 stycznia 2020.,

do czytań: 1 J 4,11–18; Mk 6,45–52

 

 

 

 

 

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował,

to i my winniśmy się wzajemnie miłować.

Nikt nigdy Boga nie oglądał.

Jeżeli miłujemy się wzajemnie,

Bóg trwa w nas

i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.

Poznajemy, że my trwamy w Nim,

a On w nas,

bo udzielił nam ze swego Ducha.

My także widzieliśmy i świadczymy,

że Ojciec zesłał Syna jako Zbawiciela świata.

Jeśli kto wyznaje,

że Jezus jest Synem Bożym,

to Bóg trwa w nim, a on w Bogu.

Myśmy poznali i uwierzyli miłości,

jaką Bóg ma ku nam.

Bóg jest miłością:

kto trwa w miłości, trwa w Bogu,

a Bóg trwa w nim.

Przez to miłość osiąga w nas kres doskonałości,

ponieważ tak, jak On jest w niebie,

i my jesteśmy na tym świecie.

W miłości nie ma lęku,

lecz doskonała miłość usuwa lęk,

ponieważ lęk kojarzy się z karą.

Ten zaś, kto się lęka,

nie wydoskonalił się w miłości.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Kiedy Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn, zaraz przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić.

Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć.

Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył.

Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały.

Pełne treści są oba dzisiejsze czytania. Właściwie, to o każdym zdaniu z pierwszego czytania należałoby wygłosić dość długie rozważanie. Także Ewangelia dzisiejsza przynosi obraz o tyle symboliczny, co bardzo głęboki i niosący konkretne przesłanie.

Gdyby jednak chcieć – dla potrzeb tej naszej krótkiej refleksji – wybrać takie zdania kluczowe, które jakoś ogniskowałyby w sobie wszystkie treści, w obu tekstach zawarte, to zapewne w pierwszym czytaniu wskazalibyśmy na to zdanie: Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim, natomiast w Ewangelii byłyby to słowa Jezusa, skierowane do uczniów, kiedy zobaczyli Go, jak kroczy po jeziorze: Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się!

Otóż, właśnie! Trwanie w miłości, życie miłością, okazywanie jej ludziom – to praktyczny i konkretny znak trwania człowieka w Bogu. Święty Jan wyjaśnia: Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.

Rzeczywiście, Boga nikt nigdy nie oglądał. Objawił się On nam w swoim Synu, ale bezpośrednie widzenie Boga będzie nam dane dopiero w życiu przyszłym. Tu na ziemi natomiast znakiem obecności i działania Boga jest z całą pewnością pełna miłości postawa Jego uczniów. Na wzburzonych falach naszego życia trzeba nam ciągle słyszeć: Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się!

Zauważmy przy tym, że stwierdzenie Ja jestem oznacza tu nie tylko informację, że to Jezus, a nie kto inny, przyszedł do Apostołów po wodzie, ale także – a może: przede wszystkim – jest to imię Boga! Jestem, który jestem! Ja jestem!

I to winno być źródłem odwagi dla Apostołów, to również ma być źródłem odwagi dla nas: na wzburzonych falach naszego życia nie jesteśmy sami! I może nieraz, kiedy już wydaje się nam, że te fale nas wprost zalewają, chcemy zakrzyknąć: Panie, ja tu jestem! Tonę! Czy mnie widzisz? Pomóż, poratuj, podaj rękę!

A Jezus wtedy odpowiada: Odwagi, Ja jestem, nie [bój] się! Przy czym tutaj – tak samo, jak w wydarzeniu ewangelicznym – słowa te są stwierdzeniem faktu, że to Jezus, a nie kto inny, przychodzi z pomocą, ale także oznaczają imię Boga! To Bóg sam ratuje człowieka. To On sam wychodzi nam na spotkanie! To On sam wyciąga do nas pomocną dłoń!

A znakiem najpełniejszym tej obecności i pomocy, jaka spotyka nas ze strony Boga, jest miłość, jakiej z Jego strony ciągle doznajemy, czego z kolei konkretnym wyrazem jest miłość, jaką okazują nam ludzie. Ale także – jaką my im okazujemy. Czyli – miłość wzajemna. Bo to właśnie ta wzajemna miłość jest najpełniejszym i najbardziej wyrazistym znakiem naszego trwania w Bogu i trwania Boga w nas i przy nas.

Jeżeli Boga nie widzimy w takiej postaci, w jakiej zobaczymy Go dopiero w przyszłym życiu – to niech znakiem tego, że my w Niego naprawdę wierzymy i widzimy Go naszym sercem, doświadczamy Jego obecności w naszym życiu, będzie właśnie nasza wzajemna miłość. A wówczas żadne życiowe fale, choćby największe i najbardziej wzburzone, nie będą nam w stanie niczego złego uczynić.

Czy mogę zatem z całym przekonaniem stwierdzić, że widząc moje życie i postępowanie, wszyscy wokół będą mogli przekonać się o prawdziwości tych właśnie słów Jezusa: Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się? Słowem, czy pełna miłości obecność Jezusa jest widoczna w moim odnoszeniu się do drugiego człowieka? Czy po spotkaniu ze mną – ci, z którymi się spotykam, odchodzą lepsi, pocieszeni, podniesieni na duchu?…

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.